niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 56

-Jak to był pusty?!-zerwałam się z miejsca, chcąc wyjść z sali. Zayn złapał mnie jednak za nadgarstek i skutecznie zatrzymał w łóżku.
-Jest wcześniakiem. Został zabrany na badania.-powiedział.
-Boże...mogłeś to powiedzieć od razu.-szepnęłam. Czułam jak nerwy powoli zaczęły ze mnie schodzić. Malik przytulił mnie mocno do siebie.
-Co się z Tobą dzieje?-zapytał.
-Nic...-odpowiedziałam. Wtuliłam się tylko w Niego. Tylko jego zapach i poczucie bezpieczeństwa w Jego silnych ramionach potrafiło ukoić moje nerwy.
-Vicky, martwię się.-szepnął, gładząc dłoniom moje włosy.
-Nie potrzebnie.-odpowiedziałam, odrywając się od Niego. Pokiwał tylko desperacko głową, na co lekko się uśmiechnęłam.
-Rozmawiałem z lekarzem.-powiedział, przerywając chwilę dręczącej ciszy.
-I co powiedział?-zapytałam.
-Powiedział, że Zack ma dobre wyniki i może dzisiaj po południ będę mógł zabrać Cię do domu, księżniczko.-mruknął. Podskoczyłam na łóżku ze szczęścia. Tak bardzo się ucieszyłam, że nie będę już bała się spuścić mojego syna, choćby na chwilę z oczu.
-Kocham Cię, Zayn.-szepnęłam, wtulając się w chłopaka.
-A ja kocham Ciebie, Vicky.-odpowiedział. Wpiłam się namiętnie w jego usta, przedłużając chwilę, która mogłaby trwać w nieskończoność.

PARĘ DNI PÓŹNIEJ...

Przebierałam właśnie mojego cudownego synka, gdy usłyszałam z dołu dzwonek do drzwi.
-Cholera.-burknęłam pod nosem. Opatuliłam Zack'a w kocyk i zeszłam z Nim powoli na dół. Otworzyłam drzwi, w których stal młody mężczyzna z jakąś paczką.
-Dzień dobry.-powiedział.
-Witam. W jakiej Pan sprawię?-zapytałam, kierując swój wzrok na pudełko, które trzymał ciasno w rękach.
-Jestem kurierem. Miałem to dla Pani zostawić. Pani Victoria Jonson, prawda?-zapytał. Pokiwałam twierdząco głową. Podał mi paczkę do ręki, którą wystawiłam w jego kierunku. Mimo potężnego opakowania wcale nie była ciężka.
-Proszę jeszcze tu podpisać.-powiedział. Spojrzałam na jego małą gównianą teczkę i niecierpliwie westchnęłam. Włożyłam Zack'a do wózka stojącego obok drzwi i podpisałam mu "raport doręczenia".
-Do widzenia.-powiedziałam na odczepnego, zamykając za młodym mężczyzną drzwi.
-Ciekawe co to, prawda synku?-spojrzałam na grzecznego chłopczyka w wózku. Oparłam się o komodę stojącą w głębi przedpokoju i otworzyłam pudełko.
-Boże...-szepnęłam sama do siebie, gdy zobaczyłam jego zawartość. W środku była zwiędnięta czerwona róża i masa jakiś zdjęć. Odwróciłam jedno z nich i zobaczyłam Niall'a i swoją wydrapaną twarz w naszej wspólnej fotografii. Zdjęcie upadło w nerwach na podłogę, ja zorientowałam się, że jest też list...Wyciągnęłam kartkę z koperty i zaczęłam czytać.
       
Kochana Vicky..
Mam nadzieję, że cieszy Cię mój prezent. Wysyłam Ci go, ponieważ jestem niesamowicie ciekaw jak się trzymasz i jak czuję się Twój mały synek.. Przyznam, że faktycznie jest bardzo ładny. Wyobraź sobie, przypadkowo widziałem wczoraj Twoją cudowną rodzinkę na spacerze w parku około 12. Mam nadzieję, że nie zaczynasz się teraz bać, że mogę stać przed drzwiami lub w którymś oknie. Choć powiem Ci, że wskazane by było, gdybyś teraz uważała na swoich najbliższych. Obiecałem, że się nie poddam. Obiecałem też, że nie zacznę od Ciebie. Ty będziesz moim słodkim deserkiem. A mogło być tak pięknie, pamiętasz? Przepraszam Cię, ale muszę skończyć ten list..moja kochana córeczka LILY mnie wzywa. SAMA WIESZ JAK WAŻNE SĄ TERAZ NASZE DZIECI. OSOBY ZA KTÓRE MOŻNA ODDAĆ NAWET ŻYCIE, nie sądzisz? Pozdrów swojego kochasia, który jest teraz bodajże dobrych parę godzin od domu..

