ROZDZIAŁ NIE PRZEZNACZONY DLA OSÓB Z NADMIERNĄ EMPATIĄ ..
( Czytając, radziłabym zwracać uwagę na najmniejsze szczegóły, które w dalszym ciągu mogą mieć duże znaczenie. )
Po chwili, spędzonej w toalecie, do drzwi zapukała El.
-Wszystko w porządku, słońce?-zapytała troskliwym głosem. Przekręciłam mały zamek w drzwiach i wpuściłam moją przyjaciółkę do środka. Gdy tylko weszła, przytuliłam się do Niej.
-Nic nie jest w porządku.-odpowiedziałam, czując jak do moich oczu napływają łzy.
-Może po prostu się czymś zatrułaś.-wtuliła mnie w siebie mocniej, nie wiedząc chyba jeszcze co mam na myśli.
-El..okres spóźnia mi się już drugi tydzień..-odpowiedziałam. Dziewczyna wypuściła mnie z uścisku i spojrzała głęboko w oczy. Widziałam, że nie wie co ma powiedzieć.
-Myślisz, że jesteś w ciąży?-zapytała w końcu po chwili, przerywając niezręczną ciszę.
-Nie wiem, ale to możliwe.-odpowiedziałam siadając na brzegu wanny. Dziewczyna podeszła do mnie i wtuliła moje ciało w swoje. Cieszyłam się, że w takich sytuacjach Ją mam.
-Posłuchaj, jedź z Niall'em po mamę, ja pójdę po test ciążowy.-wtrąciła nagle.
-Mogłabyś? Serio?-zapytałam, dziękującym tonem. W odpowiedzi dostałam tylko przytaknięcie El z minimalnym uśmiechem na twarzy.
-Jesteś najwspanialszą przyjaciółką na świecie, wiesz?-zapytałam, przytulając się do Niej. To było urocze, gdy równo z tym co mówiłam, Jej policzki oblewała fala delikatnego różu.
-Strzeliłaś buraka, kochanie.-dodałam po chwili.
-Bo nie jestem przyzwyczajona do komplementów.-odpowiedziała, chichocząc pod nosem.
-Teraz dosyć tego, a Ty się zbieraj, bo spóźnisz się po mamę.-wtrąciła i pociągając mnie za rękę, uchyliła drzwi, byśmy razem mogły wyjść z łazienki. W mgnieniu oka znalazłyśmy się w kuchni. Od razu podszedł do mnie mój kochany chłopak, z wyraźnym zatroskaniem, w spojrzeniu, które mi posłał.
-Wszystko dobrze, kochanie?-zapytał, całując delikatnie czubek mojej głowy.
-Tak, jeźdźmy już, bo się spóźnimy.-odpowiedziałam cicho. Pożegnałam się z El, uśmiechem i skierowałam się do drzwi wejściowych. Założyłam na siebie kurtkę i wyszłam, idąc w stronę samochodu Horana. Chwilę po mnie, około auta pojawił się też blondyn. Weszłam pierwsza od strony pasażera, czekając aż obejdzie pojazd i wsiądzie na miejsce kierowcy. Od chwili przekręcenia kluczyka w stacyjce do zatrzymania się samochodu pod szpitalem po niecałych 20 minutach, milczałam. Nialler oczywiście próbował nawiązać temat do rozmowy, ale zbywałam Go pojedynczymi słówkami. Gdy tylko zaparkował, wzięłam torebkę i wyszłam, pewnym krokiem zbliżając się do wejścia szpitala, nie czekając na Horanka, który w rezultacie musiał do mnie podbiec.
-Jesteś gotowa?-zapytał w końcu.
-Nie wiem. To moja mama i moim obowiązkiem jest się Nią zająć. Po za tym nie mogę po raz kolejny zostawić Jej samej. Jest mi bardzo ważna.-odpowiedziałam, stawiając pierwszy krok na terenie szpitala.
-Jestem z Tobą, kochanie.-powiedział chłopak, obejmując mnie ramieniem. Chwilę po naszej krótkiej rozmowie, staliśmy już przed salą mojej mamy. Podałam Niall'a jako mojego męża, co w zasadzie bardzo Mu się spodobało, by mógł uzgodnić wszystkie sprawy z lekarzem, w chwili, gdy ja weszłam powoli do mojej mamy.
-Hej mamusiu.-powiedziałam, podchodząc do Niej. Wydawało mi sie, że wczoraj wyglądała lepiej. W każdym razie Jej widok był koszmarny. Nie brzydziłam się czy coś podobnego, po prostu było mi żal widzieć Jej wycieńczony organizm.
-Witaj...córciu..-oddała mi przywitanie cicho, w miare swoich możliwości. Ucałowałam delikatnie Jej czoło, pomagając Jej po chwili, usiąść. Serio strasznie bałam się Jej dotknąć. Bałam się, że zrobię jeden mocniejszy ruch i moja matka połamie się na milion kawałków. Była taka słaba. Zarzuciłam na Nią płaszcz, który przywiozłam, gdy do sali wszedł lekarz.
-Witam obie Panie.-zaczął doktor.
-Dzień dobry.-odpowiedziałam. Mama nie była wstanie nic powiedzieć. Posłała mężczyźnie bardzo delikatny uśmiech, a według mnie, to wyrażało więcej niż tysiąc słów.
-Wszystkie zalecenia i przeciwwskazania powiedziałem Pani mężowi.-zaczął lekarz.
-Proszę dbać o tą małą kobiecinkę jak o największy skarb.-dokończył.
-Ale tak właśnie jest. Moja mama jest moim największym skarbem.-powiedziałam, czując po krótkiej chwili łze, dryfującą powoli po moim policzku. Delikatne uściśnięcie mojej dłoni przez mamę, oddało mi największą satysfakcję. Stara się..dla mnie. Wiedziałam, że z tego wyjdzie i będzie jak kiedyś. Musiało tak być.
-Trafi Pani w dobre ręce.-dodał po chwili lekarz, gdy do sali wjechała pielęgniarka z wózkiem inwalidzkim. Pomogła mi razem z Niall'em przesadzić mamę i po upływie niecałych 10 minut, byliśmy już w drodze do domu. Mama wpatrzona była w boczną szybę, jak dwuletnie dziecko podziwiające i poznające świat. Moja mama też poznawała ten świat..na nowo. Nie wiem ile była trzymana w zamknięciu. Jej oczy błyszczały, widząc domy, które pod wpływem prędkości, z którą jechaliśmy znikały, oddając swoje miejsce następnym. Widziałam radość jaką przeżywała, mimo, że przez brak swoich sił, nie mogła tego okazać. Cały czas trzymałam Ją za rękę przypominając sobie okres mego dzieciństwa. Odwracałam głowę, by nikt nie widział moich łez. Było mi strasznie źle. Uratowało mnie to, że w przeciągu 20 minut, wjechaliśmy na podjazd naszego domu. Niall wziął mamę i z moją pomocą, weszliśmy do domu. Usadził Ją na specjalnym łóżku, w Jej nowym pokoju. Widziałam zadowolenie w Jej oczach. Tylko przez Jej spojrzenie mogłam domyśleć się co może czuć. Nie była w stanie pokazać tego gestem. Była zbyt słaba i taka bezbronna. Była zmęczona, wiec nie zdziwiło mnie to jak Jej powieki zaczęły opadać. Zasnęła. Nie wiedziałam do czego służy aparatura pod którą znowu została podłączona przez Horana.
-Wiesz co robisz?-zapytałam cicho, by nie zbudzić mojej mamy.
-Tak, kochanie. Nie denerwuj się.-odpowiedział. Musiałam Mu zaufać. Nie pozostało mi nic innego. Wyszłam z pokoju, kierując się do salonu, gdzie siedziała El, oglądając jakiś tandetny serial.
-Gdzie są wszyscy?-zapytałam, siadając obok Niej.
-Nie wiem. Pojechali gdzieś z Zayn'em.-odpowiedziała, obejmując mnie ramieniem.
-Jak mama? Specjalnie nie szłam do góry. Niech się oswoi z nowym pomieszczeniem, domem, sytuacją.-dodała. Odpowiedziałam Jej uśmiechem.
-Jest strasznie słaba El. Nie wiem co mam robić. Nie dam rady, choć tak bardzo chciałabym podołać wyzwaniu, który rzucił mi los. Tak bardzo chciałabym widzieć Jej pełny uśmiech i czuć Jej silną rękę na moich ramionach. Nawet nie wiesz ile oddałabym za lanie, które dawała mi jak coś przeskrobałam. Gdybym dostała takie lanie, byłabym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo wiedziałabym, że ma siłę by mi je dać. Najpierw tata...teraz mama..nie daję rady.-z każdym następnym wyrazem, po moim policzku spływała nowa łza. Byłam zamknięta w objęciach mojej przyjaciółki, która pokornie wysłuchała moich wyżaleń. Płakałam, wtulając się w Nią z 2 minuty, gdy nagle odchyliłam głowę, patrząc w Jej szklane oczy. Dopiero teraz doszło do mnie, że płakała razem ze mną, nad moim losem.
-Kupiłaś test?-zapytałam w końcu, ochrypłym od płaczu głosem.
-Tak, słońce. Jest u mnie w torebce. Pomóc Ci?-zapytała, wyciągając z torebki, leżącej obok nas małe opakowanie, przedstawiającym na ilustracji niemowlę.
-Tak, chodź ze mną, ale do łazienki na dole. Nie chce by Niall wiedział.-odpowiedziałam i złapałam Ją za rękę. Otworzyłam drzwi do łazienki.
-Poczekaj, proszę.-odpowiedziałam, przecierając łzy. Po chwili wyszłam z testem w dłoni, który zrobiłam zgodnie z instrukcją.
-Jesteś?-zapytała Eleanor, posyłając mi pytające spojrzenie pełne zdziwienia i ciekawości.
-Nie wiem. Muszę poczekać 2/3 minuty.-odpowiedziałam. Moja przyjaciółka trzymała test, odliczając sekundy do wyniku. Cały czas siedziałam cicho, opierając się o ścianę.
-I jak?-zapytałam w końcu.
-Vicky...test pokazuje dwie kreski..-odpowiedziała cicho.
-A dwie kreski oznaczają...?-zapytałam.
-Ciąże, kochanie.-odpowiedziała z lekkim grymasem na twarzy. Przepłakałam z El w łazience z jakieś pół godziny. Nie wierzyłam, że życie może się tak sprzeciwić właśnie mi. W mgnieniu oka spadło na mnie tyle obowiązków i zmartwień. Z rozmyśleń i monologu, wypowiedzianego El, na temat tego, że dziecko to skarb, wyrwało nas pukanie do drzwi.
-Wszystko dobrze?-troskliwy głos Horanka.
-Tak, jest dobrze.-odpowiedziała El.
-Daj nam chwilę.-dodała, zbywając Go.
-Musisz wyjść i zmierzyć się z tym wszystkim.-szepnęła mi do ucha. Miała rację, więc po chwili wyszłam. Na stoliku leżała karteczka, na której pisało, że moja mama śpi, a Nialler ma ważną sprawę na mieście.
-Gdzie Niall?-zapytała El.
-Jak widzisz, nie ma go.-odpowiedziałam wręczając Jej karteczkę.
-Idę do mamy.-dodałam po chwili. Oddaliłam się od dziewczyny, przemierzając schody, prowadzące do byłego pokoju mojego chłopaka i teraźniejszego mej matki. Uchyliłam delikatnie drzwi, które spowodowały skrzypnięcie, a w rezultacie obudzenie mojej śpiącej, schorowanej matki.
-Przepraszam, że Cię obudziłam.-szepnęłam, siadając na krześle obok Jej łóżka. Odpowiedziała mi cisza i delikatne uniesienie kącika Jej ust, wywołującego minimalny uśmiech.
-Mamo..tak bardzo chciałabym Cię przeprosić. Zostawiłam Cię samą. Nie wiesz nawet ile dałabym, by cofnąć czas, by zabrać Cię ze sobą. Nie wiedziałam, że tak się to potoczy, ale wiem, że dasz radę. Damy radę i wyjdziesz z tego, tak jak ja.-zaczęłam, patrząc na mamę z politowaniem w oczach. Po raz kolejny płakałam. Nie chciałam, jednak emocje zawładnęły całym moim ciałem.
-W porządku.-szepnęła cicho, szukając mojej dłoni, którą szybko Jej podałam.
-Tak bardzo Cię kocham, mamusiu.-dodałam, obejmując Ją bardzo delikatnie.
