niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 51

Jechałem już nieco wolniej, będąc w szoku tego co się stało.
-Coś ty narobił debilu...-szepnąłem sam do siebie, zaciskając mocniej dłonie na kierownicy.
-Nie mogę tak.-dodałem sam do siebie i zjechałem na pobocze. Zgarnąłem z ziemi telefon, który spadł z siedzenia, podczas uderzenia i wybrałem numer pogotowia. Wziąłem głęboki oddech i wcisnąłem zieloną słuchawkę. Po paru sygnałach usłyszałem łagodny głos jakieś kobiety.
-Na obrzeżasz Londynu, drogą do Red Street. Był wypadek. Ranny mężczyzna.-powiedziałem, zmieniając przy tym głos.
-Co się sta...-nie dałem kobiecie skończyć. Rozłączyłem się i wyrzuciłem telefon za okno, by nikt mnie nie namierzył. Wcisnąłem pedał gazu i ponownie jechałem bez ograniczonej prędkości do szpitala.

OCZAMI ZAYN'A .

-Ile to jeszcze będzie trwało?-zapytałem Louis'a, wstając nerwowo z krzesła.
-Zayn, uspokój się.-powiedział Lou.
-Jak mam się kurwa uspokoić?! Jak!? Vicky umiera na stole operacyjnym przez tego dupka, który nawet nie odpisał i nie zadzwonił co z Nią! Powiadomiłem go o Jej stanie i co kurwa?!-krzyczałem, kierując na siebie spojrzenia wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu.
-I nic kurwa! Przyjechał tutaj i martwi się o swoją narzeczoną.-odpowiedział znany mi głos za plecami..Niall..nie wytrzymam kurwa i rozjebię gnoja. Odwróciłem się, zaciskając pięści. Spojrzałam na Niego i lekko zdziwił mnie Jego widok. Z brwi i nosa leciała Mu krew. Skoro już oberwał to może dam Mu spokój..
-Nie! Jednak Ci się skurwielu należy!-krzyknąłem i zamachując się, przywaliłem byłemu przyjacielowi z zaciśniętej pięści.
-Zayn!-krzyknął Tommo, odciągając mnie od blondyna.
-Odpierdol się, przyjechałem tu do Vicky. Mnie teraz potrzebuje, nie Ciebie.-powiedział wściekły Nialler, podnosząc się z podłogi, na której wylądował przez moje uderzenie.
-Potrzebowała Cię parę godzin temu, gnoju! Teraz ja jestem przy Niej!-odkrzyknąłem. Wkurwiał mnie Jego widok, ale moje mięśnie troche się rozluźniły, co spowodowało też rozluźnienie uścisku Louis'a na moich rękach.
-Ja jestem jej przyszłym mężem.-odpowiedział, podchodząc bliżej mnie.
-O ile przeżyje!-krzyknąłem. Pierwszy raz to powiedziałem..pierwszy raz zwątpiłem, że mogę Jej już nie zobaczyć..Usiadłem na krześle, chowając twarz w dłonie.
-Uspokójcie się...Vicky jest teraz najważniejsza.-powiedział Lou. Miał racje, ale i tak nie dałem Mu już żadnego odzewu..po prostu czekałem..nie wiem na co..czekałem.

OCZAMI NIALL'A .

Oparty o ścianę, modliłem się, by Vicky z tego wyszła..modliłem się o to, by przeżyła tą operację, która ciągnie się już w nieskończoność..moje prośby przerwał huk i otwierające się drzwi. Pełno ludzi, dookoła łóżka jakiegoś pacjenta.
-Na blok z nim!-krzyknął lekarz, reanimujący leżącego. Pielęgniarka otworzyła drzwi, a reszta lekarzy wjechała z tym człowiekiem na blog, w którym operowana była też Vicky. Spojrzałem mimowolnie na tą osobę i czułem jak moje nogi uginają się w pół..to ten mężczyzna..mężczyzna, którego pozbawiłem dzisiaj wolności..mężczyzna, którego o mało nie zabiłem..przypomniał mi się widok tego człowieka, za kierownicą..
-Boże..-szepnąłem sam do siebie, mając nadzieje, że nikt tego nie usłyszy, po tym jak ludzie wjechali już z rannym na sale.
-Co ty tam pierdolisz?-zapytał oschle Zayn. Kurwa! Usłyszał.
-Nic, zamknij się.-odpowiedziałem. Odszedłem na pare kroków od chłopaków i zakryłem rękoma twarz.
-Coś ty zrobił...-szepnąłem sam do siebie. Byłem bliski płaczu, gdy zza drzwi wyszedł lekarz, ściągając z siebie jakiś fartuch.
-Co z nią?!-zapytał jako pierwszy Zayn, który już powoli zaczynał mnie wkurwiać.
-Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, by odratować Pannę Jonson, niestety...-stałem zboku przysłuchiwać się temu wszystkiemu, ale n Malik nie dał lekarzowi dokończyć, przerwał mu.
-Niech mi Pan nie wyjeżdża z takimi, że zrobiliście wszystko co w waszej mocy! Masz mi powiedzieć, że Ona żyje i wszystko będzie w porządku!-krzyknął zdenerwowany mulat. Oczywiście po chwili został uspokajany przez Louis'a.
-Niech mi pan pozwoli dokończyć..-wtrącił zniesmaczony lekarz.
-Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale Panna Jonson swoim desperackim posunięciem zniszczyła sobie wątrobę..została już wpisana na listę oczekujących, ale nie wiadomo czy starczy czasu, na znalezienie dawcy..mamy 48 godzin..-powiedział pełnym zdaniem mężczyzna.
-Ile?! Co?! Nie!-krzyczał Zayn, chodząc wokół własnej osi. Ja nie zrobiłem nic...po prostu stałem i zastanawiałem się co mam zrobić..ja tylko myślałem, a On zaczął działać..rozmawiał jeszcze chwile z lekarzem. Teraz dopiero widzę jak Mu na Niej zależy..Lekarz odszedł, a ja jak kołek stałem wryty w ziemie. W tym momencie doszło do mnie, że mogę mieć dwie osoby na sumieniu..
-To Twoja wina!-krzyknął Zayn..doskonale o tym wiedziałem..

NASTĘPNEGO DNIA..
OCZAMI ZAYN'A .

Siedziałem przy łóżku Vicky, wpatrując się w Jej piękne, delikatne rysy twarzy..trzymałem Jej dłoń i modliłem się o to, by znalazł się dawca.
-Będzie dobrze, kochanie.-szeptałem do Jej ucha, uśmiechając się delikatnie. Wierzyłem w to. Wierzyłem, że za parę dni będę gotów opuścić ten szpital..z tą małą blondyneczką.
-Panie Malik...-usłyszałem głos znajomej mi już pielęgniarki.
-Słucham?-zapytałem, odwracają się do Niej twarzą.
-Lekarz chciał z Panem porozmawiać.-powiedziała, a po moim ciele przeszedł dreszcz..nie wiedziałem czego mam się spodziewać po tej rozmowie.
-Dobrze, zaraz przyjdę do gabinetu.-odpowiedziałem, posyłając starszej kobiecie uśmiech. Odwzajemniła gest i wyszła z sali. Uścisnąłem rękę dziewczyny trochę mocniej i wstając, złożyłem pocałunek na Jej czole.
Puściłem Jej dłoń i wyszedłem z "pokoju", znajdując się od razu na korytarzy, gdzie spotkałem Lou.
-Jak z Nią?-zapytał.
-Nie obudziła się..nadal nie mają dawcy..zostały tylko 24 godziny.-odpowiedziałem, czując załamanie w moim głosie.
-Wiesz, że da rade. Ona jest silna i oboje o tym wiemy.-dodał, klepiąc mnie po ramieniu. Ten gest dodał mi odwagi i jakby w minimalnym stopniu pocieszył.
-A jak Eleanor?-zapytałem.
-No wiesz...lepiej, ale nie powiedziałem Jej nic o Vicky..nie może się denerwować.-odpowiedział.
-I bardzo dobrze..a teraz przepraszam, ale idę porozmawiać z lekarzem.-dodałem i wyminąłem przyjaciela, kierując się do pomieszczenia, gdzie zwykle siedział lekarz, opiekujący się Jonson. Przed Jego gabinetem zobaczyłem siedzącego Niall'a. Wkurzał mnie tym, że tu jest, ale wiedziałem, że Vicky chciałaby czuć teraz Jego obecność, więc zaciskając pięści i tamując w sobie złość, musiałem znosić Jego towarzystwo.
-Co Ci?-zapytałem oschle. Średnio mnie to interesowało, ale grzeczność nakazywała mnie o to zapytać.
-Czekałem na Ciebie.-odpowiedział.
-Po co?-wyminąłem kolejne pytanie, opierając się o ścianę.
-Oboje mieliśmy przyjść do gabinetu.-odpowiedział i wstał, podchodząc do drzwi. Przewróciłem oczami, po raz kolejny chcąc Mu przywalić. OK, wdech i wydech...złość przezwyciężona. Blondyn zapukał, po czym uchylił drzwi do gabinetu.
-Dzień dobry, można?-zapytał. Musiał usłyszeć tak, bo już po krótkiej chwili siedzieliśmy na fotelach przed biurkiem mężczyzny.
-O czym chciał Pan z Nami porozmawiać?-zapytałem, chcąc jak najszybciej przejść do sedna sprawy.
-Chodzi o Vicky..-zaczął lekarz, co trochę mnie rozśmieszyło.
-Tyle byłem w stanie się domyślić.-odpowiedziałem, przerywając Mu.
-Mogę dokończyć?-zapytał. Kiwnąłem głową, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Dziękuje. Chodzi o Vicky..Wczoraj na stole operacyjnym zmarł mężczyzna..prawie rówieśnik Panny Jonson. Dziewczyna więc ma duże szczęście, bo czekają nas badania, które rozstrzygną czy pacjent może być dawcą.-poczułem jak moje powieki robią się wilgotne ze szczęścia. Oczywiście, szybko potarłem oczy, próbując nikomu tego nie pokazać. Mimo śmierci tamtego człowieka cieszyłem się jak głupi, posyłając lekarzowi dziękujące spojrzenia.
-To ten człowiek z wczorajszego wypadku? On zmarł?-zapytał Niall. Był trochę zdenerwowany, czego zupełnie nie rozumiałem. Oczywiście, że mi też było żal tego człowieka, ale teraz trzeba się cieszyć z tego, że być może odnaleźliśmy ratunek dla Vicky.
-Tak..operowaliśmy go parę godzin, jednak nie dało się go uratować. Miał on podpisany papier "szlachetnego dawcy", więc to może ratuje Pańską narzeczoną.-nie wsłuchałem się w to zbytnio, ale na koniec musiałem złożyć wymowne odchrząknięcie. "Pańską narzeczoną"..co to ma być?! Dobra Zayn, uspokój się.
-To wszystko?-zapytałem.
-Tak.-odpowiedział lekarz, wstałem z miejsca i podałem Mu rękę, którą uścisnął. Zadowolony wyszedłem z gabinetu. Za mną szedł zasmucony Niall.
-Uśmiechnij się kurwa, bo być może Ona przeżyje.-powiedziałem mało sympatycznie.
-Wiem, ciesze się.-odpowiedział, choć na Jego twarzy trudno było znaleźć, choć odrobinę entuzjazmu. Co za chuj.

PARE GODZIN PÓŹNIEJ..

Siedziałem kolejną godzinę na tym jebanym korytarzu szpitalnym. Nie mogłem już wytrzymać..Pare godzin temu Vicky miała robione badania, które miały się pokryć z badaniami tego zmarłego. Miejmy nadzieje, że może być dawcą.
-Panie Malik?-z myślenia wyrwała mnie pielęgniarka.
-Tak?-zapytałem, podrywając się do góry z miejsca.
-Lekarz pana prosi.-powiedziała i posyłając mi dziwne spojrzenie, odeszła. Zaniepokoiło mnie to, ale poszedłem we wskazane miejsce. Teraz miało się okazać co z przeszczepem..bałem się jak nigdy dotąd. Zapukałem i wszedłem do pomieszczenia. Lekarz miał taką samą minę jak przed chwilą pielęgniarka..to źle wróżyło..
_____________________________
DZIĘKUJE ZA KOMENTARZE, KOCHANI. :) NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA MINIMUM 20 KOMENTARZY. :) A no i mam dla Was coś jeszcze.....
Dziękuje, tyle z mojej strony. :) Mam nadzieje, że rozdział się podoba.

20 komentarzy:

  1. Zajeświetny <333333333333 NEXT SKARBIE :*****

    OdpowiedzUsuń
  2. KOCHAAAAAAM.! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Koocham! Żeby tylko Vicky przeżyła i żeby mogli przeszczepić jej ta wątrobę ;) czekam na nexta misiaku <3

    OdpowiedzUsuń
  4. zajebisty rozdział .:PP czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu czemu nie napiszesz dalej? Z zaynem?

      Usuń
  5. Popłakałam się nawet nie wiem kiedy..Więcej równie wspaniałych rozdziałów żebym miała co czytać bo Pan Tadeusz jakoś mnie nie przekonuje tak bardzo jak twój blog :) Czekam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Na pewno wszystko będzie dobrze. <3 czekam na fan fiction. // imaginy1onedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. jejku, mam nadzieje, że Vicky przeżyje. Może wróci do Nialla? :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana doprowadzasz mnie do płaczu po prostu. Zayn, jak ja cie kooocham, ale nadal jestem za Niall'em w tym opowiadaniu. Weź jej daj tą wątrobę! Niech ona kurwa przeżyje!
    Ps. W sytuacji awaryjnej nie myślę tutaj np. o oddaniu jej wątroby przez Niall'a albo Zayn'a. Broń cię Boże!

    OdpowiedzUsuń
  9. boże jakie to piękne mam nadzieję że nic się nie stanie Vicky...

    OdpowiedzUsuń
  10. O.M.G !!!!! nie no proszę Cie, nie rób mi tego :* proszę. Żeby dało się przeszczepić jej tą wątrobę i niech ona żyje noo!! tylko żeby Niall ani Zayn jej tej wątroby nie oddali bo nie wiem co zrobię ;( Pleasee honey <3 i tak wgl to dawaj mi to szybko nowy rozdział <3 i oczywiście rozdział jak zawsze ZAJEBISTY <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale zarąbisty blog i rozdział. :)) czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy next? Boziu już się nie mogę doczekać <333333333333

    OdpowiedzUsuń
  13. cudo, cudo. Mam nadzieje, że wszystko się ułoży.. Szczerze? Chyba bym chciała żeby Vicky była z Zainem, Niall strasznie dużo razy ją skrzywdził. :) Czekam na next :>>

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie ko, w takim momencie?? ;p kocham! Dawaj mi tu nexta szybko <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Kurcze... Ciekawa jestem jak to sie ulozy ! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Też chciałabym, żeby Vicky była z Zaynem ale żeby Niall się o nią starał i wgl ;) suuper <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaajebistyy!! ;* nastepny proszę ;D

    OdpowiedzUsuń
  18. O nie ;( żeby tylko było wszystko dobrze ;* świetny! <3

    OdpowiedzUsuń