                                                                                     Xoxo Niall.

Moje ręce bezwładnie opadły, a do oczu naleciało milion gorzkich łez. Przestraszyłam się. Bałam się o wszystkich moich bliskich. Czułam fontannę łez, spokojnie spływającą po moich policzkach.

-Ogarnij się, Vicky!-powiedziałam sama do siebie. Podbiegłam do drzwi i zamknęłam je na wszystkie zamki, upewniając się, że na pewno nie da rady ich otworzyć. Wyciągnęłam Zack'a z wózka i skierowałam się do tylnych drzwi, łączący ogród z domem. Pozamykałam wszystkie możliwe wejścia do mojego mieszkania. Wbiegłam po schodach do pokoju mojego synka, łapiąc po drodze telefon z sypialni. Położyłam chłopczyka do jego łóżeczka i wybrałam numer Zayn'a. Odebrał po drugim sygnale.
-Tak kochanie?-zapytał. Jego głos w jakimś stopniu mnie uspokoił.
-Zayn, wszystko w porządku?-zapytałam drżącym głosem.
-Tak, jest OK. Vicky, czemu jesteś zdenerwowana? Coś się stało? Coś z małym?-zadawał miliony pytań, a w mojej głowie rodziły się chore myśli na temat tego co może Mu się stać z dala od domu.
-Nie. Wszystko jest tak jak być powinno. Proszę tylko uważaj na siebie.-szepnęłam do słuchawki, próbując nie dać po sobie poznać, że płaczę.
-Dobrze skarbie. Wy też na siebie uważajcie.-powiedział. Gdy nastała chwilowa cisza i byłam pewna, że chce zakończyć już rozmowę, podniosłam głos.
-Zayn..?-zaczęłam.
-Tak..?-wzięłam głęboki oddech, spoglądając na naszego śpiącego synka.
-Obiecuj mi, że nigdy nas nie zostawisz. Mnie i Zack'a. Obiecuj, że nigdy nie odejdziesz w jakichkolwiek okolicznościach. Zawsze będziesz bronił mnie...Zack'a i przede wszystkim siebie.-powiedziałam.
-Obiecuję kochanie. Jesteście dla mnie wszystkim. Ale teraz muszę, kończyć. Zadzwonię później.-cmoknął słuchawkę i rozłączył się. Bałam się spojrzeć w jakiekolwiek miejsce. Bałam się, że mogę zobaczyć tam te bujne blond włosy. Zamknęłam się w pokoju na kluczyk i wybrałam numer Louis'a. Jak na złość nie odbierał. Rzuciłam telefonem w kąt i zaczęłam płakać. Nikt nie wie jakie to jest uczucie bać się własnego cienia..stałam się matką..nie boję się o siebie. Boję się o mój największy skarb, jakim jest moje dziecko. Słowa Niall'a stale chodziły w mojej głowie, nosząc za sobą głośne echo.
-Najpierw zajmę się twoimi bliskimi....-usłyszałam ten głos po raz kolejny. Czy to moja wyobraźnia?
-Kto tu jest?!-zapytałam zdenerwowana, podchodząc do łóżeczka Zack'a. Wzięłam Go na ręce nie zważając na to czy może się obudzić.
-Obiecałem, że Ty będziesz moim deserkiem.-znów ten głos. Spojrzałam na klamkę, która zaczęła się ruszać. Miałam już pewność, że to Niall, który nieokreślonym sposobem wszedł do domu. Złapałam za telefon i po raz kolejny podjęłam próbę skontaktowania się z Tomlinsonem.
-Vicky, otwórz...przecież wiesz, że CIEBIE TERAZ NIE SKRZYWDZĘ.-mówił to tak spokojnie..Przycisnęłam do siebie mojego chłopczyka jeszcze bardziej.
-Niall, błagam zostaw mnie w spokoju...-wypowiedziałam przez natarczywy opad łez.
-Na błaganie jest za późno.-powiedział. Drzwi zaczęły się ruszać. Zadrżałam, gdy do tego doszedł jeszcze przeraźliwy płacz mojego syna. Z ręki wypadł mi telefon, którym chciałam zadzwonić do przyjaciela.
-Niall, zrobię wszystko co chcesz, ale nie rób nam krzywdy!-krzyknęłam. Nie dostałam już odpowiedzi. Nastała głucha cisza, która powodowała u mnie jeszcze większe zdenerwowanie. Kurczowo trzymałam mojego dziudziusia, opatulonego kocem. Mijały minuty, ciągnące się w nieskończoność, a ja nadal siedziałam zamknięta w pokoju. Płacz dziecka również ustał. Słyszałam tylko bicie swojego serca.
-Koniec patyczkowania się w Tobą, kurwa!-krzyknął Niall, wyważając drzwi. Podskoczyłam, przechodząc w kąt pokoju.
-Niall..błagam..weź mnie. Ale zostaw Jego...to jeszcze małe dziecko.-szepnęłam. Roześmiał mi się w twarz, niebezpiecznie się do mnie zbliżając. Gdy zetknęłam swoje plecy ze ścianą, poczułam jego miękką dłoń na swoim policzku.
-Jesteś taka piękna, gdy się boisz.-wyszeptał mi do ucha, jednocześnie paraliżując moje ciało. Po chwili Jego spojrzenie spoczęło na malutkim Zack'u, który spokojnie był wtulony w moją pierś.
-Myślisz, że Zayn'owi było by smutno, gdyby komuś z Was coś się stało?-zapytał. Moja klatka piersiowa zaczęła się szybciej poruszać, a serce bić jak oszalałe. Przycisnęłam do siebie swojego syna, widząc jak blondyn wyciąga z pasa swoich spodni broń.
-Niall..błagam..-szepnęłam w akcie desperacji.
____________________________________
Mam nadzieję, że się podoba i moge liczyć chociaż na te 20 komentarzy.
NADAL ZAPRASZAM NA SWOJEGO NOWEGO BLOGA "COMPLEKS".
http://compleks-niallhoran-love.blogspot.com/ 
I chciałabym polecić ten blog - http://victim-niallhoran.blogspot.com/ :)))

28 komentarzy:

  1. Genialny:) Jejuu, ale emocje. IDEALNY!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział nie mogę doczekać kiedy pijawi sie kolejny . Ten zdecydowanie wyszedł xi najlepiej jak dotychczas. Wybacz błędy, jestem na telefonie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super. Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. Co do bloga i rozdziału jest świetny, a twój blog jest moim ulubionym. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahh, wspaniały:))))

    OdpowiedzUsuń
  5. KAWAŁ DOBREJ ROBOTY, IDEALNY :-) ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Idealny, dałaś z siebie wszystko. Wszystko jest idealnie, ale ten rozdział jest najlepszy na świecie, przeczytałam go już 2 razy. :* Cudo normalnie. Kocham :D :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Bożee, proszę następny! kfjiogjssdj <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Weszłam dzisiaj i po tym rozdziale sadzę że zostanę na dłużej. : ) Może ktoś streścić bo 56 rozdziałów...?

    OdpowiedzUsuń
  9. Fantastiko. :* ja chcieć kolejny :c

    OdpowiedzUsuń
  10. Chcem już kolejny <333 Co do rozdziału zajebisty jak zwykle cóż mogę powiedzieć :* Masz talent kiciu :* <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Super ^.^ Swietny

    OdpowiedzUsuń
  12. Podoba mi się . < 3

    OdpowiedzUsuń
  13. I takie kabum wkracza Louis. Jednak mimo wszystko brakuje mi tego Niall'a co na początku. Tęsknie za nim :( Kocham too opowiadanie. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  14. Niech on jej nic nie robi! Proszę. :( dziękuje serdecznie za polecenie. :*

    victim-niallhoran.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Jaki skurczybubek! :D dawaj Louisa na ratunek! Kocham Cię. ♥

    OdpowiedzUsuń
  16. jejuuu.. nie mogę się oderwać.. :D czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  17. jprdl!! Ale z Niall'a psychol... huhuhu podoba mi się ;> xD no to wenyy i czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Jezu :OOO Nie umiem sobie wyobrazić co będzie dalej ;/ Boski <3 wenki życzę :*:*

    OdpowiedzUsuń
  19. Gdy to czytałam serce zaczęło mi szybciej bić :D . Super <3

    OdpowiedzUsuń