sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 48

-Cześć Vicky..-odpowiedział speszony Zayn. Spojrzałam na Niall'a, który wyglądał na bardzo spokojnego i mało wzruszonego tym, że przed Nim stoi Jego były przyjaciel, który jeszcze niedawno ze mną sypiał.
-Wchodzicie?-zapytał mulat, odsuwając się od drzwi, dając nam tym drogę do domu.
-Tak, dzięki.-powiedział Niall i weszliśmy do domu, gdzie od progu przywitał mnie uścisk Eleanor w samym jedwabistym szlafroku.
-Vicky, Vicky, nareszcie.-szepnęła mi do ucha.
-Tak, tak, jestem i już Ci pomagam, bo co to ma być, że panna młoda o tej porze jest jeszcze nie gotowa?-zapytałam, odsuwając się od Niej. Uśmiechnęła się tylko zawstydzona, a ja odwróciłam się tylko dyskretnie spoglądając na Niall'a, który rozmawiał z Louisem i Zayn'em. Nie wiem czemu, ale troszkę denerwował mnie ten widok. Mimo wszystko czułam się dziwienie, mając przy sobie dwie tak ważne mi osoby.
-Vicky? Słuchasz mnie?-zapytała El, wyrywając mnie z myślenia.
-Tak, przepraszam...zamyśliłam się.-odpowiedziałam.
-Ja już wiem czym Ty się tak zamyśliłaś..-dodała dziewczyna, łapiąc mnie za dłoń.
-Echh...chodźmy, kochanie.-powiedziałam i pociągnęłam Ją schodami do góry, gdzie miała być ponoć przygotowana już jej sukienka, którą jakby nie było-wybrałyśmy razem. Weszłyśmy do sypialni, gdzie na wielkim łóżku leżała już piękna, biała suknia..
-Będziesz w niej taka piękna..-powiedziałam cicho, będąc po raz kolejny w szoku widokiem tej kreacji.
-Chce tylko, by ten dzień był piękny..-odpowiedziała, siadając na brzegu łóżka. Podeszłam do Niej i podniosłam dwoma palcami Jej podbródek.
-Kochanie całe Twoje życie ma być piękne..Twoje nowe życie.-szepnęłam, uśmiechając się do Niej.
-Dziękuje, że jesteś..-szepnęła, wtulając się we mnie. Ucieszył mnie ten gest, bo wiedziałam, że cieszy się teraz z mojego towarzystwa. Chciałam żeby czuła, że ma we mnie oparcie.
-Dawaj, słonko. Ubieraj się.-klasnęłam w ręce i zamknęłam drzwi od sypialni.

2 GODZINY PÓŹNIEJ..

Siedziałam przy Zayn'ie jadąc autem do kościoła. Ja byłam świadkiem Panny Młodej..On Pana. Mimo moich starań, nie zwracania na Niego uwagi..średnio mi to szło. Co chwilę na Niego zerkałam, zderzając się z Jego spojrzeniem. Posłał mi niejednokrotny uśmiech, który wywoływał u mnie lekkie zawstydzenie, w tej niekomfortowej sytuacji.
-Dogadajcie się proszę.-szepnął Louis, trzymając za dłoń swoją przyszłą żonę.
-Jesteśmy dogadani..-powiedział pewnie Malik. Nie wiem czy ja byłabym w stanie złożyć taką odpowiedź.
-Skoro tak uważasz..-odpowiedział Lou. Uśmiechnęłam się tylko do siedzącej na przeciw mnie Eleanor. Po jakiś 15 minutach, kierowca pięknie przyszykowanej białej limuzyny, zatrzymał się przed kościołem, po brzegi wypełnionym ludźmi.
-Możecie się jeszcze wycofać!-powiedziałam żartobliwie do pary młodej, zanim zostały otworzone nam drzwi od pojazdu.
-Nigdy.-szepnął Tommo i pocałował swoją narzeczoną.
-No to już nie ma odwrotu.-dodałam, śmiejąc się. Po chwili drzwi od mojej strony zostały otwarte. Wysiadłam, łapiąc pod rękę Zayn'a. Były to niezbyt sympatyczne i nie czułam się dobrze, ale wiadomo, że taka jest rola świadka. Pomogłam Eleanor wysiąść i stawiliśmy czoła uśmiechom ludzi, stojących przed kościołem. Gdy nas zobaczyli weszli do środka. Złapałam Eleanor za rękę i odeszłam na bok, posyłając chłopakom uśmiech.
-Słońce..wiem, że to może dziwnie zabrzmieć, ale uważam się za Twoją przyjaciółkę i muszę o to zapytać..jesteś pewna, że tego chcesz?-zapytałam, patrząc Jej głęboko w oczy.
-Jak niczego innego.-odpowiedziała i przytuliła mnie. Byłam już pewna, że mogę oddać Ją na zawsze w ramiona Louis'a. Wróciłam do chłopaków wraz z przyjaciółką. Zayn wychylił się lekko, dając księdzu stojącemu przy ołtarzu, że jesteśmy gotowi. Po tym geście rozległ się dźwięk spokojnej melodii. Ustawiliśmy się i powoli weszliśmy do kościoła w rytm, towarzyszącej nam melodii. U mojego boku stał Zayn. trzymając mnie pod rękę.
-Też tak mogliśmy mieć..-szepnął mi do ucha, gdy byliśmy już przed ołtarzem.
-Masz nową dziewczynę.-odpowiedziałam, prawie, że niesłyszalnie. Po upływie krótkiego czasu, para młoda, złożyła sobie przysięgę małżeńską.
-Ogłaszam Was mężem i żoną.-powiedział ksiądz. Państwo Tomlinson złożyli na swoich ustach czuły pocałunek, a ja poczułam łzy, spływające po moich policzkach. Łzy szczęścia..

GODZINĘ PÓŹNIEJ ..

Siedziałam przy Eleanor, a zaraz obok mnie moja osoba towarzysząca, Niall..przy Louis'ie siedział Zayn z dziewczyną, którą widziałam swego czasu w szpitalu. Zabrzmiała muzyka..
-Prosimy o pierwszy taniec Pary Młodej!-powiedział organizator wesela. Uśmiechnęłam się, widząc jak Lou opiekuńczo podaje dłoń El i oboje kierują się na duży parkiet. Po krótkiej chwili, ten sam mężczyzna kazał świadkom dołączyć do Państwa Tomlinson. Uścisk Niall'a przybrał na sile, gdy Zayn wstał ze swojego
Zayn na ślubie.
miejsca i podszedł do mnie.
-Zatańczysz?-zapytał, wyciągając dłoń w moim kierunku. Spojrzałam na Horanka i Jego wymowne spojrzenie, które samo przez się, mówiło, że jednak nie podoba Mu się ten pomysł...jednak zadecydował błagający uśmiech Eleanor z parkietu. To był Ich dzień, więc pocałowałam blondyna w policzek i podałam Malikowi swoją dłoń. Złapał ją pewnie swoim delikatnym i pewnym uściskiem. Już po chwili kołysaliśmy się przy Parze Młodej. Jego ręce spokojnie spoczywały na moich biodrach, a ja przytulona byłam do Jego torsu, z racji różnicy naszego wzrostu. Podobało mi się to mimo tego, że widziałam przybitego i jednocześnie rozwścieczonego Niall'a. Zamknęłam oczy, delektując się chwilą.
-Podoba Ci się to..-szepnął mi do ucha brunet. Poczułam rumieńce na mojej twarzy.
-Skąd wiesz, że nie udaję?-zapytałam, odrywając się i patrząc Mu w oczy. Te piękne miodowe oczy..
-Widzę to..Jesteś rozdarta, wiem, że za mną tęsknisz.-powiedział, a ja zastanawiałam się czy ma rację..okazało się, że się nie myli. Tęskniłam mimo tego, że uświadomiłam sobie, że moje miejsce jest przy Niall'u.
-Nic o mnie nie wiesz. Nie jestem rozdarta. Jestem z Niall'em, a Ty z tą dziunią.-spojrzałam na stolik przy, którym siedziała towarzyszka mulata.
-Żartujesz? To moja kuzyna i koleżanka Louis'a ze szkoły, dlatego Ją zabrałem.-odpowiedział. Zamurowało mnie..chciałam spalić się ze wstydu.
-Przepraszam..-szepnęłam, spuszczając głowę. Podniósł mój podbródek, zmuszając mnie do patrzenia w Jego oczy.
-Kochasz mnie..jesteś zazdrosna.-powiedział.
-Zayn, jestem z Niall'em.-odpowiedziałam. Na parkiet zbierało się już coraz więcej ludzi, więc zostałam "zasłonięta" z Zayn'em przez inne osoby.
-Tak bardzo Cię kocham..-szepnął i niespodziewanie złączył w pocałunku nasze wargi. Moje nogi zrobiły się jak z waty, a usta zdrętwiały. Nie wiedziałam co się dzieje, do póki nie poczułam popchnięcia i huku.
-Zayn!-krzyknęłam, do leżącego na ziemi Malika, którego znokautował Niall.
-Nigdy więcej Jej nie dotykaj!-krzyknął blondyn do bruneta. Malik podniósł się na łokciach. Oczy wszystkich były skierowane na nas. Tak bardzo się za siebie wstydziłam.
-Ty też nie, jak Vicky dowie się prawdy!-odkrzyknął wzburzony i zakrwawiony Zayn, łapiąc się za rozbity nos.
-Zamknij się!-warknął Horan.
-O co chodzi?!-zapytałam zdenerwowana.
-O to, że Twój kochaś za jakieś 8 miesięcy będzie miał dziecko z bratanicą, osoby która zabiła Twoją matkę...z Kate.-odpowiedział Zayn. Nie wiedziałam co powiedzieć. Zakręciło mi się w głowię. Wiem, że upadłam.
________________________________
Wzięłam się za siebie..wiem, że nie mogę dopuścić do tego, żebyście tyle czekali na następne części. NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA MINIMUM 10 KOMENTARZY! Kocham Was i zapraszam na ask'a.

piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 47

-Chcesz coś do picia?-zapytałam Harr'ego, gdy tylko wszedł z torbą Niall'a do domu.
-Nie Vicky, dzięki, ale ja będę się już zbierał.-odpowiedział mi, posyłając jednocześnie przyjazny uśmiech.
-Ojej..na prawdę? Nie zostaniesz nawet na chwilę?-zapytałam. Chciałam chociażby kawą podziękować Hazzie za to, że poświęcił swój czas i pomógł mi z Horanem. Przecież mogłam zostać z tym wszystkim sama..Rozmyślając i świecąc oczkami przed loczkiem, poczułam objęcie Niall'a, który przysunął mnie do siebie od tyłu. Położył głowę w zagłębieniu między moją szyją, a ramieniem i pocałował delikatnie moją szyję, nie zwracając uwagi na obecność Styles'a w naszym domu.
-Kochanie, skoro Harry musi iść, to nie trzymajmy Go na siłę.-powiedział blondyn, co wywołało na moich policzkach fale czerwieni. Nie chciałam, żeby Harry źle się poczuł, więc od razu szturchnęłam Niall'a łokciem...najwidoczniej dotkliwie, bo jęknął z bólu.
-Dzięki stary za bardzo delikatne wyganianie...-zaczął loczek.
-I dziękuje Vicky. Masz niesamowity refleks i siłę.-dodał, śmiejąc się. Wystawił rozłożoną dłoń w moim kierunku, którą już po chwili klasnęłam, odbijając o nią moją ręką, tworząc "piątkę".
-Dzięki.-szepnął niezadowolony Niall.
-Przeżyjesz i uważaj..Ja bym się bał zajść Jej za skórę.-odpowiedział. Spojrzałam na Niego wymownym spojrzeniem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Tylko nie bij..-powiedział i pocałował mnie w policzek na pożegnanie.
-Siema.-dodał i wyszedł z domu, zostawiając po sobie tylko odgłos zamykających się drzwi.
-Mmm, no to zostaliśmy sami..-szepnął mi do ucha, mój narzeczony, podchodząc do mnie. Uśmiechnęłam się, czując Jego dotyk.
-No zostaliśmy...-szepnęłam. Odwróciłam się w Jego stronę i położyłam swobodnie obie dłonie na Jego klatce piersiowej. Stanęłam na palcach i musnęłam delikatnie ustami Jego miękkie wargi, których tak bardzo mi przez ten czas brakowało. Niall odwzajemnił mój gest, próbując Go pogłębić, jednak nie dałam Mu tej szansy. Szybkim ruchem wyswobodziłam się z Jego uścisku i podskakując delikatnie, pocałowałam Go w policzek.
-Serio? Co to ma być, Panno Jonson?-zapytał niezadowolony.
-Recepta lekarza...dużo miłości i zero seksu.-odpowiedziałam, chichocząc pod nosem. Jego mina była po prostu cudowna.. Spuszczona głowa i dolna warga wysunięta w przód, zamiast mnie zmiękczyć, przyprawiła mnie o wybuch śmiechu.
-Mi aż tak wesoło nie jest.-odpowiedział, siadając na fotel. Przesłałam Mu w powietrzu buziaka i pobiegłam na górę. Chciałam przebrać się w coś luźniejszego, ostatnio nie przywiązywałam specjalnie dużej uwagi do mojego wyglądu. Weszłam do sypialni i otworzyłam dużą zabudowaną szafę. Wyciągnęłam z niej luźny zestaw.
Ubranie Vicky "po domu".
Ściągnęłam z siebie dotychczasowe ubrania, zostając w samej koronkowej bieliźnie.
-No no no, widzę, że zmieniłaś zdanie.-powiedział zadowolony Niall, wchodząc do sypialni. Zakryłam się przygotowaną koszulką i spojrzałam na chłopaka.
-Niestety nie, kochanie. Musisz obejść się smakiem.-powiedziałam, pstrykając swojego napalonego chłopaka w nos, w geście rozluźnienia atmosfery.
-Oj no proszę, nie bądź taka.-powiedział i popchnął mnie delikatnie na nasze duże łoże. Położył się na mnie i wtedy stała się nieoczekiwana rzecz..gdy byłam przygotowana na to, by Go z siebie zrzucić..ON ZACZĄŁ MNIE ŁASKOTAĆ. Śmiałam się jak głupia, nie mając żadnej szansy z takim mężczyzną jak Niall. Był silny, ale tym razem ograniczał się do tego, by dać mi 5 minut szczęścia i śmiechu, a nie kolejne siniaki. Po krótkim czasie, zdołałam Go z siebie zepchnąć i przejąć kontrolę nad sytuacją. Usiadłam na Niego okrakiem, śmiejąc się. Popatrzałam w Jego piękne, niebieskie oczy, widząc w Nich tą samą iskierkę, jak na początku naszej znajomości.
-I co teraz?-zapytałam. 
-Teraz to ja bym chciał...-nie zdążył dokończyć, gdyż przerwałam Mu, czując jak Jego ręce bez skrępowania przechodzą na moje pośladki, lekko je ściskając.
-Nie, nie, nie. Chodzi mi o to, że masz ostatnie zdanie...Jak ono brzmi? Zastanów się dobrze, bo są to Twoje ostatnie słowa.-powiedziałam rozbawiona, formując z palców "pistolet". Przyłożyłam blondynowi dłonie do klatki i spojrzałam na Niego.
-Kocham Cię...to moje ostatnie zdanie.-szepnął. Uśmiechnęłam się i poczułam, jak do moich oczu napływają łzy. Zaśmiałam się po chwili i zaatakowałam Go, łaskotkami.
-Nie wywiniesz się już!-krzyknęłam, by przebić głosem Jego śmiech, powodowany łaskotkami.

2 TYGODNIE PÓŹNIEJ ..

-Vicky, szybciej! Nie chce się spóźnić na ślub przyjaciela!-w domu zabrzmiał głos Niall'a, popędzającego mnie.
-A ja nie chce się spóźnić na ślub moich przyjaciół! Jestem świadkiem, beze mnie nie zaczną!-odpowiedziałam, również krzykiem z łazienki. Oczywiście było to żartobliwe. Co chwile spoglądałam na zegarek, patrząc, która jest godzina. Ostatni raz spojrzałam w lustro, patrząc na moją kreacje, którą sama dla mnie wybrała Panna Młoda. Uśmiechnęłam się widząc swoje odbicie w lustrze.
Sukienka Vicky.
-Mam szczęście..-powiedział Niall, który właśnie, wszedł do łazienki. Bez pukania, rzecz jasna jak On to lubi najlepiej. 
-Oj no masz...-szepnęłam Mu do ucha, przytulając się do Niego. Ostatnie 2 tygodnie bardzo nas do siebie zbliżyły, dlatego wiem, że mimo obaw, które wiąże przed dzisiejszym spotkaniem z Zayn'em, wiem, że nic mnie już nie da rady "zabić"...mnie i Niall'a. 
-Kochanie, proszę....jedźmy już.-powiedział w pewnym momencie zniecierpliwiony Horanek.
-Mamy jeszcze 3 godziny do ceremonii. Jest dopiero 10:00, a i tak jeszcze jedziemy do El i Lou, więc o co Ci chodzi?-zapytałam, chichocząc.
-Czekaj, która jest?-zapytał Niall, spoglądając na zegarek, który przewieszony był na Jego prawym nadgarstku.
-No widzisz...zegar źle chodzi..-odpowiedział skrępowany, na co tylko się zaśmiałam. 
-Oj no przestań!-burknął zawstydzony Niall.
-Nie ważne, zbieraj się.-dodałam i wyszłam z łazienki, kierując się schodami do salonu, gdzie leżał już wielki bukiet kwiatów dla nowożeńców i mała koperta. Postanowiliśmy dać Im na prezent bilety na podróż poślubną w najlepszym hotelu..Oczywiście El, wiedziała co dostaną, bo ja niestety nie umiem trzymać języka za zębami. 
-Idziesz?-krzyknęłam z dołu.
-Tak, już!-odpowiedział mój strojniś, schodząc na dół. Spojrzałam na Niego, posyłając Mu przyjazny uśmiech, który od razu odwzajemnił. Usiadłam na sofie i ściągnęłam ze szklanego stolika swojego iPhone'a. Wyszukałam w kontaktach El i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrała po trzech sygnałach.
-Gdzie Ty jesteś?!-krzyknęła do mojego ucha.
-Auć. W domu, będziemy za jakieś 20 minut.-odpowiedziałam.
-Szybko.....nie mogę nic bez Ciebie zrobić, ruszaj się!-krzyknęła. Zaśmiałam się i rozłączyłam połączenie.
-Jedziemy.-powiedziałam do Niall'a, opierającego się o poręcz schodów.
-Mówiłem o tym 10 minut temu..-odpowiedział, udając znudzonego. Machnęłam tylko swoimi luźno ułożonymi lokami i zabrałam kwiaty z kopertą. Włożyłam na nogi wysokie, jasne szpilki i złapałam za klamkę drzwi, biorąc chwilę wcześniej torebkę.
-No chodź.-powiedziałam. Po paru minutach byliśmy już w drodze do domu naszych przyjaciół. Niall opiekuńczo trzymał dłoń na moim udzie, z którego krótka sukienka lekko się podwinęła.
-Niedługo będzie nasz ślub..-powiedział w pewnym momencie, przerywając ciszę.
-Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym..-odpowiedziałam, wpatrując się w boczną szybę.
-Czas zacząć...-odpowiedział. Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Po upływie jakiś 15 minut, staliśmy już przed drzwiami domu Państwa Młodych. Wtuliłam się w Niall'a, słysząc jakieś szmery za drzwiami.
-Otwórz!-ten zdenerwowany i drżący głos El, usłyszałabym nawet od siebie z domu. Zaśmiałam się, jednak mój uśmiech zszedł z twarzy, gdy drzwi się uchyliły.
-Cześć Zayn...-szepnęłam, widząc przed sobą mulata w samych bokserkach..
________________________________
DODAŁAM GO SPECJALNIE SZYBCIEJ ! Powinnam się uczyć, ale to nie ważne..dostałam komentarz "zawiodłaś mnie" i nie mogłam postąpić inaczej. Rozdział może jest krótki i denny, ale musiał zostać tak napisany po takiej przerwie, by dać wstęp do akcji w kolejnych częściach. Nie martwcie się, pamiętam o tym co "Niall ukrywa przed Vicky". Ona na razie o tym zapomniała, ale wszystko wyjaśni się w następnych rozdziałach. NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 20 KOMENTARZY. Zapraszam do zadawania pytań na ask'u. Kocham Was misiaki i dziękuje tym, którzy przetrwali tą przerwę. Dodatkowo przepraszam za taki krótki, ale lepsze to niż nic. :)

czwartek, 28 listopada 2013

PRZEPRASZAM...

PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM ! Na prawdę nie wiem co mogę zrobić byście wybaczyli mi tak straszne zaniedbanie bloga. Nie wiem, poważnie..nie wiem. Jesteście dla mnie bardzo ważni..Każdy, kto odwiedzi ten blog, chociażby przypadkowo, jest dla mnie szczególnie wyjątkowy. Wchodzicie tutaj i mimo tego, że wiecie, że rozdział i tak za pewne nie został dodany, to chcecie zobaczyć i aby na pewno się w tym upewnić..wielu z Was zadało mi pytania na ask'u ( http://ask.fm/onedirectionlovelove69 ) .. te pytania były na prawdę różne..jedne dotyczyły tego kiedy dodam rozdział..inne z kolei, były krytyką na mój temat..Postanowiłam, że skoro mam dzisiaj jakoś piętnastominutowy dostęp do komputera, to nie wejdę na Facebook'a czy inne portale...stwierdziłam, że jestem Wam winna te nudne tłumaczenia, które i tak nic Was nie obchodzą..ale czuję się zobowiązana do tego, żeby powiedzieć Wam, dlaczego zaszła taka, a nie inna sytuacja..wiem, że już nie raz wspominałam o tym na ask'u, ale może są jednak czytelnicy, którzy ograniczają się tylko do kierowania swojego zainteresowania na bloga i to rozumiem..Kontynuują temat, mojego zaniedbania Was, chodzi o to, iż...MAM NA PRAWDĘ DOŚĆ DUŻE PROBLEMY..niedawno zmarła moja ciocia...jechałam wiele godzin, gdzieś gdzie nie miałam dostępu do komputera, a co dopiero do internetu..potem mój ukochany dziadek miał operację..ja wmieszałam się w złe towarzystwo i na prawdę tego żałuję.. mam wiele zagrożeń z przedmiotów i mimo tego, że możecie sobie pomyśleć "ech, na pewno ściemnia...", mogę Wam to przysiąc. Na prawdę moje życie karygodnie się zmieniło.. przypuszczam, że moich opowiadać nie czytają osoby, które są starsze niż w wieku szkolnym, więc na pewno wiecie, że na poprawę ocen zostały mi już nie całe dwa tygodnie..MUSZĘ SIĘ POPRAWIĆ, bo nie pozwolę na to by, siedzieć drugi rok w jednej klasie..Ponadto z wynikłej sytuacji, moja mama na prawdę poważnie zastanawia się nad zmienieniem mi szkoły...i miejsca zamieszkania..Pomyślcie sobie co Wy robicie w takiej sytuacji...olewacie wszystko i piszecie opowiadania? Pomyślmy czy w przypływie takich obrotów sprawy ktokolwiek miałby wenę do pisania? Nie wiem...na prawdę nie wiem..może już straciłam wszystkich czytelników i piszę tą informację tylko dla siebie, ale mimo wszystko chciałam, żebyście wiedzieli, że TO NIE JEST KONIEC! Przyszłe części..rozdziały na pewno się pojawią jak moja sytuacja rodzinna się "wyprostuje". Jak tylko stanę na nogi i poprawię oceny..jak tylko zyskam ponowny dostęp do komputera i nabiorę sił do pisania....SIADAM I PISZĘ ROZDZIAŁ 47. Zawsze byłam dość nieogarnięta...rodzice zawsze powtarzali, że "mam słomiany zapał" i mieli rację...z pisaniem było inaczej, bo postanowiłam, że zmotywuję się i doprowadzę sprawę od początku do końca. I ZROBIĘ TO! Na prawdę zrobię to, bo nie pozwolę zaprzepaścić tego co osiągnęłam..a według mnie osiągnęłam dużo. Dla Ciebie może być to TYLKO ponad 12 tysięcy wyświetleń..dla mnie to wielkie AŻ. Przeszłam swoje oczekiwania...Niesamowicie się cieszę z tego, że Was mam i dziękuje za każde odwiedzenie mojego skromnego bloga, od momentu pojawienia się rozdziału 46. Wiem, że może Was zawiodłam....nie mogę zrobić nic więcej, po za szczerymi przeprosinami..a więc..PRZEPRASZAM..NA PRAWDĘ Z CAŁEGO SERCA WAS PRZEPRASZAM.. 2 tygodnie poprawiania ocen i Wasza Anonimowa Directionerka wraca..o ile jeszcze będziecie mnie pamiętać..KOCHAM WAS, MISIAKI i dziękuje za wszystko jeszcze raz. :)

PS. Informacja ukażę się też na drugim blogu, bo tamci czytelnicy są dla mnie tak samo ważni jak WY. :)


[...] pokazywać, że jest mi źle..nie chce obarczać Was moimi problemami..chce tylko wyrozumiałości z Waszej strony...

:) :) :) :) :) :) :) :) :)

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 46

-Co Ty tu robisz...Zayn?-zapytałam cicho. Nie wierzyłam w to co widzę. Chłopak słysząc mój głos, od razu odwrócił się do mnie swoim ciałem, gdyż wcześniej Jego wzrok był skierowany bezpośrednio na Niall'a.
-Vicky, ja..-zaczął, ale nie chciałam Go słuchać. Nie wiem czy było to spowodowane troską o mojego narzeczonego czy po prostu obawą..obawą przed rozmową z Malikiem.
-Wyjdź, proszę. Niall nie może się teraz denerwować.-odpowiedziałam, pochodząc do blondyna, który od razu wyciągnął ręce w moją stronę, dając mi tym dostęp do wtulenia się w Jego bezpieczne ramiona.
-Daj mi powiedzieć o co chodzi.-próbował po razu kolejny coś powiedzieć. Bez skutecznie.
-Zayn, proszę..-odpowiedziałam, posyłając Mu wymowne spojrzenie, którym chciałam Go wyrzucić z sali.
-Jak kurwa chcesz.-odpowiedział oschle. Wstał z krzesła, na którym siedział i bez żadnego odzewu wyszedł z "pokoju" Horana. Odetchnęłam z ulgą, gdy chłopaka już nie było. Spojrzałam na Harr'ego, który posłał mi zabójcze spojrzenie i wyszedł za brunetem.
-Co się z Tobą dzieje, Vicky?-zapytała Niall, z wyczuwalną nutką..rozczarowania? Irytacji?
-Przepraszam, ale nie chciałam, by Cię denerwował.-odpowiedziałam, odsuwając się od chłopaka.
-Zayn przyszedł zakopać topór wojenny. Powiedział, że od zawsze byłaś pisana mi i On nie chce tego psuć.-odpowiedział i po raz kolejny posłał mi smutne spojrzenie. Nienawidziłam, gdy tak na mnie patrzył.
-Nie wiedziałam..-odpowiedziałam, lekko speszona tą sytuacją.
-No to już teraz wiesz..-wtrącił i ubrał na siebie sweter, który leżał na łóżku, obok Niego.
-Niall, nie gniewaj się, proszę..-szepnęłam, widząc rozczarowanie chłopaka, moim zachowaniem.
-Dzień dobry.-wtrącił lekarz, który właśnie wszedł do sali, tym samym uniemożliwiając Nialler'owi odpowiedź na moje zdanie.
-Dzień dobry.-odpowiedział po chwili chłopak, wyrywając mnie z myślenia. Ja kiwnęłam tylko głową i posłałam lekarzowi sztuczny uśmiech.
-A więc to dzisiaj nas Pan zostawia.-powiedział starszy mężczyzna, przyglądając się swojej teczce.
-Nareszcie..-powiedział cicho Niall, uśmiechając się.
-Aż tak było tu Panu źle?-zapytał żartobliwie lekarz.
-Wie Pan...wszędzie dobrze, ale w domu przy ukochanej najlepiej.-powiedział blondyn, łapiąc mnie za talie i przyciągając do siebie. Dał mi tym do zrozumienia, że nie jest zły, co od razu wywołało na mojej twarzy szeroki uśmiech.
-No to ja już rozumiem o co chodzi.-odpowiedział lekarz.
-Dobrze, a więc zaraz proszę zgłosić się do dyżurki po wypis, a Pan niech się oszczędza..Przez najbliższy czas trzymać się zalecanej diety i nie przemęczać się..w żaden sposób..-ostatnie zdanie powiedział nieco ciszej, spoglądając najpierw na Horana, a potem na mnie.
-Na prawdę?-mruknął niezadowolony, Niall.
-Oczywiście, będzie się stosował zaleceń.-odpowiedziałam, splątując palce, z palcami chłopaka.
-No i o to chodziło.-odpowiedział, uśmiechnięty lekarz.
-W takim razie życzę pełnego powrotu do zdrowia i tak jak powiedziałem..proszę na siebie uważać.-dodał na odczepnego mężczyzna, po czym wyszedł z sali.
-Na prawdę czeka mnie teraz szlaban?-zapytał niezadowolony Niall, patrząc mi w oczy.
-No jak widzisz.-odpowiedziałam, zwijając usta w podkówkę.
-Nie wytrzymam...miałem już swoją kwarantannę od Ciebie.-szepnął, przybliżając mnie coraz bliżej siebie. Chłopak siedział więc, gdy stałam przed nim, Jego twarz była na równi z moim brzuchem. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Dasz rade.-odpowiedziałam. Lubiłam się z Nim droczyć.
-Nie wiem, nie wiem..-szepnął, podwijając mi lekko koszulkę do góry. Bacznie przyglądałam się Jego delikatnym ruchom, czując jak po moim ciele przechodzą przyjemne dreszcze, wywołane Jego dotykiem, za którym tak tęskniłam. Wplotłam dłoń w Jego bujne blond włosy, a jego ręce powędrowały na moje pośladki. Delikatnie i czule przejechał językiem po moim brzuchu, co wywołało u mnie cichy chichot.
-Oj, przepraszam..-powiedział speszony Harry, który wszedł do sali. Od razu odsunęłam się od Horana, poprawiając koszulkę.
-Hazza, chodź.-zawołałam na nowo chłopaka, który wszedł do sali.
-Stary..serio?-warknął niezadowolony Niall.
-Oj sorry no.-dodał loczek, patrząc na mnie. Uśmiechnęłam się tylko dając mu do zrozumienia, że nic się nie stało.
-Macie już wypis?-zapytał Harry.
-Nie, mieliśmy pójść zaraz.-odpowiedział Horan.
-No to ja pójdę, a Wy pogadajcie.-pocałowałam Nialler'a w policzek i skierowałam się do drzwi.
-A ja?-mruknął Harry, tworząc wyraz smutnego dzieciaka.
-Ty to się możesz sam cmoknąć.-odpowiedział pewnie Niall, co wywołało u mnie i u Harr'ego niepohamowany śmiech. Machnęłam rękom i wyszłam z sali, kierując się do dyżurki. Po chwili znalazłam się już we wskazanym pomieszczeniu. Na blacie już leżał wypis Niall'a.
-Dziękuje.-odpowiedziałam, gdy starsza kobieta dała mi papiery. Uśmiechnęłam się i na nowo obrałam kierunek sali mojego chłopaka. Uchyliłam lekko drzwi do pomieszczenia, by spróbować przestraszyć chłopaków, jednak moje plany się zmieniły, gdy usłyszałam kawałek rozmowy prowadzonej między Hazzą, a Niall'em.
-Powiesz Jej?-zapytał loczek.
-Nie wiem..-odpowiedział Horan.
-Powinna wiedzieć.-dodał Harry. O co Im chodzi? Czy ta rozmowa jest o mnie?
-Wiem, ale nie mogę pozwolić na to, by to wszystko co się odbudowało zostało na nowo przekreślone, ale jeśli wyznam Jej prawdę, wiem, że wszystko runie.-odpowiedział blondyn.
-Wiedz, że to nie jest błaha sprawa. Za 10 lat będzie za późno, pamiętaj.-odpowiedział Harry. Skupiona rozmową chłopaków, nie zauważyłam małego stopnia w progu przez, który się potknęłam zmieniając z lewej nogi ciężar ciała, co poskutkowało otwarciem drzwi, na tyle, że chłopacy zorientowali się, że przyszłam. Ich spojrzenia od razu powędrowały na mnie.
-Vicky...słyszałaś coś?-zapytał zdezorientowany Niall. Postanowiłam, że nie powiem o tym co przed chwilą usłyszałam i zostawię to dla siebie.
-Nie...a co miałam słyszeć?-zapytałam.
-Nie, nic. Masz wypis?-wyminął skutecznie pytanie, tym samym zmieniając temat. Pokazałam Mu papiery w moich rękach i położyłam je na torbie chłopaka, w której przygotowane miał już rzeczy do wyjścia.
-W takim razie, idziemy.-wtrącił nagle Harry. Skinęłam głową i pomogłam swojemu nieszczeremu wobec mnie chłopakowi wstać. Złapałam go pod rękę, dając Mu przez to podporę w razie zachwiania. Wyszliśmy, a za nami Harry z wszystkimi rzeczami. Szłam nie zwracając uwagi na uśmiechy ludzi i mruczenie pod nosem Niall'a. Zastanawiało mnie tylko o co mogło chodzić? O czym nie powinnam wiedzieć i co ukrywa Niall? Nie wierze..
_________________________________
Przepraszam, za to, że tyle czasu nie dodałam rozdziału. I przepraszam, że ten rozdział jest taki krótki, ale pasowało mi skończyć akurat w takim, a nie innym momencie. :) Zapraszam na drugiego bloga, gdzie też dzisiaj został opublikowany nowy rozdział. :) http://onedirection69fanfaction.blogspot.com/
Zapraszam też do KOMENTOWANIA i zadawania pytań na moim ask'u :

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 45

-Witamy gołąbeczki!-krzyknął Louis, który wparował do sali z kwiatami. Uśmiechnęłam się na sam Ich widok, gdyż za chłopakiem w rządku stał Harry, Liam i Eleanor.
-Cześć stary chorowitku.-powiedział śmiało Hazza, który zaczął się powoli zbliżać do łóżka Horana, do którego byłam przytulona.
-Cześć.-odpowiedział jeszcze dość cicho blondyn i wystawił rękę do przyjaciela w geście powitalnym.
-Powiecie mi o co chodzi?-zapytałam, uśmiechając się delikatnie.
-Kto opowie? Ja czy Ty?-pytającym wzrokiem Eleanor, spojrzała na mojego Niall'a.
-Ja opowiem.-odpowiedział.
-A więc...czekam.-dodałam, patrząc na Niego. Był jeszcze taki słaby, ale Jego uśmiech i błysk w oku był zabójczy jak dawniej.
-Obudziłem się bardzo słaby..stała nade mną radosna El, która w ułamku sekundy powiadomiła lekarza o tym, że się wybudziłem. Na początku nie wiedziałem, co się dzieje, ale potem stopniowo zacząłem sobie wszystko przypominać. Tak strasznie źle się czułem, że nie ma Cię tu..wszystko opowiedziała mi dopiero Eleanor, gdy wróciłem z jakiś badań. Poprosiłem by jeszcze do Ciebie nie dzwoniła, bo chciałem Ci zrobić niespodziankę. No i jak widać chyba się udało.-powiedział, niemalże na jednym tchu. Uśmiechnęłam się sama do siebie i mocniej wtuliłam w chłopaka, jakbym chciała zabronić Mu już kiedykolwiek opuszczać mnie.
-Do tego wyniki są całkiem dobre i Pani mąż gotowy do wyjścia będzie już za parę dni.-wtrącił lekarz, stojący w progu sali.
-Dziękuje...za wszystko.-szepnęłam w stronę lekarza. Kojarzyłam Go...najpierw ja miałam z Nim do czynienia, potem moja mama i teraz Niall. Cieszyłam się, że to tak się skończyło. A właściwie rozpoczęło..Nowy początek zaczął się właśnie teraz. Poczułam jak po moim policzku spływa łza.
-Czemu płaczesz, słońce?-zapytała troskliwie Eleanor, stojąca przy łóżku.
-Płaczę ze szczęścia..że Was mam i że byliście ze mną ten cały czas.-powiedziałam cicho. Uścisk Horana delikatnie się zacisnął, a ja otarłam szybko łzy.
-Kocham Cię..-szepnął mi do ucha blondyn.
-Ja Ciebie też..-powiedziałam cicho.
-Oj no proszę Was....zaczyna się.-powiedział roześmiany Hazza. Wiedziałam, że teraz będę brana z Nialler'em jako główny obiekt drwin i żartów z powodu naszego przypływu miłości, ale na prawdę nie obchodziło mnie to w tym momencie. Ważna była ta chwila, której tak nie chciałam kończyć.
-Panno Jonson..wiem, że to dla Pani duże szczęście i oczywiście jest to zrozumiałe, ale Pan Horan potrzebuje teraz spokoju. Niestety będę zmuszony wyprosić Państwa za parę minut.-wtrącił cicho lekarz. Posłałam Mu uśmiech i skinęłam głową, dając tym znak, że rozumiem. Odwzajemnił mój uśmiech i wyszedł z sali.
-Już nas wyrzucają....szybciej niż z klubów.-szepnął niezadowolony Harry. Zaśmiałam się, słysząc Jego wypowiedź.
-Nie marudź, loczek, nie marudź.-powiedziałam, uśmiechając się szeroko.
-Dobra, to my już idziemy i czekamy na Ciebie na dole Vicky.-dodał po chwili Lou, podając mojemu blondynowi rękę. Chłopak uścisnął Ją.
-Zdrowiej.-dodał po chwili. Wszyscy posyłając sobie ciepłe uśmieszki, wyszli z sali. Zostałam tylko ja i mój bezsilny narzeczony.
-Niall bardzo się cieszę, że znów jesteś tutaj..-powiedziałam cicho, unosząc się lekko z pozycji leżącej, tak by skonfrontować się ze spojrzeniem chłopaka.
-Jestem i już nigdzie się nie wybieram.-odpowiedział. Oblizał powoli swoje skrzepnięte usta i popatrzał na mój palec. Upss...
-Nie masz pierścionka..-powiedział cicho.
-Wiem..nie wiedziałam czy nadal mogę go nosić.-odpowiedziałam. Byłam trochę zmieszana, no bo przecież jakby nie było..jeszcze parę dni temu byłam z Zayn'em.
-Masz go teraz przy sobie?-zapytał. Kiwnęłam twierdząco głową i sięgnęłam po torebkę leżącą na krześle obok. Otworzyłam ją i zaczęłam szukać małego diamenciku. Gdy moje poszukiwania skończyły się, wyciągnęłam błyskotkę i wręczyłam ją Horanowi. Nie wiedziałam czy chce bym nadal miała przy sobie symbol Jego oświadczyn.
-Prosze..-powiedziałam cicho, patrząc jak dokładnie ogląda pierścionek. Zrobiło mi się trochę smutno, jednak moje uczucia przerwał Niall, który zaczął powoli się podnosić.
-Niall co Ty robisz?!-zapytałam zatroskana, podnosząc głos. Widziałam jak boli Go każdy ruch. Rana postrzałowa na pewno dawała o sobie znak.
-Niall!-krzyknęłam ponownie, gdy zobaczyłam, że chłopak próbuje zejść z łóżka. Widziałam grymas bólu na Jego twarzy, ale nie odpowiadał na żadne moje prośby i błagania, by się położył.
-Proszę..-szepnęłam zdesperowana.
-Csii...-uciszył mnie, gestem, który mnie rozbroił. Położył palec na swoich ustach i dość sprawnie przeszedł dookoła łóżka, od mojej strony.
-Niall...-dodałam po chwili. Zero odzewu. Chłopak uklęknął przede mną. Byłam lekko zmieszana tą sytuacją, do póki nie złapał mojej dłoni. Popatrzał się w moje oczy, posyłając mi to swoje urocze spojrzenie.
-Vicky Jonson..po mimo moich głupstw, po mimo tego, że tak Cię niejednokrotnie zawodziłem, po mimo tego, że nie potrafiłem docenić miłości jaką mnie darzyłaś....chce zadać Ci jedno pytanie..dość proste, ale i bardzo ważne..-Jego wstęp przysporzył w moich powiekach łzy, próbujące wydostać się na zewnątrz.
-Słucham..-powiedziałam, dając mu znak, że jestem gotowa na pytanie.
-Vicky..uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i zostaniesz moją żoną?-zapytał i powoli wsunął pierścionek na mój palec. Po moich policzkach spłynęły łzy szczęścia. Jedyną odpowiedzią jaką uzyskał blondyn było moje potwierdzenie, w postaci kiwnięcia głową na "tak". Nie mogłam z siebie nic wyrzucić. Chłopak wstał powoli.
-Tak bardzo Cię kocham...-szepnęłam.
-Ja Ciebie też.-odpowiedział i przytulił mnie delikatnie. Nie trwaliśmy w uścisku długo, gdyż pomogłam blondynowi położyć się. Widziałam w Jego oczach ból, spowodowany każdym ruchem.
-Przyjdę do Ciebie jutro.-powiedziałam, gdy Niall już leżał.
-Obiecujesz, że już mnie nie zostawisz?-zapytał.
-Nie..-odpowiedziałam cicho.
-Nie?-wyminął pytanie, smutnym głosem.
-Nie...teraz muszę Cię zostawić. Lekarz mnie wygonił.-odpowiedziałam. Chłopak odetchnął głośno i zaśmiał się, patrząc na mnie. Nachyliłam się i pocałowałam czule Jego suche usta.
-Kocham Cię...-szepnął po pocałunku.
-Wiem...-odpowiedziałam, zagryzając wargę. Wzięłam torebkę i zniknęłam za drzwiami, tym samym schodząc mojemu narzeczonemu z oczu.

5 DNI PÓŹNIEJ...

Usłyszałam dźwięk dzwonka, którego dźwięk przemieścił się po całym domu. Wyszłam z mojej sypialni i zeszłam na dół w swoim domu. Tak, właśnie. Wróciłam do mojego domu, w którym na nowo zamieszkam z Niall'em. Gdy doszłam do drzwi, od razu je otworzyłam.
-Ile można czekać?-zapytał zniecierpliwiony Harry.
-Przepraszam.-odpowiedziałam lekko speszona. Wpuściłam przyjaciela do środka, wcześniej dając mu niespodziewanego buziaka w policzek, na przywitanie.
-Gotowa?-zapytał.
-Tak, tylko wezmę torebkę.-odpowiedziałam. Poszłam do salonu, w którym jak przypuszczałam leżała moja zguba. Wcześniej przejrzałam się w lustrze. Moje odbicie nawet mnie zadowoliło. Nareszcie na mojej twarzy gościł uśmiech. Ubrana byłam dość skromnie.
-Jest dobrze, chodź.-powiedział Harry, który stał na korytarzu. Musiał widzieć najwyraźniej to co robię, czyli "pindrzę" się przy lustrze.
-Już, już.-odpowiedziałam. Zacisnęłam w dłoniach pasek torebki i już po chwili zamykałam drzwi domu, od drugiej strony. Brunet skierował się do auta, stojącego na podjeździe. Po chwili dołączyłam do Niego z bardzo szerokim uśmiechem. Weszłam do samochodu, siadając na miejsce pasażera.
-Cieszysz się?-zapytał loczek, odpalając auto.
-Bardzo.-odpowiedziałam. Chłopak ruszył. Całą drogę rozmawialiśmy o tym, jak bardzo rozpromieniły mnie ostatnie dni. Teraz jeszcze jadę po Niall'a, którego odbieram ze szpitala. Zaczynałam wierzyć w to, że nareszcie wszystko mi się ułoży. Nawet nie wiem kiedy minęło te 20 minut drogi do szpitala.
-Jesteśmy.-powiedział Hazza, gdy tylko się zatrzymał na szpitalnym parkingu.
-Dziękuje.-odpowiedziałam i odpięłam pas.
-No to idziemy.-dodał. Posłusznie wyszłam z samochodu, co po chwili zostało też uczynione przez mojego przyjaciela. Skierowaliśmy się do głównego wejścia. Od pierwszych kroków witały mnie ciepłe uśmiechy.
-Dzień dobry, Pani Vicky.-powiedziała jedna z kobiet z recepcji.
-Dzień dobry.-odpowiedziałam, kierując się do schodów, którymi chciałam skierować się do sali mojego przyszłego męża.
-Jesteś tu już znana.-szepnął mi do ucha, rozbawiony Harry.
-Dzięki.-odpowiedziałam, śmiejąc się cicho pod nosem. Już po chwili byliśmy "na piętrze Nialler'a". Otworzyłam drzwi do sali i zamurowało mnie.
-Co Ty tu robisz....Zayn?-zapytałam cicho. Nie wierzyłam w to co widzę.
____________________________________
Przepraszam, że tyle czekaliście na rozdział. Serio strasznie mi z tym źle. :(( Teraz szkoła, nauka..do tego nowi znajomi i troszkę nie mam czasu na pisanie, przepraszam. Postaram się dodać jeszcze dzisiaj rozdział na drugiego bloga, ale nie obiecuję. A JAK PODOBA SIĘ TA CZĘŚĆ TUTAJ? :) Serio, bardzo się starałam i przepraszam za błędy, jeśli takie są. A teraz już lecę i zapraszam do KOMENTOWANIA i zadawania pytań na ask'u.

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 44

Patrzał na mnie Zayn, obejmujący jakąś dziewczynę. Gdy zobaczył mnie, stojącą w progu drzwi od razu odsunął się od ciemnowłosej dziewczyny i zaczął iść w moim kierunku.
-Vicky..-szepnął Louis, jakby chciał mnie obronić przed zmierzającą sytuacją.
-W porządku.-odpowiedziałam. Brunet podszedł do mnie i spojrzał prosto w moje oczy. W Jego spojrzeniu nie było już tego błysku co kiedyś.
-Co z Niall'em?-zapytał nagle, nie uprzedzając tego żadnym przywitaniem.
-Przecież jesteś tu, powinieneś wiedzieć.-odpowiedziałam dość oschle.
-Nie chcą mi nic powiedzieć, a przecież Ci jako Jego żonie, na pewno jest coś wiadomo.-dodał po chwili. Widziałam, że nie traktuje mnie tak jak niedawno i Jego nastawienie do mnie zmieniło się nie do poznania, ale nie chciałam zaprzątać sobie tym głowy. Najważniejszy był teraz Niall.
-Nie obudził się jeszcze. Jest w ciężkim stanie. To wszystko co wiem.-odpowiedziałam. Wyminęłam wzrokiem chłopaka i popatrzałam na dziewczynę, która jak było widać bardzo się niecierpliwiła. Nie wiedziałam co On w Niej widział. Krótka różowa miniówa, futrzana, biała kurteczka. W innych okolicznościach na pewno wyśmiałabym strój takowej "dziuni", jednak teraz nie było to chyba wskazane. Dziewczyna widząc mój wzrok na sobie, posłała mi aroganckie spojrzenie.
-Twoja lalunia się niecierpliwi.-powiedziałam nagle. Słyszałam cichy chichot Louis'a pod nosem, który spowodowany ciętym spojrzeniem Zayn'a, ucichł.
-Już idziemy.-powiedział mulat i odszedł od nas, idąc do swojej towarzyszki.
-Nie wierzę.-szepnął Lou, widząc dziewczynę. Chyba też był zdziwiony Jej..emm..stylem? Nie wiem czy można to tak nazwać.
-Nie ważne.-powiedziałam i wyminęłam tą "zakochaną parę", wchodząc z moim przyjacielem do sali mojego blondyna. Horanek nadal był w śpiączce. Usiadłam obok Jego łóżka.
-Witaj kochanie..-szepnęłam cicho, choć wiedziałam, że nie dostanę odpowiedzi. Złapałam chłopaka za rękę i popatrzałam na Jego bladą twarz.
-Już jesteście?-zapytała El, która raptownie weszła do sali z kubkiem kawy.
-Tak, właśnie przyjechaliśmy.-odpowiedział Louis.
-Przecież miałaś się przespać.-powiedziała do mnie zatroskana dziewczyna.
-Po za tym, przepraszam. Poszłam po kawę, bo robiłam się senna.-dodała po chwili.
-Nic się nie stało, kochanie. A w domu i tak bym nie zasnęła.-odpowiedziałam.
-No jak wolisz, ale martwię się o Ciebie. Tym bardziej, że za pewne natknęłaś się już na Zayn'a z Jego plastikową koleżanką.-powiedziała El, co wymusiło we mnie mimowolny uśmiech.
-Tak, miałam tą nieprzyjemność Ją poznać.-odpowiedziałam.
-Słuchajcie. Dziękuje Wam za wszystko, ale ja już chyba na serio sobie poradzę. Nie chce Was wykorzystywać. Jedźcie do domu i nacieszcie się sobą.-powiedziałam po chwili.
-Nie Vicky, nie ma w ogóle takiej opcji. Zostaniemy tu ile będzie trzeba.-powiedziała El, której posłusznie przytakiwał Jej chłopak.
-Ja wiem, że chcecie dobrze, ale to jest moja prośba do Was..proszę.-ostatnie słowa wypowiadałam błagalnym tonem. Niby chciałam, żeby byli przy mnie, ale ostatnimi dniami, wszystko robią dla mnie i dla Horana, zapominając całkowicie o sobie i swoim nadchodzącym ślubie.
-Skoro tak. Ale przyjedziemy tu jeszcze wieczorem.-dodała po chwili moja przyjaciółka. Wstałam i przytuliłam parę, mając na celu podziękowanie Im za to..że po prostu są.
-Do zobaczenia, Vicky.-powiedział Lou, wychodząc ze swoją dziewczyną z sali. Ja ponownie usiadłam przy łóżku Nialler'a i złapałam Go za rękę.
-Proszę Cię Niall..nie poddawaj się. Otwórz oczy i pozwól nam się na nowo cieszyć swoim szczęściem.-powiedziałam cicho. Wchodziłam już w akt desperacji. Chciałam by się obudził i z powrotem pokazał mi co to jest cieszyć się każdym dniem. Złapałam Jego dłoń nieco mocniej, drugą rękom wyciągając z torebki zdjęcie, które dotychczas zajmowało miejsce w naszej sypialni. Wzięłam je jeszcze przed wyprowadzką od Horana.
Przyłożyłam zdjęcie chłopakowi na klatkę piersiową, jakbym chciała Mu je dokładniej pokazać.
-Obiecuj mi, że jeszcze kiedyś zrobimy sobie takie zdjęcie. Obiecuj, że w tle będą bawić się nasze dzieci, goniące naszego psa, proszę Cię obiecuj mi to, Niall...-szepnęłam, przez łzy, które zaczęły spływać mi po policzkach.
-Obiecuję Vicky....-odpowiedział Niall, który powoli otworzył oczy. Nie wierzyłam w to co właśnie się stało. Uśmiechnęłam się szeroko i wstałam jak narwana.
-Niall!-krzyknęłam na całą salę. Chłopak lekko się uśmiechnął. Mój krzyk musiał być na tyle głośny, że przywołał lekarza, który od razu wparował do sali. Gdy zobaczył uśmiechniętego Niall'a i moją radość, zatrzymał się i zaczął się śmiać.
-A jednak przetrzymał Pan małżonkę.-powiedział nagle. Nie wiedziałam o czym mówi doktor. Przytuliłam się delikatnie do Horana, czując łzy szczęścia ociekające po moich policzkach.
-O czym Pan mówi?-zapytałam cicho, czując jak chłopak, próbuje swoimi siłami, objąć mnie.
-O tym, że Pan Horan wybudził się ze śpiączki parę godzin temu. Po badaniach i kroplówce dodającej Mu sił, poprosił o dyskrecje i nie telefonowanie do Pani.-odpowiedział spokojnie lekarz. Nie wierzyłam w to co się dzieje, że czułam się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
-Tak bardzo Cię kocham.-szepnęłam do blondyna. Widziałam w Jego oczach iskrę, tą w której niegdyś się zakochałam.
-Ja Ciebie też..-odpowiedział cicho. Nie zważając na stan blondyna ani na obecność lekarza, wpiłam się delikatnie w usta, Nialler'a, który od razu pogłębił czule pocałunek. Długi pocałunek...
-Już na zawsze my...-szepnęłam, gdy tylko odsunęłam sie od Niego. Był jeszcze blady i nie wyglądał jak zawsze, jednak Jego uśmiech pogłębił widok, który ujrzał po chwili.
______________________________
Mam nadzieję, że się podoba. :) Następny rozdział nie zostanie dodany na komentarze. Jak będę miała wenę to dodam. No i przepraszam, że taki krótki, ale pasowało mi akurat skończenie tego rozdziału w takowym momencie. :) Zapraszam też na swojego drugiego bloga - http://onedirection69fanfaction.blogspot.com/
No i oczywiście zapraszam do KOMENTOWANIA i zadawania pytań na moim ask'u.