-Ja Ciebie też. Ale..ale ja to czuję..-zaczęła. Trudno było mi Ją zrozumieć. Skala dźwięku Jej głosu, była bardzo zaniżona. Szeptała, a i tak było widać, że sprawia Jej to dużo trudu.
-Czuję, że to koniec...nabałaganiłam w życiu i moim jedynym marzeniem jest Twoje wybaczenie i doczekanie się wnuków. Tylko tyle. Wtedy mogę spokojnie umrzeć.-powiedziała, co o dziwo w pełni zrozumiałam. Poczułam, że moja ciąża jest darem, a nie utrapieniem. Wiedziałam, że dziecko sprawi mojej mamie największy prezent.
4 DNI PÓŹNIEJ .. - NADAL OCZAMI VICKY .
-No to teraz mogę Ci pogratulować.-zaczęła El, wychodząc ze mną z gabinetu, gdzie miałam robione badania, potwierdzające moją ciąże.
-Dziękuje..-odpowiedziałam cicho. Oswoiłam się już z tym, że będę miała dziecko. Pomogła mi w tym El i myśl, że w moim ciele, rośnie człowiek. Jednak kluczem zmiany mojego podejścia było to co powiedziała mama. Myślę o tym od 4 dni. Zasypiam z myślą, że spełnię Jej prośbę. Cieszyło mnie to.
-Czekaj, czekaj. Który to tydzień?-zapytała El, wyrywając mnie z myślenia.
-Zaczyna się piąty.-odpowiedziałam, wychodząc z ze szpitala, w którym byłyśmy. Wsiadłyśmy do blisko zaparkowanego auta i od razu ruszyłyśmy do domu.
-Kiedy powiesz Niall'owi?-zapytała moja przyjaciółka, kierując samochód.
-Nie wiem. Dzisiaj. Zaraz. Jak przyjedziemy.-odpowiedziałam. Strasznie bałam się Jego reakcji.
-Mam nadzieję. Powinien wiedzieć już od paru dni, kochanie.-dodała. Odpowiedziałam Jej spojrzeniem mordercy, na co obie w rezultacie się zaśmiałyśmy. Nie byłam jednak w piorunująco dobrym humorze. Zeszłej nocy, w ogóle nie zmrużyłam oka. Z moją mamą jest coś nie tak. Straciła przytomność, Jej organizm zaczął odpychać jedzenie, nawet te w kroplówce. Bałam się o Nią, ale nie chciałam się denerwować. Całą drogę do domu, myślałam nad tym jak ułożyć słowa, by powiedzieć mojemu chłopakowi, że zostanie ojcem. Serce podeszło mi do gardła, gdy El zaparkowała na podjeździe domu.
-Wychodzimy kochanie.-powiedziała, wychodząc z samochodu. Zrobiłam to samo, zaczynając się trząść.
-Dasz radę. Wierzę w Ciebie.-dodała po chwili. Chłopakom powiedziałyśmy, że jedziemy na zakupy, więc nie wiedzieli skąd wracałyśmy. Od progu usłyszałam jakieś śmiechy.
-No to ile wydałyście tym razem?-zapytał Zayn, nawet na nas nie patrząc.
-No popatrz ile mamy tych toreb, no popatrz.-odpowiedziała Mu El, śmiejąc się z Nich. Wszyscy spojrzeli się na nas, robiąc zaskoczoną minę tym, że wracamy z zakupów...bez zakupów.
-Jakim cudem nic nie przywiozłyście?-zapytali niemalże równo.
-Emm..Niall, mogę Cię prosić?-zapytałam, pokazując gestem, że ma do mnie podejść. Zrobił to o co Go poprosiłam. Złapałam Go za rękę i pociągnęłam w stronę kuchni, tak by nikt inny nie słyszał tego co mam Mu do powiedzenia.
-Niall..ja nie wracam z centrum handlowego.-zaczęłam. Chłopak spojrzał się na mnie pytającym wzrokiem.
-A skąd...?-zapytał.
-Wracam od lekarza.-powiedziałam cicho.
-Boże, kochanie co się stało? Źle się poczułaś?-bawiło mnie to, że nadal niczego nie rozumie.
-Niall..zostaniesz tatą.-powiedziałam nagle, "nie owijając w bawełnę".
-Ale..że..ja? Co?-zaczął się jąkać, patrząc na mnie. Jego reakcja nieco mnie zdziwiła.
-Jestem w ciąży.-odpowiedziałam, nie zrywając z Nim kontaktu wzrokowego. Nie poznałam Jego zdania na ten temat, póki nie złapał mnie w tali i nie podniósł do góry, przytulając mocno do siebie.
-Tak bardzo się cieszę.-powiedział, składając na moich ustach "miliony" pocałunków.
-Chodź powiedzieć chłopakom!-szarpnął mnie za rękę, wychodząc w stronę wyjścia z kuchni, jednak zatrzymałam Go.
-Chciałabym powiedzieć najpierw mamie..-szepnęłam. Pokiwał tylko głową na znak, że się zgadza. Udając przed chłopakami, że nic się nie stało, weszliśmy do góry, powoli kierując się do sypialni mojej mamy. Gdy weszliśmy akurat nie spała. Powitała nas z przymrużonymi oczami. Gdy widziałam jak męczy się z każdym następnym dniem życia, to do moich oczu momentalnie napływały łzy. Usiadłam na krześle obok Jej łóżka, łapiąc delikatnie Jej drobną dłoń. Horanek stanął za mną, przyglądając się mojej mamie.
-Mamo..chcemy Ci coś powiedzieć.-zaczęłam. Odpowiedziała mi cisza i jej stłumione spojrzenie.
( Włącz : http://www.youtube.com/watch?v=PGULKl3ADrg )
-Wiesz, że nie mam Ci czego wybaczać, bo nic nie zrobiłaś. Jesteś moją idolką odkąd pamiętam. Gdy byłam mała, wchodziłam w Twoje dużo za duże dla mnie buty i miałam nadzieje, że pewnego dnia dostanę Je od Ciebie, że pewnego dnia stanę przed lustrem i będę tak piękna jak Ty. Każda moja lalka była wychowywana przeze mnie tak, jak Ty wychowałaś mnie. Pamiętam jak kładłaś się codziennie obok mnie i śpiewałaś kołysankę, która w jednej chwili mnie uspokajała. Która przerywała wszelkie troski i zmartwienia. Cieszyłam się mając przy sobie takich rodziców jak Ty i tata.-ze zmęczonych oczu mojej mamy wydostała się łza, spływająca na bok Jej twarzy. Jej dłoń delikatnie zacisnęła moją dłoń.
-A teraz zrobię wszystko, by dziecko, które noszę w sobie miało tak samo wspaniale jak ja.-dodałam, krztusząc się już łzami. Łzami, które wywołały wspomnienia, które przed chwilą mówiłam. Przez spojrzenie mojej mamy przebiegła iskierka zadowolenia.
-Zostawię Was same.-szepnął mi do ucha Niall i wyszedł z pokoju.
-Doczekałaś się wnuków, mamusiu.-odpowiedziałam.
-Kocham Cię.-uśmiechnęła się moja mama, powoli zamykając powieki. Aparatura, do której była podłączona wydobyła jeden długi dźwięk, a migocząca, przerywana kreska na monitorze zamieniła się w jedną długą i prostą. Umarła...straciłam Ją. Z moich oczu poleciały łzy, ale widząc Jej uśmiech na twarzy, nie mogłam płakać z cierpienia. Spełniłam Jej marzenia i odeszła ode mnie spełniona. Z uśmiechem na ustach. Ścisnęłam mocniej Jej dłoń. Cieszyłam się, że Jej cierpienia zostały przerwane. Nie jest to oznaka wyrodnej córki. Jest to oznaka tego, że zależało mi na Jej szczęściu. Płakałam przytulając się do nieżywej osoby. Poczułam się jak kiedyś. Jak dziewięcioletnia dziewczynka, gdy wskoczyła do łóżka mamy, bojąc się burzy. Tak bardzo Ją kochałam. Musiałam pozwolić Jej odejść, choć strasznie mnie to bolało...
sobota, 28 września 2013
piątek, 27 września 2013
Rozdział 25
-Harry, nie możesz całymi dniami siedzieć w zamkniętym pokoju! Wiem co się stało i przepraszam, ale życie toczy się dalej!-krzyknęłam, wchodząc do pokoju przerośniętego bałaganem. Stan psychiczny Hazzy sięgał dna.
-Ale ja Ją chyba pokochałem, Vicky.-szepnął loczek, nawet się do mnie nie odwracając. Mamrotał tylko coś, leżąc w łóżku przykryty kołdrą po same uczy.
-Wiem Harry. Ale wszystko się ułoży. Ona kiedyś dojdzie do siebie i na pewno się do Ciebie odezwie. Teraz musisz dać Jej trochę czasu. Minął dopiero tydzień.-powiedziałam i usiadłam na brzegu łóżka, zakręcając w okół palca loczek chłopaka. Wyglądał na prawdę źle. Był smutny, nic nie jadł. Jego pokój wyglądał jak po III wojnie światowej. Martwiłam się o Niego, bo w końcu to, że nie jest z Kate to moja wina.
-Masz rację. Muszę dać Jej czas, by ogarnęła całą tą sytuację...-szepnął, posyłając mi prawie, że niezauważalny uśmiech. Odwzajemniłam go ze zdwojoną siłą.
-A teraz wstawaj. Nie możesz cały czas leżeć w łóżku. Uciekanie od nas niczego nie zmieni.-zaczęłam, podchodząc do okna. Sprawie podniosłam rolety i uchyliłam okno. Zachichotałam pod nosem, widząc jak mój przyjaciel reaguję na światło. Chciałam się zapytać czy ma coś wspólnego z wampirami, którzy też nie tolerują światła, ale ostatecznie ugryzłam się w język.
-Jesteś straszna, Vicky.-powiedział, chowając się pod kołdrę.
-Wiem, oj wiem.-odpowiedziałam i podchodząc do Niego, próbowałam ściągnąć z Niego kołdrę. Niestety chłopak był silniejszy, więc zaczęliśmy się siłować. W rezultacie nasze siłowanie skończyło się tym, że oboje wylądowaliśmy na ziemi, a kołdra spokojnie spoczywała na rozgrzebanym łóżku chłopaka. Siedziałam na Nim, więc zwinie podniosłam ręce i zaczęłam się śmiać.
-Z czego się śmiejesz, klusko?-zapytał chłopak, patrząc na moją przewagę nad Nim.
-Z tego, że wygrałam, a kluski to Ty masz w gaciach, kolego.-odpowiedziałam żartobliwie, gdy drzwi do pokoju raptownie uchyliły się.
-No tak..zostawić Was na chwilę samych.-wtrąciła El, patrząc na nas, z założonymi rękoma na biodrach.
-No widzisz. Za to po raz kolejny dziewczyna pokonała tego, słabeusza.-odpowiedziałam, wstając z Hazzy. Wyciągnęłam do Niego rękę w geście pomocy wstania z łóżka, ale skończyło się to na tym, że w ułamku sekundy to On siedział na mnie, trzymając moje nadgarstki po obu stronach mojej głowy.
-Wygrałem skarbie.-odpowiedział, współgrając po chwili ze śmiechem El.
-Ale to się już nie liczy.-odburknęłam, wytykając Mu język. Chłopak pokręcił tylko głową i podniósł mnie z ziemi, wcześniej sam wstając.
-Trzeba tu posprzątać.-powiedziałam, patrząc na otaczający mnie dookoła bałagan.
-Ja się w to nie mieszam.-wtrąciła szybko El, patrząc na mnie.
-Oj mieszasz się, mieszasz, kochanie.-odpowiedziałam, pociągając Ją za rękę wgłąb pokoju.
-A Ty się idź lepiej umyć.-popatrzałam na Harr'ego, który od razu skierował się do łazienki. Sprzątnie skończyłyśmy dopiero po jakiś dwóch godzinach. "Kto by pomyślał, że można się tak zapuścić w tydzień?"-zapytałam sama siebie w myślach. Po chwili opadłam na pościelone łóżko Hazzy.
-Skończyłyśmy.-powiedziałam do mojej towarzyszki, El.
-Tak wiem. Jestem wyczerpana.-odpowiedziała, kładąc się obok mnie.
-I pomyśleć, że Harry sobie teraz gra z Niall'em i Louis'em na dole.-wtrąciłam, słysząc dźwięki gier i krzyków dotyczących zabawy z dołu.
-To niesprawiedliwe.-dodała po chwili El i wstała z łóżka. Skierowałam głowę w bok i popatrzałam na zegar stojący na szafce nocnej. Zdziwiło mnie to jak czas szybko leci, gdy moim oczom ukazała się godzina 20:49. Popatrzałam na El, która stała wpatrzona w jeden punkt. Konkretniej moje stopy.
-El, wszystko OK?-zapytałam, ewidentnie wytrącając Ją z myślenia.
-Tak, zamyśliłam się tylko.-odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
-A o czym tak myślałaś?-drążyłam temat.
-Ogólnie..o życiu.-odpowiedziała. Uśmiechnęłam się tylko i wstałam z łóżka.
-Skoro tak.-odparłam.
-Posłuchaj, ja muszę jutro rano szybciej wstać i jestem trochę zmęczona. Idę się położyć i jak możesz, to powiedz Im na dole, że ja już nie zejdę.-dodałam i spojrzałam na El, która tylko pokiwała głową.
-Dobranoc myszko.-powiedziała i pocałowała mnie w czoło, gdy już chciałam wyjść z sypialni loczka. Cieszyłam się, że mam Ją przy sobie. Na myśleniu o tym przeszła mi droga do mojego pokoju. Gdy tylko otworzyłam drzwi, to rozpuściłam włosy i usiadłam na łóżku, spuszczając głowę w dół.
-Muszę dać radę. To moja matka. Podołam zadaniu i nie zostawię Jej. Nie tym razem.-powiedziałam sama do siebie. Czułam jak po moim policzku spływa łza. Za każdym razem, gdy myślałam o mamie, moje oczy nabierały kropli łez. Wspomnienia wywoływały we mnie duże emocje. Nie chcąc dalej o tym myśleć, wzięłam czystą bieliznę i za dużą dla mnie koszulkę Niall'a, kierując się do mojej łazienki. Posiedziałam w Niej z 15 minut, biorąc szybki prysznic, czesząc włosy i robiąc inne rzeczy, które zawsze robię przed snem. Otworzyłam szafkę w calu wyciągnięcia nowej pasty do zębów, gdy moim oczom ukazało się pudełeczko tamponów. No niby nic takiego, ale dopiero teraz doszło do mnie, że nie kontrolowałam tego kiedy ostatni raz miałam okres. Zarzuciłam na siebie szybko przygotowane wcześniej rzeczy i od razu wparowałam do sypialni, wyciągając pospiesznie mały kalendarzyk z szafki nocnej. Z tego co przeczytałam okres spóźniał mi się już drugi tydzień. "Nie, tylko nie to"-pomyślałam błagalnie, mając nadzieje, że to tylko zły sen. Chciałam żeby ten dzień już się skończył, więc zgasiłam światła i położyłam się do łóżka. Długo nie mogłam zasnąć. Myślałam co by było, gdyby okazało się, że jestem w ciąży. Jestem na to za młoda, więc nie chciałabym mieć póki co dziecka. Z dwugodzinnych rozmyśleń wyrwał mnie Niall, wchodzący do pokoju. Starał się być cicho, jednak średnio Mu to wychodziło.
-No wchodź.-powiedziałam, widząc jak się męczy.
-Obudziłem Cię?-zapytał, wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi.
-Nie, nie mogę zasnąć.-odpowiedziałam, bardziej wtulając się w kołdrę.
-Tym lepiej dla mnie.-powiedział blondyn i ściągnął z siebie szybko ubrania, zostając tylko w bokserkach. Nie zdążyłam zareagować, a już leżał koło mnie pieszcząc językiem moją szyję. Jego ręka błądziła po moim biodrze, jednak ja pewnie Ją zepchnęłam, co wywołało spojrzenie Horana na mnie.
-Coś nie tak?-zapytał.
-Nie mam ochoty, przepraszam.-odpowiedziałam, nie nawiązując z Nim kontaktu wzrokowego.
-No dobra, jak chcesz.-odpowiedział i wstał z łóżka, kierując się do łazienki. Czułam, że jest na mnie zły, ale nie obchodziło mnie to w tym momencie. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
RANEK - NADAL OCZAMI VICKY .
Obudziłam się, gdy usłyszałam skrzypnięcie drzwi łączących sypialnie z moją łazienką. Akurat wychodził z Niej Niall, ubrany w białą koszulkę, luźną bluzę i specjalnie podarte, jasne jeansy. Uśmiechnęłam się do Niego lekko, przecierając oczy.
-Cześć kochanie.-powiedziałam.
-Cześć.-odpowiedział, podchodząc do mnie. Pocałował mnie w czoło, co chcąc nie chcąc wymusiło u mnie uśmiech.
-Ubieraj się, bo jest już 10:30.-dodał, siadając na brzegu łóżka.
-Ja tyle spałam? Aż niemożliwe.-odpowiedziałam i wstałam z łóżka, kierując się do szafy. Przeglądając ubrania, poczułam jak Niall podchodzi do mnie od tyłu. Położył głowę na moim ramieniu, przejeżdżając co chwilę nosem po mojej szyi, ręce kładąc na moich udach. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Skarbie, muszę się ubierać.-powiedziałam. Czułam jak w Jego klatce piersiowej przywartej do moich pleców, nastąpiło krótkie wibrowanie, co okazało się po chwili mruknięciem niezadowolenia ze strony mojego blondaska.
-Dobra, już dobra.-odpowiedział i odsunął się ode mnie.
-Pospiesz się, a ja zrobię Ci jakieś śniadanie.-dodał i wyszedł. Wygrzebałam w końcu z mojej szafy
Ubrałam się w to w przeciągu jakiś 10 minut. Zrobiłam sobie roztrzepanego warkocza, który swobodnie opadał na moje ramie. Zeszłam na dół, do kuchni gdzie zgromadzeni byli już moi przyjaciele oprócz Zayn'a, którego nigdzie nie widziałam.
-Gdzie Malik?-zapytałam wszystkich siadając przy blacie kuchennym.
-Tak, też miło Cię widzieć Vicky.-wtrącił Lou.
-Nie wiem, wyjechał dzisiaj szybko. Około 7:00 czy coś.-dodał po chwili.
-Aha, no OK.-odpowiedziałam, gdy Niall przysunął mi nagle talerz z tostami.
-Nie jestem głodna.-odpowiedziałam cicho.
-Musisz coś zjeść dzisiaj ciężki dzień.-powiedziała nagle El, obejmując mnie ramieniem. Właściwie nie byłam głodna, a mało tego brało mnie na wymioty, ale nie mogłam Im tego powiedzieć. Posłusznie wzięłam kawałek posiłku i zjadłam go z wielką niechęciom. Nie był to niestety dobry pomysł, bo strasznie mnie zemdliło. Wybiegłam z kuchni od razu, kierując się do łazienki z rękom na ustach. Nie podobała mi się ta oznaka..
_______________________________
Jestem pod wielkim wrażeniem tego ile komentarzy daliście mi pod rozdziałem 24. :) Jestem Wam bardzo wdzięczna i dziękuje. Uwielbiam dla Was pisać. :) W razie pytań >>ASK<<. :) NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 25 KOMENTARZY . : 3
-Ale ja Ją chyba pokochałem, Vicky.-szepnął loczek, nawet się do mnie nie odwracając. Mamrotał tylko coś, leżąc w łóżku przykryty kołdrą po same uczy.
-Wiem Harry. Ale wszystko się ułoży. Ona kiedyś dojdzie do siebie i na pewno się do Ciebie odezwie. Teraz musisz dać Jej trochę czasu. Minął dopiero tydzień.-powiedziałam i usiadłam na brzegu łóżka, zakręcając w okół palca loczek chłopaka. Wyglądał na prawdę źle. Był smutny, nic nie jadł. Jego pokój wyglądał jak po III wojnie światowej. Martwiłam się o Niego, bo w końcu to, że nie jest z Kate to moja wina.
-Masz rację. Muszę dać Jej czas, by ogarnęła całą tą sytuację...-szepnął, posyłając mi prawie, że niezauważalny uśmiech. Odwzajemniłam go ze zdwojoną siłą.
-A teraz wstawaj. Nie możesz cały czas leżeć w łóżku. Uciekanie od nas niczego nie zmieni.-zaczęłam, podchodząc do okna. Sprawie podniosłam rolety i uchyliłam okno. Zachichotałam pod nosem, widząc jak mój przyjaciel reaguję na światło. Chciałam się zapytać czy ma coś wspólnego z wampirami, którzy też nie tolerują światła, ale ostatecznie ugryzłam się w język.
-Jesteś straszna, Vicky.-powiedział, chowając się pod kołdrę.
-Wiem, oj wiem.-odpowiedziałam i podchodząc do Niego, próbowałam ściągnąć z Niego kołdrę. Niestety chłopak był silniejszy, więc zaczęliśmy się siłować. W rezultacie nasze siłowanie skończyło się tym, że oboje wylądowaliśmy na ziemi, a kołdra spokojnie spoczywała na rozgrzebanym łóżku chłopaka. Siedziałam na Nim, więc zwinie podniosłam ręce i zaczęłam się śmiać.
-Z czego się śmiejesz, klusko?-zapytał chłopak, patrząc na moją przewagę nad Nim.
-Z tego, że wygrałam, a kluski to Ty masz w gaciach, kolego.-odpowiedziałam żartobliwie, gdy drzwi do pokoju raptownie uchyliły się.
-No tak..zostawić Was na chwilę samych.-wtrąciła El, patrząc na nas, z założonymi rękoma na biodrach.
-No widzisz. Za to po raz kolejny dziewczyna pokonała tego, słabeusza.-odpowiedziałam, wstając z Hazzy. Wyciągnęłam do Niego rękę w geście pomocy wstania z łóżka, ale skończyło się to na tym, że w ułamku sekundy to On siedział na mnie, trzymając moje nadgarstki po obu stronach mojej głowy.
-Wygrałem skarbie.-odpowiedział, współgrając po chwili ze śmiechem El.
-Ale to się już nie liczy.-odburknęłam, wytykając Mu język. Chłopak pokręcił tylko głową i podniósł mnie z ziemi, wcześniej sam wstając.
-Trzeba tu posprzątać.-powiedziałam, patrząc na otaczający mnie dookoła bałagan.
-Ja się w to nie mieszam.-wtrąciła szybko El, patrząc na mnie.
-Oj mieszasz się, mieszasz, kochanie.-odpowiedziałam, pociągając Ją za rękę wgłąb pokoju.
-A Ty się idź lepiej umyć.-popatrzałam na Harr'ego, który od razu skierował się do łazienki. Sprzątnie skończyłyśmy dopiero po jakiś dwóch godzinach. "Kto by pomyślał, że można się tak zapuścić w tydzień?"-zapytałam sama siebie w myślach. Po chwili opadłam na pościelone łóżko Hazzy.
-Skończyłyśmy.-powiedziałam do mojej towarzyszki, El.
-Tak wiem. Jestem wyczerpana.-odpowiedziała, kładąc się obok mnie.
-I pomyśleć, że Harry sobie teraz gra z Niall'em i Louis'em na dole.-wtrąciłam, słysząc dźwięki gier i krzyków dotyczących zabawy z dołu.
-To niesprawiedliwe.-dodała po chwili El i wstała z łóżka. Skierowałam głowę w bok i popatrzałam na zegar stojący na szafce nocnej. Zdziwiło mnie to jak czas szybko leci, gdy moim oczom ukazała się godzina 20:49. Popatrzałam na El, która stała wpatrzona w jeden punkt. Konkretniej moje stopy.
-El, wszystko OK?-zapytałam, ewidentnie wytrącając Ją z myślenia.
-Tak, zamyśliłam się tylko.-odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
-A o czym tak myślałaś?-drążyłam temat.
-Ogólnie..o życiu.-odpowiedziała. Uśmiechnęłam się tylko i wstałam z łóżka.
-Skoro tak.-odparłam.
-Posłuchaj, ja muszę jutro rano szybciej wstać i jestem trochę zmęczona. Idę się położyć i jak możesz, to powiedz Im na dole, że ja już nie zejdę.-dodałam i spojrzałam na El, która tylko pokiwała głową.
-Dobranoc myszko.-powiedziała i pocałowała mnie w czoło, gdy już chciałam wyjść z sypialni loczka. Cieszyłam się, że mam Ją przy sobie. Na myśleniu o tym przeszła mi droga do mojego pokoju. Gdy tylko otworzyłam drzwi, to rozpuściłam włosy i usiadłam na łóżku, spuszczając głowę w dół.
-Muszę dać radę. To moja matka. Podołam zadaniu i nie zostawię Jej. Nie tym razem.-powiedziałam sama do siebie. Czułam jak po moim policzku spływa łza. Za każdym razem, gdy myślałam o mamie, moje oczy nabierały kropli łez. Wspomnienia wywoływały we mnie duże emocje. Nie chcąc dalej o tym myśleć, wzięłam czystą bieliznę i za dużą dla mnie koszulkę Niall'a, kierując się do mojej łazienki. Posiedziałam w Niej z 15 minut, biorąc szybki prysznic, czesząc włosy i robiąc inne rzeczy, które zawsze robię przed snem. Otworzyłam szafkę w calu wyciągnięcia nowej pasty do zębów, gdy moim oczom ukazało się pudełeczko tamponów. No niby nic takiego, ale dopiero teraz doszło do mnie, że nie kontrolowałam tego kiedy ostatni raz miałam okres. Zarzuciłam na siebie szybko przygotowane wcześniej rzeczy i od razu wparowałam do sypialni, wyciągając pospiesznie mały kalendarzyk z szafki nocnej. Z tego co przeczytałam okres spóźniał mi się już drugi tydzień. "Nie, tylko nie to"-pomyślałam błagalnie, mając nadzieje, że to tylko zły sen. Chciałam żeby ten dzień już się skończył, więc zgasiłam światła i położyłam się do łóżka. Długo nie mogłam zasnąć. Myślałam co by było, gdyby okazało się, że jestem w ciąży. Jestem na to za młoda, więc nie chciałabym mieć póki co dziecka. Z dwugodzinnych rozmyśleń wyrwał mnie Niall, wchodzący do pokoju. Starał się być cicho, jednak średnio Mu to wychodziło.
-No wchodź.-powiedziałam, widząc jak się męczy.
-Obudziłem Cię?-zapytał, wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi.
-Nie, nie mogę zasnąć.-odpowiedziałam, bardziej wtulając się w kołdrę.
-Tym lepiej dla mnie.-powiedział blondyn i ściągnął z siebie szybko ubrania, zostając tylko w bokserkach. Nie zdążyłam zareagować, a już leżał koło mnie pieszcząc językiem moją szyję. Jego ręka błądziła po moim biodrze, jednak ja pewnie Ją zepchnęłam, co wywołało spojrzenie Horana na mnie.
-Coś nie tak?-zapytał.
-Nie mam ochoty, przepraszam.-odpowiedziałam, nie nawiązując z Nim kontaktu wzrokowego.
-No dobra, jak chcesz.-odpowiedział i wstał z łóżka, kierując się do łazienki. Czułam, że jest na mnie zły, ale nie obchodziło mnie to w tym momencie. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
RANEK - NADAL OCZAMI VICKY .
Obudziłam się, gdy usłyszałam skrzypnięcie drzwi łączących sypialnie z moją łazienką. Akurat wychodził z Niej Niall, ubrany w białą koszulkę, luźną bluzę i specjalnie podarte, jasne jeansy. Uśmiechnęłam się do Niego lekko, przecierając oczy.
-Cześć kochanie.-powiedziałam.
-Cześć.-odpowiedział, podchodząc do mnie. Pocałował mnie w czoło, co chcąc nie chcąc wymusiło u mnie uśmiech.
-Ubieraj się, bo jest już 10:30.-dodał, siadając na brzegu łóżka.
-Ja tyle spałam? Aż niemożliwe.-odpowiedziałam i wstałam z łóżka, kierując się do szafy. Przeglądając ubrania, poczułam jak Niall podchodzi do mnie od tyłu. Położył głowę na moim ramieniu, przejeżdżając co chwilę nosem po mojej szyi, ręce kładąc na moich udach. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Skarbie, muszę się ubierać.-powiedziałam. Czułam jak w Jego klatce piersiowej przywartej do moich pleców, nastąpiło krótkie wibrowanie, co okazało się po chwili mruknięciem niezadowolenia ze strony mojego blondaska.
-Dobra, już dobra.-odpowiedział i odsunął się ode mnie.
-Pospiesz się, a ja zrobię Ci jakieś śniadanie.-dodał i wyszedł. Wygrzebałam w końcu z mojej szafy
Ubrałam się w to w przeciągu jakiś 10 minut. Zrobiłam sobie roztrzepanego warkocza, który swobodnie opadał na moje ramie. Zeszłam na dół, do kuchni gdzie zgromadzeni byli już moi przyjaciele oprócz Zayn'a, którego nigdzie nie widziałam.
-Gdzie Malik?-zapytałam wszystkich siadając przy blacie kuchennym.
-Tak, też miło Cię widzieć Vicky.-wtrącił Lou.
-Nie wiem, wyjechał dzisiaj szybko. Około 7:00 czy coś.-dodał po chwili.
-Aha, no OK.-odpowiedziałam, gdy Niall przysunął mi nagle talerz z tostami.
-Nie jestem głodna.-odpowiedziałam cicho.
-Musisz coś zjeść dzisiaj ciężki dzień.-powiedziała nagle El, obejmując mnie ramieniem. Właściwie nie byłam głodna, a mało tego brało mnie na wymioty, ale nie mogłam Im tego powiedzieć. Posłusznie wzięłam kawałek posiłku i zjadłam go z wielką niechęciom. Nie był to niestety dobry pomysł, bo strasznie mnie zemdliło. Wybiegłam z kuchni od razu, kierując się do łazienki z rękom na ustach. Nie podobała mi się ta oznaka..
_______________________________
Jestem pod wielkim wrażeniem tego ile komentarzy daliście mi pod rozdziałem 24. :) Jestem Wam bardzo wdzięczna i dziękuje. Uwielbiam dla Was pisać. :) W razie pytań >>ASK<<. :) NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 25 KOMENTARZY . : 3
czwartek, 26 września 2013
Rozdział 24
OCZAMI HARR'EGO .
Miałem przyjechać po Kate od razu po wyścigu. Wszystko trochę się przeciągnęło, więc pod posiadłość Jej wujka, gdzie miała na mnie czekać, przyjechałem spóźniony. Po drodze widziałem czarne auto, podobne do samochodu Malika, ale zlekceważyłem to, myśląc, że nie On jeden ma taki samochód. Wysiadając z pojazdu skierowałem się do wejścia domu, kiedy zorientowałem się, że musiałem zostawić telefon, w miejscu, z którego właśnie wracałem. "Trudno, podjadę po niego wieczorem"-pomyślałem. Zrobiłem parę kroków do przodu i zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi. Dzwoniłem parę minut, pokornie wyczekując przed drzwiami, ale nikt mi nie otworzył. Słyszałem jakiś szelest, więc złapałem za klamkę i nacisnąłem na nią, powoli otwierając drzwi.
-Kate!-krzyknąłem niepewnie tak, by mój głos rozniósł się po domu.
-Kate jesteś?!-zapytałem, jeszcze raz, robiąc krok w przód. Zauważyłem kałuże krwi, w której leżał wujek mojej dziewczyny.
-Proszę Pana!-krzyknąłem i nachyliłem się nad nim. Gdy podniosłem wzrok, zamurowało mnie. Na ziemi parę kroków od Niego siedziała zapłakana i trzęsąca się Vicky. Obok Niej leżał pistolet.
-Vicky, coś Ty kurwa zrobiła?!-krzyknąłem i przyłożyłem dwa palce do szyi rannego człowieka, by wyczuć puls..którego już nie było..
-Zabiłam go, Harry...zabiłam Go.-wymamrotała kołysząc się na boki. Była roztrzęsiona.
-Co Ci zrobił ten człowiek?! Powiedz mi co!-krzyczałem.
-Zwariowałaś?! Zamordowałaś człowieka, wariatko!-dodałem. Jej spojrzenie wbite było w podłogę, a kolana dotykały Jej brody. Skulona tak kołysała się w przód i w tył.
-Co ja mam zrobić?-wyszeptała cicho.
-Najpierw powiedz DLACZEGO?!-mój ton nie ulegał zmianie. Nie mogłem Jej przecież pochwalić za to, że zabiła niewinnego człowieka.
-On...ja..mama.-powiedziała cicho. "Co ona wygaduje?"-pomyślałem.
-Mama....-dodała po chwili i wstała szybko, jakby otrząsając się z całej sytuacji. Zostawiła mnie z martwym mężczyzną i wbiegła na górę schodami jakby była u siebie.
-Mamo!-krzyczała. Nie wiedziałem co robić. Podszedłem do drzwi i zamknąłem je w razie, gdyby Kate przyszła.
-Właśnie...gdzie Kate?!-zapytałem sam siebie i wbiegłem do góry za Vicky.
-Gdzie Kate?! Gdzie moja dziewczyna?!-wykrzykiwałem, patrząc na blondynkę, która otwiera każde drzwi pokoju.
-Wyszła się z Tobą spotkać Harry....jest bezpieczna, ale moja mama. Musisz Ją znaleźć, Harry. Moja mama...-szeptała. Byłem pewien, że zwariowała.
-Tutaj...-szepnęła cicho i nacisnęła na klamkę kolejnych drzwi, które jednak mimo wszystko się nie otworzyły.
-Pomóż mi..-szepnęła.
-Vicky, są zamknięte..-odpowiedziałem Jej cicho. Pierwszy raz bałem się dziewczyny, ale Ona była zdolna w tym momencie do wszystkiego.
-Otwórz te cholerne drzwi!-wrzasnęła. Oddaliłem się w odpowiedzi od Niej na krok. Nie wierzyłem w to co widzę, gdy kopnęła swoją drobną nogą, wywarzając drzwi. Wbiegła do pokoju.
-Mamo!-krzyknęła. Nie wiedziałem o co Jej chodzi, ale wszedłem do pokoju za Nią. Na łóżku leżała kobieta, zakneblowana i związana. Okna przykryte były czarnym workiem. Kobieta była nieprzytomna.
-Mamo! Proszę, mamo!-krzyczała jak opętana, trzymając w ramionach bladą kobietę.
-Dzwoń na pogotowie!-wrzasnęła, patrząc na mnie. Nie miałem komórki, więc wybiegłem z pokoju i skierowałem się do telefonu stacjonarnego. Wybrałem numer i podałem adres. Po chwili wróciłem do Vicky. Była załamana i co chwilę szeptała coś tej kobiecie. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Skierowałem spojrzenie na szafkę nocną przy łóżku całego tego zdarzenia. Stało tam zdjęcie. Zdjęcie Vicky, tej kobiety i faceta, który martwy leżał na dole. Nie wyglądali na szczęśliwych.
-Mamo, tak bardzo Cię przepraszam...-szeptała nadal zapłakana Vicky. Po chwili usłyszałem syreny karetki.
OCZAMI VICKY .
Siedziałam na korytarzu szpitalnym, otulona ramieniem Har'ego. Czekałam na jakąkolwiek informację dotyczącą mojej matki. Łzy leciały strumieniami z moich oczu.
-Już dobrze. Jesteś bezpieczna.-pocieszał mnie Hazza, przyrywając moje ciało, bliżej swojego.
-Nic nie jest dobrze! Nic!-krzyknęłam w odpowiedzi.
-Powiedz mi kim On był.-dodał po chwili szeptem.
-Nie mogę. Proszę, nie teraz. Ja..ja go..-czułam jak moje ręce zaczynają się bardziej trząść, policzki robią się bardziej wilgotne przez spływające łzy.
-zabiłam...-dodałam po chwili, kończąc zdanie. Tak bardzo źle się czułam. Miałam na swoich rękach Jego krew. Widziałam przed oczami jak upada. Pamiętam moje słowa zanim uciekłam z domu.."zemszczę się, przysięgam". Dotrzymałam przysięgi. Nie było mi źle z tym, że Go zabiłam. Było mi źle z tym, że dałam Mu tak traktować moją mamę.
-Csii...-szeptał mi do ucha Harry. Po chwili napotkałam wzrokiem lekarza, który przyjmował moją mamę, od razu z karetki.
-Co z Nią?!-krzyknęłam na cały głos. Lekarz od razu do mnie podszedł.
-Pańska matka jest w stanie krytycznym. Jest wygłodzona, dotkliwie pobita, odwodniona. Podejrzewamy też liczne gwałty, ale to stwierdzi ginekolog. Nieprzytomna jest nadal i była zapewne z 15 minut, ale Jej stan mówi nam, że jeżeli otrzymałaby pomoc pół godziny później mogłaby..-nie dokończył. Przerwałam Mu.
-Niech Pan nawet tego nie wypowiada!-krzyknęłam. Wierzyłam, że moja mama z tego wyjdzie.
-Najbliższa doba jest decydująca..-odpowiedział lekarz.
-Przykro mi, ale powiadomiliśmy również policję o zgonie jaki zastaliśmy w tym samym domu. Chcą panią przesłuchać.-dodał po chwili, a mną wstrząsnęło. Zabiłam śmiecia, a miałam pójść siedzieć za człowieka? O nie, nie. Zacisnęłam pięści, gdy przed moimi oczami ukazał się człowiek, stojący do mnie tyłem, ukazując niezwykłe podobieństwo sylwetki Kevina. Poczułam przeraźliwy ból głowy. Po sekundzie czułam jak moje nogi, odmawiają posłuszeństwa i osuwam się na ziemie. Zrobiło mi się ciemno przed oczami.
OCZAMI HARR'EGO .
Vicky straciła przytomność. Od razu podleciał do nas lekarz i dwie pielęgniarki. Blondynka po krótkiej chwili odzyskała świadomość i została przeniesiona na krzesło.
-Wszystko w porządku?-zapytała pielęgniarka.
-Gdzie moja mama?! On nie może Jej skrzywdzić!-krzyknęła na cały korytarz.
-Kochanie, już dobrze. Twoja mama jest bezpieczna.-powiedziałem, przytulając Ją. Dostała szklankę wody i uspokoiła się jako tako. Cały czas Ją przytulałem, zastanawiając się dlaczego tak zareagowała na wujka Kate, kiedy po Nią przyjechał. Dlaczego Go zabiła. Co robiła Jej matka w tak potwornym stanie w zamknięciu domu tego psychopaty i.. co Vicky ma z tym wspólnego? Zaczynałem mieć wyrzuty przez to, że żadne z nas nie uwierzyło Jej, gdy mówiła, że zna tego człowieka.
-Ty suko! Jak mogłaś!?-głos zapłakanej Kate, podchodzącej do nas, wypełnił wąski korytarz.
-Uspokój się!-powiedziałem, nadal otulając ramieniem dziewczynę Horana.
-Jak mam się uspokoić?! Wróciłam do domu, w którym zastałam policję, karetki i co najważniejsze mojego ukochanego, martwego wujka w kałuży krwi! Jak mam być spokojna?!-krzyczała jak oszalała, ale nie wiedziałem co ja mam zrobić.
-Ukochanego wujka?!-Vicky nagle wstała i podeszła do mojej (?) dziewczyny.
-Twój jebany ukochany wujek był moim ojczymem! Twój ukochany wujek molestował mnie przez wiele lat! Twój ukochany wujek gwałcił mnie, gdy mojej mamy nie było tylko w domu! Twój ukochany wujek doprowadził do mojej ucieczki z domu i do tego, że moja zagłodzona, odwodniona i niejednokrotnie zgwałcona matka, walczy teraz o życie! Nic nie wiesz o tym skurwielu! Czuję Jego krew na swoich rękach i cieszę się, że Go zabiłam! On zabijał mnie i najbliższą mi osobę latami! Mam nadzieje, że smaży się teraz w piekle! Jesteś Jego rodziną, zgnijesz tak samo jak On!-dopiero teraz wszystko zrozumiałem. Zajęło mi to chwilę, bo każdy wyraz wypowiedziany przez Vicky, był dla mnie jak puzel, którego składałem, by utworzyć całość. Najciekawsze było to, że blondynka podjęła już taki poziom desperacji, że wypowiadając każde następne słowo do Kate, śmiała się, krztusząc się jednocześnie przy tym łzami. Było mi Jej tak strasznie żal.
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ ... - OCZAMI VICKY .
-Pani Jonson!-te słowa rozbudziły mnie i od razu podniosłam się z objęć Niall'a w szpitalnym korytarzu.
-Tak?-zapytałam, podchodząc do lekarza.
-Co z moją mamą?-zapytałam cicho.
-Pańska mama jest w naprawdę złym stanie..Jej organizm jest wycieńczony. Nadal nie udało nam się wypromować w Niej odpowiedniej wagi, ale prosi o to byśmy wypisali Ją ze szpitala. Chce wrócić do domu, do córki i tutaj pytanie jest do Pani. Kobieta nie przeżyje dnia, będąc sama. Jeżeli zafunduje Jej Pani należytą opiekę, będziemy w stanie wypisać Ją do domu.-nie wiedziałam czy mam się cieszyć ze słów lekarza. Nie miałam jeszcze nawet 19 lat. Jak miałam zaopiekować się tak chorą osobą. Nie odpowiadałam przez pewien czas, a z myślenia wybił mnie cichy głos mojego chłopaka.
-Będziemy o Nią dbać jak o milion dolarów. Będzie miała własny pokój i kupimy wszystko co będzie trzeba, jeżeli tylko Pani Jonson ma taką prośbę do swojej córki.-nie wiedziałam jak dziękować Niall'owi, do którego od razu się przytuliłam.
-Dobrze, skoro tak, to proszę teraz jechać do domu i przyjechać po matkę jutro w południe.-powiedział lekarz i odszedł od nas. Spojrzałam na Horana.
-Ja nie dam rady.-szepnęłam, czując jak do moich oczu napływają łzy.
-Ty nie, ale MY tak.-odpowiedział, całując mnie po chwili w czoło. Cieszyłam się, że Go mam przy sobie. Był przy mnie przez te cholerne 7 dni, gdy składałam zeznania na policji, gdy byłam u psychologa, nie wspominając o każdej wizycie w szpitalu i teraz jeszcze tego. Kochałam Go bardzo.
-Chodź do domu, kochanie.-powiedział, łapiąc mnie za rękę. Pokazałam Mu w geście, że ma iść do samochodu, a ja tymczasem skierowałam się do sali mojej mamy.
-Vicky..-szepnęła moja mama. Stan jej wyglądu doprowadził mnie do łez. Była wrakiem człowieka. Jej nogi były jak kruche gałązki drzewa, podobnie jak ręce, a obwód Jej brzucha można było złapać w obu dłoniach dorosłego mężczyzny.
-Nic nie mów mamusiu.-odpowiedziałam cicho, siadając przy Niej.
-Jutro Cię stąd wezmę. Poczujesz się bezpieczna, obiecuję.-dodałam, całując powoli Jej czoło. Nie chciałam pokazać Jej swoich łez.
-Dobrze kochanie.-wypowiedziała w miarę swoich możliwości, jednak sięgały one niemalże szeptu.
-A teraz idę mamuś. Przyjadę jutro.-powiedziałam i uśmiechnęłam się, trzymając swoje łzy w oczach. Gdy odwzajemniła mój uśmiech, nie wytrzymałam. Krople spłynęły mi po policzkach. Cieszyłam się każdym Jej uśmiechem, choć wiedziałam jak trudny był do stworzenia dla mojej mamy. W przeciągu 5 minut siedziałam już w samochodzie mojego blondaska.
-To moja wina.-szepnęłam przez łzy, gdy samochód ruszył.
-Nie mów tak, Vicky. Musiałaś uciekać, bo stałoby się to samo z Tobą.-powiedział pewnie Niall, próbując uwolnić ode mnie poczucie winy.
-Zostawiłam Ją..zostawiłam Ją z tym psychopatą..-wyszeptałam, jednak w zamian dostałam głuchą ciszę przez resztę drogi do domu. Po niecałych 15 minutach byliśmy już w domu, a od progu przywitała nas El, która od razu mnie przytuliła.
-Jak się trzymasz?-zapytała troskliwym głosem.
-A jak mam się czuć?-wyminęłam pytanie. Na serio słabo się czułam.
-Wysprzątałam pokój Niall'a.-dodała i puściła oko Horanowi.
-Ale po co?-zapytałam.
-Bo Wy i tak sypiacie w Twojej sypialni, a Twoja mama potrzebuje miejsca.-odpowiedziała. Nie wiedziałam jak mam Im wszystkim dziękować. Rozpłakałam się jak małe dziecko, tuląc się do mojej przyjaciółki.
-Dziękuje Wam. Tak bardzo Wam dziękuje..-wyszeptałam i już po chwili kierowałam się z moim chłopakiem do góry. W sypialni przygotowanej dla mojej mamy było łóżko szpitalne z wieloma maszynami, niczym w najbogatszej klinice.
-Skąd wiedzieliście o tym, że moja mama będzie mogła wyjść?-zapytałam cicho.
-Lekarz powiedział mi to już wczoraj. Chciałem żebyście czuły się dobrze.-odpowiedział zatroskany blondyn. Wtuliłam się w Niego mocno. Jego ramiona były dla mnie oazą spokoju i wyciszenia. Czułam się przy Nim taka bezpieczna.
-A jak się czuje Harry?-zapytałam po chwili.
-Hmm..od tygodnia jak wiesz, nie wyszedł z pokoju.-odpowiedział mi blondyn. Nie przebierałam w słowach, tylko wyrwałam się w objęć mojego chłopaka i skierowałam się do pokoju Loczka. Gdy otworzyłam drzwi wmurowało mnie w podłogę. Nie wierzyłam w to co widziałam, serio.
___________________________________
NASTĘPNY ROZDZIAŁ DODAM ZA 20 KOMENTARZY. <3 Macie jakieś pytania ? >>ASK<<. :)
Miałem przyjechać po Kate od razu po wyścigu. Wszystko trochę się przeciągnęło, więc pod posiadłość Jej wujka, gdzie miała na mnie czekać, przyjechałem spóźniony. Po drodze widziałem czarne auto, podobne do samochodu Malika, ale zlekceważyłem to, myśląc, że nie On jeden ma taki samochód. Wysiadając z pojazdu skierowałem się do wejścia domu, kiedy zorientowałem się, że musiałem zostawić telefon, w miejscu, z którego właśnie wracałem. "Trudno, podjadę po niego wieczorem"-pomyślałem. Zrobiłem parę kroków do przodu i zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi. Dzwoniłem parę minut, pokornie wyczekując przed drzwiami, ale nikt mi nie otworzył. Słyszałem jakiś szelest, więc złapałem za klamkę i nacisnąłem na nią, powoli otwierając drzwi.
-Kate!-krzyknąłem niepewnie tak, by mój głos rozniósł się po domu.
-Kate jesteś?!-zapytałem, jeszcze raz, robiąc krok w przód. Zauważyłem kałuże krwi, w której leżał wujek mojej dziewczyny.
-Proszę Pana!-krzyknąłem i nachyliłem się nad nim. Gdy podniosłem wzrok, zamurowało mnie. Na ziemi parę kroków od Niego siedziała zapłakana i trzęsąca się Vicky. Obok Niej leżał pistolet.
-Vicky, coś Ty kurwa zrobiła?!-krzyknąłem i przyłożyłem dwa palce do szyi rannego człowieka, by wyczuć puls..którego już nie było..
-Zabiłam go, Harry...zabiłam Go.-wymamrotała kołysząc się na boki. Była roztrzęsiona.
-Co Ci zrobił ten człowiek?! Powiedz mi co!-krzyczałem.
-Zwariowałaś?! Zamordowałaś człowieka, wariatko!-dodałem. Jej spojrzenie wbite było w podłogę, a kolana dotykały Jej brody. Skulona tak kołysała się w przód i w tył.
-Co ja mam zrobić?-wyszeptała cicho.
-Najpierw powiedz DLACZEGO?!-mój ton nie ulegał zmianie. Nie mogłem Jej przecież pochwalić za to, że zabiła niewinnego człowieka.
-On...ja..mama.-powiedziała cicho. "Co ona wygaduje?"-pomyślałem.
-Mama....-dodała po chwili i wstała szybko, jakby otrząsając się z całej sytuacji. Zostawiła mnie z martwym mężczyzną i wbiegła na górę schodami jakby była u siebie.
-Mamo!-krzyczała. Nie wiedziałem co robić. Podszedłem do drzwi i zamknąłem je w razie, gdyby Kate przyszła.
-Właśnie...gdzie Kate?!-zapytałem sam siebie i wbiegłem do góry za Vicky.
-Gdzie Kate?! Gdzie moja dziewczyna?!-wykrzykiwałem, patrząc na blondynkę, która otwiera każde drzwi pokoju.
-Wyszła się z Tobą spotkać Harry....jest bezpieczna, ale moja mama. Musisz Ją znaleźć, Harry. Moja mama...-szeptała. Byłem pewien, że zwariowała.
-Tutaj...-szepnęła cicho i nacisnęła na klamkę kolejnych drzwi, które jednak mimo wszystko się nie otworzyły.
-Pomóż mi..-szepnęła.
-Vicky, są zamknięte..-odpowiedziałem Jej cicho. Pierwszy raz bałem się dziewczyny, ale Ona była zdolna w tym momencie do wszystkiego.
-Otwórz te cholerne drzwi!-wrzasnęła. Oddaliłem się w odpowiedzi od Niej na krok. Nie wierzyłem w to co widzę, gdy kopnęła swoją drobną nogą, wywarzając drzwi. Wbiegła do pokoju.
-Mamo!-krzyknęła. Nie wiedziałem o co Jej chodzi, ale wszedłem do pokoju za Nią. Na łóżku leżała kobieta, zakneblowana i związana. Okna przykryte były czarnym workiem. Kobieta była nieprzytomna.
-Mamo! Proszę, mamo!-krzyczała jak opętana, trzymając w ramionach bladą kobietę.
-Dzwoń na pogotowie!-wrzasnęła, patrząc na mnie. Nie miałem komórki, więc wybiegłem z pokoju i skierowałem się do telefonu stacjonarnego. Wybrałem numer i podałem adres. Po chwili wróciłem do Vicky. Była załamana i co chwilę szeptała coś tej kobiecie. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Skierowałem spojrzenie na szafkę nocną przy łóżku całego tego zdarzenia. Stało tam zdjęcie. Zdjęcie Vicky, tej kobiety i faceta, który martwy leżał na dole. Nie wyglądali na szczęśliwych.
-Mamo, tak bardzo Cię przepraszam...-szeptała nadal zapłakana Vicky. Po chwili usłyszałem syreny karetki.
OCZAMI VICKY .
Siedziałam na korytarzu szpitalnym, otulona ramieniem Har'ego. Czekałam na jakąkolwiek informację dotyczącą mojej matki. Łzy leciały strumieniami z moich oczu.
-Już dobrze. Jesteś bezpieczna.-pocieszał mnie Hazza, przyrywając moje ciało, bliżej swojego.
-Nic nie jest dobrze! Nic!-krzyknęłam w odpowiedzi.
-Powiedz mi kim On był.-dodał po chwili szeptem.
-Nie mogę. Proszę, nie teraz. Ja..ja go..-czułam jak moje ręce zaczynają się bardziej trząść, policzki robią się bardziej wilgotne przez spływające łzy.
-zabiłam...-dodałam po chwili, kończąc zdanie. Tak bardzo źle się czułam. Miałam na swoich rękach Jego krew. Widziałam przed oczami jak upada. Pamiętam moje słowa zanim uciekłam z domu.."zemszczę się, przysięgam". Dotrzymałam przysięgi. Nie było mi źle z tym, że Go zabiłam. Było mi źle z tym, że dałam Mu tak traktować moją mamę.
-Csii...-szeptał mi do ucha Harry. Po chwili napotkałam wzrokiem lekarza, który przyjmował moją mamę, od razu z karetki.
-Co z Nią?!-krzyknęłam na cały głos. Lekarz od razu do mnie podszedł.
-Pańska matka jest w stanie krytycznym. Jest wygłodzona, dotkliwie pobita, odwodniona. Podejrzewamy też liczne gwałty, ale to stwierdzi ginekolog. Nieprzytomna jest nadal i była zapewne z 15 minut, ale Jej stan mówi nam, że jeżeli otrzymałaby pomoc pół godziny później mogłaby..-nie dokończył. Przerwałam Mu.
-Niech Pan nawet tego nie wypowiada!-krzyknęłam. Wierzyłam, że moja mama z tego wyjdzie.
-Najbliższa doba jest decydująca..-odpowiedział lekarz.
-Przykro mi, ale powiadomiliśmy również policję o zgonie jaki zastaliśmy w tym samym domu. Chcą panią przesłuchać.-dodał po chwili, a mną wstrząsnęło. Zabiłam śmiecia, a miałam pójść siedzieć za człowieka? O nie, nie. Zacisnęłam pięści, gdy przed moimi oczami ukazał się człowiek, stojący do mnie tyłem, ukazując niezwykłe podobieństwo sylwetki Kevina. Poczułam przeraźliwy ból głowy. Po sekundzie czułam jak moje nogi, odmawiają posłuszeństwa i osuwam się na ziemie. Zrobiło mi się ciemno przed oczami.
OCZAMI HARR'EGO .
Vicky straciła przytomność. Od razu podleciał do nas lekarz i dwie pielęgniarki. Blondynka po krótkiej chwili odzyskała świadomość i została przeniesiona na krzesło.
-Wszystko w porządku?-zapytała pielęgniarka.
-Gdzie moja mama?! On nie może Jej skrzywdzić!-krzyknęła na cały korytarz.
-Kochanie, już dobrze. Twoja mama jest bezpieczna.-powiedziałem, przytulając Ją. Dostała szklankę wody i uspokoiła się jako tako. Cały czas Ją przytulałem, zastanawiając się dlaczego tak zareagowała na wujka Kate, kiedy po Nią przyjechał. Dlaczego Go zabiła. Co robiła Jej matka w tak potwornym stanie w zamknięciu domu tego psychopaty i.. co Vicky ma z tym wspólnego? Zaczynałem mieć wyrzuty przez to, że żadne z nas nie uwierzyło Jej, gdy mówiła, że zna tego człowieka.
-Ty suko! Jak mogłaś!?-głos zapłakanej Kate, podchodzącej do nas, wypełnił wąski korytarz.
-Uspokój się!-powiedziałem, nadal otulając ramieniem dziewczynę Horana.
-Jak mam się uspokoić?! Wróciłam do domu, w którym zastałam policję, karetki i co najważniejsze mojego ukochanego, martwego wujka w kałuży krwi! Jak mam być spokojna?!-krzyczała jak oszalała, ale nie wiedziałem co ja mam zrobić.
-Ukochanego wujka?!-Vicky nagle wstała i podeszła do mojej (?) dziewczyny.
-Twój jebany ukochany wujek był moim ojczymem! Twój ukochany wujek molestował mnie przez wiele lat! Twój ukochany wujek gwałcił mnie, gdy mojej mamy nie było tylko w domu! Twój ukochany wujek doprowadził do mojej ucieczki z domu i do tego, że moja zagłodzona, odwodniona i niejednokrotnie zgwałcona matka, walczy teraz o życie! Nic nie wiesz o tym skurwielu! Czuję Jego krew na swoich rękach i cieszę się, że Go zabiłam! On zabijał mnie i najbliższą mi osobę latami! Mam nadzieje, że smaży się teraz w piekle! Jesteś Jego rodziną, zgnijesz tak samo jak On!-dopiero teraz wszystko zrozumiałem. Zajęło mi to chwilę, bo każdy wyraz wypowiedziany przez Vicky, był dla mnie jak puzel, którego składałem, by utworzyć całość. Najciekawsze było to, że blondynka podjęła już taki poziom desperacji, że wypowiadając każde następne słowo do Kate, śmiała się, krztusząc się jednocześnie przy tym łzami. Było mi Jej tak strasznie żal.
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ ... - OCZAMI VICKY .
-Pani Jonson!-te słowa rozbudziły mnie i od razu podniosłam się z objęć Niall'a w szpitalnym korytarzu.
-Tak?-zapytałam, podchodząc do lekarza.
-Co z moją mamą?-zapytałam cicho.
-Pańska mama jest w naprawdę złym stanie..Jej organizm jest wycieńczony. Nadal nie udało nam się wypromować w Niej odpowiedniej wagi, ale prosi o to byśmy wypisali Ją ze szpitala. Chce wrócić do domu, do córki i tutaj pytanie jest do Pani. Kobieta nie przeżyje dnia, będąc sama. Jeżeli zafunduje Jej Pani należytą opiekę, będziemy w stanie wypisać Ją do domu.-nie wiedziałam czy mam się cieszyć ze słów lekarza. Nie miałam jeszcze nawet 19 lat. Jak miałam zaopiekować się tak chorą osobą. Nie odpowiadałam przez pewien czas, a z myślenia wybił mnie cichy głos mojego chłopaka.
-Będziemy o Nią dbać jak o milion dolarów. Będzie miała własny pokój i kupimy wszystko co będzie trzeba, jeżeli tylko Pani Jonson ma taką prośbę do swojej córki.-nie wiedziałam jak dziękować Niall'owi, do którego od razu się przytuliłam.
-Dobrze, skoro tak, to proszę teraz jechać do domu i przyjechać po matkę jutro w południe.-powiedział lekarz i odszedł od nas. Spojrzałam na Horana.
-Ja nie dam rady.-szepnęłam, czując jak do moich oczu napływają łzy.
-Ty nie, ale MY tak.-odpowiedział, całując mnie po chwili w czoło. Cieszyłam się, że Go mam przy sobie. Był przy mnie przez te cholerne 7 dni, gdy składałam zeznania na policji, gdy byłam u psychologa, nie wspominając o każdej wizycie w szpitalu i teraz jeszcze tego. Kochałam Go bardzo.
-Chodź do domu, kochanie.-powiedział, łapiąc mnie za rękę. Pokazałam Mu w geście, że ma iść do samochodu, a ja tymczasem skierowałam się do sali mojej mamy.
-Vicky..-szepnęła moja mama. Stan jej wyglądu doprowadził mnie do łez. Była wrakiem człowieka. Jej nogi były jak kruche gałązki drzewa, podobnie jak ręce, a obwód Jej brzucha można było złapać w obu dłoniach dorosłego mężczyzny.
-Nic nie mów mamusiu.-odpowiedziałam cicho, siadając przy Niej.
-Jutro Cię stąd wezmę. Poczujesz się bezpieczna, obiecuję.-dodałam, całując powoli Jej czoło. Nie chciałam pokazać Jej swoich łez.
-Dobrze kochanie.-wypowiedziała w miarę swoich możliwości, jednak sięgały one niemalże szeptu.
-A teraz idę mamuś. Przyjadę jutro.-powiedziałam i uśmiechnęłam się, trzymając swoje łzy w oczach. Gdy odwzajemniła mój uśmiech, nie wytrzymałam. Krople spłynęły mi po policzkach. Cieszyłam się każdym Jej uśmiechem, choć wiedziałam jak trudny był do stworzenia dla mojej mamy. W przeciągu 5 minut siedziałam już w samochodzie mojego blondaska.
-To moja wina.-szepnęłam przez łzy, gdy samochód ruszył.
-Nie mów tak, Vicky. Musiałaś uciekać, bo stałoby się to samo z Tobą.-powiedział pewnie Niall, próbując uwolnić ode mnie poczucie winy.
-Zostawiłam Ją..zostawiłam Ją z tym psychopatą..-wyszeptałam, jednak w zamian dostałam głuchą ciszę przez resztę drogi do domu. Po niecałych 15 minutach byliśmy już w domu, a od progu przywitała nas El, która od razu mnie przytuliła.
-Jak się trzymasz?-zapytała troskliwym głosem.
-A jak mam się czuć?-wyminęłam pytanie. Na serio słabo się czułam.
-Wysprzątałam pokój Niall'a.-dodała i puściła oko Horanowi.
-Ale po co?-zapytałam.
-Bo Wy i tak sypiacie w Twojej sypialni, a Twoja mama potrzebuje miejsca.-odpowiedziała. Nie wiedziałam jak mam Im wszystkim dziękować. Rozpłakałam się jak małe dziecko, tuląc się do mojej przyjaciółki.
-Dziękuje Wam. Tak bardzo Wam dziękuje..-wyszeptałam i już po chwili kierowałam się z moim chłopakiem do góry. W sypialni przygotowanej dla mojej mamy było łóżko szpitalne z wieloma maszynami, niczym w najbogatszej klinice.
-Skąd wiedzieliście o tym, że moja mama będzie mogła wyjść?-zapytałam cicho.
-Lekarz powiedział mi to już wczoraj. Chciałem żebyście czuły się dobrze.-odpowiedział zatroskany blondyn. Wtuliłam się w Niego mocno. Jego ramiona były dla mnie oazą spokoju i wyciszenia. Czułam się przy Nim taka bezpieczna.
-A jak się czuje Harry?-zapytałam po chwili.
-Hmm..od tygodnia jak wiesz, nie wyszedł z pokoju.-odpowiedział mi blondyn. Nie przebierałam w słowach, tylko wyrwałam się w objęć mojego chłopaka i skierowałam się do pokoju Loczka. Gdy otworzyłam drzwi wmurowało mnie w podłogę. Nie wierzyłam w to co widziałam, serio.
___________________________________
NASTĘPNY ROZDZIAŁ DODAM ZA 20 KOMENTARZY. <3 Macie jakieś pytania ? >>ASK<<. :)
środa, 25 września 2013
Rozdział 23
Przeczytaj proszę informację pod rozdziałem. :)
___________________________________
-Kochanie co się stało?-zapytał Niall, patrząc na mnie.
-Niech Pan wejdzie.-powiedziała nagle El.
-Nie, nie On nie może, nie!-krzyknęłam, patrząc na Niego. Te oczy..usta, uśmiechające się za każdym razem, gdy mnie krzywdziły. Ten szyderczy uśmiech..Ten...Kevin.
-Coś nie tak?-zapytał, w końcu.
-Wynoś się stąd, gnoju!-krzyknęłam ponownie, robiąc krok w przód. Popchnęłam Go w tył.
-Ale ja przyjechałem tylko po moją bratanicę..-odpowiedział niewinnie. Udawał, że mnie nie zna? To przykre..po chwili podbiegła do nas Kate.
-Vicky, zwariowałaś?!-zapytała podniesionym tonem.
-Wiedziałam, że nie można Ci ufać! Jesteś rodziną tego popierdoleńca!-krzyczałam jak opętana. Po chwili wszyscy stali w okół mnie.
-Vicky uspokój się!-krzyknął na mnie Harry.
-Nie! Wy nie wiecie kto to!-krzyknęłam.
-Weź swoje rzeczy, aniołku i idziemy. Ta Pani mnie chyba z kimś pomyliła.-powiedział i objął Kate ramieniem, całując Jej czoło.
-Dobrze wujku. Dziękuje, że przyjechałeś.-odpowiedziała Mu. Wbiegłam do salonu. Nie chciałam na Niego patrzeć. Zsunęłam się po ścianie, czując strumienie gorzkich łez, spływających po moich policzkach. Zatrzaśnięcie drzwi..uff..poszedł.
-Możesz mi powiedzieć co się z Tobą dzieje?!-podszedł do mnie zdenerwowany Harry.
-To najbliższa rodzina mojej dziewczyny, a Ty urządzasz cyrki!-krzyknął. Co miałam Mu odpowiedzieć? Że to facet, przez którego uciekłam z domu. Że to facet przez, którego nie wiem co dzieje się z moją matką? Nie mogłam..on miał rację. To najbliższa rodzina Jego dziewczyny. Wiedziałam tylko tyle, że znienawidziłam w tym momencie Kate. Można powiedzieć, że przelałam każdą złą chwilę z moim ojczymem na Nią.
-Przepraszam...-szepnęłam po chwili, ocierając łzy.
-Ty mnie przep..-nie dokończył.
-Zostaw Ją!-krzyknął Niall i kucnął obok mnie.
-Wyjdź Harry.-powiedziała po chwili opiekuńczo El, również do nas podchodząc. Hazza wyszedł, kręcąc głową.
-Powiedz kto to był..znasz Go?-zapytał mój blondyn, obejmując mnie.
-To był..-nie mogłam powiedzieć kto. Horan by Go zabił, a Harry znienawidził.
-Ja nie wiem...ja pomyliłam osoby i .. przepraszam.-wyjąkałam cicho.
-Już dobrze, kochanie.-szepnął i pocałował mnie w głowę. El trzymała delikatnie moje dłonie.
-Chcesz pogadać, słońce?-zapytała, przerywając krótkie milczenie.
-Nie..dzięki, ale nie. Przepraszam Was, chce pobyć sama.-odpowiedziałam i wstałam. W przeciągu 2 minut znalazłam się w mojej łazience. Oparłam się o umywalkę i podniosłam wzrok patrząc w lustro.
-Vicky..będzie dobrze. Przestań żyć przeszłością.-powiedziałam cicho sama do siebie. Ochlapałam zimną wodą swoje blade policzki i weszłam do sypialni. Zerknęłam na telefon. Nie wiem dlaczego, ale jedyne co chciałam zrobić, to zadzwonić do mamy. Najechałam na Jej numer. Dopiero teraz do mnie dotarło, że nie mam pojęcia co się z Nią stało. Dopiero teraz do mnie dotarło, że przez dużo ponad pół roku nie podjęła żadnej próby kontaktu ze mną. Było mi smutno, więc rzuciłam telefonem w poduszkę. Zaczęłam płakać.
OCZAMI ELEANOR .
-Słuchajcie z Nią dzieje się coś dziwnego.-zaczęłam, patrząc na chłopaków zgromadzonych w salonie.
-Tak. Ma nasrane w bani i tyle.-powiedział oschle Hazza i wstał z fotela.
-Nie mów tak kurwa nawet, bo zwracasz się z myślą o mojej kobiecie!-krzyknął nagle Niall. Loczek nic sobie z tego nie zrobił, tylko skierował się do wyjścia z salonu.
-A gdzie Ty się wybierasz?-zapytałam.
-Wychodzę. Dzisiaj wyścig, a po za tym muszę przeprosić Kate za tą akcje z pępkiem świata, Vicky.-wkurzyło mnie to co powiedział, więc nie zatrzymywałam Go. Niech idzie.
-Ona serio przestraszyła się tego faceta.-wtrącił nagle mój chłopak, Louis.
-Widziałam to. To było dziwne. Przez ułamek sekundy stała się kłębkiem nerwów.-odpowiedziałam. Bałam się o moją przyjaciółkę. Doszło do mnie, że tak na prawdę nie wiemy nic z Jej przeszłości.
-Myślicie, że wujek Kate na serio może Ją znać?-zapytałam po chwili.
-Nie..-drżący głos Vicky, która akurat weszła do pokoju z podpuchniętymi powiekami.
-Nie..po prostu pomyliłam osoby, ja Was..przepraszam, serio.-dodała cicho i usiadła na kolana Horana, swój wzrok kierując na mnie.
-Ale to było dziwne..Twoja reakcja..-przerwała mi w połowie zdania.
-Ja wiem jak to wyglądało, ale na serio wszystko jest OK. Jestem sobie po prostu wariatką.-Jej głos się załamywał, a spojrzenie było wbite w podłogę. Widziałam jak Niall przytula Ją do siebie.
-Boimy się o Ciebie.-wtrącił nagle Zayn. To było miłe z Jego strony.
-Serio nie musicie. Ale dziękuje, że jesteście.-odpowiedziała, ale nadal unikała kontaktu wzrokowego z nami. Siedzieliśmy w salonie jeszcze z pół godziny, gdy nagle zadzwonił telefon Niall'a.
-Słucham?-zapytał rozmówcy przez telefon.
-Spoko, zaraz będę. Nie podejmuj tego, beze mnie. Przyjadę z Liam'em.-powiedział. Wszyscy patrzeliśmy na blondyna.
-Kochanie, ja muszę jechać do Hazzy, bo sobie sierota poradzić nie może.-powiedział nagle do Vicky, składając na Jej czole pocałunek.
-Liam, jedziesz ze mną.-dodał, patrząc na chłopaka.
-OK.-zgodził się i w przeciągu 5 minut już ich nie było. Po chwili z salonu wyszedł Zayn. Korzystając z okazji, usiadłam Lou na kolanach, gdy nagle z salonu oddaliła się też Vicky.
OCZAMI VICKY .
-Zayn, poczekaj.-wyszłam za mulatem i zatrzymałam Go, uściskiem na Jego ręce. Odwrócił się i spojrzał w moje oczy głęboko.
-Tak?-zapytał, delikatnie się uśmiechając.
-Em..pożycz mi samochód. Proszę.-powiedziałam, czując jak kompromituję się tą prośbą.
-Przecież Twój stoi w garażu.-odpowiedział.
-Ale ja potrzebuję nieznany dotychczas nikomu samochód. Proszę Cię no.-musnęłam opuszkiem palca Jego policzek. Musiałam Go jakoś "zmiękczyć".
-Który chcesz?-zapytał po chwili namysłu.
-Obojętnie.-odparłam.
-Weź czarny. Jest pierwszy. Dasz radę sama wyjechać?-zapytał.
-Tak, dziękuje. Jesteś kochany.-odpowiedziałam i pocałowałam Go w policzek. Uśmiechnął się tylko i dał mi kluczyki.
-A gdzie Ty się w ogóle wybierasz?-zapytał. Bałam się tego.
-Emm...na zakupy.-odpowiedziałam. To pierwsze co wpadło mi na myśl.
-I potrzebujesz nieznanego samochodu?-brnął w temat.
-Tak. Chce poszpanować tym, że stać mnie na zmianę samochodu. Dzięki.-odpowiedziałam i wbiegłam do mojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy
i wciągnęłam wybrany zestaw szybko na siebie. Rozpuściłam włosy i zbiegłam na dół. Zajrzałam do salonu. Siedział w nim tylko Lou całujący się ze swoją dziewczyną. Teraz najgorszym przejściem było tylko zorientowanie się, gdzie jest Zayn. Zapukałam do Jego gabinetu. Jak na złość usłyszałam krótkie "proszę". Oznaczało to, że będę musiała szybko coś wymyślić, by dość do celu.
-Co chcesz Vicky?-zapytał, przeglądając papiery.
-Pogadać...-powiedziałam cicho i podeszłam do Niego. Kątem oka widziałam broń wystającą z kieszeni Jego kurtki przewieszonej przez oparcie fotela.
-A o czym chcesz pogadać?-zapytał, przegryzając wargę.
-O pogodzie, na przykład.-odparłam i usiadłam na Nim okrakiem, próbując skupić Jego uwagę na sobie.
-Mmm, taka rozmowa o pogodzie mi pasuje.-odpowiedział i położył ręce na moim tyłku. Gdy tylko udało mi się wziąć broń i schować szybko do swojej torebki, zeszłam z Niego.
-Pogoda taka sobie. Nie ma o czym gadać. Przyjdę jak się rozchmurzy.-powiedziałam i wyszłam. Jego mina była po prostu niezapomniana. Wzięłam szybko swoją kurtkę i uchyliłam lekko drzwi wyjściowe.
-Wychodzę!-krzyknęłam na cały dom i zamknęłam za sobą drzwi od drugiej strony. Poszłam do garażu i w przeciągu bardzo krótkiej chwili już wyjeżdżałam autem Malika z podjazdu. Jechałam z 20 minut, gdy moim oczom ukazała się znajoma okolica. Zaparkowałam paręnaście metrów od mojego "rodzinnego" domu. Wzięłam torebkę i wyszłam z auta, kierując się do mojej dawnej posiadłości. Musiałam sprawdzić co się dzieje z mamą i Kevinem. Znałam kod do tylnej bramy wjazdowej, więc szybko dostałam się na podwórko. Żadne auto nie stało na podjeździe, więc miałam małą nadzieje, że nikogo nie ma w domu. Obeszłam dom dookoła. Wydawało by się, że wszystko jest w porządku, ale nadal nie wiedziałam co z moją matką. To co zrobiłam ryzykowało moje życie, ale nie mogłam żyć w niepewności. Złapałam za klamkę i powoli weszłam do domu. Przez pierwszą minutę stałam w progu jak skamieniała. Po chwili zrobiłam krok w przód. Nikt nie ukazał się moim oczom.
-Witaj córeczko.-ten ironiczny śmiech za moimi plecami. To On..jest w domu.
-Nie mów tak do mnie!-podniosłam ton, odwracając się powoli do Niego.
-Wiedziałem, że wrócisz. Potrzebujesz mnie.-odpowiedział cicho, patrząc mi perfidnie w oczy.
-Zdziwiłbyś się. Gdzie moja mama?!-zapytałam, ledwo co trzymając się na nogach.
-Mama? Hmm...zostawiłaś nas..nie wiem czy mogę Ci powiedzieć. Nie wiem czy mama by chciała.-Jego perfidny uśmiech doprowadzał mnie do szału. Chciałam wyciągnąć pistolet, ale powstrzymał mnie pewien głos.
-Kto przyszedł wujku?-to Kate. Jest u mnie w domu, nie wiedząc, że należy do mnie..a może wie..
-Zobacz myszko, Twoja koleżanka, Vicky nas odwiedziła.-odpowiedział, posyłając Kate uśmiech. Dziewczyna podeszła do mnie lekko rozkojarzona.
-Skąd wiedziałaś gdzie mieszka mój wujek i gdzie ja jestem?-zapytała.
-Emm...Harry mi powiedział.-skłamałam. Czułam, że Kate nie jest świadoma tego co się dzieje.
-A po co przyszłaś?-zapytała. Chciałam, żeby wyszła. Krzyżowała moje plany.
-Chciałam przeprosić Twojego wujka.-odpowiedziałam, co przyszyło mnie o mdłości.
-Dobrze, to ja ja Was zostawię. I tak jestem umówiona z Hazzą.-odpowiedziała. Pocałowała mnie w policzek i wyszła z domu, zabierając ze sobą kurtkę i torebkę.
-Odpowiesz mi śmieciu, gdzie jest moja matka?!-krzyknęłam na Niego. Podszedł do mnie i odgarnął "delikatnie" kosmyk włosów z mojej twarzy. Uśmiech nie schodził Mu z twarzy. Czułam się jak kiedyś. Bałam się wykonać najdrobniejszy ruch. Stałam jak wmurowana.
-Jeżeli powiesz komuś skąd mnie znasz, to skończysz jak Ona..-odpowiedział, śmiejąc mi się prosto w twarz. Nie wytrzymałam tego. W mojej głowie ułożył się scenariusz..On zabił moją matkę.
-Ty gnoju!-krzyknęłam, odpychając go. Wyciągnęłam broń z mojej torebki. Z Jego ust nareszcie zmył się ten jebany uśmieszek.
-Na kolana, skurwielu!-krzyknęłam, mierząc pistoletem w Jego głowę. Zrobił to co Mu kazałam, a ja przez ten moment czułam się Bogiem.
-Pojebało Cię, dziewczynko?!-zapytał jednak po chwili.
-Gdzie moja matka?!-zadałam te pytanie po raz kolejny. Nie odpowiedział. Rozejrzałam się po pokoju, na chwile spuszczając z Niego wzrok. Chciałam zobaczyć czy w zasięgu mojego wzroku zobaczę coś związanego z mamą. Moje spojrzenie zatrzymało się na srebrnej tacy, w której odbijał się każdy ruch Kevina. Złapał za pręt od kominka i powoli się do mnie zbliżał. Tym razem nie wygra. Odwróciłam się, gdy tylko próbował się zamachnąć na mnie i wycelowałam broniom w Niego. Huk. Po raz kolejny. Opadł na ziemie. Kałuża krwi. Pistolet wypadł mi z rąk. Zaczęłam się trząść i zsunęłam się na ziemie.
-Vicky...zabiłaś go..-szepnęłam sama do siebie.
___________________________________
Słuchajcie.. nie piszcie mi proszę, że "mam nie dodawać rozdziałów za komentarze", bo ja i tak się do tego nie przychylę. Każda wasza opinia do mnie trafia. Staram się Wasze propozycję na dalsze części wykorzystywać. Dodaje rozdział, gdy mam tylko wolną chwilę. Robię wszystko, by Wam się podobało. SZANTAŻ NA KOMENTARZE jest tylko dlatego, że wiem, że gdybym dodawała rozdziały bez tego, to w ogóle olalibyście komentarze. Mielibyście to wszystko gdzieś. Wiem, bo sama kiedyś byłam tylko czytelnikiem, nie blogerką. Też czytałam opowiadania i nie komentowałam ich, bo po prostu mi się nie chciało. Teraz mając własnego bloga, opowiadanie, widzę jakie to było przykre. Teraz wiem, że każdy komentarz jest na wagę złota. Przez wasze komentarze ja się motywuję do dalszego pisania, ja wiem, że ktoś to czyta i ja znam waszą opinie. Jedna osoba chce, by główna bohaterka była z Zayn'em druga by była z Niall'em. Staram się to jakoś pogodzić. Dla Was skomentowanie mojego bloga trwa z 30 sekund, a mi napisanie rozdziału zajmuję średnio 40 / 45 minut. Doceńcie, to proszę. Piszę dla Was. :) A więc...NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 25 KOMENTARZY. :) Jeżeli macie jakieś propozycję lub pytania, to zapraszam tu >>ASK<<. Anonimowa Horanowa czy jak wolicie Anonimowa Directionerka. < 3
___________________________________
-Kochanie co się stało?-zapytał Niall, patrząc na mnie.
-Niech Pan wejdzie.-powiedziała nagle El.
-Nie, nie On nie może, nie!-krzyknęłam, patrząc na Niego. Te oczy..usta, uśmiechające się za każdym razem, gdy mnie krzywdziły. Ten szyderczy uśmiech..Ten...Kevin.
-Coś nie tak?-zapytał, w końcu.
-Wynoś się stąd, gnoju!-krzyknęłam ponownie, robiąc krok w przód. Popchnęłam Go w tył.
-Ale ja przyjechałem tylko po moją bratanicę..-odpowiedział niewinnie. Udawał, że mnie nie zna? To przykre..po chwili podbiegła do nas Kate.
-Vicky, zwariowałaś?!-zapytała podniesionym tonem.
-Wiedziałam, że nie można Ci ufać! Jesteś rodziną tego popierdoleńca!-krzyczałam jak opętana. Po chwili wszyscy stali w okół mnie.
-Vicky uspokój się!-krzyknął na mnie Harry.
-Nie! Wy nie wiecie kto to!-krzyknęłam.
-Weź swoje rzeczy, aniołku i idziemy. Ta Pani mnie chyba z kimś pomyliła.-powiedział i objął Kate ramieniem, całując Jej czoło.
-Dobrze wujku. Dziękuje, że przyjechałeś.-odpowiedziała Mu. Wbiegłam do salonu. Nie chciałam na Niego patrzeć. Zsunęłam się po ścianie, czując strumienie gorzkich łez, spływających po moich policzkach. Zatrzaśnięcie drzwi..uff..poszedł.
-Możesz mi powiedzieć co się z Tobą dzieje?!-podszedł do mnie zdenerwowany Harry.
-To najbliższa rodzina mojej dziewczyny, a Ty urządzasz cyrki!-krzyknął. Co miałam Mu odpowiedzieć? Że to facet, przez którego uciekłam z domu. Że to facet przez, którego nie wiem co dzieje się z moją matką? Nie mogłam..on miał rację. To najbliższa rodzina Jego dziewczyny. Wiedziałam tylko tyle, że znienawidziłam w tym momencie Kate. Można powiedzieć, że przelałam każdą złą chwilę z moim ojczymem na Nią.
-Przepraszam...-szepnęłam po chwili, ocierając łzy.
-Ty mnie przep..-nie dokończył.
-Zostaw Ją!-krzyknął Niall i kucnął obok mnie.
-Wyjdź Harry.-powiedziała po chwili opiekuńczo El, również do nas podchodząc. Hazza wyszedł, kręcąc głową.
-Powiedz kto to był..znasz Go?-zapytał mój blondyn, obejmując mnie.
-To był..-nie mogłam powiedzieć kto. Horan by Go zabił, a Harry znienawidził.
-Ja nie wiem...ja pomyliłam osoby i .. przepraszam.-wyjąkałam cicho.
-Już dobrze, kochanie.-szepnął i pocałował mnie w głowę. El trzymała delikatnie moje dłonie.
-Chcesz pogadać, słońce?-zapytała, przerywając krótkie milczenie.
-Nie..dzięki, ale nie. Przepraszam Was, chce pobyć sama.-odpowiedziałam i wstałam. W przeciągu 2 minut znalazłam się w mojej łazience. Oparłam się o umywalkę i podniosłam wzrok patrząc w lustro.
-Vicky..będzie dobrze. Przestań żyć przeszłością.-powiedziałam cicho sama do siebie. Ochlapałam zimną wodą swoje blade policzki i weszłam do sypialni. Zerknęłam na telefon. Nie wiem dlaczego, ale jedyne co chciałam zrobić, to zadzwonić do mamy. Najechałam na Jej numer. Dopiero teraz do mnie dotarło, że nie mam pojęcia co się z Nią stało. Dopiero teraz do mnie dotarło, że przez dużo ponad pół roku nie podjęła żadnej próby kontaktu ze mną. Było mi smutno, więc rzuciłam telefonem w poduszkę. Zaczęłam płakać.
OCZAMI ELEANOR .
-Słuchajcie z Nią dzieje się coś dziwnego.-zaczęłam, patrząc na chłopaków zgromadzonych w salonie.
-Tak. Ma nasrane w bani i tyle.-powiedział oschle Hazza i wstał z fotela.
-Nie mów tak kurwa nawet, bo zwracasz się z myślą o mojej kobiecie!-krzyknął nagle Niall. Loczek nic sobie z tego nie zrobił, tylko skierował się do wyjścia z salonu.
-A gdzie Ty się wybierasz?-zapytałam.
-Wychodzę. Dzisiaj wyścig, a po za tym muszę przeprosić Kate za tą akcje z pępkiem świata, Vicky.-wkurzyło mnie to co powiedział, więc nie zatrzymywałam Go. Niech idzie.
-Ona serio przestraszyła się tego faceta.-wtrącił nagle mój chłopak, Louis.
-Widziałam to. To było dziwne. Przez ułamek sekundy stała się kłębkiem nerwów.-odpowiedziałam. Bałam się o moją przyjaciółkę. Doszło do mnie, że tak na prawdę nie wiemy nic z Jej przeszłości.
-Myślicie, że wujek Kate na serio może Ją znać?-zapytałam po chwili.
-Nie..-drżący głos Vicky, która akurat weszła do pokoju z podpuchniętymi powiekami.
-Nie..po prostu pomyliłam osoby, ja Was..przepraszam, serio.-dodała cicho i usiadła na kolana Horana, swój wzrok kierując na mnie.
-Ale to było dziwne..Twoja reakcja..-przerwała mi w połowie zdania.
-Ja wiem jak to wyglądało, ale na serio wszystko jest OK. Jestem sobie po prostu wariatką.-Jej głos się załamywał, a spojrzenie było wbite w podłogę. Widziałam jak Niall przytula Ją do siebie.
-Boimy się o Ciebie.-wtrącił nagle Zayn. To było miłe z Jego strony.
-Serio nie musicie. Ale dziękuje, że jesteście.-odpowiedziała, ale nadal unikała kontaktu wzrokowego z nami. Siedzieliśmy w salonie jeszcze z pół godziny, gdy nagle zadzwonił telefon Niall'a.
-Słucham?-zapytał rozmówcy przez telefon.
-Spoko, zaraz będę. Nie podejmuj tego, beze mnie. Przyjadę z Liam'em.-powiedział. Wszyscy patrzeliśmy na blondyna.
-Kochanie, ja muszę jechać do Hazzy, bo sobie sierota poradzić nie może.-powiedział nagle do Vicky, składając na Jej czole pocałunek.
-Liam, jedziesz ze mną.-dodał, patrząc na chłopaka.
-OK.-zgodził się i w przeciągu 5 minut już ich nie było. Po chwili z salonu wyszedł Zayn. Korzystając z okazji, usiadłam Lou na kolanach, gdy nagle z salonu oddaliła się też Vicky.
OCZAMI VICKY .
-Zayn, poczekaj.-wyszłam za mulatem i zatrzymałam Go, uściskiem na Jego ręce. Odwrócił się i spojrzał w moje oczy głęboko.
-Tak?-zapytał, delikatnie się uśmiechając.
-Em..pożycz mi samochód. Proszę.-powiedziałam, czując jak kompromituję się tą prośbą.
-Przecież Twój stoi w garażu.-odpowiedział.
-Ale ja potrzebuję nieznany dotychczas nikomu samochód. Proszę Cię no.-musnęłam opuszkiem palca Jego policzek. Musiałam Go jakoś "zmiękczyć".
-Który chcesz?-zapytał po chwili namysłu.
-Obojętnie.-odparłam.
-Weź czarny. Jest pierwszy. Dasz radę sama wyjechać?-zapytał.
-Tak, dziękuje. Jesteś kochany.-odpowiedziałam i pocałowałam Go w policzek. Uśmiechnął się tylko i dał mi kluczyki.
-A gdzie Ty się w ogóle wybierasz?-zapytał. Bałam się tego.
-Emm...na zakupy.-odpowiedziałam. To pierwsze co wpadło mi na myśl.
-I potrzebujesz nieznanego samochodu?-brnął w temat.
-Tak. Chce poszpanować tym, że stać mnie na zmianę samochodu. Dzięki.-odpowiedziałam i wbiegłam do mojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy
i wciągnęłam wybrany zestaw szybko na siebie. Rozpuściłam włosy i zbiegłam na dół. Zajrzałam do salonu. Siedział w nim tylko Lou całujący się ze swoją dziewczyną. Teraz najgorszym przejściem było tylko zorientowanie się, gdzie jest Zayn. Zapukałam do Jego gabinetu. Jak na złość usłyszałam krótkie "proszę". Oznaczało to, że będę musiała szybko coś wymyślić, by dość do celu.
-Co chcesz Vicky?-zapytał, przeglądając papiery.
-Pogadać...-powiedziałam cicho i podeszłam do Niego. