czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 7

Bałam się i nie do końca wiedziałam jak mam się zachować. Patrzałam na niego wzrokiem bezbronnej ofiary.
-Vicky, uważaj!- krzyknął i podszedł po ścierkę, leżącą na blacie. Schylił się i zaczął wycierać mokrą plamę, po rozlanym mleku. Nadal stałam cicho, ale byłam trochę zdezorientowana całą tą sytuacją. "Wczoraj chciał mnie zabić, a dzisiaj po mnie sprząta"- pomyślałam. Stałam jak wryta, nie odrywając od niego wzorku. Po chwili wmurowało mnie w ścianę bardziej, gdy widziałam Jego miodowe oczy coraz dokładniej. Przybliżał się do mnie z sekundy na sekundę bardziej. Bałam się stać, a co dopiero oddychać czy mrugać. Może to głupie, ale całe życie stanęło mi przed oczami. Wyciągnął rękę w moją stronę, delikatnie przejeżdżając palcem wskazującym po mojej rozciętej wardze. Nie wiedziałam co mam myśleć. Stałam jak głupia i patrzałam na to co on ze mną robi.
-Posłuchaj..nigdy nikogo nie przepraszałem i to się teraz nie zmieni. Wiedz tylko, że nie chciałem żeby tak piękna dziewczyna miała po mnie tyle bolących śladów..Może i masz mnie za potwora, ale to życie nauczyło mnie być takim jakim jestem. Nie zadziera się ze mną, a Ciebie ocaliło to, że chłopacy mnie powstrzymali. Słuchaj się mnie, nie wyróżniaj się z tłumu, a może się dogadamy. - powiedział, cały czas błądząc delikatnie dłoniom po mojej twarzy..po policzku, po ustach. "Nagła przemiana"- to była moja kolejna myśl.
-Zayn ja..- nie dokończyłam. Przerwał mi.
-Nie, ja. Od tej chwili żyjesz na moich zasadach i jesteś chroniona przeze mnie. Jeżeli będziesz żyć ze mną w zgodzie i robić, to co Ci każę, to uczynię Cię najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Nie będziesz martwić się o kasę, o ciuchy i o inne takie. Słuchaj się tylko mnie, a dobrze na tym wyjdziesz. - powiedział, po czym przysunął swoją twarz do mojej i złożył mi na policzku delikatny pocałunek. Teraz już całkowicie nie wiedziałam co robić.
-Rozumiemy się, Vicky?- zapytał w końcu.
-T..tak Zayn. - odpowiedziałam sparaliżowana strachem.
-No to rób te śniadanie i smacznego. - powiedział i zniknął za drzwiami, łączącymi kuchnie z długim korytarzem. Analizowałam każde jego słowo, ale by nie popaść w obsesję, próbowałam dokończyć moje śniadanie. Burczenie w brzuchu, cały czas dawało o sobie znaki.

OCZAMI ZAYN'A .

Wyszedłem z kuchni, czując, że moje słowa do niej dotarły. Odczuwałem zadowolenie i kolejny sukces, bo ta mała chyba nie jest łatwą zawodniczką. Czułem, że jest mojego pokroju i dlatego tak lubi stawiać na swoim. W pewnym sensie, szanowałem ją za to, ale i tak nie mogła czuć, że traktuję ją jak równego sobie. Może nie do końca "równego". Ja jestem tu szefem, a decyzja czy będę ją traktować jako "dziewczynę", "przyjaciółkę lub siostrę" czy "wspólniczkę", zostawiałem czasu. Na razie nie czułem do niej nic prócz minimalnego procentu szacunku. Ona ma to coś, więc wiedziałem, że mogę wtajemniczyć ją w sprawy moje i reszty chłopaków. Poszedłem do mojego gabinetu, gdzie czekał już na mnie Luis. Zdziwił mnie jego widok, ale nie miałem problemu z tym, żeby chłopacy mieli wstęp do tego pomieszczenia. Byli oni jedynymi osobami, którymi ufałem. Może dlatego, że ich znam. A może dlatego, że wiem, że zbyt się mnie mimo wszystko boją. Tak czy inaczej, bez słowa usiadłem na dużym, czarnym fotelu za moim biurkiem. Luis siedział na niewielkiej, skórzanej kanapie.
-Malik, tak nie może być. - zaczął.
-Vicky nie wygląda na taką, która mogłaby nam zaszkodzić. Jest taka jak my i widać po niej, że nie przeżyła mało. Ona ma dopiero 17 lat, ale wiesz, że może nam pomóc. Z nią zdziałamy wiele, bo to nie to co Madison, czy nawet moja Eleanor. Jest niezależna i wie czego chce. Myślę, że powinniśmy powiedzieć jej kim teraz jest i jaką role odgrywa. Powinna wiedzieć kim jesteśmy. - jego słowa dotarły do mnie. Miałem w zasadzie podobne zdanie. Powinna wiedzieć jak się bronić, powinna wiedzieć jak się ubierać i powinna wiedzieć kim teraz jest. Odłożyć swoje, grzeczne życie na bok. Teraz została jedną z nas..

