piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 59 - ZAKOŃCZENIE.

-O czym Ty mówisz, Zayn?-zapytałam, nie dowierzając w to co słyszę.
-Tak, po prostu. Niech to będzie szaleństwo. Wyjdź za mnie dzisiaj, teraz, zaraz.-powiedział, uśmiechając się do mnie w ten swój uwodzicielski sposób.
-A gdzie pierścionek i kwiaty?-zapytałam, uśmiechając się promiennie do chłopaka.
-To jest banalne. Na prawdę tego chcesz?.-odpowiedział i odgarnął kosmyk moich włosów za ucho. Nie jestem w stanie opisać tego co czułam w tym momencie. To było wspanialsze niż motylki w brzuchu. To było prawdziwe uczucie miłości.
-Zayn, jest noc. Gdzie Ty chcesz wziąć ślub?-zapytałam nieśmiało, wtulając się w Niego. Byłam niesamowicie podekscytowana tym, że dzień, w którym powiem "tak" na całe życie Zazie nastąpi dzisiaj czy jutro.
-Wszystko załatwię na jutro. Po prostu powiedz, że tego chcesz.-powiedział. Czułam w Jego głosie nutkę zdenerwowania.
-No nie wiem, kochanie, nie wiem.-odpowiedziałam, siadając na Niego okrakiem.
-Vicky, nie rób mi tego..-szepnął, a z Jego twarzy momentalnie zniknął uśmiech.
-Czego?-zapytałam, powoli opuszczając swoje ciało na Jego tors.
-Nie odmawiaj mi.-szepnął.
-Nigdy Zayn. Chce tego najbardziej na świecie. Chce zostać Panią Malik.-odpowiedziałam. Nie odezwał się już słowem, tylko przewrócił nasze ciała, zmieniając położenie. Leżał na mnie, zaczesując pojedyncze kosmyki moich włosów do tyłu.
-Zgodziłaś się..-wyszeptał i obdarował moje usta najwspanialszym pocałunkiem na świecie.
Odwzajemniałam każde Jego muśnięcie moich warg. Ten pocałunek był inny niż miliony dotychczasowych. Ten pocałunek był gwarancją na "lepsze jutro". Pocałunek, który udowodnił mi, że jestem ważna..najważniejsza. Po dłuższej chwili brunet odsunął się ode mnie i opadł ciężko na łóżko.
-Nie mogę w to uwierzyć.-zaczął cicho.
-W co?-zapytałam, kładąc głowę na Jego urzeźbionej klacie. Zataczałam powoli kółka paznokciem wokół Jego pępka.
-Nie mogę uwierzyć w to, że jutro staniesz się moją żoną.-odpowiedział. Uśmiechnęłam się sama do siebie i złożyłam delikatny pocałunek na Jego ciele. Okryłam nas kocem i sama nie wiem, o której godzinie zasnęłam. Miałam wspaniały sen..Marzę o tym, by zamienił się on w rzeczywistość.

RANEK.

Obudził mnie płacz Zack'a. Wyswobodziłam się z uścisku śpiącego Zayn'a i poszłam do pokoju mojego synka. Wyciągnęłam chłopca z łóżeczka i usiadłam z Nim na bujanym fotelu przy oknie.
-Jesteś głodny, kochanie?-zapytałam pieszczotliwym głosem do mojego małego szkrabka. Obdarował mnie swoim najpiękniejszym uśmieszkiem na świecie. Pogilgotałam Go po brzuszku i podałam swoją pierś, którą po chwili zaczął ssać, dobierając się do pokarmu.
-Wiesz, że to dzisiaj staniemy się prawdziwą rodziną?-kiwnęłam głową na małego. Tak słodko mrużył oczka, jedząc swoje "śniadanie". Ponownie się uśmiechnęłam i rzuciłam okiem na zegarek. Dopiero 6:45. Westchnęłam głośno i skupiłam się ponownie na moim synku.
Gdy przestał ciągnąć moją pierś, wzięłam go na ręce i wyszłam z pokoju. Zeszłam do salonu i wyciągnęłam komórkę z torebki. Wybrałam numer Eleanor, która odebrała w chwili, gdy ja byłam gotowa się już rozłączyć.
-Vicky? Co tak wcześnie?-zapytała zaspanym głosem po drugiej stronie słuchawki.
-Victoria i tak zaraz Cię obudzi, a ja mam nowinę.-zaczęłam podekscytowana. W mojej głowię rodziły się różne pomysły na to jak przekazać przyjaciółce wiadomość o ślubie, jednak gdy nadeszła pora poinformowania Ją o tym, nie miałam żadnego sensownie brzmiącego zdania do powiedzenia.
-No więc słucham, kochanie..-odpowiedziała.
-Dzisiaj idziemy na zakupy, a właściwie zaraz. Zbieraj się i przyjedź po mnie.-zaczęłam, uśmiechając się do telefonu.
-Vicky..na prawdę dlatego dzwonisz o tej porze? Bo chcesz iść na zakupy?-zapytała nie dowierzając w to co Jej mówię.
-Tak, właśnie.-odpowiedziałam. Słyszałam po drugiej stronie ciche westchnięcie dziewczyny. Rozłączyłam się, chcąc przekazać Jej najwięcej wiadomości, gdy już przyjedzie. Usiadłam z Zack'iem na kanapie i przytuliłam Go do siebie delikatnie. To jeszcze taka mała kruszynka. Wiem, że gdy dorośnie będzie taki jak Zayn. Mam taką nadzieję, bo ma najcudowniejszego ojca na świecie.
-No i tutaj się chowają moje skarby.-usłyszałam za sobą zachrypiały głos Zayn'a. Odwróciłam się, zostając zaskoczona lekkim muśnięciem w policzek.
-Nie ucieknę Ci. Nie dzisiaj.-odpowiedziałam.
-A jutro?-zapytał. Zaśmiałam się pod nosem i wbiłam w bruneta wzrok.
-Ani dzisiaj, ani jutro...NIGDY.-szepnęłam. Chłopak pocałował mnie czule.
-Zaraz przyjedzie Eleanor i jedziemy po sukienki, potem fryzjer, kosmetyczka i..-nie było dane mi dokończyć. Mulat przerwał mi.
-I to wszystko zostanie przełożone na kiedy indziej.-wtrącił. Zdezorientowana spojrzałam na Niego pytającym spojrzeniem.
-Nie patrz tak na mnie, Vicky. Za godzinę jest nasz wielki dzień.-odpowiedział. Sparaliżowało mnie, gdy usłyszałam, że zaraz zostanę żoną Zayn'a.
-O czym Ty mówisz?! A goście?!-zapytałam. Wstałam i gotowa byłam strzelić "focha" stuleci, gdy po salonie rozbiegł się dźwięk mojego telefonu. Podałam Zack'a Zayn'owi i spojrzałam na wyświetlacz po czym odebrałam bez zastanowienia.
-Tak El?-zapytałam.
-Nie dam rady przyjechać. Victoria chyba jest chora. Spotkamy się innym razem.-powiedziała.
-Ale El..-szepnęłam rozczarowana, na co dostałam odpowiedź tylko dźwięku oznaczającego koniec rozmowy. Rzuciłam się na sofę, chowając głowę w swoje dłonie.
-Coś się stało?-zapytał mój narzeczony. Ekscytuje mnie to określenie.
-Mojej najlepszej przyjaciółki nie będzie przy mnie w naszym dniu.-odpowiedziałam. Pogłaskał mnie po głowię i usiadł obok.
-Idź się w coś ubierz. Coś ładnego i wygodnego. Nie strój się.-szepnął.
-Jak to?-zapytałam.
-To nasz dzień i liczy się tylko to co my czujemy. Nie impreza i ilość zaproszonych gości. Idź, a ja zajmę się małym.-powiedział. Uśmiechnęłam się i wstałam z miejsca. Miał rację. Liczy się nasze wzajemne uczucie, a nie lista prezentów i gości. Pocałowałam Go w policzek i pobiegłam na górę. Wyciągnęłam z szafy coś o czym wgłębi serca marzyłam..coś co chociaż symbolizowało tradycyjny ślub.
