poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 53 + KONIEC PIERWSZEGO SEZONU.

PRZECZYTAJ INFORMACJĘ POD ROZDZIAŁEM. :)

2 TYGODNIE PÓŹNIEJ...
OCZAMI VICKY .

-To już chyba wszystko..-powiedziała ciężarna Eleanor, kładąc ostatni karton na podłodze. Usiadła na kanapę, chwytając się za swój okrągły brzuszek.
-Wszystko w porządku?-zapytałam, widząc Jej gest.
-Tak słońce, ale Twoja chrześniaczka lubi czasem pokopać mamusię. Ale sprawia mi to więcej radości niż bólu.-odpowiedziała, uśmiechając się. Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam obok Niej na sofie.
-Jesteś pewna, że tego chcesz?-zapytała w pewnym momencie El.
-Czy chce pozbyć się rzeczy Niall'a i zacząć wszystko od początku? Czy chce żyć już jak normalna dziewczyna, bez stresu i nieprzyjemnych sytuacji? Tak, jestem pewna, że tego chce.-odpowiedziałam, poklepując delikatnie Jej kolano. Dziewczyna chciała coś jeszcze odpowiedzieć, ale przerwał Jej dźwięk, otwierających się drzwi. Odwróciłam się, by spojrzeć kto to.
-Witam dziewczynki.-powiedział Lou, wchodząc z Zayn'em.
-No cześć tatusiu.-odpowiedziałam. Tommo podszedł do swojej żony i złożył na Jej czole pocałunek. Uśmiechnęłam się, widząc jak słodko to wygląda. Jak Oni słodko wyglądają..
-A ja nie doczekam się takiego przywitania?-zapytał Malik, podchodząc do mnie.
-Oj no nie wiem czy zasłużyłeś Bad Boy'u.-odpowiedziałam. Lubiłam się z Nim drażnić, ale kiedy w grę wchodziła Jego urocza minka i zatrzepotanie tymi długimi, czarnymi rzęsami..łamałam się jak małe dziecko.
-No chodź tu.-mruknęłam, przyciągając Go do siebie za koszulkę. Zakryłam dłonią z boku nasze usta, po czym namiętnie wbiłam się w wargi chłopaka.
-Uuuu...-ten dźwięk, który wydobył Louis, przerwał chwilę i przyprawił mnie o rumieńce. Zayn tylko się uśmiechnął, siadając obok mnie.
-Wy...jesteście razem?-zapytała nieśmiało Eleanor.
-Nie..to tylko seks.-odpowiedziałam, śmiejąc się. Oczywiście zażartowałam, bo mnie i Zayn'a takie stosunki jeszcze nie łączyły..
-Czy ja o czymś nie wiem?-zapytał Mulat, wstając. Zachichotałam pod nosem, a On podniósł mnie, sadzając mnie po chwili na swoich kolanach.
-Uroczo razem wyglądacie.-wtrąciła El. Westchnęłam tylko cicho, rozglądając się po pokoju.
-Spakowałyście już wszystko?-zapytał Lou, przerywając chwilę niezręcznej ciszy.
-Wydaję mi się, że tak. Niall ma przyjść po swoje rzeczy jutro.-odpowiedziałam.
-Mamy być z Tobą przy Waszym spotkaniu?-zapytał opiekuńczo brunet.
-Ja będę.-wtrącił Malik. Spojrzałam na Niego i chwyciłam dłoń, która już po chwili sprawnie złączyłam z moimi palcami.
-Dziękuje.-szepnęłam.
-Słuchajcie, my już będziemy się zbierać.-wtrąciła El.
-Ej, ale dlaczego? Myślałam, że posiedzimy..pogadamy..obejrzymy coś.-odpowiedziałam zawiedziona, od razu wstając z mulata.
-Tak, ale wiesz..jestem troszkę zmęczona.-dodała dziewczyna.
-No dobrze, rozumiem.-odpowiedziałam i wyciągnęłam do przyjaciółki rękę, by pomóc Jej wstać. Po chwili już żegnałam się z Państwem Tomlinson pod drzwiami.
-Trzymajcie się.-powiedziałam, po czym zamknęłam za Nimi drzwi. Stanęłam w miejscu, czując po chwili silne i takie bezpieczne objęcie Zayn'a od tyłu.
-Nareszcie sami..-szepnął mi do ucha, po chwili zagryzając Jego płatek, który spowodował na moim ciele dreszcze.
-No jak widać.-odpowiedziałam, odchylając głowę w bok.
-Możemy jakoś fajnie zagospodarować ten czas..-dodał, składając na mojej szyi czuły pocałunek. Przegryzłam swoją dolną wargę i odwróciłam się do Niego, zarzucając ręce na Jego szyję.
-To jak go zagospodarujemy?-zapytałam, próbując go troszeczkę rozzłościć.
-Chodź, pokaże Ci..-szepnął i złapał mnie za dłoń i skierował się na duże schody, prowadzące do mojej sypialni. Już po chwili znajdowaliśmy się w pomieszczeniu. Zamknęłam drzwi i czym prędzej popchnęłam chłopaka na swoje duże łóżko.
-Mm, jaka brutalna..-wymruczał Zayn, na co odpowiedziałam cichym chichotem. Podeszłam do Niego, siadając na Nim rozkrokiem. Nachyliłam się i wpiłam w Jego usta, namiętnym pocałunkiem, który oczywiście od razu odwzajemnił. Trwając w pocałunku, ściągnęłam z niego koszulkę. Poczułam objęcie na swoich biodrach i ręce, które zaczęły wędrować pod moją bluzkę, już po chwili rozpinając mi stanik.
-Jesteś taka cudowna..-szepnął chłopak.
-A Ty taki seksowny.-odpowiedziałam, patrząc na Jego wyrzeźbione ciało. Uśmiechnął się tylko i szybkim ruchem zdjął ze mnie bluzkę razem ze stanikiem.
-Mmmm...-mruknęłam do Jego ucha, gdy zmienił pozycję, w której to On leżał na mnie. Odchyliłam głowę w bok, by ułatwić Mu dostęp do mojej szyi, gdy zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi.
-Auć..-mruknęłam, czując Jego ssanie na mojej cienkiej skórze.
-Oznaczyłem Cię..teraz jesteś moja.-odpowiedział, odpinając swoją klamrę od paska. Spojrzałam na Niego niezadowolona, z racji dyskomfortu, którego doznałam. Szybko jednak zapomniałam o tym, gdy chłopak ściągnął z siebie spodnie, zostając w samych bokserkach.
-Jakie ja mam szczęście, przystojniaku..-szepnęłam, widząc Jego nagie ciało. Przejechałam delikatnie paznokciem po Jego plecach w chwili, w której On namiętnie całował moje piersi. Jęczałam przy tym cicho, oddając Mu gest zadowolenia. Gdy dojechałam palcem do biodra, zahaczyłam o tasiemkę Jego bokserek, skutecznie opuszczając je na dół. Chłopak pomógł mi, strzepując je z siebie.
-Tak długo na Ciebie czekałem..-wyszeptał mi do ucha mulat, po chwili wchodząc we mnie swoimi dwoma palcami. Na początku poczułam delikatny ból, ale szybko przerodził się on w chwilę rozkoszy, którą zadawał mi Malik..
-Zayn..-szepnęłam, czując jak po moim ciele przechodzi dreszcz rozkoszy. Poczułam jak wyciąga ze mnie swoje palce i przesuwa je do swojej twarzy. Spojrzałam się na Niego, nieco zdezorientowana sytuacją.
-Mmm..-wymruczał po chwili, gdy wtopił w swoje usta palce, które przed chwilą we mnie trzymał. Wydawało mi się to dość nieapetyczne, ale moje niemiłe uczucie, przerwał brunet, który otarł się o moje udo swoją męskością..
-Jesteś pewna?-zapytał, kładąc głowę w zagłębienie między moją szyją, a ramieniem. Wplotłam dłoń w Jego głowę i spojrzałam w sufit.
-Tak..-odpowiedziałam i już po chwili poczułam chwilowy ból związany z gwałtownym wejściem Malika we mnie.
-Przepraszam..-szepnął, stając się z każdym ruchem delikatniejszy. Zayn mimo swojej ostrożności z sekundy na sekundę, wykonywał szybsze ruchy, dodające mi przyjemności. Jego ruchy pozbawiały mnie poczucia czasu. Wyginałam się, by dać Mu większy dostęp do swojej kobiecości. Chciałam, by wszedł głębiej i tak też uczynił. Wyginał się już mocniej i szybciej. Jęczałam z rozkoszy, komponując się z dźwiękiem naszych przyśpieszonych oddechów. Leżał na mnie, dając mi uczucie fascynacji. Co jakiś czas składałam na Jego ustach namiętny i krótki pocałunek, dając nam chwile zaczerpnięcia oddechu.
Szarpnęłam za Jego włosy, gdy Zayn złapał za moje piersi i jęknął, odchylając się w tył. Jeszcze kilka szybkich ruchów i poczułam fale gorąca i przyjemnych dreszczy. Dodatkowy ruch sprawił iż poczułam strumień ciepłej spermy w głównym punkcie kobiecości. Nie byłam w stanie już racjonalnie myśleć..Zayn zszedł ze mnie, kładąc się obok. Patrzałam w sufit czując jeszcze drganie i przyjemne wibracje w bliskich okolicach pochwy.
-Jesteś wspaniały.-wydukałam, przez przyspieszony oddech.
-A Ty jesteś niesamowita..-odpowiedział, jeszcze bardziej "zasapany" ode mnie. Przewróciłam swoje ciało na bok, kładąc swoją głowę na Jego nagiej klacie. Przejechałam stopą wzdłuż Jego łydki, powoli zaczynając całować Jego tors. Nie jestem w stanie określić ile szczytowych momentów zapewnił mi tej nocy Malik..nie jestem świadoma nawet tego kiedy i jak zasnęłam..

2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ..

Uśmiechnęłam się spoglądając w lustro. Ujrzałam w nim mnie..mnie uśmiechającą się i przygotowującą się na wspólną kolację z najbliższymi. Podciągnęłam tuszem rzęsy i wyszłam zadowolona ze swojego wyglądu z łazienki. Skierowałam się od razu na dół.
Ubranie Vicky na kolację.
-Jak wyglądam?-zapytałam Zayn'a, siedzącego na kanapie w salonie.
-Świetnie kochanie, jak zwykle.-odpowiedział, biorąc mnie na swoje kolana.
-Jak zwykle? Mm, słodzisz.-mruknęłam i zmieniając naszą pozycję, usiadłam na Nim rozkrokiem. Zarzuciłam ręce na Jego szyję i zbliżyłam się do Niego, oddzielając nasze usta w niebezpieczną odległość kilku milimetrów.
-Poczekaj, mogę posłodzić bardziej.-dodał, chwytając mnie za pośladki, które po chwili lekko ścisnął. Uśmiechnęłam się i otworzyłam delikatnie usta, próbując złączyć moje i Jego w pocałunku, gdy nastał dzwonek do drzwi.
-Oni powinni dostać jakąś nagrodę za wyczucie czasu.-powiedział zawiedziony Zayn, wzdychając przy tym.
-Nie dramatyzuj.-odpowiedziałam rozbawiona i wstałam z chłopaka, podchodząc do drzwi. Otworzyłam je, widząc przed moimi oczami Eleanor w zaawansowanej ciąży i u Jej boku, oczywiście Louis'a.
-Cześć kochani.-przywitałam Ich uściskiem i już po chwili znajdowaliśmy się w domu.
-Jest Malik?-zapytał Lou.
-O widzę, że ktoś się za mną stęsknił.-wtrącił mój mulat, wychodząc zza ściany. Podszedł do naszych przyjaciół i przywitał się z nimi.
-No ba.-odpowiedział Tommo.
-Dobra, dobra. Chodźcie.-powiedziałam i zaprowadziłam wszystkich do salonu, gdzie przygotowana była już kolacja. Nie zwróciłam uwagi nawet na to, że jest dopiero 18:00. Usiedliśmy do stołu i w swoim miłym towarzystwie zjedliśmy przyszykowane dania.
-Było pyszne Vicky.-powiedział Lou, kończąc swój posiłek. Malik objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie, co wywołało na mej twarzy uśmiech.
-Macie jakiś deser?-zapytał śmiało chłopak, na co w odpowiedzi dostał widoczne uderzenie swojej żony z łokcia. Wybuchnęłam na ten widok śmiechem, biorąc przy tym całą resztę.
-Tak mamy deser..a nawet dwa. Jeden słodszy od drugiego.-odpowiedziałam.
-Mi by w zupełności wystarczył jeden, ale skoro przewidzieliście zmienne humorki i zachcianki mojej ciężarnej El, to podajcie co macie.-powiedział Loulou, pocierając zabawnie dłonie.
-Zaczniemy od tego słodszego.-zaczął Zayn.
-No to czekamy.-brnął w temat, niczego nieświadomy mąż mojej przyjaciółki.
-Deser słodszy od tego czekoladowego, stojącego w kuchni jest taki, że ja i Vicky spodziewamy się dziecka.-powiedział brunet, przytulając mnie do siebie. Widziałam pytające spojrzenie El, na które tylko uśmiechnięta przytaknęłam głową.
-Jesteś w ciąży?-zapytała.
-Właśnie.-odpowiedziałam. Gratulowali i życzyli szczęścia. Mówili, że trzymając kciuki i serdecznie Im za to dziękowałam. Gdy wieczór dobiegł końca i przyjaciele opuścili już nasz dom, usiadłam na kanapie, sącząc powoli kieliszek soku pomarańczowego..Zayn poszedł się wykąpać, więc miałam chwilę dla siebie..Położyłam się i przeanalizowałam w głowię ostatnie lata mojego życia.. Były fatalne..Kevin, śmierć mamy..przygody z Niall'em, strata dziecka i tyle rozczarowań..może nareszcie los się do mnie uśmiechnął? Może nareszcie zaznam szczęścia? Póki co chce cieszyć się chwilą, bo nigdy nie wiadomo kiedy czar pryśnie..
________________________________
I TAK OTO KOŃCZĘ SEZON PIERWSZY MOJEGO OPOWIADANIA. :) Mam nadzieję, że zadowoliłam każdego z Was, chociaż w małym procencie. Mam nadzieję, że docenicie moją pracę. Jeżeli chcecie wiedzieć dlaczego jest do koniec PIERWSZEGO SEZONU ( !! ) i z jakieś przyczyny nie przeczytaliście mojej notatki pod poprzednim rozdziałem, to prosze wróćcie się i dowiedzcie się o co chodzi. Podkreślam, że NIE JEST TO KONIEC OPOWIADANIA! A teraz chciałabym złożyć Wam życzenia, bo do stycznia się już raczej nie "spotkamy". A więc życzę Wam miłych, spokojnych świąt, spędzonych w ciepłej, rodzinnej atmosferze..życzę Wam szczęścia i miłości, bogatego gwiazdora, nawet w drobne upominki, bo przypominam, że każdy prezent dany z serca..cieszy. :) ŻYCZĘ WAM SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU, kochani! :) Pragnę, aby każdy z Was był w pełni zadowolony nie tylko ze swoich świąt, bo to jest kwestia paru dni..pragnę by każdy z Was żył tak, by nie żałować poprzedniego dnia. Kocham Was i zapraszam na DRUGI SEZON JUŻ W STYCZNIU. :)


piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 52

PRZECZYTAJ PROSZĘ INFORMACJĘ POD ROZDZIAŁEM.

NADAL OCZAMI ZAYN'A .

-Proszę, niech Pan usiądzie Panie Malik.-powiedział lekarz, pokazując gestem bym zajął miejsce przy Jego biurku. Pełen emocji, wykonałem Jego prośbę.
-Co z wynikami?-zapytałem, mając nadzieję, że wyniki badań, dadzą pewną szanse życia mojej blondynki.
-Chce być z Panem szczery..-zaczął mężczyzna. Wkurzały mnie te Jego wstępy.
-To niech Pan będzie.-wtrąciłem, pośpieszając go, by przeszedł do sedna sprawy.
-Rozumiem Pana zdenerwowanie..-odpowiedział. Nie! Nie wytrzymam i Mu przypierdolę.
-Proszę mówić jakie są wyniki!-warknąłem, unosząc się trochę nad krzesło, w którym miałem zajęte miejsce.
-Proszę się uspokoić..Panna Vicky obudziła się z narkozy..dobra wiadomość jest taka, że wyniki są dobre i operacja przeszczepu może dojść do skutku.-powiedział lekarz, jednak urwałem Mu w środku zdania, wstając jak poparzony z krzesła.
-Jezu, dziękuje!-krzyknąłem, chodząc po pomieszczeniu w te i we wte.
-Panie Malik...zła wiadomość jest taka, że być może jest już za późno i zabieg może nie dać żadnych efektów..opóźni tylko śmierć..-dodał po chwili, co kompletnie zwaliło mnie z nóg. Oparłem się o ścianę, przeczesując nerwowo włosy w tył.
-Pan żartuje, tak!?-zapytałem, nie spoglądając nawet na faceta.
-Niestety nie..-odpowiedział.
-Ma Pan zrobić wszystko co w Pana mocy, by Ona przeżyła..wszystko.-dodałem cicho i wyszedłem nerwowo z gabinetu, zostawiając za sobą echo trzaśnięcia drzwiami..

6 GODZIN PÓŹNIEJ..

-Zayn, musisz dać Jej czas. Wybudzi się.-powiedział Lou, poklepując mnie po ramieniu.
-Wiem, ale nie chce Jej zostawiać. Nie teraz. Ona mnie potrzebuje.-odpowiedziałem, gładząc kciukiem wierzch dłoni mojej Vicky. Dwie godziny temu przeszła operacje przeszczepu wątroby. Miałem szczerą nadzieję, że zabieg się udał i już niedługo wyjdzie stąd w pełni zdrowa, o własnych siłach.Uśmiechałem się, spoglądając na Jej delikatne rysy twarzy. Te śliczne policzki i mimo wszystkiego, bladoróżowe usta..miękkie, cudowne usta.
-Zayn!-krzyknął, Louis co wytrąciło mnie z myślenia.
-Co się z Nią dzieje?!-zapytałem, wstając z krzesła przy Jej łóżku. Aparatura, do której była podłączona zaczęła szybciej pracować co mnie bardzo wystraszyło.
-Proszę się odsunąć!-krzyknął lekarz, który w przeciągu chwili był już na sali z pielęgniarkami. Wykonałem z bólem Jego polecenie z pomocą Lou, który odsunął mnie od głównego miejsca..
-Co z Nią będzie?-zapytałem, roztrzęsiony całą sytuacją.
-Proszę stąd wyjść!-krzyknął lekarz, usilnie próbując przywołać blondynce ponowną stabilność. Nie mogłem protestować, gdy Tommo wyprowadzał mnie z sali. Nie miałem sił na jakąkolwiek obronę ciała.

3 DNI PÓŹNIEJ..

Wyszedłem z samochodu, od razu kierując się do głównego wejścia szpitala gdzie znajdowała się Vicky.
-Dzień dobry, Panie Malik.-powiedziała znajoma mi już pielęgniarka, gdy tylko mnie zobaczyła.
-Dzień dobry.-odpowiedziałem i skierowałem się schodami na pierwsze piętro, gdzie była sala Jonson. Po krótkiej chwili byłem już na korytarzu. Uchyliłem drzwi, jednak od wejścia usłyszałem podniesione głosy, co zatrzymało mnie przed salą.
-Nie chciałem, rozumiesz?! Nie wiem jak to się stało!-krzyczał..Niall.
-To sobie obejrzyj jak to się stało! W domu masz na DVD nagranie z Kate!-tym razem podniesiony głos Vicky.
-Posłuchaj jesteś dla mnie wszystkim. Chciałem odejść, ale przez to próbowałaś się zabić, dziewczyno!-odkrzyknął zdenerwowany Horan.
-Tak, próbowałam! I to dało mi wiele do myślenia..dotarło do mnie, że nasz związek nie ma przyszłości, nawet jeżeli jeszcze są w moim sercu ostatki uczucia do Ciebie..-powiedziała już nieco ciszej. Wiem, że to niegrzecznie podsłuchiwać, ale tym razem dobre maniery schowam do kieszeni i zostawię na później.
-To koniec?-zawiedziony głos Nialler'a, co na mojej twarzy wywołało minimalny uśmiech.
-Ten koniec powinien nastąpić dawno temu. Mam nadzieję, że stworzysz dobrą rodzinę z Kate i waszym dzieckiem, a teraz żegnam. Wyjdź stąd i nigdy więcej nie wracaj. Rozumiesz? Nigdy..-słyszałem jak Jej głos załamywał się z każdym nowo wypowiedzianym zdaniem. Jej smutek mnie ranił..ale Jego smutek wywoływał u mnie dziwne uczucie...zwycięstwa? Nie wiem jak to nazwać.
-Pożałujesz tego. Sama będziesz błagała o to, by móc wrócić.-odpowiedział, zbliżając się do drzwi, czego nie wyczułem i zderzyłem się z Nim wzrokiem.
-Cześć.-powiedziałem, próbując udać, że dopiero co przyszedłem. Nic nie odpowiedział, westchnął tylko bezczelnie w moją stronę. Postanowiłem to zignorować i i tak wszedłem do środka. Vicky leżała tyłem do mnie..płakała.
-Vicky..-zacząłem, podchodząc do Niej. Od razu odwróciła się w moją stronę z iskierką w oku.
-Nie przejmuj się..-szepnąłem, łapiąc Jej dłoń.
-Jeżeli chcesz być sama to..-nie pozwoliła mi dokończyć zdania. Złapała mnie drugą ręką, przesyłając mi błagalny, prawie niezauważalny uśmiech.
-Proszę..zostań.-szepnęła. Kiwnąłem głową i nachyliłem się do Niej. Złożyłem krótki pocałunek na Jej czole.
-Potrzebujesz czegoś?-zapytałem.
-Tylko Ciebie..-odpowiedziała, co wywołało we mnie nieznane mi dotychczas uczucie..Nie wiem jak to nazwać. Wiem, że..Że Ją kocham. Jest inna niż wszystkie dziewczyny, które znałem do tej pory.
-Przepraszam...-powiedziała nagle, przerywając chwile ciszy.
-Za co?-zapytałem zdezorientowany.
-Przepraszam za to, że napędziłam Ci takiego stracha. Przepraszam za to, że chciałam odejść na zawsze i przepraszam za to, że nie doceniałam tego co dla mnie robisz. Przepraszam, że taka jestem.-powiedziała, połykając spływające Jej po policzkach łzy.
-Przepraszam, że taką właśnie Cię kocham...-odpowiedziałem speszony..
_______________________________
Wiem, że rozdział jest krótki i przepraszam, ale wolałam napisać cokolwiek niż znów kazać Wam czekać "wiekami". Poprosiłam Was, żebyście przeczytali to co teraz piszę i jeżeli wytrwałeś do tego zdania, to jesteś prawdziwym czytelnikiem i dziękuje Ci za to. :) Jeżeli podoba Wam się to opowiadanie, to muszę chyba co niektórych zmartwić..W środę wylatuję do Anglii i będę tam AŻ 3 tygodnie, co oznacza, że przez ten czas nie ma takiej mocy, żeby rozdział się pojawił. Wiem, że może średnio interesuje Was moje życie prywatne, ale jest to powiązane jak widzicie. Wymyśliłam, więc pewien sposób, by to pogodzić..Nazwijmy te pierwsze 53 rozdziały ( planuję jeszcze przed wyjazdem napisać jeden ) PIERWSZYM SEZONEM. Niestety nie zrobię wam pięknego zwiastunu na YouTube, bo po prostu nie umiem, ale jestem blogerką i interesuje mnie tylko pisanie..wracając..to będzie pierwszy sezon, gdzie zakończę pewien wątek, który prowadzę tak na prawdę od pojawienia się pierwszego rozdziału. DRUGI SEZON rozpocznie się, gdy tylko wrócę..jednak i tak niczego nie obiecuję, bo wolę nie być później posądzana o "kłamczuchę, niedotrzymującą obietnic". :) MOŻECIE BYĆ PEWNI, ŻE JEŻELI PRZEZ DŁUŻSZY CZAS NIE UKAŻE SIĘ ROZDZIAŁ, TO NIE BĘDZIE OZNAKA, ŻE SKOŃCZYŁAM PISANIE. NIE! TAK NIE JEST I PÓKI CO NIE BĘDZIE! Myślę, że do wtorku powinnam napisać "część" 53. Nie nastawiajcie się na długi rozdział, bo taki on zapewne nie będzie, bo wiem już na jakim wątku chce skończyć. No i myślę, że wszystko mam już tutaj objaśnione i więcej czasu Wam nie zabieram. Myślę, że z oczekiwaniem na "drugi sezon" nie będzie problemu, gdyż i tak każdy z Was będzie zajęty świętami..sylwestrem i odpoczywaniem od nauki. :) Teraz już na prawdę koniec. Jakoś po prawej stronie macie zakładkę mojego ask'a w razie pytań. Kocham Was, misiaki. Buziaczki. :)



niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 51

Jechałem już nieco wolniej, będąc w szoku tego co się stało.
-Coś ty narobił debilu...-szepnąłem sam do siebie, zaciskając mocniej dłonie na kierownicy.
-Nie mogę tak.-dodałem sam do siebie i zjechałem na pobocze. Zgarnąłem z ziemi telefon, który spadł z siedzenia, podczas uderzenia i wybrałem numer pogotowia. Wziąłem głęboki oddech i wcisnąłem zieloną słuchawkę. Po paru sygnałach usłyszałem łagodny głos jakieś kobiety.
-Na obrzeżasz Londynu, drogą do Red Street. Był wypadek. Ranny mężczyzna.-powiedziałem, zmieniając przy tym głos.
-Co się sta...-nie dałem kobiecie skończyć. Rozłączyłem się i wyrzuciłem telefon za okno, by nikt mnie nie namierzył. Wcisnąłem pedał gazu i ponownie jechałem bez ograniczonej prędkości do szpitala.

OCZAMI ZAYN'A .

-Ile to jeszcze będzie trwało?-zapytałem Louis'a, wstając nerwowo z krzesła.
-Zayn, uspokój się.-powiedział Lou.
-Jak mam się kurwa uspokoić?! Jak!? Vicky umiera na stole operacyjnym przez tego dupka, który nawet nie odpisał i nie zadzwonił co z Nią! Powiadomiłem go o Jej stanie i co kurwa?!-krzyczałem, kierując na siebie spojrzenia wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu.
-I nic kurwa! Przyjechał tutaj i martwi się o swoją narzeczoną.-odpowiedział znany mi głos za plecami..Niall..nie wytrzymam kurwa i rozjebię gnoja. Odwróciłem się, zaciskając pięści. Spojrzałam na Niego i lekko zdziwił mnie Jego widok. Z brwi i nosa leciała Mu krew. Skoro już oberwał to może dam Mu spokój..
-Nie! Jednak Ci się skurwielu należy!-krzyknąłem i zamachując się, przywaliłem byłemu przyjacielowi z zaciśniętej pięści.
-Zayn!-krzyknął Tommo, odciągając mnie od blondyna.
-Odpierdol się, przyjechałem tu do Vicky. Mnie teraz potrzebuje, nie Ciebie.-powiedział wściekły Nialler, podnosząc się z podłogi, na której wylądował przez moje uderzenie.
-Potrzebowała Cię parę godzin temu, gnoju! Teraz ja jestem przy Niej!-odkrzyknąłem. Wkurwiał mnie Jego widok, ale moje mięśnie troche się rozluźniły, co spowodowało też rozluźnienie uścisku Louis'a na moich rękach.
-Ja jestem jej przyszłym mężem.-odpowiedział, podchodząc bliżej mnie.
-O ile przeżyje!-krzyknąłem. Pierwszy raz to powiedziałem..pierwszy raz zwątpiłem, że mogę Jej już nie zobaczyć..Usiadłem na krześle, chowając twarz w dłonie.
-Uspokójcie się...Vicky jest teraz najważniejsza.-powiedział Lou. Miał racje, ale i tak nie dałem Mu już żadnego odzewu..po prostu czekałem..nie wiem na co..czekałem.

OCZAMI NIALL'A .

Oparty o ścianę, modliłem się, by Vicky z tego wyszła..modliłem się o to, by przeżyła tą operację, która ciągnie się już w nieskończoność..moje prośby przerwał huk i otwierające się drzwi. Pełno ludzi, dookoła łóżka jakiegoś pacjenta.
-Na blok z nim!-krzyknął lekarz, reanimujący leżącego. Pielęgniarka otworzyła drzwi, a reszta lekarzy wjechała z tym człowiekiem na blog, w którym operowana była też Vicky. Spojrzałem mimowolnie na tą osobę i czułem jak moje nogi uginają się w pół..to ten mężczyzna..mężczyzna, którego pozbawiłem dzisiaj wolności..mężczyzna, którego o mało nie zabiłem..przypomniał mi się widok tego człowieka, za kierownicą..
-Boże..-szepnąłem sam do siebie, mając nadzieje, że nikt tego nie usłyszy, po tym jak ludzie wjechali już z rannym na sale.
-Co ty tam pierdolisz?-zapytał oschle Zayn. Kurwa! Usłyszał.
-Nic, zamknij się.-odpowiedziałem. Odszedłem na pare kroków od chłopaków i zakryłem rękoma twarz.
-Coś ty zrobił...-szepnąłem sam do siebie. Byłem bliski płaczu, gdy zza drzwi wyszedł lekarz, ściągając z siebie jakiś fartuch.
-Co z nią?!-zapytał jako pierwszy Zayn, który już powoli zaczynał mnie wkurwiać.
-Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, by odratować Pannę Jonson, niestety...-stałem zboku przysłuchiwać się temu wszystkiemu, ale n Malik nie dał lekarzowi dokończyć, przerwał mu.
-Niech mi Pan nie wyjeżdża z takimi, że zrobiliście wszystko co w waszej mocy! Masz mi powiedzieć, że Ona żyje i wszystko będzie w porządku!-krzyknął zdenerwowany mulat. Oczywiście po chwili został uspokajany przez Louis'a.
-Niech mi pan pozwoli dokończyć..-wtrącił zniesmaczony lekarz.
-Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale Panna Jonson swoim desperackim posunięciem zniszczyła sobie wątrobę..została już wpisana na listę oczekujących, ale nie wiadomo czy starczy czasu, na znalezienie dawcy..mamy 48 godzin..-powiedział pełnym zdaniem mężczyzna.
-Ile?! Co?! Nie!-krzyczał Zayn, chodząc wokół własnej osi. Ja nie zrobiłem nic...po prostu stałem i zastanawiałem się co mam zrobić..ja tylko myślałem, a On zaczął działać..rozmawiał jeszcze chwile z lekarzem. Teraz dopiero widzę jak Mu na Niej zależy..Lekarz odszedł, a ja jak kołek stałem wryty w ziemie. W tym momencie doszło do mnie, że mogę mieć dwie osoby na sumieniu..
-To Twoja wina!-krzyknął Zayn..doskonale o tym wiedziałem..

NASTĘPNEGO DNIA..
OCZAMI ZAYN'A .

Siedziałem przy łóżku Vicky, wpatrując się w Jej piękne, delikatne rysy twarzy..trzymałem Jej dłoń i modliłem się o to, by znalazł się dawca.
-Będzie dobrze, kochanie.-szeptałem do Jej ucha, uśmiechając się delikatnie. Wierzyłem w to. Wierzyłem, że za parę dni będę gotów opuścić ten szpital..z tą małą blondyneczką.
-Panie Malik...-usłyszałem głos znajomej mi już pielęgniarki.
-Słucham?-zapytałem, odwracają się do Niej twarzą.
-Lekarz chciał z Panem porozmawiać.-powiedziała, a po moim ciele przeszedł dreszcz..nie wiedziałem czego mam się spodziewać po tej rozmowie.
-Dobrze, zaraz przyjdę do gabinetu.-odpowiedziałem, posyłając starszej kobiecie uśmiech. Odwzajemniła gest i wyszła z sali. Uścisnąłem rękę dziewczyny trochę mocniej i wstając, złożyłem pocałunek na Jej czole.
Puściłem Jej dłoń i wyszedłem z "pokoju", znajdując się od razu na korytarzy, gdzie spotkałem Lou.
-Jak z Nią?-zapytał.
-Nie obudziła się..nadal nie mają dawcy..zostały tylko 24 godziny.-odpowiedziałem, czując załamanie w moim głosie.
-Wiesz, że da rade. Ona jest silna i oboje o tym wiemy.-dodał, klepiąc mnie po ramieniu. Ten gest dodał mi odwagi i jakby w minimalnym stopniu pocieszył.
-A jak Eleanor?-zapytałem.
-No wiesz...lepiej, ale nie powiedziałem Jej nic o Vicky..nie może się denerwować.-odpowiedział.
-I bardzo dobrze..a teraz przepraszam, ale idę porozmawiać z lekarzem.-dodałem i wyminąłem przyjaciela, kierując się do pomieszczenia, gdzie zwykle siedział lekarz, opiekujący się Jonson. Przed Jego gabinetem zobaczyłem siedzącego Niall'a. Wkurzał mnie tym, że tu jest, ale wiedziałem, że Vicky chciałaby czuć teraz Jego obecność, więc zaciskając pięści i tamując w sobie złość, musiałem znosić Jego towarzystwo.
-Co Ci?-zapytałem oschle. Średnio mnie to interesowało, ale grzeczność nakazywała mnie o to zapytać.
-Czekałem na Ciebie.-odpowiedział.
-Po co?-wyminąłem kolejne pytanie, opierając się o ścianę.
-Oboje mieliśmy przyjść do gabinetu.-odpowiedział i wstał, podchodząc do drzwi. Przewróciłem oczami, po raz kolejny chcąc Mu przywalić. OK, wdech i wydech...złość przezwyciężona. Blondyn zapukał, po czym uchylił drzwi do gabinetu.
-Dzień dobry, można?-zapytał. Musiał usłyszeć tak, bo już po krótkiej chwili siedzieliśmy na fotelach przed biurkiem mężczyzny.
-O czym chciał Pan z Nami porozmawiać?-zapytałem, chcąc jak najszybciej przejść do sedna sprawy.
-Chodzi o Vicky..-zaczął lekarz, co trochę mnie rozśmieszyło.
-Tyle byłem w stanie się domyślić.-odpowiedziałem, przerywając Mu.
-Mogę dokończyć?-zapytał. Kiwnąłem głową, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Dziękuje. Chodzi o Vicky..Wczoraj na stole operacyjnym zmarł mężczyzna..prawie rówieśnik Panny Jonson. Dziewczyna więc ma duże szczęście, bo czekają nas badania, które rozstrzygną czy pacjent może być dawcą.-poczułem jak moje powieki robią się wilgotne ze szczęścia. Oczywiście, szybko potarłem oczy, próbując nikomu tego nie pokazać. Mimo śmierci tamtego człowieka cieszyłem się jak głupi, posyłając lekarzowi dziękujące spojrzenia.
-To ten człowiek z wczorajszego wypadku? On zmarł?-zapytał Niall. Był trochę zdenerwowany, czego zupełnie nie rozumiałem. Oczywiście, że mi też było żal tego człowieka, ale teraz trzeba się cieszyć z tego, że być może odnaleźliśmy ratunek dla Vicky.
-Tak..operowaliśmy go parę godzin, jednak nie dało się go uratować. Miał on podpisany papier "szlachetnego dawcy", więc to może ratuje Pańską narzeczoną.-nie wsłuchałem się w to zbytnio, ale na koniec musiałem złożyć wymowne odchrząknięcie. "Pańską narzeczoną"..co to ma być?! Dobra Zayn, uspokój się.
-To wszystko?-zapytałem.
-Tak.-odpowiedział lekarz, wstałem z miejsca i podałem Mu rękę, którą uścisnął. Zadowolony wyszedłem z gabinetu. Za mną szedł zasmucony Niall.
-Uśmiechnij się kurwa, bo być może Ona przeżyje.-powiedziałem mało sympatycznie.
-Wiem, ciesze się.-odpowiedział, choć na Jego twarzy trudno było znaleźć, choć odrobinę entuzjazmu. Co za chuj.

PARE GODZIN PÓŹNIEJ..

Siedziałem kolejną godzinę na tym jebanym korytarzu szpitalnym. Nie mogłem już wytrzymać..Pare godzin temu Vicky miała robione badania, które miały się pokryć z badaniami tego zmarłego. Miejmy nadzieje, że może być dawcą.
-Panie Malik?-z myślenia wyrwała mnie pielęgniarka.
-Tak?-zapytałem, podrywając się do góry z miejsca.
-Lekarz pana prosi.-powiedziała i posyłając mi dziwne spojrzenie, odeszła. Zaniepokoiło mnie to, ale poszedłem we wskazane miejsce. Teraz miało się okazać co z przeszczepem..bałem się jak nigdy dotąd. Zapukałem i wszedłem do pomieszczenia. Lekarz miał taką samą minę jak przed chwilą pielęgniarka..to źle wróżyło..
_____________________________
DZIĘKUJE ZA KOMENTARZE, KOCHANI. :) NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA MINIMUM 20 KOMENTARZY. :) A no i mam dla Was coś jeszcze.....
Dziękuje, tyle z mojej strony. :) Mam nadzieje, że rozdział się podoba.

piątek, 6 grudnia 2013

OGŁOSZENIE !

Macie sobie o teraz taki szablon w chuj nie pasujący do tego co jest pisane w opowiadaniu. :) MAM DOSYĆ HEJTÓW GDZIE PISZECIE, ŻE UKRADŁAM COŚ KASI! Kasia w ogóle nie pisze już bloga, a zmieniając szablon dodałam wpis na dole, gdzie wytłumaczyłam zaistniałą sytuację! Szablon nie był robiony na zamówienie Kasi, więc może go pobrać teoretycznie KAŻDY! Ona i tak nie prowadzi już bloga, więc po chuja Wam spiny o to co ja mam za szablon?! Pasuje do sytuacji, ludzie! W moim opowiadaniu Vicky musi wybierać między Zayn'em, a Niall'em, dlatego podjęłam taką, a nie inną decyzję. ALE TERAZ WYPCHAJCIE SIĘ STARYM SZABLONEM, KTÓRY NIJAK KURWA NIE PASUJĘ! Tak, miła i sympatyczna Anonimowa Directionerka, też potrafi się wkurwić! -,- Szukajcie teraz zakładki ask'a gdzieś u góry, bo ja się w to paprać nie będę. :) Chcesz czytać? Czytaj. Chcesz pohejtować? Spierdalaj.
Z poważaniem Anonimowa Directionerka. :)

czwartek, 5 grudnia 2013

Liebster Blog Award

Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Po odebranie nominacji należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych przez osobę, która cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. NIE WOLNO NOMINOWAĆ BLOGA, KTÓRY CIĘ NOMINOWAŁ!
Zostałam nominowana przez: http://littledreamdirection.blogspot.com/
Dziękuję ;)

Otrzymane pytania:
1.Co ci się w sobie podoba?
Rozumiem, że chodzi o wygląd, więc odpowiem, że lubię swoje włosy. Są całkiem niezłe, choć bardzo je zniszczyłam niejednokrotnym farbowaniem itp.
2.Masz jakieś zwierzę?
Przypomniał mi się mój zdechły chomik...minuta ciszy dla niego [*]. Nie, obecnie nie mam żadnego zwierzęcia. :)
3.Co robisz jak masz doła?
Zamykam się w swoim pokoju i słucham dołujących piosenek. Logiki w tym nie widzę, ale jak sobie popłaczę, to mi potem lepiej.
4.Ile masz lat?
Mocna piętnastka. :)
5.Co chcesz dostać pod choinkę?
Marzę o biletach na koncert One Direction..bo jaka ze mnie Directionerka, skoro nie byłam jeszcze na żadnym Ich koncercie? ;_; To moje największe marzenie...o i jeszcze VIP za kulisy..tak..
6.Kto jest twoim idolem?
Mam pięć idoli: Niall Horan, Harry Styles, Zayn Malik, Louis Tomlinson i Liam Payne.
7.Ulubiony program telewizyjny?
Nie oglądam telewizji...ale lubiłam kiedyś "Ekipę z Newcastle"..liczy się? :) chyba tak.
8. Ulubiony smak lodów?
Czekoladowy, mniam.
9.Co być zrobiła gdybyś miała do dyspozycji przez 1 dzień 100.000?
Wynajęłabym samolot, wzięła tłumacza i poleciała do kraju, w którym obecnie znajdowali by się 1D. Potem poszłabym z Nimi na zakupy i wydała wszystko na ciuchy.
10.Za co cenisz swoich przyjaciół?
Zacznijmy od tego, że nie jestem do końca pewna czy ja mam przyjaciół. Często ludzie mylą pojęcia.."koleżanka, a przyjaciółka"..to jednak dwie różne rzeczy. Przyjaciel powinien być do tańca i do różańca..powinien być zawsze, gdy jest Ci źle i zawsze, gdy czujesz przypływ radości. Jeżeli znalazłabym taką osobę, to właśnie za to bym Ją ceniła. Za to, że potrafi wywołać na mej twarzy uśmiech, przez łzy..
11.Odważyłabyś się skoczyć na bungee?
Wydaję mi się, że chyba tak, ale nie w najbliższym czasie. :)


Blogi, które nominuję:
1.  http://imaginy1onedirection.blogspot.com/
2.  http://imaginy69onedirection.blogspot.com/
3. http://black-impossible-dream.blogspot.com/
4. http://we-are-friends-forever.blogspot.com/
5. http://harry-fanfiction-styles.blogspot.com/
Przepraszam, ale nie mam czasu na czytanie blogów, więc uzbierało się ich tylko 5. :(

Pytania dla nominowanych:
1.Jak zaczęła się twoja przygoda z pisaniem?
2.Jakie opowiadanie najbardziej cię wciągnęło?
3.Co jest twoim największym marzeniem?
4.Ile masz lat?
5.Masz jakieś motto życiowe?
6.Ulubiony blog?
7.Pamiętasz swoje największe upokorzenie?
8.Jaki jest twój ulubiony blog?
9.Jaka jest twoja ulubiona piosenka?
10.Czym kierujesz się w życiu?
11.Jaki jest twój ulubiony zespół?

Rozdział 50

OCZAMI ZAYN'A .

-Lou..gdzie jest Vicky?-zapytałem, przyjaciela siedzącego obok mnie na krześle. Przebiegł wzrokiem wąski korytarz, po czym spojrzał na mnie.
-Nie wiem. Mówiła, że idzie do toalety.-odpowiedział niepewnie.
-Ale to było z jakieś 20 minut temu..-dodałem od siebie i wstałem z miejsca, nerwowo przeczesując włosy.
-Może dostała jakiś telefon i rozmawia przed szpitalem.-wtrącił Louis, uspokajając mnie trochę. Usiadłem ponownie na krzesło, znajdujące się naprzeciw sali, do której niedawno została po operacji przewieziona Eleanor. Każda minuta mijała dosyć szybko, a Vicky nadal nie było w zasięgu mojego wzroku. Włożyłem rękę do kieszeni, by zadzwonić do dziewczyny, jednak z marnym skutkiem. Sięgając po swój telefon, zorientowałem się, że w drugiej kieszeni mam komórkę dziewczyny, z której dzwoniłem na pogotowie. Tommo widząc mój niepokój poklepał mnie po ramieniu.
-Przejdę się Jej poszukać.-powiedziałem w pewnym momencie, przerywając ciszę.
-Jak chcesz.-odpowiedział Louis. Rozumiem, że nie przejął się zbytnio zniknięciem Vicky. Miał teraz inne zmartwienia na głowię. Jego żona i córka.. Tak czy owak podniosłem się z miejsca, kierując się na koniec korytarza, gdzie za rokiem były schody, które prowadziły na parter, gdzie znajdowało się główne wejście. Moje szybkie kroki zatrzymały głosy zdenerwowanych pielęgniarek, prowadzących głośny dialog.
-Nie wiem jak to się stało!-powiedziała jedna. Wsunąłem się za ścianę, by uniemożliwić kobietą mój widok. Sam nie wiem czemu przykuła mnie ta rozmowa. Mimo tego, że wiem, że nie powinienem podsłuchiwać, postanowiłem zostać.
-Jak mogłaś! Nie wiesz co teraz może się stać! Nie wiesz kto wziął te leki! Te lekarstwa były przygotowane dla trzech pacjentów! Mieszanina ich dla osoby, w pełni zdrowej fizycznie, może okazać się śmiertelna!-powiedziała podniesionym głosem, jedna z kobiet. Widać, że starsza. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego co właśnie mogło mieć miejsce. Vicky była w naprawdę złym stanie. Wybiegłem zza ściany jak poparzony.
-Wszystko w porządku?-zapytała jedna z kobiet, zatrzymując mnie.
-Tak!-burknąłem, jednak po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że one mogą mi pomóc.
-Ja..przepraszam. Wszystko w porządku, ale nie widziały panie może takiej blondynki? Średni wzrost, piękne, niebieskie oczy.. Szczupła..-zapytałem, próbując jak najdokładniej opisać Jonson.
-Ja widziałam..młoda dziewczyna. Chyba straciła tu kogoś, bo wzięła kubek wody i w opłakanym stanie poszła do łazienki.-odpowiedziała jedna, nie wiedząc jeszcze co mogło się stać..albo co gorsze-co się stało. Nie odpowiedziałem już kobiecie, tylko pobiegłem do szpitalnej toalety. Nie zwracając na nic uwagi, złapałem za klamkę, która stawiała opór w otworzeniu drzwi.
-Niech pan tak nie szarpię.-warknął na mnie jakiś starszy pan w szlafroku. Za pewne pacjent.
-Chuj to pana obchodzi!-odkrzyknąłem. Wiem, że nie powinienem, ale nie myślałem nad swoim zachowaniem.
-Vicky!-krzyknąłem, ignorując gadkę, starszego mężczyzny za plecami.
-Vicky, słyszysz mnie?!-podjąłem drugą próbę, jednak bez odpowiedzi.
-No co Ty robisz, człowieku?!-kolejne uwagi pod moim adresem. Tym razem młody lekarz. Dosyć! Odszedłem na parę kroków od drzwi, co uspokoiło nerwy przechodnich korytarza. Tylko na chwilę. Rozbiegłem się i kopnąłem z impetem w drzwi, które natychmiast się otworzyły..a właściwie wyleciały z futryny.
-Vicky!-krzyknąłem, widząc blondynkę leżącą na podłodze.

OCZAMI NIALL'A.

-Niall kochanie, chodź na obiad.-powiedziała moja ciotka, do której postanowiłem przyjechać. Tylko z dala od Vicky mogłem dać Jej szczęście. Wiem, że nie wytrzymałbym, gdybym był z Nią w jednym mieście. Mam nadzieje, że bukiet już doszedł i nie znienawidziła mnie za to, że postanowiłem dać Jej wolność.
-Idę ciociu!-krzyknąłem z drugiego pokoju, próbując zablokować telefon. Jednak, gdy chciałem to zrobić, mimowolnie otworzyłem nową wiadomość. Wiadomość od Zayn'a.
Przeczytałem ją ze łzami w oczach. Nie mogłem uwierzyć w żadne przeczytane słowo.
-Kurwa!-krzyknąłem na cały dom i wybiegłem, kierując się do swojego auta. Wsiadłem, rzucając swój telefon z wzmocnioną siłą na siedzenie obok. Bez żadnej wieści wyjechałem z podjazdu swojej dalszej rodziny z piskiem opon. Chciałem jak najszybciej być w szpitalu, w którym leżała przeze mnie moja ukochana. Wiedziałem, że nie mogę poświęcić na podróż tyle czasu co w pierwszą drogę. Docisnąłem pedał gazu do granic możliwości i pędziłem w kierunku Londynu.
-Vicky przepraszam!-krzyczałem sam do siebie, zaciskając dłonie na kierownicy.
-Przepraszam...-dodałem cicho przez spływające łzy. Jeszcze nigdy się tak o nią nie martwiłem. Jeszcze nigdy nie bałem się tak o to, że mogę Jej już nigdy nie zobaczyć.
-Błagam nie teraz!-krzyknąłem. Czułem jak z sekundy na sekundę moje życie podupada. Nie chciałem już wiedzieć co będzie jutro czy za tydzień. Teraz liczyła się tylko moja księżniczka, walcząca przeze mnie o życie. Tylko i wyłącznie Ona..Nawet nie wiem kiedy minęły trzy godziny drogi. Wsłuchiwałem się w dźwięk melodii, która grała gdzieś w tle przez radio. Nie raz przez tą podróż przyhaczyłem o śmierć, ale nie zwolniłem mimo wszystko. Chciałem zdążyć do mojej kobiety. Mojej i tylko mojej!
-Jest, nareszcie!-krzyknąłem, widząc znak przywitania w Londynie. Docisnąłem jeszcze bardziej gaz, co było moim błędem. Zza zakrętu wyjechał samochód, w który z rozpędem uderzyłem, wbijając pojazd w drzewo, stojące nieopodal. Zatrząsnęło mną. Poduszki powietrzne, które otworzyły się w chwili wstrząśnięcia obroniły mnie przed większymi urazami. Wygrzebałem się przerażony z auta, podchodząc do osoby w drugim samochodzie.
-O kurwa...-powiedziałem sam do siebie, widząc opłakany stan mężczyzny, który cały zakrwawiony zawisł na kierownicy. Stchórzyłem...wbiegłem do swojego auta i po prostu odjechałem, nie zważając na życie drugiego człowieka..
_______________________________
NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 20 KOMENTARZY. No i przepraszam za błędy...rozdział bardzo naciągany, bo mam mało czasu i dużo nauki.

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 49

-Vicky?! Vicky słyszysz mnie?!-poczułam delikatne, ale szybkie klepanie po moich policzkach. Otworzyłam oczy i ujrzałam spanikowaną Eleanor, którą od raz przytuliła mnie do siebie, gdy zobaczyła, że ponownie mam "kontakt ze światem".
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz!-krzyknęła na mnie opiekuńczo. Czułam jak waliło Jej serce. Nie byłam jeszcze świadoma tego co się stało. Mój umysł dopiero przetwarzał informacje ostatnich minut..wcale nie pomagał mi widok zakrwawionego Zayn'a i zdenerwowanego Niall'a. W okół mnie stali zgromadzeni goście. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam..zniszczyłam najpiękniejszy dzień w życiu Państwa Tomlinson.
-Tak bardzo Cię przepraszam...-szepnęłam do ucha swojej przyjaciółki i wyrwałam się z Jej objęć. Wstałam i wybiegłam z sali.
-Vicky!-słyszałam czyjeś wrzaski, próbujące mnie zatrzymać, jednak wybiegłam bez jakiegokolwiek odzewu. Poczułam się poniżona i wykorzystana. Łzy ciurkami spływały po moich policzkach. Biegnąc przez siebie i nie zwracając uwagi, na deszcz, który zaczął padać, dotarłam do ulicy. Wyciągnęłam rękę i próbowałam zatrzymać jakiś samochód.
-Proszę zatrzymaj się...-szepnęłam zapłakana sama do siebie, gdy zauważyłam kolejny pojazd zmierzający w moją stronę.
-Vicky!-odwróciłam się i zauważyłam Zayn'a. Podbiegł do mnie i wtulił w siebie. Chyba tego potrzebowałam, bo wcale nie protestowałam, gdy poczułam Jego mocny uścisk.
-Przepraszam...-szepnął mi do ucha.
-Za to, że dzięki Tobie dowiedziałam się prawdy o moim narzeczonym? Myślisz, że powiedziałby mi coś o tym, gdyby nie Ty?-zapytałam.
-Raczej nie..-szepnął cicho. Nie wiedziałam co mam teraz myśleć. Z jednej strony brakowało mi Zayn'a, ale wiedziałam, że moje serce należy do Niall'a. O czym ja do cholery mówię?! Niall spodziewa się dziecka z moim największym wrogiem..w tym momencie potrzebowałam już tylko chwili oparcia i zapomnienia. Spojrzałam głęboko w oczy Zayn'a i nachyliłam się do pocałunku. Widziałam jak Jego wargi, zbliżają się do moich ust. Wplotłam dłoń w Jego bujne czarne włosy i wspięłam się na palcach, by ułatwić nam zbliżenie. Nasze twarze dzieliły już milimetry...
-Przepraszam..nie mogę..-powiedziałam, orientując się w ostatniej chwili, że nie mogę tego zrobić. Nie mogę, po raz kolejny lawirować między chłopakami. Ranię tym Ich i siebie..wyrwałam się z myślenia, patrząc na zdezorientowaną i zawiedzioną minę Zayn'a.
-Odwiozę Cię do domu..-powiedział, przerywając ciszę.
-Nie...-złapałam Go za dłoń i delikatnie pocierałam co jakiś czas swoje palce o Jego.
-Jedynym co możesz dla mnie zrobić, to zostać i pokazać Lou i El, że oboje cieszymy się Ich szczęściem..-powiedziałam, próbując wydobyć na swoją twarz, choć delikatny uśmiech. Nawet nie wiem kiedy przestało padać, a na niebie powstała piękna tęcza, zasłonięta troszkę przez chmury.
-Nie zostawię Cię.-szepnął, zaciskając swoją dłoń.
-I właśnie to mi się w Tobie podoba...ale nie teraz. Teraz proszę być został.-wspięłam się na palce i przytuliłam się do Niego, tak mocno na ile pozwalały mi siły. Odwzajemnił mój uścisk...już nic więcej mi nie brakowało.

3 DNI PÓŹNIEJ...

-Louis, ja już serio nie wiem co mam robić!-powiedziałam przerażonym głosem, opadając bezsilnie na fotel.
-Po pierwsze się nie denerwuj.-odpowiedział spokojnie przyjaciel. Wydawało mi się, że w ogóle nie przejął się zaistniałą sytuacją.
-Proszę kochanie.-szepnęła mi za plecami Eleanor, podając mi kubek gorącej czekolady.
-Dziękuje..-odpowiedziałam, biorąc ciepły napój. Położyłam sobie kubek na kolanie, patrząc w duże okno, za którym już drugi dzień lał potworny deszcz.
-Czemu do nas nie dzwonią?!-krzyknęłam. Poczułam otulające mnie ramie El, która po krótkiej chwili złożyła na mojej głowie krótki pocałunek.
-Nie ma Jego dokumentów i minęły dopiero niecałe 3 dni! Policja już go szuka! Znajdzie się, rozumiesz?! Musi się znaleźć!-odpowiedział zatroskany, ale i pewny siebie Tommo. Nie mogłam tego słuchać. Nie mogłam słuchać tych wszystkich farmazonów, mówiących o tym, że będzie dobrze. W moim życiu już nic nie będzie dobrze, wiem to. Od trzech dni nie mam kontaktu z Zayn'em i również od tego czasu nie odezwał się do mnie Nialler, który nawet nie wrócił po zabawie weselnej. Zginęły Jego dokumenty i spora kwota pieniędzy z Jego konta. Nie wiedziałam czy mam martwić się o to co się z Nim dzieję czy o to, że mnie zostawił i postanowił prowadzić swoje życie w pojedynkę. Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Wstałam z fotela i pędem pobiegłam do drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam przed sobą Zayn'a. Bez zbędnych pytań..uwag i pretensji, wtuliłam się w Niego, jakbym chciała mieć pewność, że On nie odejdzie.
-Vicky, co się dzieję?-zapytał, niewiadomy tego co się dzieje.
-Niall zniknął. Nie ma Go od trzech dni..-wyszlochałam, zaciskając uścisk swoich paznokci na Jego plecach. Nie powiedział nic. Wziął mnie w ramiona i przytulił do siebie mocniej.
-Wejdź, proszę...-szepnęłam, po chwili odrywając się od Niego. Wpuściłam Go do środka i zamknęłam za nami drzwi. Ściągnął kurtkę i buty, od razu kierując się do salonu, gdzie od progu został przywitany przeze Eleanor i Lou.
-A więc co się wydarzyło?-zapytał, siadając na sofę przy naszym przyjacielu.
-W chwili gdy Vicky opuściła salę weselną z naszych oczu wyśliznął się też Niall..świadkowie, których przesłuchiwała policja mówili, że wyszedł chwilę po Niej i po Tobie..od tamtej pory nie ma z Nim kontaktu. Ma wyłączony telefon i nie wrócił do domu..nie wiemy co temu debilowi znów strzeliło do głowy.-streścił Lou. Usiadłam na oparcie mebla i czekałam...czekałam na jakąkolwiek oznakę tego, że żyję i, że nie muszę się martwić..czekałam na cud..
-Vicky...Vicky!-głos mojej przyjaciółki wyrwał mnie z rozmyśleń.
-Co?!-zapytałam, przez spływające łzy.
-Otwórz drzwi, ktoś dzwoni.-powiedziała. Od razu wstałam i po raz kolejny skierowałam się na korytarz. Otworzyłam drzwi, a przede mną stał posłaniec z bukietem czerwonych róż.
-Panna Jonson?-zapytał młody mężczyzna. Otarłam szybko łzy i spojrzałam na Niego raz jeszcze.
-Tak, to ja.-odpowiedziałam.
-To dla Pani.-wysunął rękę do przodu i podał mi kwiaty.
-Proszę tu podpisać.-dodał po chwili, gdy złapałam podarunek i podsunął mi jakąś kartkę. Podpisałam się i już po chwili zamykałam drzwi za facetem. Skierowałam się do salonu, gdzie spotkałam się z zaskoczonymi minami moich przyjaciół.
-Od kogo to?-zapytał Zayn.
-Nie wiem jeszcze...-odpowiedziałam. Usiadłam na ziemi, stawiając przed sobą kwiaty.
-Tam coś jest.-szepnęła zaciekawiona Eleanor. Spojrzałam wgłąb bukietu gdzie faktycznie znajdowała się biała koperta. Spojrzałam na El, która złapała się za brzuch i zwinęła z bólu.
-Kochanie, co się dzieje?!-zapytałam nerwowo przyjaciółkę.
-To tylko bóle ciążowe...to normalne, czytaj.-odpowiedziała, gdy w tym samym czasie objął już Lou.
-Na pewno?-zapytałam raz jeszcze, by mieć pewność, że wszystko z Nią w porządku.
-Tak...-odpowiedziała łamiącym się głosem. Wiedziałam, że z Nią nie wygram, więc złapałam za kopertę. Z moich oczu momentalnie polały się łzy. Czytałam list z niedowierzaniem. Nie wierzyłam w to co widzę.

Kochana Vicky...

Wiem, że narozrabiałem i nie jestem Ciebie wart..wiem, że niejednokrotnie Cię zraniłem i zamiast wywołać uśmiech na Twojej twarzy..doprowadziłem Cię do łez..Zepsułem to co mogliśmy mieć najpiękniejszego. Dziecko i pełną, szczęśliwą rodzinę..Nie wiem czy po tym co teraz wyszło na jaw, chciałbym nadal tamować Twoje szczęście na siłe przy sobie. Zasługujesz na prawdziwą miłość..na szacunek, wsparcie i bezpieczeństwo..ja nie umiem Ci tego dać, więc mam nadzieję, że odnajdziesz się przy boku prawdziwego mężczyzny, który doprowadzi, by z Twojej głowy nie spadł ani włos..mam nadzieję, że zaznasz jeszcze szczęścia i mam nadzieję, że pozwolisz by to szczęście znalazło Ciebie..wiem, że zbliżyłaś się do Zayn'a..widze jak na siebie patrzycie..ja zjebałem swoją szansę, ale mam nadzieję, że On nie zaprzepaści tego co dostał od losu..czyli tą iskierkę w oku, którą masz jak na Niego spoglądasz..Ja się usuwam..nie dam rady patrzeć jak przeze mnie cierpisz. Kocham Cię i zawsze będę kochał, nawet jeżeli nie ma mnie przy Tobie..wiedz, że nigdy nie zapomnę żadnej chwili z Tobą..zostaniesz w moim sercu już na zawsze..

                                                                                          Xoxo Niall.

Zgniotłam list w ręku i wsunęłam go do kieszeni. Nie zwracałam już uwagi na obecność moich przyjaciół. Chciałam zatopić się w morzu łez, których właśnie wylewałam. Nie interesowało mnie już nic, do czasu krzyku mojej przyjaciółki.
-Louis!-krzyknęła El, zsuwając się z fotela. Nie zważając już na sytuację, wstałam i podbiegłam do Niej. Zwijała się z bólu na ziemi, trzymając kurczowo swój brzuch.
-Słońce!-krzyknęłam, gdy widziałam jak się męczy. Nie miałam pojęcia co się w tej chwili dzieję.
-Zayn, dzwoń po karetkę!-krzyknęłam, rzucając telefonem w bruneta. Słyszałam w tle głosy, które oznaczały, że Malik wezwał już funkcjonariuszów pogotowia.
-El, co się dzieje?!-krzyczał, prawie zapłakany mąż dziewczyny.
-Boli! Bardzo! Ratujcie naszą córkę! Błagam!-krzyczała. Złapałam Ją za rękę, którą mocno ściskała. Nie czułam bólu mimo siły, którą mnie obdarzała. Chciałam tylko by pomoc już przyjechała...

3 GODZINY PÓŹNIEJ..

Siedzieliśmy już na korytarzu szpitalnym z trzy godziny, gdy podeszła do nas młoda lekarka, która wyszła z sali operacyjnej.
-Co z Nią?-zapytał roztrzęsiony Louis. 
-Pan jest mężem Pani Tomlinson?-zapytała kobieta.
-Tak! Co z Nią do cholery?! Co z dzieckiem?!-podeszłam do Niego i również zdenerwowana złapałam Go za ramię, dając Mu tym świadomość, że ma mnie teraz. Ma wsparcie..
-Ciąża jest bardzo słaba..udało nam się uratować dziecko i zahamować krwawienie Pańskiej żony. Obie dziewczyny są w stanie stabilnym, jednak będą musiały zostać tu do końca ciąży Pani Eleanor.-odpowiedziała doktor. Odetchnęłam z ulgą podobnie jak Lou i Zayn. Usiadłam na krześle w poczekalni i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Sytuacja się unormowała..wiem, że El jest w dobrych rękach i Jej ani małej już nic nie zagraża..oddaliłam się trochę od chłopaków i wyciągnęłam z kieszeni spodni zgnieciony list. Przeczytałam go raz jeszcze, z taką samą falą złych emocji co wcześniej. Już teraz nic nie trzymało mnie przy życiu i normalnym funkcjonowaniu. Odwróciłam się na pięcie, gdzie stała pielęgniarka z całym stojakiem lekarstw dla chorych. Odeszła na chwilę, a ja poczułam, że teraz mam przed sobą swoje wybawienie. Podeszłam do stojaka i zabrałam dużą ilość jakiś dużych tabletek. Schowałam je szybko do kieszeni, upewniając się, że nikt mnie nie widzi. Skierowałam się do małego wodopoju, gdzie nalałam do plastikowego kubeczka wody. Udałam się z nim do szpitalnej toalety. Zamknęłam się na kluczyk i odliczałam minuty. Czułam słone i jednocześnie gorzkie łzy, zdobiące moją mokrą twarz. Wyciągnęłam list od Niall'a i przewróciłam go na drugą stronę. Napisałam "przepraszam", po czym połknęłam garść tabletek...
______________________________
Jak podoba się nowy wygląd bloga? :) Jeżeli zastanawia Was czy widzieliście go już gdzieś wcześniej, to się nie mylicie. Taki szablon miała Kasia, którą mimo zerwanego kontaktu bardzo szanuję i podziwiam jako pisarkę/blogerkę. Nie mówcie, że zgapiłam, skopiowałam itp. Uważam, że szablon pasuję do akcji rozgrywanej w opowiadaniu i szukałam jakiegoś podobnego dużo czasu. Niestety zakończyło się na tym i jest w porządku. Jak poszukacie to z któreś strony będzie zakładka mojego ask'a, w którą wystarczy tylko kliknąć i Was przekieruję. NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA MINIMUM 15 KOMENTARZY. Pozdrawiam.

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 48

-Cześć Vicky..-odpowiedział speszony Zayn. Spojrzałam na Niall'a, który wyglądał na bardzo spokojnego i mało wzruszonego tym, że przed Nim stoi Jego były przyjaciel, który jeszcze niedawno ze mną sypiał.
-Wchodzicie?-zapytał mulat, odsuwając się od drzwi, dając nam tym drogę do domu.
-Tak, dzięki.-powiedział Niall i weszliśmy do domu, gdzie od progu przywitał mnie uścisk Eleanor w samym jedwabistym szlafroku.
-Vicky, Vicky, nareszcie.-szepnęła mi do ucha.
-Tak, tak, jestem i już Ci pomagam, bo co to ma być, że panna młoda o tej porze jest jeszcze nie gotowa?-zapytałam, odsuwając się od Niej. Uśmiechnęła się tylko zawstydzona, a ja odwróciłam się tylko dyskretnie spoglądając na Niall'a, który rozmawiał z Louisem i Zayn'em. Nie wiem czemu, ale troszkę denerwował mnie ten widok. Mimo wszystko czułam się dziwienie, mając przy sobie dwie tak ważne mi osoby.
-Vicky? Słuchasz mnie?-zapytała El, wyrywając mnie z myślenia.
-Tak, przepraszam...zamyśliłam się.-odpowiedziałam.
-Ja już wiem czym Ty się tak zamyśliłaś..-dodała dziewczyna, łapiąc mnie za dłoń.
-Echh...chodźmy, kochanie.-powiedziałam i pociągnęłam Ją schodami do góry, gdzie miała być ponoć przygotowana już jej sukienka, którą jakby nie było-wybrałyśmy razem. Weszłyśmy do sypialni, gdzie na wielkim łóżku leżała już piękna, biała suknia..
-Będziesz w niej taka piękna..-powiedziałam cicho, będąc po raz kolejny w szoku widokiem tej kreacji.
-Chce tylko, by ten dzień był piękny..-odpowiedziała, siadając na brzegu łóżka. Podeszłam do Niej i podniosłam dwoma palcami Jej podbródek.
-Kochanie całe Twoje życie ma być piękne..Twoje nowe życie.-szepnęłam, uśmiechając się do Niej.
-Dziękuje, że jesteś..-szepnęła, wtulając się we mnie. Ucieszył mnie ten gest, bo wiedziałam, że cieszy się teraz z mojego towarzystwa. Chciałam żeby czuła, że ma we mnie oparcie.
-Dawaj, słonko. Ubieraj się.-klasnęłam w ręce i zamknęłam drzwi od sypialni.

2 GODZINY PÓŹNIEJ..

Siedziałam przy Zayn'ie jadąc autem do kościoła. Ja byłam świadkiem Panny Młodej..On Pana. Mimo moich starań, nie zwracania na Niego uwagi..średnio mi to szło. Co chwilę na Niego zerkałam, zderzając się z Jego spojrzeniem. Posłał mi niejednokrotny uśmiech, który wywoływał u mnie lekkie zawstydzenie, w tej niekomfortowej sytuacji.
-Dogadajcie się proszę.-szepnął Louis, trzymając za dłoń swoją przyszłą żonę.
-Jesteśmy dogadani..-powiedział pewnie Malik. Nie wiem czy ja byłabym w stanie złożyć taką odpowiedź.
-Skoro tak uważasz..-odpowiedział Lou. Uśmiechnęłam się tylko do siedzącej na przeciw mnie Eleanor. Po jakiś 15 minutach, kierowca pięknie przyszykowanej białej limuzyny, zatrzymał się przed kościołem, po brzegi wypełnionym ludźmi.
-Możecie się jeszcze wycofać!-powiedziałam żartobliwie do pary młodej, zanim zostały otworzone nam drzwi od pojazdu.
-Nigdy.-szepnął Tommo i pocałował swoją narzeczoną.
-No to już nie ma odwrotu.-dodałam, śmiejąc się. Po chwili drzwi od mojej strony zostały otwarte. Wysiadłam, łapiąc pod rękę Zayn'a. Były to niezbyt sympatyczne i nie czułam się dobrze, ale wiadomo, że taka jest rola świadka. Pomogłam Eleanor wysiąść i stawiliśmy czoła uśmiechom ludzi, stojących przed kościołem. Gdy nas zobaczyli weszli do środka. Złapałam Eleanor za rękę i odeszłam na bok, posyłając chłopakom uśmiech.
-Słońce..wiem, że to może dziwnie zabrzmieć, ale uważam się za Twoją przyjaciółkę i muszę o to zapytać..jesteś pewna, że tego chcesz?-zapytałam, patrząc Jej głęboko w oczy.
-Jak niczego innego.-odpowiedziała i przytuliła mnie. Byłam już pewna, że mogę oddać Ją na zawsze w ramiona Louis'a. Wróciłam do chłopaków wraz z przyjaciółką. Zayn wychylił się lekko, dając księdzu stojącemu przy ołtarzu, że jesteśmy gotowi. Po tym geście rozległ się dźwięk spokojnej melodii. Ustawiliśmy się i powoli weszliśmy do kościoła w rytm, towarzyszącej nam melodii. U mojego boku stał Zayn. trzymając mnie pod rękę.
-Też tak mogliśmy mieć..-szepnął mi do ucha, gdy byliśmy już przed ołtarzem.
-Masz nową dziewczynę.-odpowiedziałam, prawie, że niesłyszalnie. Po upływie krótkiego czasu, para młoda, złożyła sobie przysięgę małżeńską.
-Ogłaszam Was mężem i żoną.-powiedział ksiądz. Państwo Tomlinson złożyli na swoich ustach czuły pocałunek, a ja poczułam łzy, spływające po moich policzkach. Łzy szczęścia..

GODZINĘ PÓŹNIEJ ..

Siedziałam przy Eleanor, a zaraz obok mnie moja osoba towarzysząca, Niall..przy Louis'ie siedział Zayn z dziewczyną, którą widziałam swego czasu w szpitalu. Zabrzmiała muzyka..
-Prosimy o pierwszy taniec Pary Młodej!-powiedział organizator wesela. Uśmiechnęłam się, widząc jak Lou opiekuńczo podaje dłoń El i oboje kierują się na duży parkiet. Po krótkiej chwili, ten sam mężczyzna kazał świadkom dołączyć do Państwa Tomlinson. Uścisk Niall'a przybrał na sile, gdy Zayn wstał ze swojego
Zayn na ślubie.
miejsca i podszedł do mnie.
-Zatańczysz?-zapytał, wyciągając dłoń w moim kierunku. Spojrzałam na Horanka i Jego wymowne spojrzenie, które samo przez się, mówiło, że jednak nie podoba Mu się ten pomysł...jednak zadecydował błagający uśmiech Eleanor z parkietu. To był Ich dzień, więc pocałowałam blondyna w policzek i podałam Malikowi swoją dłoń. Złapał ją pewnie swoim delikatnym i pewnym uściskiem. Już po chwili kołysaliśmy się przy Parze Młodej. Jego ręce spokojnie spoczywały na moich biodrach, a ja przytulona byłam do Jego torsu, z racji różnicy naszego wzrostu. Podobało mi się to mimo tego, że widziałam przybitego i jednocześnie rozwścieczonego Niall'a. Zamknęłam oczy, delektując się chwilą.
-Podoba Ci się to..-szepnął mi do ucha brunet. Poczułam rumieńce na mojej twarzy.
-Skąd wiesz, że nie udaję?-zapytałam, odrywając się i patrząc Mu w oczy. Te piękne miodowe oczy..
-Widzę to..Jesteś rozdarta, wiem, że za mną tęsknisz.-powiedział, a ja zastanawiałam się czy ma rację..okazało się, że się nie myli. Tęskniłam mimo tego, że uświadomiłam sobie, że moje miejsce jest przy Niall'u.
-Nic o mnie nie wiesz. Nie jestem rozdarta. Jestem z Niall'em, a Ty z tą dziunią.-spojrzałam na stolik przy, którym siedziała towarzyszka mulata.
-Żartujesz? To moja kuzyna i koleżanka Louis'a ze szkoły, dlatego Ją zabrałem.-odpowiedział. Zamurowało mnie..chciałam spalić się ze wstydu.
-Przepraszam..-szepnęłam, spuszczając głowę. Podniósł mój podbródek, zmuszając mnie do patrzenia w Jego oczy.
-Kochasz mnie..jesteś zazdrosna.-powiedział.
-Zayn, jestem z Niall'em.-odpowiedziałam. Na parkiet zbierało się już coraz więcej ludzi, więc zostałam "zasłonięta" z Zayn'em przez inne osoby.
-Tak bardzo Cię kocham..-szepnął i niespodziewanie złączył w pocałunku nasze wargi. Moje nogi zrobiły się jak z waty, a usta zdrętwiały. Nie wiedziałam co się dzieje, do póki nie poczułam popchnięcia i huku.
-Zayn!-krzyknęłam, do leżącego na ziemi Malika, którego znokautował Niall.
-Nigdy więcej Jej nie dotykaj!-krzyknął blondyn do bruneta. Malik podniósł się na łokciach. Oczy wszystkich były skierowane na nas. Tak bardzo się za siebie wstydziłam.
-Ty też nie, jak Vicky dowie się prawdy!-odkrzyknął wzburzony i zakrwawiony Zayn, łapiąc się za rozbity nos.
-Zamknij się!-warknął Horan.
-O co chodzi?!-zapytałam zdenerwowana.
-O to, że Twój kochaś za jakieś 8 miesięcy będzie miał dziecko z bratanicą, osoby która zabiła Twoją matkę...z Kate.-odpowiedział Zayn. Nie wiedziałam co powiedzieć. Zakręciło mi się w głowię. Wiem, że upadłam.
________________________________
Wzięłam się za siebie..wiem, że nie mogę dopuścić do tego, żebyście tyle czekali na następne części. NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA MINIMUM 10 KOMENTARZY! Kocham Was i zapraszam na ask'a.

piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 47

-Chcesz coś do picia?-zapytałam Harr'ego, gdy tylko wszedł z torbą Niall'a do domu.
-Nie Vicky, dzięki, ale ja będę się już zbierał.-odpowiedział mi, posyłając jednocześnie przyjazny uśmiech.
-Ojej..na prawdę? Nie zostaniesz nawet na chwilę?-zapytałam. Chciałam chociażby kawą podziękować Hazzie za to, że poświęcił swój czas i pomógł mi z Horanem. Przecież mogłam zostać z tym wszystkim sama..Rozmyślając i świecąc oczkami przed loczkiem, poczułam objęcie Niall'a, który przysunął mnie do siebie od tyłu. Położył głowę w zagłębieniu między moją szyją, a ramieniem i pocałował delikatnie moją szyję, nie zwracając uwagi na obecność Styles'a w naszym domu.
-Kochanie, skoro Harry musi iść, to nie trzymajmy Go na siłę.-powiedział blondyn, co wywołało na moich policzkach fale czerwieni. Nie chciałam, żeby Harry źle się poczuł, więc od razu szturchnęłam Niall'a łokciem...najwidoczniej dotkliwie, bo jęknął z bólu.
-Dzięki stary za bardzo delikatne wyganianie...-zaczął loczek.
-I dziękuje Vicky. Masz niesamowity refleks i siłę.-dodał, śmiejąc się. Wystawił rozłożoną dłoń w moim kierunku, którą już po chwili klasnęłam, odbijając o nią moją ręką, tworząc "piątkę".
-Dzięki.-szepnął niezadowolony Niall.
-Przeżyjesz i uważaj..Ja bym się bał zajść Jej za skórę.-odpowiedział. Spojrzałam na Niego wymownym spojrzeniem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Tylko nie bij..-powiedział i pocałował mnie w policzek na pożegnanie.
-Siema.-dodał i wyszedł z domu, zostawiając po sobie tylko odgłos zamykających się drzwi.
-Mmm, no to zostaliśmy sami..-szepnął mi do ucha, mój narzeczony, podchodząc do mnie. Uśmiechnęłam się, czując Jego dotyk.
-No zostaliśmy...-szepnęłam. Odwróciłam się w Jego stronę i położyłam swobodnie obie dłonie na Jego klatce piersiowej. Stanęłam na palcach i musnęłam delikatnie ustami Jego miękkie wargi, których tak bardzo mi przez ten czas brakowało. Niall odwzajemnił mój gest, próbując Go pogłębić, jednak nie dałam Mu tej szansy. Szybkim ruchem wyswobodziłam się z Jego uścisku i podskakując delikatnie, pocałowałam Go w policzek.
-Serio? Co to ma być, Panno Jonson?-zapytał niezadowolony.
-Recepta lekarza...dużo miłości i zero seksu.-odpowiedziałam, chichocząc pod nosem. Jego mina była po prostu cudowna.. Spuszczona głowa i dolna warga wysunięta w przód, zamiast mnie zmiękczyć, przyprawiła mnie o wybuch śmiechu.
-Mi aż tak wesoło nie jest.-odpowiedział, siadając na fotel. Przesłałam Mu w powietrzu buziaka i pobiegłam na górę. Chciałam przebrać się w coś luźniejszego, ostatnio nie przywiązywałam specjalnie dużej uwagi do mojego wyglądu. Weszłam do sypialni i otworzyłam dużą zabudowaną szafę. Wyciągnęłam z niej luźny zestaw.
Ubranie Vicky "po domu".
Ściągnęłam z siebie dotychczasowe ubrania, zostając w samej koronkowej bieliźnie.
-No no no, widzę, że zmieniłaś zdanie.-powiedział zadowolony Niall, wchodząc do sypialni. Zakryłam się przygotowaną koszulką i spojrzałam na chłopaka.
-Niestety nie, kochanie. Musisz obejść się smakiem.-powiedziałam, pstrykając swojego napalonego chłopaka w nos, w geście rozluźnienia atmosfery.
-Oj no proszę, nie bądź taka.-powiedział i popchnął mnie delikatnie na nasze duże łoże. Położył się na mnie i wtedy stała się nieoczekiwana rzecz..gdy byłam przygotowana na to, by Go z siebie zrzucić..ON ZACZĄŁ MNIE ŁASKOTAĆ. Śmiałam się jak głupia, nie mając żadnej szansy z takim mężczyzną jak Niall. Był silny, ale tym razem ograniczał się do tego, by dać mi 5 minut szczęścia i śmiechu, a nie kolejne siniaki. Po krótkim czasie, zdołałam Go z siebie zepchnąć i przejąć kontrolę nad sytuacją. Usiadłam na Niego okrakiem, śmiejąc się. Popatrzałam w Jego piękne, niebieskie oczy, widząc w Nich tą samą iskierkę, jak na początku naszej znajomości.
-I co teraz?-zapytałam. 
-Teraz to ja bym chciał...-nie zdążył dokończyć, gdyż przerwałam Mu, czując jak Jego ręce bez skrępowania przechodzą na moje pośladki, lekko je ściskając.
-Nie, nie, nie. Chodzi mi o to, że masz ostatnie zdanie...Jak ono brzmi? Zastanów się dobrze, bo są to Twoje ostatnie słowa.-powiedziałam rozbawiona, formując z palców "pistolet". Przyłożyłam blondynowi dłonie do klatki i spojrzałam na Niego.
-Kocham Cię...to moje ostatnie zdanie.-szepnął. Uśmiechnęłam się i poczułam, jak do moich oczu napływają łzy. Zaśmiałam się po chwili i zaatakowałam Go, łaskotkami.
-Nie wywiniesz się już!-krzyknęłam, by przebić głosem Jego śmiech, powodowany łaskotkami.

2 TYGODNIE PÓŹNIEJ ..

-Vicky, szybciej! Nie chce się spóźnić na ślub przyjaciela!-w domu zabrzmiał głos Niall'a, popędzającego mnie.
-A ja nie chce się spóźnić na ślub moich przyjaciół! Jestem świadkiem, beze mnie nie zaczną!-odpowiedziałam, również krzykiem z łazienki. Oczywiście było to żartobliwe. Co chwile spoglądałam na zegarek, patrząc, która jest godzina. Ostatni raz spojrzałam w lustro, patrząc na moją kreacje, którą sama dla mnie wybrała Panna Młoda. Uśmiechnęłam się widząc swoje odbicie w lustrze.
Sukienka Vicky.
-Mam szczęście..-powiedział Niall, który właśnie, wszedł do łazienki. Bez pukania, rzecz jasna jak On to lubi najlepiej. 
-Oj no masz...-szepnęłam Mu do ucha, przytulając się do Niego. Ostatnie 2 tygodnie bardzo nas do siebie zbliżyły, dlatego wiem, że mimo obaw, które wiąże przed dzisiejszym spotkaniem z Zayn'em, wiem, że nic mnie już nie da rady "zabić"...mnie i Niall'a. 
-Kochanie, proszę....jedźmy już.-powiedział w pewnym momencie zniecierpliwiony Horanek.
-Mamy jeszcze 3 godziny do ceremonii. Jest dopiero 10:00, a i tak jeszcze jedziemy do El i Lou, więc o co Ci chodzi?-zapytałam, chichocząc.
-Czekaj, która jest?-zapytał Niall, spoglądając na zegarek, który przewieszony był na Jego prawym nadgarstku.
-No widzisz...zegar źle chodzi..-odpowiedział skrępowany, na co tylko się zaśmiałam. 
-Oj no przestań!-burknął zawstydzony Niall.
-Nie ważne, zbieraj się.-dodałam i wyszłam z łazienki, kierując się schodami do salonu, gdzie leżał już wielki bukiet kwiatów dla nowożeńców i mała koperta. Postanowiliśmy dać Im na prezent bilety na podróż poślubną w najlepszym hotelu..Oczywiście El, wiedziała co dostaną, bo ja niestety nie umiem trzymać języka za zębami. 
-Idziesz?-krzyknęłam z dołu.
-Tak, już!-odpowiedział mój strojniś, schodząc na dół. Spojrzałam na Niego, posyłając Mu przyjazny uśmiech, który od razu odwzajemnił. Usiadłam na sofie i ściągnęłam ze szklanego stolika swojego iPhone'a. Wyszukałam w kontaktach El i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrała po trzech sygnałach.
-Gdzie Ty jesteś?!-krzyknęła do mojego ucha.
-Auć. W domu, będziemy za jakieś 20 minut.-odpowiedziałam.
-Szybko.....nie mogę nic bez Ciebie zrobić, ruszaj się!-krzyknęła. Zaśmiałam się i rozłączyłam połączenie.
-Jedziemy.-powiedziałam do Niall'a, opierającego się o poręcz schodów.
-Mówiłem o tym 10 minut temu..-odpowiedział, udając znudzonego. Machnęłam tylko swoimi luźno ułożonymi lokami i zabrałam kwiaty z kopertą. Włożyłam na nogi wysokie, jasne szpilki i złapałam za klamkę drzwi, biorąc chwilę wcześniej torebkę.
-No chodź.-powiedziałam. Po paru minutach byliśmy już w drodze do domu naszych przyjaciół. Niall opiekuńczo trzymał dłoń na moim udzie, z którego krótka sukienka lekko się podwinęła.
-Niedługo będzie nasz ślub..-powiedział w pewnym momencie, przerywając ciszę.
-Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym..-odpowiedziałam, wpatrując się w boczną szybę.
-Czas zacząć...-odpowiedział. Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Po upływie jakiś 15 minut, staliśmy już przed drzwiami domu Państwa Młodych. Wtuliłam się w Niall'a, słysząc jakieś szmery za drzwiami.
-Otwórz!-ten zdenerwowany i drżący głos El, usłyszałabym nawet od siebie z domu. Zaśmiałam się, jednak mój uśmiech zszedł z twarzy, gdy drzwi się uchyliły.
-Cześć Zayn...-szepnęłam, widząc przed sobą mulata w samych bokserkach..
________________________________
DODAŁAM GO SPECJALNIE SZYBCIEJ ! Powinnam się uczyć, ale to nie ważne..dostałam komentarz "zawiodłaś mnie" i nie mogłam postąpić inaczej. Rozdział może jest krótki i denny, ale musiał zostać tak napisany po takiej przerwie, by dać wstęp do akcji w kolejnych częściach. Nie martwcie się, pamiętam o tym co "Niall ukrywa przed Vicky". Ona na razie o tym zapomniała, ale wszystko wyjaśni się w następnych rozdziałach. NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 20 KOMENTARZY. Zapraszam do zadawania pytań na ask'u. Kocham Was misiaki i dziękuje tym, którzy przetrwali tą przerwę. Dodatkowo przepraszam za taki krótki, ale lepsze to niż nic. :)

czwartek, 28 listopada 2013

PRZEPRASZAM...

PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM ! Na prawdę nie wiem co mogę zrobić byście wybaczyli mi tak straszne zaniedbanie bloga. Nie wiem, poważnie..nie wiem. Jesteście dla mnie bardzo ważni..Każdy, kto odwiedzi ten blog, chociażby przypadkowo, jest dla mnie szczególnie wyjątkowy. Wchodzicie tutaj i mimo tego, że wiecie, że rozdział i tak za pewne nie został dodany, to chcecie zobaczyć i aby na pewno się w tym upewnić..wielu z Was zadało mi pytania na ask'u ( http://ask.fm/onedirectionlovelove69 ) .. te pytania były na prawdę różne..jedne dotyczyły tego kiedy dodam rozdział..inne z kolei, były krytyką na mój temat..Postanowiłam, że skoro mam dzisiaj jakoś piętnastominutowy dostęp do komputera, to nie wejdę na Facebook'a czy inne portale...stwierdziłam, że jestem Wam winna te nudne tłumaczenia, które i tak nic Was nie obchodzą..ale czuję się zobowiązana do tego, żeby powiedzieć Wam, dlaczego zaszła taka, a nie inna sytuacja..wiem, że już nie raz wspominałam o tym na ask'u, ale może są jednak czytelnicy, którzy ograniczają się tylko do kierowania swojego zainteresowania na bloga i to rozumiem..Kontynuują temat, mojego zaniedbania Was, chodzi o to, iż...MAM NA PRAWDĘ DOŚĆ DUŻE PROBLEMY..niedawno zmarła moja ciocia...jechałam wiele godzin, gdzieś gdzie nie miałam dostępu do komputera, a co dopiero do internetu..potem mój ukochany dziadek miał operację..ja wmieszałam się w złe towarzystwo i na prawdę tego żałuję.. mam wiele zagrożeń z przedmiotów i mimo tego, że możecie sobie pomyśleć "ech, na pewno ściemnia...", mogę Wam to przysiąc. Na prawdę moje życie karygodnie się zmieniło.. przypuszczam, że moich opowiadać nie czytają osoby, które są starsze niż w wieku szkolnym, więc na pewno wiecie, że na poprawę ocen zostały mi już nie całe dwa tygodnie..MUSZĘ SIĘ POPRAWIĆ, bo nie pozwolę na to by, siedzieć drugi rok w jednej klasie..Ponadto z wynikłej sytuacji, moja mama na prawdę poważnie zastanawia się nad zmienieniem mi szkoły...i miejsca zamieszkania..Pomyślcie sobie co Wy robicie w takiej sytuacji...olewacie wszystko i piszecie opowiadania? Pomyślmy czy w przypływie takich obrotów sprawy ktokolwiek miałby wenę do pisania? Nie wiem...na prawdę nie wiem..może już straciłam wszystkich czytelników i piszę tą informację tylko dla siebie, ale mimo wszystko chciałam, żebyście wiedzieli, że TO NIE JEST KONIEC! Przyszłe części..rozdziały na pewno się pojawią jak moja sytuacja rodzinna się "wyprostuje". Jak tylko stanę na nogi i poprawię oceny..jak tylko zyskam ponowny dostęp do komputera i nabiorę sił do pisania....SIADAM I PISZĘ ROZDZIAŁ 47. Zawsze byłam dość nieogarnięta...rodzice zawsze powtarzali, że "mam słomiany zapał" i mieli rację...z pisaniem było inaczej, bo postanowiłam, że zmotywuję się i doprowadzę sprawę od początku do końca. I ZROBIĘ TO! Na prawdę zrobię to, bo nie pozwolę zaprzepaścić tego co osiągnęłam..a według mnie osiągnęłam dużo. Dla Ciebie może być to TYLKO ponad 12 tysięcy wyświetleń..dla mnie to wielkie AŻ. Przeszłam swoje oczekiwania...Niesamowicie się cieszę z tego, że Was mam i dziękuje za każde odwiedzenie mojego skromnego bloga, od momentu pojawienia się rozdziału 46. Wiem, że może Was zawiodłam....nie mogę zrobić nic więcej, po za szczerymi przeprosinami..a więc..PRZEPRASZAM..NA PRAWDĘ Z CAŁEGO SERCA WAS PRZEPRASZAM.. 2 tygodnie poprawiania ocen i Wasza Anonimowa Directionerka wraca..o ile jeszcze będziecie mnie pamiętać..KOCHAM WAS, MISIAKI i dziękuje za wszystko jeszcze raz. :)

PS. Informacja ukażę się też na drugim blogu, bo tamci czytelnicy są dla mnie tak samo ważni jak WY. :)


[...] pokazywać, że jest mi źle..nie chce obarczać Was moimi problemami..chce tylko wyrozumiałości z Waszej strony...

:) :) :) :) :) :) :) :) :)

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 46

-Co Ty tu robisz...Zayn?-zapytałam cicho. Nie wierzyłam w to co widzę. Chłopak słysząc mój głos, od razu odwrócił się do mnie swoim ciałem, gdyż wcześniej Jego wzrok był skierowany bezpośrednio na Niall'a.
-Vicky, ja..-zaczął, ale nie chciałam Go słuchać. Nie wiem czy było to spowodowane troską o mojego narzeczonego czy po prostu obawą..obawą przed rozmową z Malikiem.
-Wyjdź, proszę. Niall nie może się teraz denerwować.-odpowiedziałam, pochodząc do blondyna, który od razu wyciągnął ręce w moją stronę, dając mi tym dostęp do wtulenia się w Jego bezpieczne ramiona.
-Daj mi powiedzieć o co chodzi.-próbował po razu kolejny coś powiedzieć. Bez skutecznie.
-Zayn, proszę..-odpowiedziałam, posyłając Mu wymowne spojrzenie, którym chciałam Go wyrzucić z sali.
-Jak kurwa chcesz.-odpowiedział oschle. Wstał z krzesła, na którym siedział i bez żadnego odzewu wyszedł z "pokoju" Horana. Odetchnęłam z ulgą, gdy chłopaka już nie było. Spojrzałam na Harr'ego, który posłał mi zabójcze spojrzenie i wyszedł za brunetem.
-Co się z Tobą dzieje, Vicky?-zapytała Niall, z wyczuwalną nutką..rozczarowania? Irytacji?
-Przepraszam, ale nie chciałam, by Cię denerwował.-odpowiedziałam, odsuwając się od chłopaka.
-Zayn przyszedł zakopać topór wojenny. Powiedział, że od zawsze byłaś pisana mi i On nie chce tego psuć.-odpowiedział i po raz kolejny posłał mi smutne spojrzenie. Nienawidziłam, gdy tak na mnie patrzył.
-Nie wiedziałam..-odpowiedziałam, lekko speszona tą sytuacją.
-No to już teraz wiesz..-wtrącił i ubrał na siebie sweter, który leżał na łóżku, obok Niego.
-Niall, nie gniewaj się, proszę..-szepnęłam, widząc rozczarowanie chłopaka, moim zachowaniem.
-Dzień dobry.-wtrącił lekarz, który właśnie wszedł do sali, tym samym uniemożliwiając Nialler'owi odpowiedź na moje zdanie.
-Dzień dobry.-odpowiedział po chwili chłopak, wyrywając mnie z myślenia. Ja kiwnęłam tylko głową i posłałam lekarzowi sztuczny uśmiech.
-A więc to dzisiaj nas Pan zostawia.-powiedział starszy mężczyzna, przyglądając się swojej teczce.
-Nareszcie..-powiedział cicho Niall, uśmiechając się.
-Aż tak było tu Panu źle?-zapytał żartobliwie lekarz.
-Wie Pan...wszędzie dobrze, ale w domu przy ukochanej najlepiej.-powiedział blondyn, łapiąc mnie za talie i przyciągając do siebie. Dał mi tym do zrozumienia, że nie jest zły, co od razu wywołało na mojej twarzy szeroki uśmiech.
-No to ja już rozumiem o co chodzi.-odpowiedział lekarz.
-Dobrze, a więc zaraz proszę zgłosić się do dyżurki po wypis, a Pan niech się oszczędza..Przez najbliższy czas trzymać się zalecanej diety i nie przemęczać się..w żaden sposób..-ostatnie zdanie powiedział nieco ciszej, spoglądając najpierw na Horana, a potem na mnie.
-Na prawdę?-mruknął niezadowolony, Niall.
-Oczywiście, będzie się stosował zaleceń.-odpowiedziałam, splątując palce, z palcami chłopaka.
-No i o to chodziło.-odpowiedział, uśmiechnięty lekarz.
-W takim razie życzę pełnego powrotu do zdrowia i tak jak powiedziałem..proszę na siebie uważać.-dodał na odczepnego mężczyzna, po czym wyszedł z sali.
-Na prawdę czeka mnie teraz szlaban?-zapytał niezadowolony Niall, patrząc mi w oczy.
-No jak widzisz.-odpowiedziałam, zwijając usta w podkówkę.
-Nie wytrzymam...miałem już swoją kwarantannę od Ciebie.-szepnął, przybliżając mnie coraz bliżej siebie. Chłopak siedział więc, gdy stałam przed nim, Jego twarz była na równi z moim brzuchem. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Dasz rade.-odpowiedziałam. Lubiłam się z Nim droczyć.
-Nie wiem, nie wiem..-szepnął, podwijając mi lekko koszulkę do góry. Bacznie przyglądałam się Jego delikatnym ruchom, czując jak po moim ciele przechodzą przyjemne dreszcze, wywołane Jego dotykiem, za którym tak tęskniłam. Wplotłam dłoń w Jego bujne blond włosy, a jego ręce powędrowały na moje pośladki. Delikatnie i czule przejechał językiem po moim brzuchu, co wywołało u mnie cichy chichot.
-Oj, przepraszam..-powiedział speszony Harry, który wszedł do sali. Od razu odsunęłam się od Horana, poprawiając koszulkę.
-Hazza, chodź.-zawołałam na nowo chłopaka, który wszedł do sali.
-Stary..serio?-warknął niezadowolony Niall.
-Oj sorry no.-dodał loczek, patrząc na mnie. Uśmiechnęłam się tylko dając mu do zrozumienia, że nic się nie stało.
-Macie już wypis?-zapytał Harry.
-Nie, mieliśmy pójść zaraz.-odpowiedział Horan.
-No to ja pójdę, a Wy pogadajcie.-pocałowałam Nialler'a w policzek i skierowałam się do drzwi.
-A ja?-mruknął Harry, tworząc wyraz smutnego dzieciaka.
-Ty to się możesz sam cmoknąć.-odpowiedział pewnie Niall, co wywołało u mnie i u Harr'ego niepohamowany śmiech. Machnęłam rękom i wyszłam z sali, kierując się do dyżurki. Po chwili znalazłam się już we wskazanym pomieszczeniu. Na blacie już leżał wypis Niall'a.
-Dziękuje.-odpowiedziałam, gdy starsza kobieta dała mi papiery. Uśmiechnęłam się i na nowo obrałam kierunek sali mojego chłopaka. Uchyliłam lekko drzwi do pomieszczenia, by spróbować przestraszyć chłopaków, jednak moje plany się zmieniły, gdy usłyszałam kawałek rozmowy prowadzonej między Hazzą, a Niall'em.
-Powiesz Jej?-zapytał loczek.
-Nie wiem..-odpowiedział Horan.
-Powinna wiedzieć.-dodał Harry. O co Im chodzi? Czy ta rozmowa jest o mnie?
-Wiem, ale nie mogę pozwolić na to, by to wszystko co się odbudowało zostało na nowo przekreślone, ale jeśli wyznam Jej prawdę, wiem, że wszystko runie.-odpowiedział blondyn.
-Wiedz, że to nie jest błaha sprawa. Za 10 lat będzie za późno, pamiętaj.-odpowiedział Harry. Skupiona rozmową chłopaków, nie zauważyłam małego stopnia w progu przez, który się potknęłam zmieniając z lewej nogi ciężar ciała, co poskutkowało otwarciem drzwi, na tyle, że chłopacy zorientowali się, że przyszłam. Ich spojrzenia od razu powędrowały na mnie.
-Vicky...słyszałaś coś?-zapytał zdezorientowany Niall. Postanowiłam, że nie powiem o tym co przed chwilą usłyszałam i zostawię to dla siebie.
-Nie...a co miałam słyszeć?-zapytałam.
-Nie, nic. Masz wypis?-wyminął skutecznie pytanie, tym samym zmieniając temat. Pokazałam Mu papiery w moich rękach i położyłam je na torbie chłopaka, w której przygotowane miał już rzeczy do wyjścia.
-W takim razie, idziemy.-wtrącił nagle Harry. Skinęłam głową i pomogłam swojemu nieszczeremu wobec mnie chłopakowi wstać. Złapałam go pod rękę, dając Mu przez to podporę w razie zachwiania. Wyszliśmy, a za nami Harry z wszystkimi rzeczami. Szłam nie zwracając uwagi na uśmiechy ludzi i mruczenie pod nosem Niall'a. Zastanawiało mnie tylko o co mogło chodzić? O czym nie powinnam wiedzieć i co ukrywa Niall? Nie wierze..
_________________________________
Przepraszam, za to, że tyle czasu nie dodałam rozdziału. I przepraszam, że ten rozdział jest taki krótki, ale pasowało mi skończyć akurat w takim, a nie innym momencie. :) Zapraszam na drugiego bloga, gdzie też dzisiaj został opublikowany nowy rozdział. :) http://onedirection69fanfaction.blogspot.com/
Zapraszam też do KOMENTOWANIA i zadawania pytań na moim ask'u :

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 45

-Witamy gołąbeczki!-krzyknął Louis, który wparował do sali z kwiatami. Uśmiechnęłam się na sam Ich widok, gdyż za chłopakiem w rządku stał Harry, Liam i Eleanor.
-Cześć stary chorowitku.-powiedział śmiało Hazza, który zaczął się powoli zbliżać do łóżka Horana, do którego byłam przytulona.
-Cześć.-odpowiedział jeszcze dość cicho blondyn i wystawił rękę do przyjaciela w geście powitalnym.
-Powiecie mi o co chodzi?-zapytałam, uśmiechając się delikatnie.
-Kto opowie? Ja czy Ty?-pytającym wzrokiem Eleanor, spojrzała na mojego Niall'a.
-Ja opowiem.-odpowiedział.
-A więc...czekam.-dodałam, patrząc na Niego. Był jeszcze taki słaby, ale Jego uśmiech i błysk w oku był zabójczy jak dawniej.
-Obudziłem się bardzo słaby..stała nade mną radosna El, która w ułamku sekundy powiadomiła lekarza o tym, że się wybudziłem. Na początku nie wiedziałem, co się dzieje, ale potem stopniowo zacząłem sobie wszystko przypominać. Tak strasznie źle się czułem, że nie ma Cię tu..wszystko opowiedziała mi dopiero Eleanor, gdy wróciłem z jakiś badań. Poprosiłem by jeszcze do Ciebie nie dzwoniła, bo chciałem Ci zrobić niespodziankę. No i jak widać chyba się udało.-powiedział, niemalże na jednym tchu. Uśmiechnęłam się sama do siebie i mocniej wtuliłam w chłopaka, jakbym chciała zabronić Mu już kiedykolwiek opuszczać mnie.
-Do tego wyniki są całkiem dobre i Pani mąż gotowy do wyjścia będzie już za parę dni.-wtrącił lekarz, stojący w progu sali.
-Dziękuje...za wszystko.-szepnęłam w stronę lekarza. Kojarzyłam Go...najpierw ja miałam z Nim do czynienia, potem moja mama i teraz Niall. Cieszyłam się, że to tak się skończyło. A właściwie rozpoczęło..Nowy początek zaczął się właśnie teraz. Poczułam jak po moim policzku spływa łza.
-Czemu płaczesz, słońce?-zapytała troskliwie Eleanor, stojąca przy łóżku.
-Płaczę ze szczęścia..że Was mam i że byliście ze mną ten cały czas.-powiedziałam cicho. Uścisk Horana delikatnie się zacisnął, a ja otarłam szybko łzy.
-Kocham Cię..-szepnął mi do ucha blondyn.
-Ja Ciebie też..-powiedziałam cicho.
-Oj no proszę Was....zaczyna się.-powiedział roześmiany Hazza. Wiedziałam, że teraz będę brana z Nialler'em jako główny obiekt drwin i żartów z powodu naszego przypływu miłości, ale na prawdę nie obchodziło mnie to w tym momencie. Ważna była ta chwila, której tak nie chciałam kończyć.
-Panno Jonson..wiem, że to dla Pani duże szczęście i oczywiście jest to zrozumiałe, ale Pan Horan potrzebuje teraz spokoju. Niestety będę zmuszony wyprosić Państwa za parę minut.-wtrącił cicho lekarz. Posłałam Mu uśmiech i skinęłam głową, dając tym znak, że rozumiem. Odwzajemnił mój uśmiech i wyszedł z sali.
-Już nas wyrzucają....szybciej niż z klubów.-szepnął niezadowolony Harry. Zaśmiałam się, słysząc Jego wypowiedź.
-Nie marudź, loczek, nie marudź.-powiedziałam, uśmiechając się szeroko.
-Dobra, to my już idziemy i czekamy na Ciebie na dole Vicky.-dodał po chwili Lou, podając mojemu blondynowi rękę. Chłopak uścisnął Ją.
-Zdrowiej.-dodał po chwili. Wszyscy posyłając sobie ciepłe uśmieszki, wyszli z sali. Zostałam tylko ja i mój bezsilny narzeczony.
-Niall bardzo się cieszę, że znów jesteś tutaj..-powiedziałam cicho, unosząc się lekko z pozycji leżącej, tak by skonfrontować się ze spojrzeniem chłopaka.
-Jestem i już nigdzie się nie wybieram.-odpowiedział. Oblizał powoli swoje skrzepnięte usta i popatrzał na mój palec. Upss...
-Nie masz pierścionka..-powiedział cicho.
-Wiem..nie wiedziałam czy nadal mogę go nosić.-odpowiedziałam. Byłam trochę zmieszana, no bo przecież jakby nie było..jeszcze parę dni temu byłam z Zayn'em.
-Masz go teraz przy sobie?-zapytał. Kiwnęłam twierdząco głową i sięgnęłam po torebkę leżącą na krześle obok. Otworzyłam ją i zaczęłam szukać małego diamenciku. Gdy moje poszukiwania skończyły się, wyciągnęłam błyskotkę i wręczyłam ją Horanowi. Nie wiedziałam czy chce bym nadal miała przy sobie symbol Jego oświadczyn.
-Prosze..-powiedziałam cicho, patrząc jak dokładnie ogląda pierścionek. Zrobiło mi się trochę smutno, jednak moje uczucia przerwał Niall, który zaczął powoli się podnosić.
-Niall co Ty robisz?!-zapytałam zatroskana, podnosząc głos. Widziałam jak boli Go każdy ruch. Rana postrzałowa na pewno dawała o sobie znak.
-Niall!-krzyknęłam ponownie, gdy zobaczyłam, że chłopak próbuje zejść z łóżka. Widziałam grymas bólu na Jego twarzy, ale nie odpowiadał na żadne moje prośby i błagania, by się położył.
-Proszę..-szepnęłam zdesperowana.
-Csii...-uciszył mnie, gestem, który mnie rozbroił. Położył palec na swoich ustach i dość sprawnie przeszedł dookoła łóżka, od mojej strony.
-Niall...-dodałam po chwili. Zero odzewu. Chłopak uklęknął przede mną. Byłam lekko zmieszana tą sytuacją, do póki nie złapał mojej dłoni. Popatrzał się w moje oczy, posyłając mi to swoje urocze spojrzenie.
-Vicky Jonson..po mimo moich głupstw, po mimo tego, że tak Cię niejednokrotnie zawodziłem, po mimo tego, że nie potrafiłem docenić miłości jaką mnie darzyłaś....chce zadać Ci jedno pytanie..dość proste, ale i bardzo ważne..-Jego wstęp przysporzył w moich powiekach łzy, próbujące wydostać się na zewnątrz.
-Słucham..-powiedziałam, dając mu znak, że jestem gotowa na pytanie.
-Vicky..uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i zostaniesz moją żoną?-zapytał i powoli wsunął pierścionek na mój palec. Po moich policzkach spłynęły łzy szczęścia. Jedyną odpowiedzią jaką uzyskał blondyn było moje potwierdzenie, w postaci kiwnięcia głową na "tak". Nie mogłam z siebie nic wyrzucić. Chłopak wstał powoli.
-Tak bardzo Cię kocham...-szepnęłam.
-Ja Ciebie też.-odpowiedział i przytulił mnie delikatnie. Nie trwaliśmy w uścisku długo, gdyż pomogłam blondynowi położyć się. Widziałam w Jego oczach ból, spowodowany każdym ruchem.
-Przyjdę do Ciebie jutro.-powiedziałam, gdy Niall już leżał.
-Obiecujesz, że już mnie nie zostawisz?-zapytał.
-Nie..-odpowiedziałam cicho.
-Nie?-wyminął pytanie, smutnym głosem.
-Nie...teraz muszę Cię zostawić. Lekarz mnie wygonił.-odpowiedziałam. Chłopak odetchnął głośno i zaśmiał się, patrząc na mnie. Nachyliłam się i pocałowałam czule Jego suche usta.
-Kocham Cię...-szepnął po pocałunku.
-Wiem...-odpowiedziałam, zagryzając wargę. Wzięłam torebkę i zniknęłam za drzwiami, tym samym schodząc mojemu narzeczonemu z oczu.

5 DNI PÓŹNIEJ...

Usłyszałam dźwięk dzwonka, którego dźwięk przemieścił się po całym domu. Wyszłam z mojej sypialni i zeszłam na dół w swoim domu. Tak, właśnie. Wróciłam do mojego domu, w którym na nowo zamieszkam z Niall'em. Gdy doszłam do drzwi, od razu je otworzyłam.
-Ile można czekać?-zapytał zniecierpliwiony Harry.
-Przepraszam.-odpowiedziałam lekko speszona. Wpuściłam przyjaciela do środka, wcześniej dając mu niespodziewanego buziaka w policzek, na przywitanie.
-Gotowa?-zapytał.
-Tak, tylko wezmę torebkę.-odpowiedziałam. Poszłam do salonu, w którym jak przypuszczałam leżała moja zguba. Wcześniej przejrzałam się w lustrze. Moje odbicie nawet mnie zadowoliło. Nareszcie na mojej twarzy gościł uśmiech. Ubrana byłam dość skromnie.
-Jest dobrze, chodź.-powiedział Harry, który stał na korytarzu. Musiał widzieć najwyraźniej to co robię, czyli "pindrzę" się przy lustrze.
-Już, już.-odpowiedziałam. Zacisnęłam w dłoniach pasek torebki i już po chwili zamykałam drzwi domu, od drugiej strony. Brunet skierował się do auta, stojącego na podjeździe. Po chwili dołączyłam do Niego z bardzo szerokim uśmiechem. Weszłam do samochodu, siadając na miejsce pasażera.
-Cieszysz się?-zapytał loczek, odpalając auto.
-Bardzo.-odpowiedziałam. Chłopak ruszył. Całą drogę rozmawialiśmy o tym, jak bardzo rozpromieniły mnie ostatnie dni. Teraz jeszcze jadę po Niall'a, którego odbieram ze szpitala. Zaczynałam wierzyć w to, że nareszcie wszystko mi się ułoży. Nawet nie wiem kiedy minęło te 20 minut drogi do szpitala.
-Jesteśmy.-powiedział Hazza, gdy tylko się zatrzymał na szpitalnym parkingu.
-Dziękuje.-odpowiedziałam i odpięłam pas.
-No to idziemy.-dodał. Posłusznie wyszłam z samochodu, co po chwili zostało też uczynione przez mojego przyjaciela. Skierowaliśmy się do głównego wejścia. Od pierwszych kroków witały mnie ciepłe uśmiechy.
-Dzień dobry, Pani Vicky.-powiedziała jedna z kobiet z recepcji.
-Dzień dobry.-odpowiedziałam, kierując się do schodów, którymi chciałam skierować się do sali mojego przyszłego męża.
-Jesteś tu już znana.-szepnął mi do ucha, rozbawiony Harry.
-Dzięki.-odpowiedziałam, śmiejąc się cicho pod nosem. Już po chwili byliśmy "na piętrze Nialler'a". Otworzyłam drzwi do sali i zamurowało mnie.
-Co Ty tu robisz....Zayn?-zapytałam cicho. Nie wierzyłam w to co widzę.
____________________________________
Przepraszam, że tyle czekaliście na rozdział. Serio strasznie mi z tym źle. :(( Teraz szkoła, nauka..do tego nowi znajomi i troszkę nie mam czasu na pisanie, przepraszam. Postaram się dodać jeszcze dzisiaj rozdział na drugiego bloga, ale nie obiecuję. A JAK PODOBA SIĘ TA CZĘŚĆ TUTAJ? :) Serio, bardzo się starałam i przepraszam za błędy, jeśli takie są. A teraz już lecę i zapraszam do KOMENTOWANIA i zadawania pytań na ask'u.

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 44

Patrzał na mnie Zayn, obejmujący jakąś dziewczynę. Gdy zobaczył mnie, stojącą w progu drzwi od razu odsunął się od ciemnowłosej dziewczyny i zaczął iść w moim kierunku.
-Vicky..-szepnął Louis, jakby chciał mnie obronić przed zmierzającą sytuacją.
-W porządku.-odpowiedziałam. Brunet podszedł do mnie i spojrzał prosto w moje oczy. W Jego spojrzeniu nie było już tego błysku co kiedyś.
-Co z Niall'em?-zapytał nagle, nie uprzedzając tego żadnym przywitaniem.
-Przecież jesteś tu, powinieneś wiedzieć.-odpowiedziałam dość oschle.
-Nie chcą mi nic powiedzieć, a przecież Ci jako Jego żonie, na pewno jest coś wiadomo.-dodał po chwili. Widziałam, że nie traktuje mnie tak jak niedawno i Jego nastawienie do mnie zmieniło się nie do poznania, ale nie chciałam zaprzątać sobie tym głowy. Najważniejszy był teraz Niall.
-Nie obudził się jeszcze. Jest w ciężkim stanie. To wszystko co wiem.-odpowiedziałam. Wyminęłam wzrokiem chłopaka i popatrzałam na dziewczynę, która jak było widać bardzo się niecierpliwiła. Nie wiedziałam co On w Niej widział. Krótka różowa miniówa, futrzana, biała kurteczka. W innych okolicznościach na pewno wyśmiałabym strój takowej "dziuni", jednak teraz nie było to chyba wskazane. Dziewczyna widząc mój wzrok na sobie, posłała mi aroganckie spojrzenie.
-Twoja lalunia się niecierpliwi.-powiedziałam nagle. Słyszałam cichy chichot Louis'a pod nosem, który spowodowany ciętym spojrzeniem Zayn'a, ucichł.
-Już idziemy.-powiedział mulat i odszedł od nas, idąc do swojej towarzyszki.
-Nie wierzę.-szepnął Lou, widząc dziewczynę. Chyba też był zdziwiony Jej..emm..stylem? Nie wiem czy można to tak nazwać.
-Nie ważne.-powiedziałam i wyminęłam tą "zakochaną parę", wchodząc z moim przyjacielem do sali mojego blondyna. Horanek nadal był w śpiączce. Usiadłam obok Jego łóżka.
-Witaj kochanie..-szepnęłam cicho, choć wiedziałam, że nie dostanę odpowiedzi. Złapałam chłopaka za rękę i popatrzałam na Jego bladą twarz.
-Już jesteście?-zapytała El, która raptownie weszła do sali z kubkiem kawy.
-Tak, właśnie przyjechaliśmy.-odpowiedział Louis.
-Przecież miałaś się przespać.-powiedziała do mnie zatroskana dziewczyna.
-Po za tym, przepraszam. Poszłam po kawę, bo robiłam się senna.-dodała po chwili.
-Nic się nie stało, kochanie. A w domu i tak bym nie zasnęła.-odpowiedziałam.
-No jak wolisz, ale martwię się o Ciebie. Tym bardziej, że za pewne natknęłaś się już na Zayn'a z Jego plastikową koleżanką.-powiedziała El, co wymusiło we mnie mimowolny uśmiech.
-Tak, miałam tą nieprzyjemność Ją poznać.-odpowiedziałam.
-Słuchajcie. Dziękuje Wam za wszystko, ale ja już chyba na serio sobie poradzę. Nie chce Was wykorzystywać. Jedźcie do domu i nacieszcie się sobą.-powiedziałam po chwili.
-Nie Vicky, nie ma w ogóle takiej opcji. Zostaniemy tu ile będzie trzeba.-powiedziała El, której posłusznie przytakiwał Jej chłopak.
-Ja wiem, że chcecie dobrze, ale to jest moja prośba do Was..proszę.-ostatnie słowa wypowiadałam błagalnym tonem. Niby chciałam, żeby byli przy mnie, ale ostatnimi dniami, wszystko robią dla mnie i dla Horana, zapominając całkowicie o sobie i swoim nadchodzącym ślubie.
-Skoro tak. Ale przyjedziemy tu jeszcze wieczorem.-dodała po chwili moja przyjaciółka. Wstałam i przytuliłam parę, mając na celu podziękowanie Im za to..że po prostu są.
-Do zobaczenia, Vicky.-powiedział Lou, wychodząc ze swoją dziewczyną z sali. Ja ponownie usiadłam przy łóżku Nialler'a i złapałam Go za rękę.
-Proszę Cię Niall..nie poddawaj się. Otwórz oczy i pozwól nam się na nowo cieszyć swoim szczęściem.-powiedziałam cicho. Wchodziłam już w akt desperacji. Chciałam by się obudził i z powrotem pokazał mi co to jest cieszyć się każdym dniem. Złapałam Jego dłoń nieco mocniej, drugą rękom wyciągając z torebki zdjęcie, które dotychczas zajmowało miejsce w naszej sypialni. Wzięłam je jeszcze przed wyprowadzką od Horana.
Przyłożyłam zdjęcie chłopakowi na klatkę piersiową, jakbym chciała Mu je dokładniej pokazać.
-Obiecuj mi, że jeszcze kiedyś zrobimy sobie takie zdjęcie. Obiecuj, że w tle będą bawić się nasze dzieci, goniące naszego psa, proszę Cię obiecuj mi to, Niall...-szepnęłam, przez łzy, które zaczęły spływać mi po policzkach.
-Obiecuję Vicky....-odpowiedział Niall, który powoli otworzył oczy. Nie wierzyłam w to co właśnie się stało. Uśmiechnęłam się szeroko i wstałam jak narwana.
-Niall!-krzyknęłam na całą salę. Chłopak lekko się uśmiechnął. Mój krzyk musiał być na tyle głośny, że przywołał lekarza, który od razu wparował do sali. Gdy zobaczył uśmiechniętego Niall'a i moją radość, zatrzymał się i zaczął się śmiać.
-A jednak przetrzymał Pan małżonkę.-powiedział nagle. Nie wiedziałam o czym mówi doktor. Przytuliłam się delikatnie do Horana, czując łzy szczęścia ociekające po moich policzkach.
-O czym Pan mówi?-zapytałam cicho, czując jak chłopak, próbuje swoimi siłami, objąć mnie.
-O tym, że Pan Horan wybudził się ze śpiączki parę godzin temu. Po badaniach i kroplówce dodającej Mu sił, poprosił o dyskrecje i nie telefonowanie do Pani.-odpowiedział spokojnie lekarz. Nie wierzyłam w to co się dzieje, że czułam się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
-Tak bardzo Cię kocham.-szepnęłam do blondyna. Widziałam w Jego oczach iskrę, tą w której niegdyś się zakochałam.
-Ja Ciebie też..-odpowiedział cicho. Nie zważając na stan blondyna ani na obecność lekarza, wpiłam się delikatnie w usta, Nialler'a, który od razu pogłębił czule pocałunek. Długi pocałunek...
-Już na zawsze my...-szepnęłam, gdy tylko odsunęłam sie od Niego. Był jeszcze blady i nie wyglądał jak zawsze, jednak Jego uśmiech pogłębił widok, który ujrzał po chwili.
______________________________
Mam nadzieję, że się podoba. :) Następny rozdział nie zostanie dodany na komentarze. Jak będę miała wenę to dodam. No i przepraszam, że taki krótki, ale pasowało mi akurat skończenie tego rozdziału w takowym momencie. :) Zapraszam też na swojego drugiego bloga - http://onedirection69fanfaction.blogspot.com/
No i oczywiście zapraszam do KOMENTOWANIA i zadawania pytań na moim ask'u.