sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 12

Podeszłam do Niego i sprawnie usiadłam na Jego kolanach okrakiem. Położył swoje ręce na wcięciu mojej talii. Wpatrzyłam się w Jego oczy. Patrzał na mnie jak na milion dolarów, ale widziałam, że był smutny.
-Nie smuć się, proszę..nie lubię nie widzieć na Twojej twarzy uśmiechu.-powiedziałam i podniosłam swoimi palcami, dwa kąciki jego ust, wymuszając w nim uśmiech.
-Powiedz mi jak mam się uśmiechać? Przed chwilą widziałem jak mój przyjaciel lizał się z moją dziewczyną? Widziałem jak biłaś się z Madison i nie umiałem opanować swojej złości, z czego tak potraktowałem Hazze.- odpowiedział. Nie był zaborczy jak Zayn. Miał mnie na swoich kolanach, ale skupiony był na moich oczach i rozmowie ze mną.
-Rozumiem Cię, Niall..ale wiesz, że w każdym złym wydarzeniu, jest cień czegoś dobrego?-zapytałam, uśmiechając się.
-Moim cieniem dobra, jesteś teraz Ty.-odpowiedział, zaczesując kosmyk moich włosów za ucho.
-Nialler zaczyna flirtować czy mi się wydaję?- pstryknęłam go bezboleśnie palcem w nos, co wywołało u nas obojga uśmiech.
-Może Ci się wydaje..może nie..wiesz, tak czy inaczej, to ty siedzisz na mnie teraz pół naga, więc ja tu jestem chyba najmniej winny temu flirtowi.- odpowiedział, jeżdżąc dłoniom po mojej talii. Odpowiedziałam mu na to falą czerwieni na moich policzkach.
-Ktoś się tu zburaczył.
-Tak, kto? - zapytałam i jak głupia rozglądałam się po pokoju.
-Taka jedna ślicznotka.-opowiedział.
-Cały czas nie wiem o kim mówisz, wariacie.-chichotałam pod nosem cicho.
-Jesteś urocza.-szepnął.
-I bardzo zmęczona. Idziemy spać?-zapytałam.
-Rozumiem, że propozycja aktualna i nie wyprosisz mnie z pokoju?
-Nie, no co Ty. Jak będziesz chrapał, to grozi Ci zamknięcie w szafie, ale nic po za tym.- powiedziałam i wstałam z Niego, wsuwając się pod kołdrę na wielkim łóżku. Horanek rozebrał się do bokserek i zrobił to samo, niepewnie wtulając mnie w siebie. Położyłam głowę na jego torsie i jeździłam palcami po jego umięśnionym brzuchu. Rozmawialiśmy tak o wszystkim. Dobrze się czułam w Jego towarzystwie. Myślę, że mogłabym się w nim zakochać, ale jak na razie, wole jednak temat miłości mieć przed sobą.
-Vicky..-zaczął blondyn.
-Tak?- zapytałam, powoli opuszczając powieki.
-Posłuchaj..podobasz mi się, wiesz?- te stwierdzenie całkowicie wybiło mnie ze snu.
-Przed chwilą straciłeś dziewczynę, Niall..-odpowiedziałam w zakłopotaniu.
-Wiem skarbie. Ja po prostu poczułem coś do Ciebie od kiedy tylko Cię zobaczyłem..wtedy między mną, a Madison zaczęło się psuć, dlatego Cię znienawidziła.- nareszcie znałam powód jej niechęci do mnie. Czułam delikatny dotyk Nialler'a na mojej głowię. Głaskał mnie tak jak tata zawsze przed snem. Znów czułam się taka mała i wyjątkowa.
-To miłe Niall, ale..ja na razie nie chce się z nikim wiązać. Przepraszam.- odpowiedział mi na to cichym westchnięciem. Nie rozmawialiśmy już..zasnęłam.

RANEK .

Obudziłam się rankiem. Popatrzałam na zegarek. Była już 11:00, co oznaczało, że kolejny dzień nie poszłam do szkoły. Całkowicie ją olałam, odkąd tu jestem. Trudno, zaraz i tak koniec roku. Rozejrzałam się po pokoju.
-Niall!- krzyknęłam, ale tak by mój głos rozległ się tylko u mnie w pokoju. Nie dostałam odpowiedzi. "Pewnie już dawno wstał"-pomyślałam. Usiadłam na brzegu łóżka i przetarłam oczy. Wstałam i podeszłam do dużego okna. Pogoda za nim nie była specjalnie wyjątkowa. Było pochmurno i padał drobny deszcz.
-Witaj piękny świecie.- powiedziałam sama do siebie, przewracając oczami. Podeszłam do mojej torby.
-Czas się rozpakować.- mruknęłam.
-Zaczynam mówić sama do siebie, to bardzo, bardzo, bardzo zły znak.- powiedziałam i zaśmiałam się, schylając się torby. Wypakowałam z niej wszystkie moje ciuchy i włożyłam do szafy. Przy okazji wybrałam :
Po uporządkowaniu swoich ubrań, poszłam do łazienki z przygotowanym zestawem. Doprowadziłam się do porządku przez umycie zębów, lekki makijaż i spięcia włosów w wysokiego kitka. Przebrałam się i po 15 minutach spędzonych w łazience, wyszłam. W pokoju nadal nikogo nie było. Zeszłam, więc na dół gdzie dom cały czas tętnił ciszą. Zajrzałam do pokoi chłopaków. Nikogo nie było. Pomyślałam, że może są w gabinecie Zayn'a. Poszłam tam. Nigdy wcześniej nie było dane mi tam wejść. Skórzane kanapy, drewniane ciemne biurko, czarny, skórzany fotel. Pełen luksus. Pozwoliłam sobie usiąść na honorowe miejsce za biurkiem. Na półeczce leżało czarne pudełko, po które niedawno byłam z Malikiem. Wzięłam je do ręki i bardzo delikatnie otworzyłam. Był w nim czarny, ciężki pistolet. Przestraszyłam się i zrzuciłam go na ziemie. Schyliłam się po nie i gdy z powrotem się wyprostowałam przede mną stał Zayn. O mało nie dostałam zawału.
-Czego tu szukasz?- zapytał zdenerwowany.
-Was..-odpowiedziałam obojętnie, niczym oaza spokoju, choć tak na prawdę byłam "posikana" z nerwów i strachu.
-Tak wszystkich? Trzymając pistolet?-zaczął.
-Oj Vicky nie ładnie tak.- dodał po chwili.
-Mam pistolet i świadomość, że mnie zgwałciłeś, nie boisz się?- zapytałam, łapiąc pewnie pistolet w dłoń.
-Nic mi nie zrobisz. Jesteś jeszcze zbyt tchórzliwa.-odpowiedział, śmiejąc się prosto w moje oczy.
-Wiesz...krzywda za krzywdę, hę?- mruknęłam podnosząc pistolet na wysokość jego głowy.
-Przestań proszę, bo to żałosne.- odpowiedział, zabierając mi pistolet.
-Żałosne było to, że mnie zgwałciłeś!- krzyknęłam, wstając z fotela.
-Co zrobiłeś?!- zapytał nerwowo Niall, wparowując z Luis'em do gabinetu. "O kurwa"-pomyślałam.
______________________
Obiecałam, że dodam dzisiaj 2 rozdziały i dodałam, mimo tego, że ten jest cholernie nudny. Doszłam jednak do wniosku, że jeżeli w każdym rozdziale miałabym robić jakąś akcję, to bardzo szybko skończyłyby mi się pomysły na dalszy ciąg. :) Następny rozdział dodam jutro, a was proszę o szczere komentarze. < 3 W razie pytań, łapcie ask'a. : 3 - http://ask.fm/onedirectionlovelove69. :)

Rozdział 11

Nawet nie chce wiedzieć jak poczuł się blondyn, którego rękę puściłam natychmiastowo. Czułam jak do moich oczu napływają łzy. Zamiast zareagować, to staliśmy z Niallerem jak wryci w podłogę.
-Ty skurwielu..-powiedział w końcu Horan do Harrego, na którym siedziała okrakiem Madison. Dopiero po słowach Niall'a, dziewczyna odczepiła swoje usta od Hazzy, a jego ręce jak oparzone zeszły z Jej pośladków. Nadal na Nim siedziała, jakby nie zrobiła sobie z tego nic, że właśnie przyłapał ją jej chłopak. Mało tego. Widziałam na jej twarzy błysk zadowolenia, że uwiodła Harrego i że to widziałam. W progu stanął niczego nieświadomy Zayn. Już nawet Jego obecność nie sprawiła mi kłopotu.
-Co się dzieje?.-zapytał i dopiero potem popatrzał w głąb salonu. Na naszą "zakochaną parę".
-O ja pierdolę..-sam odpowiedział sobie na pytanie. Ta zdzira zamiast z niego wstać, to cały czas ocierała się o niego, co doprowadziło mnie do mdłości. Wybiegłam z salonu od razu kierując się do góry. Rzuciłam się na łóżko w swoim pokoju i zaczęłam płakać. Myślałam, że właśnie w Harrym mam oparcie. A tu nic. Pomyliłam się jak zawsze. "Moje życie to jedna, wielka pomyłka".-pomyślałam. Słyszałam jakieś wrzaski z dołu. Wyszłam zapłakana z pokoju i wychyliłam się zza schodów, próbując dostrzec albo chociaż usłyszeć co się dzieje. Słyszałam piski głosu, który skądś kojarzyłam. Cieniutki głosik Eleanor.
-Puść go!- krzyczał Liam.
-Stary, opanuj się!- wtórował mu Luis z Zaynem. Nie mogłam zostawić tego, siedząc u góry i robiąc z siebie ofiarę. Harry nie był mi obojętny, podobnie jak Niall. Zbiegłam na dół, ocierając po drodze łzy. Wbiegłam jak oszalała do pokoju i widok, który tam zastałam nie należał do najciekawszych. Harry leżał na ziemi, a na Nim siedział Niall, okładając go pięściami. Odciągnąć próbowali go Liam z Luis'em, ale Jego złość musiała być na tyle mocna, że nie dawali sobie z tym rady. Zayn stał wrzeszcząc na Madison, która w zasadzie zbytnio się tym wszystkim nie przejęła. Za to Eleanor stała piszcząc. Najwyraźniej bała się tak samo jak ja.
-Kurwa dosyć!.-krzyknęłam w końcu. Nie zrobiło to na nikim wrażenia. Musiałam działać szybko za nim Niall rozdrobni Hazze w drobny mak. Podeszłam do Niego ostrożnie.
-Vicky odsuń się, bo możesz oberwać!- powiedział Nialler przez zaciśnięte zęby.
-Nie uderzysz mnie.- powiedziałam, uśmiechając się delikatnie. Chciałam załagodzić lekko sytuacje.
-Vicky!.-powtórzył.
-Csii...- wyciągnęłam do niego dłoń. Popatrzał na mnie, a chłopacy powoli zaczęli go odciągać. Tym razem skutecznie.
-Pamiętaj skurwielu, że nie jesteś już moim przyjacielem!- krzyknął i zadał Harr'emu, niespodziewanie ostatni cios.
-Niall! - krzyknęłam już lekko poirytowana. Piski dziewczyny Lou też ustały. Posłałam jej tylko opiekuńczy uśmiech. Złapałam blondyna za rękę i przyciągnęłam do siebie delikatnie. Harry w tym czasie zostawał podniesiony z ziemi przez chłopaków. Zerknęłam na niego kontem oka. Był w średnim stanie, ale i tak postanowiłam do niego podejść. Chłopacy trzymali go na swoich barkach.
-Vicky, ja..-zaczął.
-Ty co?- zapytałam przerywając mu.
-Ty najpierw przymilasz się do mnie, a kiedy coś jest nie po Twojej myśli i nadarzy się okazja, to lecisz do jakieś pustej szmaty?! Jak mogłeś?! To dziewczyna Twojego przyjaciela, sukinsynie! Rozumiesz to?!- dodałam, podnosząc swój ton z każdym wyrazem.
-Przepraszam, jesteś dla mnie najważniejsza...-wypowiedział ledwo co. Widziałam jego rozbity nos, wargi, czoło i brew. Wszystko mu krwawiło. Postanowiłam odpowiedź mu na to wszystko jednym..Położyłam dłoń na Jego policzku i posłałam Mu delikatny uśmiech.
-Dobrze, ale wiedz, że mam coś dla Ciebie za to wszystko...taki prezencik od siebie..-widziałam w jego oku błysk i spojrzenie Niall'a, który musiał się poczuć podwójnie zdradzony tym co mówię. Zaskoczyłam wszystkich, gdy oddałam mu prezent, robiąc mu kolejny ślad na twarzy. Spoliczkowałam go po czym podeszłam do Horanka, stał i nie wiedział co powiedzieć, jak cała reszta.
-Teraz mam prezent dla Ciebie. Niech poczują to co my..-wyszeptałam, wplatając dłoń w jego blond włosy. Zbliżyłam swoją twarz do niego i złożyłam na Jego ustach czuły pocałunek, który z sekundy na sekundę robił się coraz bardziej namiętny. Niall'owi albo się to spodobało albo próbował dopiec Madison, bo jego język idealnie współgrał z moim. Czułam na sobie spojrzenie wszystkich w pokoju. Było mi z tym dobrze. "Przyjemne z pożytecznym.."-pomyślałam. Dopiekłam tym pocałunkiem Madison, Harr'emu i myślę, że nawet trochę Zayn'owi. Usta blondyna były takie delikatne. Na prawdę niechętnie się od niego odsunęłam. Widziałam rozwścieczone tęczówki ciemnowłosej dziewczyny, która jest coraz bliżej mnie. Horan bujał w obłokach, chłopaki trzymali Loczka, a Madison podeszła do mnie. Złapała mnie za włosy i zniżyła prawie, że do samej podłogi.
-Nie tym razem, kurwo.- szepnęłam i złapałam jej włosy, ciągnąc ją do samej ziemi. Dziewczyna również nie oszczędzała mi bólu.
-Dziewczyny!- krzyknęli wszyscy w pokoju.
-Siedźcie cicho, ta suka mnie teraz popamięta. Nie zbliżać mi się tu kurwa.- uprzedziłam wszystkich. Domyślam się, że musiało to zabawnie brzmieć. Ale cóż...chciałam pobawić się w James'a Bonda. Po za tym byłabym w stanie pogryźć każdego kto odebrałby mi tą przyjemność wjebania tej suce. Wskoczyłam na tą zdzirę i wymierzyłam jej pierwszy cios w policzek, czując rozluźnienie i mrowienie na moich włosach.
-To za to, że tak ładnie mnie przywitałaś.- uśmiechnęłam się do niej i widziałam grymas jej twarzy.
-Suka!-krzyknęła.
-O bawimy się dalej, tak?!- zapytałam, wymierzając jej drugi cios.
-To za to, że tak potraktowałaś Nialler'a.-krzyknęłam, widząc jak z jej wargi sączy się krew.
-Zejdź ze mnie, dziwko!- krzyczała, próbując się "uwolnić".
-Mówię Ci, że to jeszcze nie koniec, to słuchaj dalej!- krzyknęłam, po raz trzeci zostawiając czerwony ślad na jej policzku.
-A to za to, że myślałaś, że masz nade mną przewagę!- krzyknęłam i wstałam z niej. Widziałam miny chłopaków, które same za siebie mówiły "WOW". Byłam z siebie dumna, choć raczej nie powinnam. Zayn podniósł Madison. Zbliżyła się do mnie, ścierając dłoniom krew z jej ust. Nie bałam się jej.
-Pożałujesz tego, przysięgam..wszyscy pożałujecie!- krzyknęła i wyszła z domu, zostawiając za sobą huk, trzaśniętych drzwi. Przytuliłam się szybko do Horanka. Objął mnie mocno, jakby chciał trzymać mnie w swoich ramionach wiecznie.
-Już OK, przykro mi..-powiedziałam. Zza pleców chłopaka widziałam, przytulającą się do Luis'a dziewczynę i resztę wynoszącą z salonu Hazze.
-Vicky przepraszam!- krzyknął, mimo swojej niedyspozycji. Nie zwróciłam na to uwagi. Oderwałam się od blondyna i popatrzałam na salon. Wyglądał jak po III wojnie światowej. Pełno krwi. Zdecydowana większość w miejscu, gdzie okładany był Loczek. Wyglądało to strasznie..
-Niall ja..-popatrzałam na Jego smutne oczy.
-Chodź się położyć.-powiedziałam i pokierowałam go schodami do mojej sypialni.
-Vicky, "chodźmy"?- zapytał.
-Razem?- dodał po chwili.
-Nie zostawię Cię dzisiaj samego.- odpowiedziałam, po dłuższym zastanowieniu. Chłopak uśmiechnął się tylko i oboje weszliśmy do mojego pokoju.
-Poczekaj na mnie chwilkę, wezmę tylko prysznic.- wyciągnęłam koszulę nocną i weszłam do łazienki. Od chłopaka usłyszałam tylko głośniejsze "Mhm". Odkręciłam wodę i zmywałam z siebie strumieniami wydarzenia tego dnia. Po jakiś 10 minutach wyszłam z łazienki ubrana w :
 Czułam na sobie spojrzenie Nialler'a, leżącego na moim łóżku. Na jego twarzy widziałam załamanie, ale błysk w oku, pokierował mnie na inny tor myślenia..
____________________________
Ponad 50 komentarzy. ♥ Na serio postaraliście się i dziękuje za to armii anonimka z ask'a. :) Ciesze się, że podoba Wam się moje opowiadanie, w którym tak na prawdę debiutuje. :3 Dzięki. < 3

Rozdział 10

OCZAMI VICKY .

No i stało się..życie toczy się dalej, a ja nie chciałam zakończyć swojego przez jakiegoś do przesady napalonego chuja. Zacisnęłam w garści tabletki, przygotowane do połknięcia i rzuciłam je za łóżko. Był to akt desperacji. Nie wiedziałam co zrobić. Po tym co on mi wyrządził nie czułam się już kobietą..było mi dziwnie z własnym ciałem. Owinęłam się w pościel i odpłynęłam..zasnęłam, czując cieknące łzy po moich policzkach.

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ...

Poczułam jak ktoś okłada mnie dłońmi po policzkach, lekko je klepiąc. To Harry.
-Pojebało Cię?!- krzyknęłam, odsuwając się od niego.
-Vicky, kochanie, Ty żyjesz! - powiedział na jednym wdechu i wtulił mnie w siebie mocno.
-Nie, rozmawiasz z duchem. Masz paranormalne mocne i gadasz z umarlakami.- powiedziałam ironicznie. Poczułam jednak jego bliskość przy sobie i mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Przestań sobie żartować! Martwiłem się! Co to są za tabletki?!- zapytał i odsunął się ode mnie, podnosząc z podłogi puste pudełko po tabletkach nasennych.
-Od dziecka mam problemy ze snem. Czasem mi się przydają. Miałam ostatnią tabletkę i ją wzięłam. Dzięki czemu pudełko jest puste. Tadam.- powiedziałam, zabawnie machając rękami, jakbym chciała podkreślić swoją rację. Miłe było to, że tak się o mnie troszczy.
-Jesteś nienormalna, wiesz?- zapytał ponownie, uśmiechając się lekko. Po raz kolejny mnie w siebie wtulił. Czułam się przy nim bezpieczna. Wiedziałam, że mnie nie tknie. A może po prostu chciałam tak czuć? Nie ważne. Objęłam go mocno, jakby miał zaraz zniknąć. Nie chciałam go puszczać.
-Wiem, ale czyż moja nienormalność, nadaje sensu Twojemu życiu?- odpowiedziałam, po dłuższej chwili, chichocząc przy tym. Nadal pamiętałam o "przygodzie" z Zayn'em, ale nie chciałam denerwować Loczka.
-Ty nadajesz mi sens życia, Twoja nienormalność to tylko dodatek. - powiedział i nachylił swoje usta do pocałunku. Mimo tego, że to Harry, to nie chciałam na to pozwolić. Nie byłam gotowa na kolejny kontakt z chłopakiem. Minęło dopiero kilka godzin..Odsunęłam się od niego, posyłając Mu spojrzenie, mówiące "przepraszam, ale nie mogę". Bałam się. Źle czułam się w swoim ciele. Hazza podrapał się w tył głowy.
-Emm..to ja już idę. Zejdź na dół jak się ogarniesz. Zjemy coś może. Na pewno jesteś głodna.- podniósł się z łóżka i powoli skierował do drzwi.
-OK, zaraz zejdę.- odpowiedziałam, mimo tego, że nie miałam najmniejszej ochoty zejść. Wcale też nie byłam głodna. Trudno, powiedziałam, że zejdę, więc klamka zapadła. Harry wyszedł, a ja podeszłam do swojej torby. To śmieszne, że jeszcze nie rozpakowałam rzeczy. Wyjęłam :
I przebrałam się w pokoju. Poszłam do "swojej" łazienki i popatrzałam w małe lustro nad zlewem.
-Jesteś taka brzydka..-powiedziałam sama do siebie, ścierając rozmazany tusz. Spięłam włosy w roztrzepanego koka i wyszłam z łazienki, tym samym wchodząc do pokoju. Bałam się zejść na dół i spojrzeć Malikowi w oczy. "Nie będę uciekać. To On powinien bać się spotkania ze mną, a nie, ja z nim"-pomyślałam. Weszłam na korytarz, wpadając na Niall'a.
-Hej ślicznotko, co Ty tak dzisiaj uciekasz przed nami?- zapytał, uśmiechając się uroczo.
-Uciekam? Ja? No co Ty..wydaje Ci się.-odpowiedziałam, czując drganie w moim głosie.
-Vicky..wyglądasz jakbyś płakała..nie znam Cię może długo, ale może czegoś Ci potrzeba?-zapytał. Troska o mnie była miła. Bardzo miła.
-Nie Niall..na serio wszystko jest w porządku.- odpowiedziałam, posyłając mu sztuczny uśmiech.
-Jak wolisz, to chodź na dół.- złapał mnie za rękę i pociągnął na schody, którymi zeszliśmy w dół. Przy schodach stała bardzo ładna dziewczyna rozmawiająca z Luis'em.
-Chodź.-szepnął mi Niall i podszedł do tej dwójki.
-O cześć Vicky.- zaczął Lou.
-Poznaj proszę Eleanor.- dziewczyna posłała mi uśmiech i wyciągnęła do mnie rękę.
-Hej, jestem Vicky.-powiedziałam w końcu.
-Jak już wiesz.. Eleanor, miło mi.- odpowiedziała, rozluźniając ścisk naszych dłoni. Dziewczyna wyglądała na bardzo sympatyczną. Nie to co Madison. Ugh.
-Idziemy do salonu?-zapytał w końcu Niall.
-Pewnie, zostawmy gołąbeczki same.- odpowiedziałam na tyle głośno, żeby Lou i jego dziewczyna usłyszeli. Zaśmiali się tylko i powrócili do rozmowy. Stanęłam z Niall'em w progu salonu. Spojrzeliśmy oboje na sofę. To co na niej zobaczyliśmy było straszne. Obrzydziło mnie to samym widokiem. Nawet nie chce wiedzieć jak poczuł się blondyn, którego rękę puściłam natychmiastowo..

piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 9

"Zayn się zmienił"- pomyślałam, nie odrywając się od niego. Jego ręka powędrowała w tył moich pleców, po czym poczułam rozluźnienie ucisku na biuście, co oznaczało, że Mulat poradził sobie ze zdjęciem stanika. Nie pozostałam mu dłużna i już po chwili, ściągnęłam z niego koszulkę. Rozsunął moje kolana i wszedł pomiędzy moje nogi. Leżał na mnie swoim wyrzeźbionym ciałem. Pieścił językiem moją szyję i umacniał w uścisku dłoni, moje piersi. Podobało mi się to, bardzo.
-Zayn..chłopacy są za ścianą, nie możemy. - wyszeptałam.
-Teraz już za późno. Trzeba było mnie nie prowokować! - warknął na mnie, co zmieniło moje podejście do niego o 180 stopni.
-Ale zmieniam zdanie, chłopacy mogą w każdej chwili wejść "mnie odwiedzić".- uzasadniłam, próbując wyślizgnąć się z ciężaru jego ciała..jednak na marne, był silniejszy.
-Zayn puść!- wrzasnęłam na niego zdenerwowana. Odpowiedzią na mój "rozkaz" był rozsuwający się jego rozporek, co oznaczało zdjęcie spodni. Nie zadowalało mnie to.
-Zayn!- krzyknęłam po raz kolejny. Po chwili czułam jego zimną dłoń na swoich wargach.
-Słuchaj, przed chwilą chciałaś, więc sugeruję się tamtym zdaniem, to, że teraz Ci się odwidziało, średnio mnie interesuję. Mogę mieć każdą, więc bądź uradowana tym, że spojrzałem na Ciebie i nie krzycz, bo jak zwołasz chłopaków, to dostaniesz jeszcze w bonusie wpierdol.- wyszeptał oschle przez zaciśnięte zęby. "Jak człowiek może zmienić tak swoje podejście przez okres dwóch minut"- pomyślałam, czując jak do moich oczu napływają łzy. Wiedziałam, że moje zdanie się nie liczyło i byłam przygotowana na to co zaraz dostanę. Nie krzyczałam już na niego. Opanował mnie ten "wpierdol w bonusie" jak kogoś przywołam. Nie odzywałam się już do niego. Mulat niedelikatnie zerwał ze mnie majtki, robiąc to samo ze swoimi spodniami i przy okazji bokserkami. Nie całował mnie już. Masował tylko moje piersi i bawił się sutkami, które przyprawiły mnie raczej o ból, niż przyjemność. Pisnęłam, wpuszczając fale dźwięków do pokoju, gdy we mnie wszedł. Nie wiem jak i kiedy. Bolało. Bardzo bolało. Nie był delikatny.
-Zayn, proszę..-wyszeptałam, zaciskając zęby.
-Zaraz będzie dobrze, tylko siedź cicho.- powiedział nie zbyt sympatycznie. Podparł się rękoma na wprost moich ramion. Wszedł we mnie całą swoją męskością. Uroniłam łzy z bólu i poniżenia. Jego ruchy z chwilą było coraz szybsze i gwałtowniejsze. Czułam jakbym się rozrywała.
-Błagam..dość..-wyszlochałam. Nie zrobiło to na nim wrażenia. Nie miał w sobie nawet tyle odwagi, by mi odpowiedzieć. Ruszał się we mnie szybko, przysparzając mi bólu z każdym ruchem. Czułam jak mnie wypełnia i było mi z tym okropnie. Płakałam, ale nie dawałam już rady. Zacisnęłam kołdrę w rękach i modliłam się by skończył. Moje cierpienia trwały jeszcze chwilę i poczułam ulgę. "Boże, dziękuje".
-Zayn, jak mogłeś? - wyszeptałam, nie ruszając się z łóżka, gdy ze mnie wstał. Otarłam swoje łzy, których przybywało na nowo.
-Mogłem, nie mogłem, zrobiłem. Masz siedzieć cicho, jeżeli komuś powiesz, to nie będzie miło.- powiedział i ubrał swoje bokserki i spodnie.
-Ty mnie...ja tego nie chciałam.. Zayn Ty zrobiłeś, to mimo mojej niechęci. Zayn Ty mnie zgwałciłeś..-wyszeptałam, chowając całe swoje ciało w kołdrę.
-Oj Vicky, nie dramatyzuj. Chciałaś tego, po za tym jesteś niezła, nie rób scen. - założył na siebie koszulkę i nachylił się do pocałunku mnie w policzek. Od razu się odsunęłam.
-Trudno i tak będziesz mnie błagać o więcej, suko!- powiedział i wyszedł, zostawiając za sobą huk, trzaśnięcia drzwiami.
-Nie zabezpieczyłeś się, chuju...-wyszeptałam sama do siebie. Przejechałam delikatnie palcem po mojej kobiecości. Tak bardzo bolało. Cały czas go czułam. Rozmyślałam i płakałam przez pewien czas. Miałam w nocnej szafce moją małą torebkę. Od zawsze miałam problemy ze snem, więc w mojej torebce mogłam znaleźć tabletki nasenne. Wyłożyłam parę na rękę i nie wiedziałam, czy zaryzykować życie dla jednego gnoja.. aż w końcu stało się..

OCZAMI HARREGO .

Wyjebaliśmy za drzwi, dwa matoły, którzy przyszli wykłócać się o wyścig. Dawny wyścig. Jeden z nich ścigał się z Niall'em. Przegrał i chciał rewanżu, ale skończyło się to dla niego podbitym okiem, bo złościć Niall'a w środku dnia to zły pomysł. Nawet nie wiem kiedy wrócił Zayn z Vicky. Myślałem, że jeszcze ich nie było, a zorientowałem się o ich obecności dopiero, gdy Malik zszedł po schodach na dół. Chciałem pójść do Vicky, ale chłopacy zaproponowali obejrzenie jakiegoś szmatławego horroru. Tak. Spędzamy też czasem wolny czas jak normalni ludzie. Mijały minuty, potem godziny, a ja nadal nie widziałem mojej blondyneczki. Niall gdzieś wyszedł z Luisem, Zayn zaszył się w gabinecie z Liam'em, więc ja postanowiłem wybrać się do mojej królewny. Spała owinięta w pościel. Miała rozmazany tusz pod oczami, jakby płakała. Zmartwiło mnie to i czas, który siedzi w pokoju. Usiadłem na brzegu łóżka. Nie obudziła się mimo tego, że materac ugiął się lekko pod moim ciężarem. Spała jak zabita i taka niczego nie świadoma. Nie wyglądała jak zawsze.. mimo tego, że spała, widziałem, że coś jest nie tak. Zbagatelizowałem sprawę, myśląc, że ma po prostu gorszy dzień. Pocałowałem ją w czoło i wstałem. Poprawiłem jej kołdrę i w pokoju rozniósł się dźwięk. Dźwięk spadającego pustego opakowania po tabletkach nasennych..
_____________________
Spodziewaliście się takiego zwrotu akcji? Szczerzę mówiąc nawet ja się tego nie spodziewałam, ale poczułam, że to co chciałam napisać na początku, zrobiłoby z tego rozdziału coś nudnego. Lubię czytać opowiadania z jakąś akcją, więc chce żeby w moim też coś się działo. :) Pisałam to z 2 godziny, poważnie. Miło by było, gdybyście docenili moją pracę i napisali coś w komentarzu. Może jakieś dalsze pomysły lub jak waszym zdaniem powinna przebiec ta cała sytuacja? Jak myślicie..co będzie z naszą "blondyneczką"? KOMENTUJCIE i zobaczymy.. : 3

Rozdział 8

Malik złapał mnie mocno za nadgarstek, przechodząc w sprawnym tępię po mnie od strony kierowcy. Właśnie to zachowanie, nie należało do najsympatyczniejszych z jego strony, ale mówi się, trudno. Wpakowałam się w to bagno jedną nogą, więc drugą już też muszę postawić. Nie wiedziałam w sumie co się dzieje i po co przyjechaliśmy w te okropne miejsce. Przez moje rozmyślenia nawet nie odczułam, kiedy weszliśmy w ciemną uliczkę, jak ich tu nie mało. W tym ciemnym zakątku byłam tylko ja..Zayn..i zaparkowane przed nami duże czarne auto, marki mi dotychczas nie znanej. Nie chciałam zbytnio się rozglądać, bo zdałam sobie sprawę z tego, że jedno krzywe spojrzenie i będą mi wybierać "lakierki" do trumny. Stanęłam posłusznie przy Mulacie i mój wzrok powędrował na dobrze zbudowaną sylwetkę wychodzącą z pojazdu. Podeszliśmy do mężczyzny bliżej. Miał okaleczoną twarz jakąś blizną, był łysy.
-Masz dla mnie to co zawsze?- zapytał w końcu Zayn.
-Może mam, a może nie. Co to za suka?- wyminął jego pytanie, patrząc na mnie co nieco mnie wkurzyło, ale postanowiłam nadal się nie odzywać. Poczułam jak chłopak, szturchnął mnie łokciem z żebra.
-Co?! Nie umiesz mówić?!- zapytał mnie Zayn oschle. Wiedziałam, że muszę się odezwać.
-Jestem Vicky.- powiedziałam, nabierając więcej pewności siebie.
-Malik, z kolejną dobrą dupą. Wypożyczysz mi ją kiedyś. - zaśmiał się w potworny sposób i wcisnął mojemu towarzyszowi coś do ręki. Jakiś duży worek, w którym mieściły się małe, porcjowane woreczki. "To chyba raczej nie jest proszek do pieczenia i ominie mnie pieczenie mufinków" - pomyślałam, czując przechodzący dreszcz po moich plecach.
-Ha, ona jest inna. Ma coś co pozwoli mi zniszczyć paru skurwieli.- odpowiedział mu na jego ostatnie stwierdzenie, wyrywając mnie z myślenia. Znów nie wiedziałam o co mu chodzi.
-"Inna"? Stary, załamujesz mnie. - zaśmiał się nieznajomy.
-Właśnie inna. Dlatego potrzebny mi towar, który ostatnio zamawiałem. - odpowiedział oschle Mulat.
-A, to już inna sprawa. - wydukał i podszedł do swojego auta. Po otwarciu bagażnika, wyciągnął pudełko, czarne pudełko. Nie wiedziałam co to, ale nie specjalnie wydawało mi się, że mógłby być to prezent, w postaci pięknego naszyjnika. Choć wymiary pudełka by się zgadzały. Brązowooki wyciągnął rękę po pudełko i wręczył tym samym temu mężczyźnie, gruby plik pieniędzy.
-Do zobaczenia, wkrótce.- powiedział i niedelikatnie łapiąc mnie za rękę wyszliśmy z uliczki. Pośpiesznie weszliśmy do auta Malika.
-Co się przed chwilą wydarzyło?! Gdzie my jesteśmy?! Co się dzieje?! I co od niego dostałeś?!- zadawałam masę pytań, jednak Zayn nie miał zamiaru odpowiedzieć mi na żadne z nich, bo milczał.
-Nie odpowiesz, tak?! - zapytałam po dłuższej chwili jazdy. Chłopak zjechał na pobocze. Po raz kolejny w miejscu bez zera cywilizacji. Wysiadł z samochodu i podszedł do mnie od strony pasażera. Myślałam, że po raz kolejny oberwę. Otworzył drzwi, wyciągnął mnie z samochodu i oparł o tylne drzwi. Nawet nie wiem kiedy, bo byłam w strasznych szoku, ale poczułam język chłopaka w moich ustach, sprawnie poruszający się po moim podniebieniu. Nie myślałam o niczym, tylko zaczęłam współgrać z jego ustami, gdy chłopak to zauważył odsunął się ode mnie, co mnie zdziwiło.
-Skoro nie działa na Ciebie kara wpierdolenia Ci, to od teraz takim sposobem będę cię uciszał. - powiedział i wsiadł na miejsce kierowcy, szybko obchodząc auto. Nie miałam pojęcia co właśnie się stało, dlatego wróciłam do samochodu i zajęłam swoje miejsce. Jego plan zadziałał, bo nie odezwałam się już ani słowem. Po jakiś 20 minutach, byliśmy już pod "naszą" posiadłością, bo chłopak nie oszczędzał nam prędkości. Na podjeździe stały drogie, wyścigowe samochody. Jednak mało mnie to już obchodziło, więc wbiegłam do domu, omijając sprawnie kłótnię między "moimi chłopakami", a dwoma dotychczas mi nieznanymi. Wbiegłam do pokoju i odpaliłam laptopa, który był na łóżku. Pewnie Harry, musiał mi go pożyczyć. Zalogowałam się na wszystkich stronach społecznościowych i czytałam wiadomości od moich znajomych, typu "Gdzie jesteś", "Co się z Tobą dzieje", "Czemu zniknęłaś i nie odbierasz telefonu", plus na końcu wiadomość z przed paru dni "Wychowawczyni naszej klasy idzie na urlop macierzyński, przez co kontrole nad nami sprawować będzie teraz P.Duck." nie interesowała mnie treść wiadomości, a to, że zapomniałam o szkole. Dobrze, że to ostatni miesiąc i wakacje, a oceny mam nie najgorsze.  Zamknęłam laptopa i wyciągnęłam z torby :
Gdy ściągnęłam bluzkę zostając tym samym tylko w koronkowym staniku, do pokoju wparował Zayn. Najwidoczniej nie miał nic wspólnego z kłótnią na dole, albo po prostu go ona nie obchodziła. Tym razem nie oblałam się rumieńcem i nadal stałam przed nim jak gdyby nigdy nic.
-Mówiłam Ci już, że się puka. - powiedziałam.
-Mówiłaś..ale tym razem nie zasłaniasz się. - odpowiedział z uśmiechem.
-Może dlatego, że jestem w szoku po Twoim pocałunku? - zapytałam.
-Może ja też, bo go odwzajemniłaś?- miałam dosyć tej gry w wymijające pytania.
-Po co przyszedłeś? - zapytałam.
-Odpowiedź : "sprawdzić jak się masz" , Cię zadowoli?- zapytał, zamykając drzwi. Te jego oczy i wyrzeźbione ciało, umodelowane obcisłą czarną koszulką, zwalało mnie z nóg, ale nadal bawiłam się z nim w "kotka i myszkę".
-Może zadowoli może nie..- wyszeptałam, zagryzając wargę.
-Następnym razem wymyślę coś lepszego, obiecuję.- powiedział i zbliżył się do mnie. Wpił się namiętnie w moje usta, łapiąc przy tym w dłonie moje pośladki opięte w jeansach. Odwzajemniłam jego pocałunki. Podobało mi się to i jemu chyba też. Rzucił mnie na łóżko, "lecąc" od razu za mną. Wplotłam dłoń w Jego gęste włosy i czułam jak jego język przemieszcza się z moich ust, na moją szyję. "Zayn się zmienił?"- pomyślałam, nie odrywając się od niego.
________________________
Rozdział 8 już jest. Co myślicie o zmianie stosunków Zayn'a do Vicky? Zakochał się w niej? Zobaczymy.. jeżeli nie komentujecie, to dajcie chociaż znak na ANKIECIE PO PRAWEJ STRONIE. Jeśli trudno jest Wam skomentować, to może chociaż w taki sposób, pokażecie, że czytacie i interesuje was moje opowiadanie. :) Dzisiaj już raczej nie dodam rozdziału. Buziaki. : 33

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 7

Bałam się i nie do końca wiedziałam jak mam się zachować. Patrzałam na niego wzrokiem bezbronnej ofiary.
-Vicky, uważaj!- krzyknął i podszedł po ścierkę, leżącą na blacie. Schylił się i zaczął wycierać mokrą plamę, po rozlanym mleku. Nadal stałam cicho, ale byłam trochę zdezorientowana całą tą sytuacją. "Wczoraj chciał mnie zabić, a dzisiaj po mnie sprząta"- pomyślałam. Stałam jak wryta, nie odrywając od niego wzorku. Po chwili wmurowało mnie w ścianę bardziej, gdy widziałam Jego miodowe oczy coraz dokładniej. Przybliżał się do mnie z sekundy na sekundę bardziej. Bałam się stać, a co dopiero oddychać czy mrugać. Może to głupie, ale całe życie stanęło mi przed oczami. Wyciągnął rękę w moją stronę, delikatnie przejeżdżając palcem wskazującym po mojej rozciętej wardze. Nie wiedziałam co mam myśleć. Stałam jak głupia i patrzałam na to co on ze mną robi.
-Posłuchaj..nigdy nikogo nie przepraszałem i to się teraz nie zmieni. Wiedz tylko, że nie chciałem żeby tak piękna dziewczyna miała po mnie tyle bolących śladów..Może i masz mnie za potwora, ale to życie nauczyło mnie być takim jakim jestem. Nie zadziera się ze mną, a Ciebie ocaliło to, że chłopacy mnie powstrzymali. Słuchaj się mnie, nie wyróżniaj się z tłumu, a może się dogadamy. - powiedział, cały czas błądząc delikatnie dłoniom po mojej twarzy..po policzku, po ustach. "Nagła przemiana"- to była moja kolejna myśl.
-Zayn ja..- nie dokończyłam. Przerwał mi.
-Nie, ja. Od tej chwili żyjesz na moich zasadach i jesteś chroniona przeze mnie. Jeżeli będziesz żyć ze mną w zgodzie i robić, to co Ci każę, to uczynię Cię najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Nie będziesz martwić się o kasę, o ciuchy i o inne takie. Słuchaj się tylko mnie, a dobrze na tym wyjdziesz. - powiedział, po czym przysunął swoją twarz do mojej i złożył mi na policzku delikatny pocałunek. Teraz już całkowicie nie wiedziałam co robić.
-Rozumiemy się, Vicky?- zapytał w końcu.
-T..tak Zayn. - odpowiedziałam sparaliżowana strachem.
-No to rób te śniadanie i smacznego. - powiedział i zniknął za drzwiami, łączącymi kuchnie z długim korytarzem. Analizowałam każde jego słowo, ale by nie popaść w obsesję, próbowałam dokończyć moje śniadanie. Burczenie w brzuchu, cały czas dawało o sobie znaki.

OCZAMI ZAYN'A .

Wyszedłem z kuchni, czując, że moje słowa do niej dotarły. Odczuwałem zadowolenie i kolejny sukces, bo ta mała chyba nie jest łatwą zawodniczką. Czułem, że jest mojego pokroju i dlatego tak lubi stawiać na swoim. W pewnym sensie, szanowałem ją za to, ale i tak nie mogła czuć, że traktuję ją jak równego sobie. Może nie do końca "równego". Ja jestem tu szefem, a decyzja czy będę ją traktować jako "dziewczynę", "przyjaciółkę lub siostrę" czy "wspólniczkę", zostawiałem czasu. Na razie nie czułem do niej nic prócz minimalnego procentu szacunku. Ona ma to coś, więc wiedziałem, że mogę wtajemniczyć ją w sprawy moje i reszty chłopaków. Poszedłem do mojego gabinetu, gdzie czekał już na mnie Luis. Zdziwił mnie jego widok, ale nie miałem problemu z tym, żeby chłopacy mieli wstęp do tego pomieszczenia. Byli oni jedynymi osobami, którymi ufałem. Może dlatego, że ich znam. A może dlatego, że wiem, że zbyt się mnie mimo wszystko boją. Tak czy inaczej, bez słowa usiadłem na dużym, czarnym fotelu za moim biurkiem. Luis siedział na niewielkiej, skórzanej kanapie.
-Malik, tak nie może być. - zaczął.
-Vicky nie wygląda na taką, która mogłaby nam zaszkodzić. Jest taka jak my i widać po niej, że nie przeżyła mało. Ona ma dopiero 17 lat, ale wiesz, że może nam pomóc. Z nią zdziałamy wiele, bo to nie to co Madison, czy nawet moja Eleanor. Jest niezależna i wie czego chce. Myślę, że powinniśmy powiedzieć jej kim teraz jest i jaką role odgrywa. Powinna wiedzieć kim jesteśmy. - jego słowa dotarły do mnie. Miałem w zasadzie podobne zdanie. Powinna wiedzieć jak się bronić, powinna wiedzieć jak się ubierać i powinna wiedzieć kim teraz jest. Odłożyć swoje, grzeczne życie na bok. Teraz została jedną z nas..

OCZAMI VICKY .

Siedziałam na krześle, przystawionego do blatu kuchennego, gdy do kuchni wparował Zayn. Znowu..tym razem już się go nie bałam i kontynuowałam czynność, kończenia swoich płatek. Oparł się nerwowo o blat łokciami i spojrzał w moje oczy, tym razem były one przepełnione czymś innym, niż złość.. troska? strach? w jego oczach? Nie, na pewno nie.
-Vicky, ubieraj się! Najlepiej w coś obcisłego i seksownego. Zrób lekki makijaż i koniecznie podkreśl oczy! Masz pokazać swoje kształty i jednocześnie, chociaż udawać, że wyglądasz tak na co dzień. - powiedział, prawie, że na jednym tchu.
-OK, ale po co? - zapytałam.
-Dobra, kolejna zasada. Zero pytań, dla których odpowiedź poznasz w swoim czasie.
-Przyzwyczaiłam się już.. - przewróciłam oczami.
-Słyszałem! Przestań jeść tylko idź się przebrać. Za 10 minut przed moim autem! - powiedział, po raz kolejny znikając za drzwiami kuchni.
-Kocham to..-powiedziałam sama do siebie i ruszyłam na górę po jakieś rzeczy, które będą pasowały do jego opisu. Ubierałam się raczej luźno i wygodnie, więc miałam problem z tym czego on wymagał. Gdy weszłam do pokoju, nikogo w nim nie było. Pasowało mi to, więc nachyliłam się szybko nad torbą i szukałam czegoś odpowiedniego. Po chwili wybrałam :
Wleciałam ja szalona do łazienki i szybko się w to przebrałam. Miałam przecież ograniczony czas, bo to tylko 10 minut. Nie poprawiałam makijażu zbytnio. Podkreśliłam tylko dość wyraźnie oczy i nałożyłam błyszczący błyszczyk bez określonego koloru na usta. Wzięłam małą torebkę, z którą tak na prawdę tu przyjechałam. Miałam w niej rozładowany telefon i paczkę chusteczek. Nie wiedziałam gdzie jedziemy, ale mimo wszystko moja ciekawość zżerała mnie od środka. Zbiegłam szybko, gotowa już na dół. Przez chwilę szukałam wyjścia z tej willi na podjazd, gdzie znajdował się ostatnio samochód Malika. Po krótkim czasie, wydostałam się i podbiegłam do auta mulata. Weszłam i w mgnieniu oka, wyruszyliśmy. 
-Ile można na Ciebie czekać?! Miało być 10 minut. - powiedział ruszając.
-Przepraszam, ale miałam problem z wyborem ubrań. - wymamrotałam, zapinając pasy bezpieczeństwa.
-Nie ważne, wyglądasz nie najgorzej.
-O jak milutko. Jeśli to komplement, to średnio udany. - powiedziałam ironicznie, posyłając mu też taki uśmiech.
-No widzisz..- powiedział, na serio bardzo ściszonym głosem. Resztę drogi jechaliśmy w ciszy, a ja bałam się zadawać jakiekolwiek pytania. To przecież zasada, "zero pytań". Jechaliśmy szybko, tym samym, w krótkim czasie dojeżdżając w dziwne miejsce. Zero luksusu, tak jak u Malika i chłopaków. Za oknami widziałam ludzi okładających się pięściami. Widziałam jak ktoś, coś komuś wręcza i dostaje w zamian pieniądze. Widziałam płaczące dzieci i wszędzie butelki, plamy krwi i chyba zero normalnych ludzi. Poczułam jak auto się zatrzymuję. Nie chciałam wychodzić, wolałam zostać w środku.
-Vicky! Wychodzimy!- powiedział Malik.
-To wychodź, nie trzymam Cię. - powiedziałam, po raz kolejny sparaliżowana strachem.
-Drugi raz się kurwa nie powtórzę! - krzyknął. Wiedziałam, że nie ma odwrotu, więc otworzyłam powoli drzwi samochodu. Nie był to mój najszczęśliwszy dzień w życiu. Bałam się jak cholera, ale strach, to już raczej norma w "tym świecie"...
____________________________
Dziękuje, że wzięliście na poważnie moją prośbę do was. :) Komentarze na serio motywują, bo dodają mi pewności, że chcecie wiedzieć "co będzie dalej". Dzięki wielkie, serio. : 3 W razie pytań, łapcie ask'a - http://ask.fm/onedirectionlovelove69 <3

WAŻNE ! < 3

Hej, dodałam już 6 rozdziałów w niecałe 2 dni, staram się jak mogę. Wyświetleń na blogu, wcale nie jest mało, jak na tak krótki czas, ale zastanawiam się czy tak trudno jest dodać komentarz. Przed chwilą wyłączyłam "spama do komentarzy" i zastanawiam się czy to pomoże. Rozważam dodanie rozdziałów za jakąś specjalną liczbę komentarzy. Nie dlatego, że chce się dowartościować tym, że ktoś mnie lubi i dostałam komentarz, a po prostu nie mam pojęcia, czy to co piszę całym swoim sercem, ktoś czyta. Dziś dodałam rozdział 6 dla wyjątkowej czytelniczki..z rozdziałem 7 na prawdę się wstrzymam. Nie wiem czy w ogóle do kogoś to piszę i czy ktoś to przeczyta, ale trudno. Anonimowa Horanowa <3

Rozdział 6

OCZAMI NIALL'A .

-Wiesz bo..- jąkałem się, nie widząc co powiedzieć mojej pięknej blondynce. Wyglądała tak wspaniale, mimo swoich wczorajszych obrażeń. Nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć "spałem przy Twoim łóżku, by mieć pewność, że nic Ci nie jest", czy "spałem przy Tobie by czuć Twój piękny zapach i móc zakręcić na palcu Twój jasny kosmyk, aksamicie gładkich włosów", a może powinienem powiedzieć, że "spałem przy Tobie, bo chyba coś od Ciebie poczułem i musiałem być pewny, że Hazza nie wykorzysta sytuacji, będąc w Twoim łóżku"? Serio pierwszy raz czułem się tak niesamowicie dziwnie, ale stwierdziłem, że pierwsza wersja będzie najlepsza. Widziałem, że Vicky już niecierpliwi się co do mojej odpowiedzi.
-No bo...? - zapytała, wzruszając ramionami. Uśmiechnąłem się tylko, widząc jej urocze zakłopotanie.
-Musiałem mieć pewność, że nic Ci nie jest. Gdy wszedłem do pokoju, po ogarnięciu Zayn'a, Ty już spałaś..w objęciach Loczka.- Dziewczyna musiała się chyba nieźle speszyć, bo odgarnęła w tył głowy, swój pęk gęstej grzywki i rzuciła spojrzeniem na smacznie śpiącego Hazze.
-Wiesz..ja nawet nie pamiętam jak on się tu znalazł.- powiedziała, posyłając mi lekki uśmiech. Odwzajemniłem go ciepło.
-No rozumiem Cię, przecież. Ale uważaj dzisiaj na Zayn'a, jest chyba nieźle wkurzony.
-Tak, wiem. Nawet nie wiem co mnie podkusiło, by go spoliczkować.- powiedziała, przez zaciśnięte zęby.
-Ej, no, ale nie ma co się teraz rozczulać, słońce. - wstałem i podszedłem do niej, co chyba Ją troszkę zdziwiło. Odpowiedziałem jej na to uroczym uśmiechem i musnąłem dłoniom jej polik. Słodko było patrzeć jak moja Vick'usia się rumieni. Gdy tylko przysunąłem twarz do niej, by zrobić pierwszy krok i ją pocałować..usłyszałem chrząknięcie, które wypłoszyło dziewczynę, na tyle, że odsunęła się ode mnie wyraźnie. "Dzięki Harry"- pomyślałem i popatrzałem na Loczka.

OCZAMI HARREGO .

Nie spałem już od dłuższego czasu, ale chciałem zobaczyć jak lovelas Niall, wykorzysta tą sytuacje. Słyszałem każde jego słowo i czułem jak podnosi mi się ciśnienie, ale musiałem zobaczyć co zrobi na końcu. To jasne, że nie pozwoliłbym Mu pocałować Vicky, dlatego dałem o sobie znać. Blondyneczka była tak słodko speszona i zalana rumieńcem..za to Niall'a chciałem zabić.
-Sorry, że wam przeszkadzam.- powiedziałem w końcu.
-Nie, no co Ty Harry. To nie tak jak wyglądało.- wyszeptała cicho dziewczyna.
-Tak.. to..emm..- po raz kolejny jąkał się Niall. "stary naucz się mówić, bo to już nudne"-pomyślałem.
-Dobra, nie ważne co to było. Tylko dziwne, że Niall, mający dziewczynę, dobiera się do innej.- powiedziałem oschle, kierując wzrok mordercy na blondyna. Właśnie to było w tym wszystkim najlepsze. Miałem przewagę, bo Niall miał Madison, co raczej nie dodawało mu szans u Vicky. Dziewczyna usiadła na brzegu łóżka bez słowa, a Niall skierował się do wyjścia bez żadnej odpowiedzi, zostawiając mnie sam na sam z blondyneczką.
-Dzięki, że mnie tu przyniosłeś. Ogólnie dziękuje za pomoc.- powiedziała, przerywając ciszę.
-Nie zostawiłbym Cię sam. Nigdy Cię nie zostawię, maleńka.- posłałem jej uśmiech, który odwzajemniła.
-To urocze, ale jakoś boję się teraz konfrontacji z Zayn'em.
-Nie bój się. Zayn to kawał gnoja, ale głęboko..głęboko.. na serio bardzo głęboko w sercu. - zaśmiałem się w tym momencie.
-Żałuje tego co zrobił. Nie mogę Ci na razie powiedzieć co to był za mężczyzna i dziewczyna, ale uwierz, że Malik ich nie skrzywdził bez celu. - powiedziałem, zaczesując jej kosmyk włosów za ucho.
-Och, nie przypominaj. Nie wiem jak teraz to będzie wyglądało. Jeszcze Madison..właśnie..Ona tu mieszka? - zapytała.
-Nie, Madison spędza tu każdą wolną chwilę, ale gdy tylko jej się to nudzi, to wskakuje na swojego jednorożca i galopuje do swojego królestwa.- powiedziałem, co wywołało śmiech u nas obojga.
-W takim razie miło to słyszeć. Serio, bo dziewczyna jest dziwna. - przytaknąłem jej tylko.
-Dobra, to Ty się ubieraj, a ja lecę na dół. Trochę głodna jestem, wiesz.. - poklepała się po jej płaskim brzuchu, co mimowolnie wymusiło na mojej twarzy uśmiech.
-Dobra, to leć głodomorze do kuchni. - wstała i zniknęła za drzwiami pokoju.

OCZAMI VICKY .

Wyszłam z kuchni i od razu skierowałam się do kuchni. Weszłam do niej i pierwsze co przyszło mi na myśl, to zrobienie dla siebie płatek na mleku. Pogrzebałam trochę po szafkach, w celu znalezienia płatek. Po chwili trzymałam je już w ręku. Wyciągnęłam miskę ze szklanej szafki i podeszłam w kierunku lodówki po mleko. Błądziłam po półeczkach lodówki, szukając mleka, które w rezultacie stało sobie grzecznie na "drzwiczkach" lodówki. Odkręciłam mleko i zamknęłam lodówkę, za którą ujrzałam stojącego Zayn'a. Przestraszyłam się na tyle, że z mojej ręki wyleciała butelka, robiąc na ziemi wielką, mokrą plamę. "Czy mam bać się kolejnego, bliższego spotkania z pięściom Zayn'a?" - pomyślałam. Nie odezwałam się ani słowem, tylko popędziłam w drugi kąt kuchni. Na prawdę.. bałam się.
___________________________
Rozdział został dodany tylko i wyłącznie na prośbę : http://imaginy1onedirection.blogspot.com/ <3

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 5

Bałam się tego co będzie dalej, jednak nie mogłam tego tak zostawić. Mimo tego, że strasznie się bałam i czułam wstręt, to i tak zerwałam się na równe nogi. Podeszłam parę kroków, bez słowa do ciała, które leżało w małym domku w "ogrodzie", w którym działo się całe zdarzenie. Chłopacy nie zwracali już na mnie uwagi, tylko dalej okładali pięściami dziewczynę. Przykry widok, ale musiałam zobaczyć co z tym człowiekiem. Pochyliłam się nad nim, zaciskając zęby. Można powiedzieć, że pobrudziłam sobie kapcie, w których wybiegłam, od plamy jego krwi. Przyłożyłam palec do jego szyi, tym samym sprawdzając jego puls.. niewyczuwalny puls.. on nie żył, pisnęłam tylko, skupiając główną uwagę na sobie.
-Zayn! On nie żyje! Dlaczego?! Powiedz DLACZEGO?!- zapytałam, przez strumienie łez, spływających po moich policzkach. Przestraszyłam się jeszcze bardziej, gdy chłopak puścił dziewczynę i podszedł do mnie.
-Słuchaj, mam Ciebie serdecznie dość! Jesteś wyszczekana i brawo, ale nie do mnie i moich ludzi! Odstaw jeszcze jeden numer, a skończysz jak ona!- pokazał na dziewczynę, która zsuwała się już z bólu na ziemie.
-Albo co gorsza on!- w tym momencie pokazał na martwe ciało, tym samym każąc mi też patrzeć.
-Nie możesz tak robić! Co oni Ci zrobili?! - wykrzyczałam i zrobiłam coś czego pożałowałam natychmiast. Wymierzyłam mu cios w policzek.
-Ty suko! - krzyknął i złapał mnie za włosy, ciągnąc nimi w dół, co sprawiło mi na serio bardzo dużo bólu. Po chwili poczułam zderzenie z Jego kolanem. Dotkliwy ból przeszedł najbardziej mój nos i wargę, którą przegryzłam niechcący. Rzucił mną o jedną ze ścian tego małego domku. Złapał mnie za szyję i podniósł na swój wzrost. Jego dłoń na mojej szyi coraz bardziej się zaciskała, a moje nogi robiły się już jak z waty. Zaskoczyło mnie to, że Liam cały czas stał nic nie robiąc. Przyglądał się wszystkiemu spokojnie.
-Zayn, przepraszam..puść mnie. - wyszeptałam z wielką trudnością, przez gardło. Chłopak tylko uśmiechnął się złośliwie.
-Posłuchaj, nigdy więcej mnie już nie uderzysz! Nie odpyskujesz! Nie będziesz się wpierdalać w nieswoje sprawy! Będziesz tylko dobrą suką, słuchają swojego pana, zrozumiano?! - zapytał, podnosząc ton.
-Tak.. - szepnęłam. Widziałam zarys postaci, która wybiega przed dom. Dwie postacie. A może trzy, nie wiem moje oczy zaczęły odmawiać posłuszeństwa, zamykając się powoli.
-Stary opanuj się! - słyszałam głosy Niall'a i Harr'ego. Poczułam rozluźnienie na gardle, ale nic już z tego nie pamiętam. Nie wiem co było dalej.

OCZAMI HARRGO .

Pobiegłem do góry przeprosić Vicky za moje nerwy i zachowanie. Gdy wszedłem jednak do Jej pokoju nigdzie jej nie było. Nie słyszałem, żeby wychodziła z domu w tym całym zamieszaniu. Zajrzałem do łazienki, gdzie dziewczyny jednak również nie było. Szybko zbiegłem na dół, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Niall, Luis , Vikcy zniknęła! - krzyknąłem, bojąc się o to co mogła zrobić.
-Jak to "zniknęła"?! Nie mów, że wyszła do Zay... - Luis nie dokończył, bo przerwał mu Niall, który wybiegł szybko z domu. Za nim pobiegłem, ja. Po chwili towarzyszył nam już Luis. Madison została w salonie, zbytnio nie przejmując się losem, mojej małej blondyneczki. Gdy tylko zobaczyłem co Zayn robi Vicky od razu odciągnęliśmy go z Niall'em.
-Stary opanuj się!- krzyknęliśmy oboje, niemalże równo. Dziewczyna zsunęła się ze ściany. Była w okropnym stanie, cała we krwi. Wziąłem ją na ręce w stylu "Panny Młodej" i wbiegłem do domu. Niall z Luisem zostawi i awanturowali się z chłopakami - Zayn'em i Liamem, który za pewne nie miał dużo do gadania. Wparowałem z nią do jej pokoju jak oszalały. Położyłem ją do łóżka ocierając wodą jej plamy krwi na twarzy. Po paru minutach do pokoju wszedł Liam.
-Stary, ja serio..wiesz jaki jest Zayn. - wymamrotał i podszedł bliżej mojej księżniczki.
-Siedź cicho, zobacz czy nie ma złamanego nosa! - powiedziałem oschło. Chłopak podszedł do niej i dotknął jej nosa. Ulżyło mi, gdy powiedział, że to tylko obicie.
-Jest w szoku i możliwe, że to plus ból zwaliło ją z nóg. Puls jest, więc rano na pewno się obudzi. - powiedział i poklepał mnie po ramieniu, a jego wzrok wyraźnie mówił "przepraszam". Wstałem i zgasiłem światło. Ściągnąłem spodnie i koszulkę, zostając w samych bokserkach. Wszedłem do łóżka, śpiącej Vicky, wtulając ją w siebie. Dużo myślałem i stwierdziłem, że ta dziewczyna chyba namiesza mi w głowię. Ma to coś..myślałem długo i nawet nie wiem kiedy zasnąłem, trzymając ją w objęciach. Było już bardzo późno.

OCZAMI VICKY .

Obudziły mnie promienie słońca, wdzierające się do pokoju przez niezasłonięte rolety. Popatrzałam w bok. Widziałam śpiącego Harr'ego. Za to przy łóżku, na ziemi spał Niall."Czy ja o czymś nie wiem?!" - zapytałam sama siebie w myślach. Złapałam się za bolący nos, który dawał o sobie znać. Wyswobodziłam się delikatnie z objęć Loczka i podeszłam do wielkiego lustra.
-Boże, jak ja wyglądam.. - wyszeptałam sama do siebie. Miałam siniaki na szyi, porządnie rozciętą wargę i obolały, siny, nos. Poszłam do łazienki, z mojego pokoju i ochlapałam zimną wodą twarz. Zawsze w taki sposób się rozbudzam. Nie wiedziałam, która jest godzina, więc wychodząc z łazienki, zerknęłam tylko na zegarek. Była dopiero 8:39, nic dziwnego, że Oni jeszcze śpią. Wyciągnęłam z torby :
I przebrałam się w to w łazience, robiąc przy tym makijaż, zakrywający siniaki. Wyszło całkiem nieźle. Mogę powiedzieć, że mam w tym wprawę. W końcu mieszkałam z Kevinem. Zrobiłam sobie warkocza na bok i otworzyłam drzwi z łazienki, które skrzypnęły na tyle, by obudzić Niall'a.
-Przepraszam..- wyszeptałam z kwaśną miną.
-Nic się nie stało, skarbie. - powiedział zaspany Niall.
-Co się stało i dlaczego śpisz na ziemi koło mnie?- zapytałam ciekawa.
-Wiesz bo...
________________________
Dobra, mam wene, dlatego dodałam rozdział troszkę wcześniej mimo tylko 2 komentarzy. Tak czy inaczej chciałabym poinformować was, że wkurza mnie ilość wyświetleń na blogu i tak mała ilość komentarzy. Następny rozdział dodam dopiero, gdy komentarze będą. Będę pisać dalsze rozdziały, ale z ich publikacją poczekam, aż dorośniecie do tego by napisać "jest dobre" czy nawet "jest fatalne". Chciałabym poznać waszą opinie i mieć pewność, że nie piszę tego sama dla siebie. Mam jeszcze dużo pomysłów na dalsze części. KAŻDY KOMENTARZ NA PRAWDĘ MOTYWUJE. Komentarze można dodawać również anonimowo, co nie oznacza, że jedna osoba ma dodać ich 10. :) Dziękuje i mam nadzieje, że moja informacja do was dojdzie. W razie pytań, zapraszam na ask'a : http://ask.fm/onedirectionlovelove69. :)

Rozdział 4

Nie wierzyłam w to, że na świecie są jeszcze takie dziwki jak ona, ale nie chciałam robić awantury. W końcu jestem tu pierwszy dzień, a ona przesiaduję tu pewnie dniami i nocami. "O Boże, a jak ona tu mieszka?!", zapytałam sama siebie. Ciemnowłosa szmata cały czas się na mnie patrzyła, myśląc, że wygrała i się mnie pozbędzie. Ale nie ma tak..to jak się zachowała dało mi więcej determinacji i wiem, że się nie poddam! Przeżyłam już piekło u siebie w domu i jeżeli teraz zaczęłam nowe życie, to nie pozwolę być traktowana jak pies! Z rozmyśleń i wybuchu złości, wyrwała mnie Madison.
-Słuchaj, wyjaśniłyśmy sobie już coś! Bądź grzeczna, nie przymilaj się do chłopaków, to może jakoś z tego wyjdziesz..a teraz bierz talerze i zanieś je do salonu! Na to Cię może chociaż stać.- powiedziała i wyszła z kuchni, kręcąc jak idiotka, tym swoim silikonowym tyłkiem. Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu. Ta metoda - choć głupia, to i tak zawsze mnie odprężała. Zapominałam o złości, ale tym razem się tak nie stało. Wzięłam dwa ogromne talerze z pizzami i weszłam do salonu. Każdy odwrócił się w moją stronę, jakbym weszła z fortuną złota. "Żarłoki, nie potrafiące podnieść tyłka i zrobić sobie jedzenia"-pomyślałam i zaśmiałam się na głos.
-Ja już Cię kocham, dziewczyno!- powiedział Niall, co dodatkowo rozwścieczyło wzrok Madison i zdecydowanie rozweselił mój.
-No ja właśnie widzę. Tyle chłopaków, ale każdy boi się pójść do kuchni.- zachichotałam ponownie i położyłam talerze na wielki szklany stolik.
-Ty,Ty,Ty.. tylko nie "boi", dobrze? - zaśmiał się Harry, biorąc jako pierwszy, kawałek pizzy.
-Oj przepraszam, że uraziłam Waszą męską dumę, to się już więcej nie powtórzy.- usiadłam na oparcie na ręce fotela, na którym siedział Harry. Niespodziewanie, złapał mnie za talie, tym samym kładąc na swoich kolanach.
-Ej macho, ja tu jestem niedostępna, proszę bez zbędnych czułości. - wyrwałam mu kawałek pizzy, korzystając z okazji bliskości, w której z nim byłam. Chłopak zrobił duże oczy. Reszta tylko na nas patrzała, zajadając się przygotowaną kolacją.
-Kochaniutka, choćbyś była miss mokrego podkoszulka USA, to i tak nie masz prawa zabierać mi jedzenia. Zabierz mi telefon, samochód, bokserki, ale nie pizze!- nie robiłam sobie dużo z tego co mówił i próbując wkurzyć go jeszcze bardziej, brałam duże kęsy pizzy, która na dobrą sprawę nie mieściła mi się w buzi.
-Bla bla bla, ale pizza dobra.- chłopak, pokręcił głową, zabawnie przewrócił oczami i wstał, biorąc mnie tym samym na ręce.
-Aaaa, wariacie no!- Hazza położył mnie na dużą sofę i zaczął łaskotać. To nie było wcale dobre, gdyż poziom moich łaskotek jest niesamowicie wysoki. Śmiałam się jak głupia.
-Przestań, proszę, zrobię co tylko chcesz! - wykrzyczałam zdyszana, śmiechem i próbą wydostania się z jego objęć. Loczek spojrzał na mnie, a po chwili na kolegów.
-Słyszeliście? Zrobi co tylko chcę.- powiedział i wybuchnął śmiechem, pomagając mi wstać.
-Oj, a my już wiemy co Ty być chciał z nią zrobić! - wykrzyczał Luis z Liamem, prawie, że równo.
-Wam tylko jedno w głowie, to aż wstyd.- powiedziałam, uśmiechając się. Cały czas widziałam spojrzenie Niall'a. Nie było one specjalnie rozradowane. Za każdym razem, gdy śmiałam się czy granica dotyku między mną, a Harrym zbliżała się..widziałam w Jego oczach jakby złość, czy nutę zazdrości. Nie wiedziałam czy tak jest czy tylko mi się wydaje, ale coś podobnego musiała wyczuć Madison, którą chcąc oderwać uwagę ode mnie i Harr'ego, momentalnie weszła okrakiem na kolana Niall'a i zaczęła namiętnie go całować. Widziałam spojrzenia chłopaków na nią. Spojrzenia, które mówiły same z siebie "wypierdalaj suko". Właśnie w tym momencie zobaczyłam, że mam większe szanse na dogadanie się z chłopakami niż ona. Wszystko przerwało mocne walenie do drzwi. Wszyscy wstali jak poparzeni, oprócz mnie, nie wiedzącej o co chodzi.
-Co się dzieje?! - zapytałam Malika, który zatkał mi usta rękom. Mało przyjemne- serio. Do drzwi bardzo powoli zbliżył się Harry z Liam'em. Ku mojemu zdziwieniu zza paska w spodniach wyciągnęli bronie. W tamtej chwili, jedyne co chciałam zrobić to uciekać do domu. "Do domu, w którym byłam bita i poniżana?" zapytałam samą siebie w myślach. "Nie,jednak wolę zostać tu mimo wszystko", szybko odpowiedziałam sobie w głowię, gdy usłyszałam niesamowity huk. Strasznie się przestraszyłam i odruchowo wtuliłam w Malika, który szybko mnie odepchnął i pobiegł do Harr'ego i Liam'a gdzieś poza zasięgiem mego wzroku. Zostałam tylko z ciemnowłosą zdzirą wtuloną w Horana i Luis'em.
-No co jest?!- wyszeptałam do Luis'a, który nic nie odpowiadając wtulił mnie w siebie. Siedziałam już cicho, mając nadzieje, że wszystko będzie OK i zaraz wszystko wróci do normy. "A może to właśnie jest tu normą"- zadawałam sobie masę pytań. Słyszałam krzyki i piski jakiejś dziewczyny, bałam się z chwili na chwilę bardziej. Po chwili wszystko ustało, a do domu wrócił sam Harry. Nie było z nim ani słyszanej przeze mnie dziewczyny, ani Liam'a z Zayn'em. Podbiegłam szybko do loczka.
-Co się dzieje?! Wytłumaczy mi to ktoś?!- po raz kolejny nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Wkurwiło mnie to, więc pobiegłam do "swojego" pokoju i rzuciłam się na łóżko. Słyszałam szmery z dołu, bo rozmawiali głośno. Nie wiedziałam w co ja się wpakowałam. Wyciągnęłam z torby krótką koszulę nocną. Weszłam do łazienki i odkręciłam ciepłą wodę, chcąc zmyć z siebie wydarzenia dzisiejszego dnia. Rozebrałam się i weszłam do kabiny prysznicowej. Umyłam się i wyszłam po jakiś 10 minutach, przebierając się w wybraną koszulkę. Spięłam włosy i wychyliłam się przez małe okienko w "mojej" łazience. Widziałam jak Liam trzyma nieznaną mi dziewczynę, a Zayn okłada ją pięściami.
-Zayn! - krzyknęłam, a chłopak od razu skierował swój wzrok na to małe okienko, w którym stałam. Zbiegłam na dół i wybiegłam z domu, co sił w nogach. Podeszłam do chłopaków i tej biednej dziewczyny.
-Co Ty kurwa robisz.?! Jak możesz?! Zostaw ją!- krzyczałam jak oszalała, więc bez zbędnych odpowiedzi uspokoił mnie wymierzonym w policzek uderzeniem. Rozciął mi tym wargę i poleciałam lekko w tył. Zauważyłam ciało..Mężczyzna już chyba nie żył, bo w ciele miał ranę, z której wypływała krew. Skojarzyłam to z hukiem, który wcześniej usłyszałam. Nie chciałam już nic wiedzieć. Bałam się tego co będzie dalej..

______________________________
Dziękuje za komentarze, które zmotywowały mnie do napisania tego rozdziału. Następny dodam za 10 komentarzy. Chce wiedzieć, że ktoś to czyta. W razie pytań, pytajcie na asku - http://ask.fm/onedirectionlovelove69 <3 Pozdrawiam, Anonimowa Horanowa : 3

Rozdział 3

Przed drzwiami stał nieznany dotychczas mi chłopak. Nie.. na pewno go jeszcze nie widziałam. Wyminął mnie i usiadł na "moim" łóżku. Rozłożył jakieś rzeczy medyczne i spojrzał na mnie.
-Idziesz? Trzeba Ci zeszyć tą ranę na czole.- "aaa, właśnie. Ja mam rane"-pomyślałam, uśmiechając się do niego delikatnie. Podeszłam do łóżka i usiadłam na nim, tak by nie porozrzucać mu tych jego "zabaweczek".
-Już, dzięki, że się tym zajmiesz. Jestem Vicky.- wysunęłam dłoń w Jego kierunku.
-Nie ma sprawy, uczę się tego, nie jesteś pierwszą w tym domu, którą opatruje. Ja jestem Liam, miło mi.
-Oo jak dobrze, usłyszeć, że nie jestem pierwsza. Mi również.- powiedziałam i przysunęłam się do Niego bardziej, by miał dostęp do rany. Był miły, ale mimo wszystko nie oszczędzał mi bólu. Czułam jak mi ją zszywa i powiem szczerze, że przyjemniej było, gdy w ogóle o niej nie pamiętałam. Po dłuższej chwili skończył.
-Gotowe. Chcesz naklejkę "dzielny pacjent"? - zapytał, a ja tylko pokiwałam twierdząco głową.
-Ojej, no dobrze, jak tylko skubnę takową profesorowi, to na pewno Ci ją dam.- powiedział.
-Trzymam Cię za słowo, kolego. - pokiwałam mu przed nosem palcem.
-Dziękuje w ogóle, za zszycie. Jestem bardzo wdzięczna.- dodałam.
- Nie ma sprawy, a teraz się przebieraj i chodź poznać naszą całą armię.- poklepał mnie po ramieniu i zniknął za drzwiami mojego pokoju. Popatrzałam w lustro, te wielkie, ogromne lustro. "A może ten wypadek odmieni moje życie..może nareszcie będę szczęśliwa".- zadawałam sobie mnóstwo pytań, jednak na odpowiedzi musiałam poczekać. Podeszłam do mojej torby i wyciągnęłam z niej wygodny strój. Był już wieczór, więc raczej nie chciałam się stroić. Miałam tylko zejść na dół, a moje obecne ciuchy, były zniszczone przez wypadek. Trudno. Wyciągnęłam z torby :
 I położyłam na łóżko. Ściągnęłam swoje rzeczy, zostając w samej koronkowej bieliźnie, gdy do pokoju wszedł Zayn. Nie krępowało go to, że stoje pół naga. Za to mnie tak, więc szybko zasłoniłam się porwanymi ubraniami.
-Zayn! Puka się no!.- krzyknęłam na Niego, nadal czując się skrępowana.
-Oj przestań. Nie pierwszy raz widzę damskie ciało, a ty nie masz się raczej czego wstydzić.-powiedział.
-Ale jednak jest to dziwne. Po co przyszedłeś?.- zapytałam.
-Chciałem zobaczyć jak Ci Liam zszył tą ranę i sprawdzić czy nic Ci nie potrzeba.
-I nie liczyłeś na to, że możesz zastać mnie w takim roznegliżowaniu?-zapytałam.
-Może na to też tak troszkę liczyłem. Ale tylko "troszkę". - Zaśmiał się i popatrzał na moje ciało. Czułam jak moje poliki oblewa rumieniec.
-Zayn! - krzyknęłam.
-Oj dobra, dobra. Jesteśmy na dole, zejdź jak się przebierzesz. - powiedział i wyszedł, znikając za drzwiami.
-O Boże.. co ja tutaj mam. - zaśmiałam się i weszłam do łazienki, z której miałam dojście z pokoju. Spięłam włosy w wysokiego kucyka, poprawiłam rzęsy tuszem i przebierając się w przygotowane ciuchy, wyszłam z pokoju. Było pełno pokoi i korytarzy, więc nie wiedziałam gdzie mam iść. W końcu zauważyłam podświetlane schody, którymi zeszłam na dół. W salonie siedzieli chłopacy i jakaś dziewczyna.
-Nasza ślicznotka zeszła, no no no. - powiedział Hazza, wstając z fotela. Reszta chłopaków popatrzała się tylko, posyłając mi uśmiech. Dziewczyna jednak zapatrzona była w wyświetlacz swojego telefonu. Jednym słowem "mało przyjemna". Usiadłam na kanapę obok Liama.
-Jak się czujesz? - zapytał.
-Nieźle, dziękuje. - opowiedziałam, posyłając mu uśmiech.
-Dobra, wszystko zajebiście, ale może opowiesz nam coś o sobie?- zapytał Zayn, zaciągając się dymem papierosa. Nie lubiłam tego zapachu. "Fu". Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
-A co chcecie wiedzieć? - zapytałam.
- O Tobie wszystko. - Odezwał się Niall i właśnie wtedy poczułam na sobie złośliwy wzrok, ciemnowłosej dziewczyny.
-Heh, no dobra. To jestem Vicky. I wjechałam w Zayna, uciekając z domu. - powiedziałam bardzo cicho.
-"Uciekając z domu" ? - powtórzyła po mnie dziewczyna, jakby chciała skompromitować mnie przed chłopakami.
-No tak jak słyszysz. Nie każdy ma w domu haj lajf. - powiedziałam, mało przyjemnie.
-Heh, ciekawe. - dodała i znów zapatrzyła się w swój telefon.
-W każdym razie nadal zastanawia mnie dlaczego Zayn mnie tu przygarnął. - powiedziałam na głos.
-Wjechałam w Twój za pewne drogi samochód, a Ty i tak jesteś dla mnie dobry.- dodałam patrząc na niego i cierpliwie czekając na odpowiedź, która wcale nie nadeszła szybko.
-Wiesz.. samochód można kupić, a Ty..masz w sobie coś co mi się przyda. - "co mi się przyda"- analizowałam to stwierdzenie w głowie.. o co mu chodzi?
-Czyli co? I do czego ja Ci się przydam?- zapytałam.
-W swoim czasie się przekonasz.- powiedział, a ja zamilkłam. Chłopacy zaczęli grać, zapatrzona w telefon niunia o dziwo gadała z Zaynem, a ja stwierdziłam, że jestem głodna.
-Skoro mam tu zostać, to nie chce głodować. Gdzie jest kuchnia?- zapytałam dość głośno, jednak nikt oprócz Niall'a nie odpowiedział.
-Chodź pokażę Ci. Z resztą dobry pomysł, bo też jestem głodny. - powiedział i złapał mnie za rękę wyruszając z pokoju. Czułam na sobie wzrok ciemnowłosej szmaty. Weszliśmy do dużej kuchni.
Nie dziwiło mnie już wyposażenie jej. Przyzwyczaiłam się do tego, że każde z pomieszczeń w tym domu, jest luksusowe i piękne. Zerknęłam tylko na niebieskookiego blondyna.
-Posłuchaj.. czemu ta dziewczyna tak pożera mnie wzrokiem?.-zapytałam, a chłopak tylko pokręcił głową.
-Wiesz..to Madison. Moja dziewczyna. Jest..hmm..specyficzną osobą i nie lubi mieć konkurencji. Za pewne uważa, że Ty nią jesteś, a ja się w takim razie z nią zgadzam, bo jesteś śliczną, zgrabną dziewczyną. - odpowiedział, a ja poczułam zalewającą mnie fale czerwieni na policzkach.
-Ehem..miło mi.- powiedziałam i podeszłam do lodówki, którą szybko otworzyłam.
-To co jemy?.-dodałam.
-Nie wiem idę, by pomóc Ci wyszukać jakiegoś smakołyka.- powiedział i podszedł do mnie, obejmując mnie w talii od tyłu. Zrobiło się trochę niezręcznie, ale udawałam, że tego nie czuję i patrzałam w głąb lodówki.
-Może jakaś sałatka?- zapytałam.
-Oj Vicky, Vicky. Tutaj sałatka nie przejdzie. Odgrzejmy pizze.- powiedział, a ja tylko się zaśmiałam. Do kuchni weszła Madison, co przestraszyło mnie na tyle, że od razu wyrwałam się z objęć Niall'a.
-Co tu się kurwa wyprawia? Kochanie, nie uważasz, że troszeczkę się chyba pogubiłeś?! Od przytulania masz mnie!- powiedziała i natychmiast wpadła w ramiona blondyna. Posłała mi wzrok mordercy.
-Emm..to ja dokończę podgrzewanie.- powiedziałam i wyciągnęłam dwa kartony pizzy.
-Pomogę Ci.- wtrąciła dziewczyna, odsuwając się od swojego chłopaka.
-Kochanie, idź do chłopaków, zaraz przyjdziemy. - dodała, czekając aż chłopak wyjdzie. Nie spodziewałam się pomocy z jej strony, ale to miłe. Gdy blondyn wyszedł dziewczyna złapała mnie za włosy i bardzo mocno je trzymała.
-Słuchaj blond zdziro..umówmy się tak, że nie masz żadnego prawa do Niall'a, bo on jest mój! Jesteś tu tylko dlatego, że Zayn ma na Ciebie ochotę!Znudzisz mu się i zostaniesz wyjabana z tego domu! Siedź lepiej cicho i nie wchodź mi w drogę, bo źle się to dla Ciebie skończy!- wyszeptała, by nikt jej nie usłyszał, przez zaciśnięte zęby. Odepchnęłam ją szybko, łapiąc się za włosy.
-Normalna jesteś, dziwko?! Pojebało cię chyba!- wykrzyczałam, ale na szczęście nie przywołałam tym żadnego chłopaka. Ona uśmiechnęła się tylko i włożyła pizze do mikrofalówki. Nie wierzyłam w to, że na świecie są jeszcze takie dziwki jak ona!
_______________________
A więc dzisiaj dodałam już 2 rozdziały. Jak na razie nie wypromowałam nigdzie bloga, więc nie wiem czy w ogóle ktoś to czyta. Komentarze można dodać, także anonimowo, więc prosiłabym o szczery, który pomógłby mi się zmotywować do dalszego pisania. :)

Rozdział 2

" mm, ale wyjątkowo miły " - pomyślałam ironicznie. Nie odpowiedziałam na to ani słowem, ale poczułam za to uścisk na swoim nadgarstku i nie delikatne wyciągnięcie mnie z auta. Chłopak rzucił mnie na zimie. Rozejrzałam się tylko dookoła. Jakieś zadupie. Zero cywilizacji i ani jednego przejeżdżającego samochodu. Zaczynałam się bać, czując jak po moim ciele przechodzą ciarki. Patrzałam chłopakowi w oczy wypełnione złością. Ten sam wzrok widziałam dzisiaj w oczach Kevina.
-Ja Cię przepraszam. Odkupię Ci samochód albo chociaż zapłacę za szkody i naprawy. Pojadę z Tobą do szpitala, ale proszę nie rób mi krzywdy! - Zakryłam twarz w dłonie. Brązowooki nachylił się nade mną, a ja już przygotowana byłam na kolejne poniżenie.
-Nie chce kurwa żadnego nowego auta, a o szpitalu to Ty możesz zapomnieć. - Byłam już pewna, że oberwę. Chłopak wyjął z kieszeni chusteczkę. Otarł nią moje zakrwawione czoło i pomógł mi wstać. "Cóż za cudowna odmiana"-pomyślałam.Byłam zalana łzami. Patrzał na moje auto. Wyglądało o niebo lepiej od jego, choć nie wiem jak to możliwe. W końcu to ja spowodowałam wypadek.
-Ja..wynagrodzę Ci to jakoś. Wybacz. Nie rób mi krzywdy.- Spuściłam głowę, zalewając się strumieniami łez. Po chwili jednak otarłam mokre policzki i spojrzałam na chłopaka.
-Albo wiesz co? Zrób mi krzywdę! Zabij mnie szybko i przerwij moje cierpienia.- Nie wierzyłam w to co powiedziałam i bardzo szybko pożałowałam tych słów, bo przecież tak na prawdę z tego co widziałam, po brunecie mogłam się już raczej spodziewać wszystkiego.
-Ty jesteś jakaś pojebana! Mocno się uderzyłaś? - Zapatrzył się w moje oczy, drapiąc się w tył głowy.
-No najwyraźniej jestem. Trudno.- Nie wiem po co zachowywałam postawę "silnej dziewczyny", skoro o mało co nie byłam posikana ze strachu. Ocierałam tylko co jakiś czas kciukiem nowo spływające łzy.
-Nie becz, tylko chodź ze mną. Jesteś ranna i w zasadzie możesz mieć wstrząs mózgu, bo pierdolisz trzy po trzy.
-O jakiś ty uprzejmy.- Przewróciłam oczami. Chłopak pokiwał tylko głową, jakby chciał powstrzymać się od zbędnego komentarza. Raptownie wsiadł za kierownice. Zrobiłam tylko duże oczy, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Nie,no pewnie. Nie krępuj się!
-Nie marudź tylko chodź, bo mam już na serio serdecznie dość twoich komentarzy i uwag!- No tak. Przestraszyłam się, więc bez gadania pobiegłam od strony pasażera. Szybko wsiadłam, nie wiedząc gdzie jedziemy i co się dzieje. Chłopak jechał bardzo szybko, ale mimo wszystko nie bałam się takiej jazdy. Nie prowadził źle. Miał chyba w tym doświadczenie. Tak czy tak, gnał ulicami Londynu bardzo szybko. Jechaliśmy w ciszy, dojeżdżając po jakiś 20 minutach pod piękną posiadłość. Moim oczom ukazała się piękna willa, zdecydowanie większa i piękniejsza od mojego domu. Zrobiłam duże oczy i nie mogłam uwierzyć w to co widzę.
Mulat jak gdyby nigdy nic zaparkował na dużym podjeździe. Popatrzałam tylko na niego, ze wzrokiem mordercy. Ten tylko wysiadł i otworzył tylne drzwi mojego auta. Wyciągnął z niego moje walizki i zamknął drzwi. Byłam zdezorientowana. Nie wiedziałam co robić, nie wiedziałam gdzie jestem. Z rozmyślnej wyrwał mnie krzyk. 
-Idziesz? Chciałbym zamknąć auto, a jak z niego nie wyjdziesz, to będziesz nocować na tylnych siedzeniach!- Wykrzykiwał brązowooki, stając przed autem. Wyszłam więc z samochodu i szłam za chłopakiem. 
-Gdzie jesteśmy?Czemu wziąłeś moje rzeczy?- zapytałam.
-Bo z tego co widzę nie masz gdzie iść, a po za tym, jesteś ranna. Chcąc, nie chcąc nie zostawię Cię samej.
-Jaka nagła przemiana.- wyszeptałam, mając nadzieję, że nie usłyszał.
-Wyszczekana jesteś.- a jednak - usłyszał, trudno. Uśmiechnęłam się tylko bardzo delikatnie.Weszliśmy do willi. Od progu było słyszeć jakieś krzyki. "Hmm..wjebałaś się w bagno - gratulacje Vicky"- pomyślałam. Oboje weszliśmy wgłąb pięknej posiadłości. Moim oczom ukazało się trzech przystojnych chłopaków. Możliwe, że trochę starszych ode mnie. Dwóch z nich się kłócili, ale kiedy zobaczyli mnie z brunetem, od razu nastała cisza i uśmieszki w moim kierunku. 
-Co tu się kurwa dzieje?! Mówiłem wam, że "nasze" sprawy załatwiacie kurwa u siebie!- "nasze sprawy","u siebie", ja pierdolę mafia - pomyślałam.
-Teraz ma być kurwa cisza, bo przedstawiam Wam..-spojrzał na mnie. Nie przedstawiłam mu się przecież.
-Vicky.- wtrąciłam szybko, unosząc jeden kącik ust ku górze. Widziałam błysk w oku blondyna. To właśnie on się kłócił z jakimś wysokim chłopakiem z kręconymi włosami. Oboje bardzo przystojni i gdyby nie sytuacja w jakiej się znalazłam, to czułabym się jak w raju.
-No właśnie.To jest Vicky. Mieliśmy wypadek, więc Harry zaprowadź ją do pokoju gościnnego, a Ty Luis zawołaj naszą doktorzyne- Liama. Trzeba ją opatrzyć.- Nie wiedziałam co mam mówić i myśleć. Czy On się o mnie troszczy? Wow.
-Chodź ślicznotko.- poczułam dłoń na ramieniu i błysk zielonookiego "loczka".
-A gdzie idziemy?-zapytałam, dorównując kroku chłopakowi.
-Nie słyszałaś? Do pokoju gościnnego.-Szliśmy chyba z 3 minuty. Niby mało, ale jak na dojście do pokoju, to raczej szybko nie było. Hazza otworzył mi drzwi, a ja o mało co nie padłam w progu pokoju.
-Skoro to jest "pokój gościnny" to ja nie chce wiedzieć jak wyglądają wasze sypialnie.-powiedziałam cicho.
-Możesz dzisiaj wieczorem wpaść do mojej i zobaczyć.-wyszeptał mi do ucha, tym samym wyrywając mnie z myślenia. " zaraz, zaraz. czy on się do mnie dostawia".-pomyślałam. Odpowiedziałam na to tylko lekkim uśmieszkiem. Chłopak położył moje torby przed ogromnym lustrem. Weszłam wgłąb i usiadłam na łóżku. Harry poklepał mnie tylko po kolanie i wyszedł. Usłyszałam pukanie do drzwi.. Przed drzwiami stał..

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 1

-Twoja matka nigdy Cię kochała, od zawsze jesteś naszym balastem, zasmarkana gówniaro! - wykrzyczał mi w złości po raz kolejny mój ojczym.
-Ciekawe czy powiesz to jak ona wróci z pracy! Ciekawe czy powiesz jej, że mnie nienawidzisz! Ciekawe czy powiesz ile razy próbowałeś się do mnie dobierać! Pochwalisz się jej czy może jednak nie?! -Podeszłam do niego bliżej, wiedząc, że go tym sprowokuje. No i w sumie osiągnęłam swój cel. Bolesny cel.. Kevin wymierzył mi z otwartej dłoni w policzek. Poczułam tylko ból i pieczenie na twarzy. Nie wytrzymałam tego. " O nie, nie tym razem " - pomyślałam i pobiegłam do swojego pokoju, na górę. Wyciągnęłam podróżną torbę z szafy i spakowałam do niej tyle, na ile pozwalała mi obecna sytuacja i czas do powrotu mamy z pracy. Torba w zasadzie była duża, więc dużo się też zmieściło, choć mój niechlujny układ ubrań, ograniczał wolne miejsce. Do pokoju wszedł on, z tajemniczym i pełnym złości i nienawiści do mnie-uśmieszkiem.
- I co? Mała suka zabiera manatki i usuwa się z drogi?Tyle lat na to czekałam i najwyraźniej moje modlitwy zostały wysłuchane!-Mówiąc to podniósł ręce do góry. " Czy ten idiota myśli, że Bóg raczy rozmawiać z takim psychopatą, jak On " - pomyślałam. Po chwili pobiegłam szybko do łazienki, nie zważając na to, że Kevin cały czas stał w drzwiach do mojego pokoju. Wzięłam tyle co szczoteczkę do zębów. Zabrałam torbę i kluczyki do auta.Wyglądałam koszmarnie, ale nie miałam zbytnio czasu na " rewie mody ".
Szczerzę mówiąc, uratowało mnie to, że miałam auto. Nie pochodziłam z rodziny ubogiej, a moja mama nie była zła. Była zaślepiona miłością. Niczego mi nie brakowało, bo myślała, że pieniądze załagodzą zerwanie więzi między matką, a córką. Wybiegłam z domu, potrącając ramieniem mojego wyrodnego ojczyma. Wsiadłam pośpiesznie do swojego białego BMW. Dobrze, że zapomniałam wziąć plecaka ze szkoły i torebki z auta, bo za pewne nie wpadłabym na to, by w tym momencie je wziąć. Rzuciłam torbę z spakowanymi rzeczami do tyłu i odpaliłam silnik. Wyjeżdżając z podjazdu, wysunęłam głowę zza szyby, otwartego okna od strony kierowcy.
-Kiedyś mi za to zapłacisz jebany kutasie!Zemszczę się, przysięgam.- To były w zasadzie moje ostatnie słowa. Widziałam jak jeszcze macha rękami i coś krzyczy, ale nie chciałam go słuchać. Odjechałam. Gnałam wąskimi uliczkami, w ogóle nie wiedząc co ze sobą zrobić. Mój tata był z " dużym groszem ". Kochał moją mamę, a Ona kochała jego. Niestety zginął w wypadku samochodowym. Mama nie mogła się z tego otrząsnąć.Ja " nosiłam spodnie " w rodzinie prze pewien okres. Trzy czwarte pieniędzy mojego taty odziedziczyłam ja. Jego firma została sprzedana z czego pieniądze trafiły na moje konto. Mama tak na prawdę miała tylko dom.. hmm.. wille, bo w zostało jej to zapisane. Była zagubiona i właśnie wtedy przyplątał się do niej ten cały Kevin. Poleciał tylko na kase, a mojej mamy nie kocha.Beze mnie moja mama nie ma niczego. Musiałam uciec. Zerknęłam tylko na zdjęcie taty wsadzone w schowku. Zagapiłam się. Zatrzęsło mną. Tyle z tego pamiętam.
- Hej Ty, żyjesz?! Obudź się kurwa, halo!- Poczułam czyjeś dłonie, okładające mnie po policzkach. Chyba się obudziłam. Przede mną stał wysoki, brązowooki brunet. Umięśniony i przystojny, jednak flirt w tej sytuacji, raczej nie był wskazany.
-Ja pierdolę, co się stało? - zapytałam i przełożyłam rękę do czoła. Krwawiłam. Zerknęłam do przodu przez kierownicę i zobaczyłam totalnie zniszczone auto. Dobre auto, niestety. Pewnie tego kolesia.
-Księżniczka piłowała se pewnie tipsy i nie patrzała na drogę! Takim lalą nie daje się prawa jazdy kurwa!- " mm, ale Ty wyjątkowo miły i uprzejmy"- pomyślałam ironicznie.
_________________________
Hej, to jest pierwszy rozdział i przepraszam, za wygląd bloga. Postaram się to dopracować i chciałabym poznać waszą opinie co to mojego imagina. Wszystko się jeszcze dopracuje. :) na razie tyle i czekam na szczery komentarz, bo to chyba jednak pomoże mi się zmotywować i pisać dalej, o ile będziecie tego chcieli. Pozdrawiam - Anonimowa Horanowa <3

BOHATEROWIE

- Główna bohaterka. Vicky Jonson ( 17 l. ) Jej bogaty tata zginął w wypadku samochodowym. Matka zaś wyszła ponownie za mąż za Kevina. Mężczyzna nienawidzi Vicky, co doprowadza dziewczynę do wyprowadzki z domu. Powoduje wypadek w nerwach i tak poznaje Zayna. Po poznaniu reszty chłopaków życie dziewczyny zmieni się o 180 stopni.

- Zayn Malik. ( 20 l. )To z w niego wjechała Vicky, gdy spowodowała wypadek. Chłopak jest głównym szefem " mafii ". Jest zamknięty w sobie. Imprezuje, dileruje prochami i uwielbia szybkie samochody. Ma na pęczki wrogów, jednak każdy się go boi. Jaki będzie miał kontakt z Vicky ? Nie wiadomo - czytaj..
- Harry Styles. ( 19 l. )Jeden z członków maffi Zayna. Jest jego prawą rękom i podobnie jak Zayna, również każdy się go boi. Jest łobuzem, zajmuję się dilerką i kradzionymi samochodami. Ma jednak w sobie ostatki czułości i wrażliwości. Będzie miał coś wspólnego z Vicky ? Zobaczymy...

- Niall Horan. ( 20 l. ) Wbrew pozorom całkiem dobry chłopak. Poczuje coś do Vicky, gdy tylko ją zobaczy, mimo tego, że spotyka się obecnie z Madison. Chłopak pije i pali, ćpa też na imprezach z resztą. Nie chce taki być, ale wychował się z chłopakami i czuje wobec nich dług wdzięczności. Zajmuje się organizowaniem nielegalnych wyścigów i przemyca kradzione samochody.

- Louis Tomlinson. ( 22 l. ) Jest czuły i romantyczny. Ma dziewczynę-Eleanor, z którą spotyka się każdej wolnej chwili, których niestety mam mało, przez dilerowanie i napaści. To dobra dusza w złym ciele.

- Liam Payne. ( 20 l. )O tym chłopaku można mówić godzinami. W dzień studiuje medycynę, a wieczorem ćpa, pije, pali. Najbardziej przyjaźni się z Niall'em. Nie ma dziewczyny, ale wszytko może się zmienić.. Działa w spółce z Niall'em w organizacji nielegalnych wyścigów i bójek.
- Madison Track. ( 18 l. )Dziewczyna Niall'a, która od początku będzie cięta na Vicky. Myślicie, że nasza główna bohaterka będzie próbowała zająć jej miejsce? Dziewczyna jest zakochana w sobie, pomiata innymi i widzi tylko czubek własnego nosa. Typ osoby, która nigdy się nie zmienia. Lepiej nie zakochodzić jej za skórę.

- Eleanor Calder ( 20 l. ) Dziewczyna Louis'a i od początku najlepsza przyjaciółka Vicky. Dziewczyna pomaga głównej bohaterce w każdej rozterce i problemie. Jest dla Niej oparciem. Myślicie, że czas zbliży je do siebie czy może wydarzy się niespodziewany zwrot akcji? Zobaczymy..