 Zabrałam czystą bieliznę i pobiegłam do łazienki. Wzięłam ekspresowy prysznic, po którym jak najszybciej ubrałam się w przygotowany strój. Wyprostowałam włosy i nałożyłam bardzo delikatny makijaż. Ostatnie spojrzenie w odbicie lustrzane dało mi dużo do myślenia. Nie byłam do końca pewna czy dobrze robię, nie informując nikogo o tak ważnej uroczystości. W końcu dzisiaj ja, Zayn i mały staniemy się prawdziwą rodziną. Rodziną jak z bajki. Rodziną, o której zawsze tak cholernie marzyłam. Nie jestem pewna czy ślub bez wiedzy najbliższych przejdzie nam płazem. Nie wiem czy wybaczą nam to, że nie mogli być przy nas i patrzeć na nasze szczęście, gdy składamy sobie obietnicę wierności i miłości do ostatniego tchu. Wzięłam głęboki wdech, próbując znaleźć odpowiedź na te pytania.
-Vicky! Ja też muszę się ubrać!-krzyknął z dołu Zayn, co totalnie wyrwało mnie z myślenia. Założyłam delikatne perłowe kolczyki i resztę luźnej biżuterii. Uśmiechnęłam się i zeszłam na dół do moich kochanych mężczyzn. Stanęłam na schodach, widząc kątem oka jak mój przyszły mąż cudownie zabawia naszego małego synka.
Potknęłam się i spadłam z ostatniego schodka, co wywołało momentalne spojrzenie Malika na mnie.
-Już jestem, kochanie.-szepnęłam nieśmiało, przyglądając się obydwóm chłopakom.
-Wyglądasz pięknie.-powiedział z zapartym tchem. Spuściłam głowę, czując rumieniec na swoich gładkich policzkach. Przeszłam parę kroków i wzięłam na ręce swojego małego skarba.
-Idź się szykuj, Zayn. Zajmę się Nim.-powiedziałam i spojrzałam na chłopaka. Uśmiechnął się i w mgnieniu oka zniknął z pola mojego widzenia. Zaśmiałam się cicho.
-To co? Ciebie też trzeba przygotować, mam rację?-zapytałam Zack'a, nadal rozbawionego po zabawie z tatą.
-Pewnie, że mam. Chodź, przystojniaku.-mruknęłam do syna i poszłam z Nim do Jego pokoju. Przebrałam Go i ubrałam w czyste i schludne ubranka. Był ubrany luźno i za razem elegancko.
-Kocham Cię, Zackuś.-powiedziałam cicho i pocałowałam chłopczyka w czółko. W tym samym czasie do pokoju wszedł Zayn w jasnej marynarce i spodniach oraz w koszulki w kratę.
-Jesteście gotowi, kochani?-zapytał, posyłając nam uśmiech. Pokiwałam twierdząco głową i wstałam z małym. Przytulił nas do siebie i wziął awaryjne rzeczy dla Zack'a. Wzięłam swoją małą torebkę i założyłam jasne buty, na wysokiej koturnie. Puściłam moich mężczyzn przodem i zamknęłam drzwi naszego wspólnego domu. Zayn podjechał po mnie autem, do którego po chwili wsiadłam. Spojrzałam jeszcze raz na posiadłość.
-Opuszczam ten dom jako panna Jonson..-zaczęłam cicho, lecz Zayn przerwał mi głośniejszym tonem.
-A wrócisz jako Pani Malik.-dokończył, kładąc dłoń na moim udzie.
-Właśnie..-dodałam cicho. Droga zajęła nam nie wiele czasu, bo Zayn wybrał kościół znajdujący się nieopodal od naszego domu. Wysiadłam i zabrałam za sobą syna.
-Masz jeszcze jakieś formalności do załatwienia?-zapytałam. Pokiwał twierdząco głową.
-Jakie?-zapytałam. Nie odpowiedział. Złapał mnie za to za rękę i poprowadził wgłąb małego, przytulnego kościółka. Gdy doszliśmy do ołtarza spojrzałam zdezorientowana na chłopaka.
-Co to ma znaczyć?-zapytałam, rozglądając się po ładnie przystrojonym ołtarzyku.
-Za chwilę powiesz mi w tym miejscu "tak".-zaczął.
-To znaczy..mam nadzieję, że to powiesz.-dodał po chwili rozbawiony. Oddałam mu cichym zachichotaniem.
-Ale nie sądzisz, że coś jest nie tak?-zapytał.
-Co masz na myśli?-wyminęłam Jego pytanie swoim.
-Nie brakuję Ci tu kogoś?-zapytał raz jeszcze. Spuściłam głowę i cicho westchnęłam.
-Wiesz, że tak. Żałuje, że nie ma tu z nami wszystkich..-szepnęłam cicho.
-Ale Cię wkręcił przyszły mąż!-usłyszałam głos zza pleców..znajomy głos Louis'a! Odwróciłam się i moim oczom ukazała się cała gromada, wystrojonych przyjaciół. Harry, Liam, Louis i Eleanor, trzymający wózek małej Victorii. Poczułam jak do moich oczu napływają łzy..łzy szczęścia oczywiście. Podbiegłam do przyjaciół i przytuliłam Ich wszystkich na raz.
-Skąd wiedzieliście?-zapytałam.
-Kochanie, taki był plan. Tylko Ty nie byłaś wtajemniczona. Zayn planował to wszystko od miesięcy.-zaczął Lou.
-A gdybym się nie zgodziła wyjść za Niego?-zapytałam rozbawiona.
-No to generalnie dupa by z tego wyszła.-odpowiedział. Zaśmiałam się i spojrzałam na Eleanor. Dała mi znak, żebym z Nią wyszła przed kościół. Posłałam przepraszający wzrok wszystkim i poszłam za dziewczyną, podając wcześniej syna, Louis'owi.
-Vicky?!-spojrzałam na krzyczącego za mną Zayn'a.
-Zaraz zaczynamy. Pośpieszcie się proszę.-dodał po chwili. Posłałam Mu spokojny uśmiech i wyszłam wraz z przyjaciółką zamykając za sobą duże, drewniane drzwi.
-Nie wierzę, że to zrobiliście..-zaczęłam nie dowierzając.
-A jednak, słońce. A teraz muszę zrobić to co Ty zrobiłaś przed moim ślubem.-zaczęła. Czułam lekkie zdenerwowanie przed tą rozmową.
-A więc słucham..-odpowiedziałam.
-Pamiętasz jak zapytałaś się mnie czy jestem tego pewna i czy na pewno chce związać się z Louis'em już do końca życia?-zapytałam..Po tych słowach wiedziałam już do czego zmierza.
-Pamiętam..-odpowiedziałam.
-Powiedz mi teraz czy Ty jesteś pewna związania się z Zayn'em już na wieki..-szepnęła. Spojrzałam w Jej oczy i bez namysłu pokiwałam twierdząco głową. Uśmiechnęła się i przytuliła mnie mocno. Naszą rozmowę przerwała cicha melodia, która miała poprowadzić mnie przed ołtarz.
-Już czas.-zaczęła dziewczyna.
-Wiem..-odpowiedziałam.
-Pójdź ze mną i zostań moim światkiem.-powiedziałam bez chwili zastanowienia. El uśmiechnęła się i pokiwała głową na "tak". Otworzyłam drzwi i powoli kierowałam się do Zayn'a stojącego przy ołtarzu. Ostatni rzut okiem na uradowaną Eleanor i...JESTEM GOTOWA. Stanęłam naprzeciwko Zayn'a i księdza.
Pokornie słuchałam każdego wypowiedzianego słowa starszego pana, udzielającego nam ślubu. Serce podeszło mi do gardła, gdy mój przyszły mąż zaczął powtarzać za mężczyzną przysięgę.
-Ja Zayn..Biorę sobie Ciebie, Vicky za żonę..i ślubuję Ci..miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci.-powtarzał to wszystko z niesamowitym uczuciem. Jego ręce drżały, a ja po prostu wsłuchiwałam się tym pięknym słowom..
-Vicky, teraz Ty..-powiedział ksiądz. Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, choć przed chwilą byłam żywą oazą spokoju. Spojrzałam na Zayn'a, a potem na każdego siedzącego w kościele z moich przyjaciół. Byli widocznie zestresowani moim zwlekaniem. Teraz przypomniałam sobie wszystkie dotychczasowe sytuacje jakie mnie spotkały. Przypadkiem natrafiłam na Zayn'a, wjeżdżając w Jego samochód..był bezczelny i arogancki. Potem Harry, klejący się do mnie i Jego zdrada..potem Niall.. każda sytuacja z Nim i tym, że tak bardzo go kochałam przeszła przez moje zmysły. Z drugiej strony te zdrady, ten ból i gorycz. Z Zayn'em mam cudownego syna i nareszcie tworzę rodzinę. Chociaż..jeszcze nie. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na księdza.
-Ja Vicky..biorę sobie Ciebie, Zayn'ie za męża.. i ślubuję Ci..miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.-powiedziałam pewnie. Wszyscy odetchnęli, a ja nareszcie poczułam przelewające się we mnie szczęście. Ksiądz pobłogosławił nas i wreszcie wypowiedział to upragnione zdanie..
-OGŁASZAM WAS MĘŻEM I ŻONĄ.-uśmiechnęłam się i wpiłam namiętnie w usta radosnego Zayn'a.

2 LATA PÓŹNIEJ..

-Zack, kochanie..Nie syp piasku.-powiedziałam spokojnie do bawiącego się w piaskownicy synka. Robił dla mnie babki i różnego rodzaju rzeczy. Cieszyłam się, mogąc spędzać z Nim każdą chwilę swojego życia.
-Co robią moje skarby?-zapytał mój cudowny mąż, podchodząc do mnie od tyłu. Uśmiechnęłam się i wzięłam od Niego szklankę soku jaką mi podał. Od ślubu minęły już dwa lata, a ja czuję się jakby ten piękny dzień miał miejsce wczoraj. Nachyliłam się do pocałunku Zayn'a.
-Mamusiu..Fuj.-powiedział cicho Zack. Zaśmiałam się i pocałowałam chłopczyka w główkę.
-Ale tatusiowi też się należy. Syn! No nie bądź taki.-powiedział rozbawiony Zayn, na co Zack zakrył swoimi drobnymi rączkami oczka.
-Teraz tato, ale szybko!-powiedział niewyraźnie. Zaśmiałam się i złożyłam czuły pocałunek na ustach swojego cudownego mężczyzny. Odwzajemnił pocałunek pogłębiając go. Przerwał nam śmiech, zapatrzonego w nas Zack'a.
-Ty podglądaczu mały.-szepnęłam do synka, gilgocząc go delikatnie po brzuszku.
-Śmieszne było.-odpowiedział, śmiejąc się i próbując uniknąć kolejnej konfrontacji z moimi rękami, łaskoczącymi Go.
-No już czas do domu. Robi się zimno.-powiedział Zayn i wziął małego na ręce.
-Idziesz Vicky?-zapytał.
-Zaraz przyjdę.-odpowiedziałam. Chłopak uśmiechnął się i wszedł z małym do domu. Wstałam i spojrzałam w zachmurzone niebo. Jestem wielką szczęściarą, mając taką cudowną rodzinę jak Oni. Do tego jeszcze Harry, Liam z Jego nową dziewczyną Danielle, którą bardzo polubiłam i Louis z Eleanor i moją kochaną chrześnicą. Cieszę się każdym dniem i teraz mogę spokojnie powiedzieć, że moje życie zamieniło się w bajkę. Czasem myślę o Niall'u, to prawda. Trudno jest wymazać osobę, która zajmowała w Twoim miejscu tak ważne miejsce..z tego co wiem wyjechał z córką, zaraz po tym jak w wypadku samochodowym zginęła Kate. Nie życzyłam im źle, ale to los zadecydował kto zasługuje na szczęście, a kto na dożywotnie męczenie się we własnym ciele..złym ciele i złych emocjach. Ja dostałam szanse i los się do mnie uśmiechnął. Tak..i nie ma to nic wspólnego z tym, że "głupi ma zawsze szczęście". Zaśmiałam się pod nosem i weszłam do domu. DOMU MOJEJ RODZINY.

__________________________________________
NO I NADSZEDŁ KONIEC TEGO OPOWIADANIA. DZIĘKUJE, ŻE BYLIŚCIE ZE MNĄ I WSPIERALIŚCIE MNIE W PISANIU. MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE ZAWIODŁAM NIKOGO KOŃCEM TEJ OPOWIEŚCI. DZIĘKUJE ZA KAŻDY KOMENTARZ I ZA KAŻDE WEJŚCIE NA TEN BLOG. BYLIŚCIE WSPANIALI I DZIĘKUJE, ŻE MOGŁAM TU DLA WAS PISAĆ. 
TERAZ ZAPRASZAM DO CZYTANIA -  http://compleks-niallhoran-love.blogspot.com/ I http://onedirection69fanfaction.blogspot.com/ . KOCHAM WAS. // ANONIMOWA DIRECTIONERKA.

ROZSTRZYGNIĘCIE KONKURSU:
I MIEJSCE: Zuza Styles
II MIEJSCE: Faustyna Czaplewska.
III MIEJSCE: --------------------

Rozdział dedykowany Zuzie. :)))