OCZAMI VICKY .

Siedziałam na krześle, przystawionego do blatu kuchennego, gdy do kuchni wparował Zayn. Znowu..tym razem już się go nie bałam i kontynuowałam czynność, kończenia swoich płatek. Oparł się nerwowo o blat łokciami i spojrzał w moje oczy, tym razem były one przepełnione czymś innym, niż złość.. troska? strach? w jego oczach? Nie, na pewno nie.
-Vicky, ubieraj się! Najlepiej w coś obcisłego i seksownego. Zrób lekki makijaż i koniecznie podkreśl oczy! Masz pokazać swoje kształty i jednocześnie, chociaż udawać, że wyglądasz tak na co dzień. - powiedział, prawie, że na jednym tchu.
-OK, ale po co? - zapytałam.
-Dobra, kolejna zasada. Zero pytań, dla których odpowiedź poznasz w swoim czasie.
-Przyzwyczaiłam się już.. - przewróciłam oczami.
-Słyszałem! Przestań jeść tylko idź się przebrać. Za 10 minut przed moim autem! - powiedział, po raz kolejny znikając za drzwiami kuchni.
-Kocham to..-powiedziałam sama do siebie i ruszyłam na górę po jakieś rzeczy, które będą pasowały do jego opisu. Ubierałam się raczej luźno i wygodnie, więc miałam problem z tym czego on wymagał. Gdy weszłam do pokoju, nikogo w nim nie było. Pasowało mi to, więc nachyliłam się szybko nad torbą i szukałam czegoś odpowiedniego. Po chwili wybrałam :
Wleciałam ja szalona do łazienki i szybko się w to przebrałam. Miałam przecież ograniczony czas, bo to tylko 10 minut. Nie poprawiałam makijażu zbytnio. Podkreśliłam tylko dość wyraźnie oczy i nałożyłam błyszczący błyszczyk bez określonego koloru na usta. Wzięłam małą torebkę, z którą tak na prawdę tu przyjechałam. Miałam w niej rozładowany telefon i paczkę chusteczek. Nie wiedziałam gdzie jedziemy, ale mimo wszystko moja ciekawość zżerała mnie od środka. Zbiegłam szybko, gotowa już na dół. Przez chwilę szukałam wyjścia z tej willi na podjazd, gdzie znajdował się ostatnio samochód Malika. Po krótkim czasie, wydostałam się i podbiegłam do auta mulata. Weszłam i w mgnieniu oka, wyruszyliśmy. 
-Ile można na Ciebie czekać?! Miało być 10 minut. - powiedział ruszając.
-Przepraszam, ale miałam problem z wyborem ubrań. - wymamrotałam, zapinając pasy bezpieczeństwa.
-Nie ważne, wyglądasz nie najgorzej.
-O jak milutko. Jeśli to komplement, to średnio udany. - powiedziałam ironicznie, posyłając mu też taki uśmiech.
-No widzisz..- powiedział, na serio bardzo ściszonym głosem. Resztę drogi jechaliśmy w ciszy, a ja bałam się zadawać jakiekolwiek pytania. To przecież zasada, "zero pytań". Jechaliśmy szybko, tym samym, w krótkim czasie dojeżdżając w dziwne miejsce. Zero luksusu, tak jak u Malika i chłopaków. Za oknami widziałam ludzi okładających się pięściami. Widziałam jak ktoś, coś komuś wręcza i dostaje w zamian pieniądze. Widziałam płaczące dzieci i wszędzie butelki, plamy krwi i chyba zero normalnych ludzi. Poczułam jak auto się zatrzymuję. Nie chciałam wychodzić, wolałam zostać w środku.
-Vicky! Wychodzimy!- powiedział Malik.
-To wychodź, nie trzymam Cię. - powiedziałam, po raz kolejny sparaliżowana strachem.
-Drugi raz się kurwa nie powtórzę! - krzyknął. Wiedziałam, że nie ma odwrotu, więc otworzyłam powoli drzwi samochodu. Nie był to mój najszczęśliwszy dzień w życiu. Bałam się jak cholera, ale strach, to już raczej norma w "tym świecie"...
____________________________
Dziękuje, że wzięliście na poważnie moją prośbę do was. :) Komentarze na serio motywują, bo dodają mi pewności, że chcecie wiedzieć "co będzie dalej". Dzięki wielkie, serio. : 3 W razie pytań, łapcie ask'a - http://ask.fm/onedirectionlovelove69 <3

6 komentarzy:

  1. Love love. ♥ // imaginy1onedirection

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne ♥ Czekam na next xx.
    Zapraszam do mnie:
    http://mylifenoyourlife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział // impossibledirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Szybko next kochana. :c

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne i czekam na dalsze części <333

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń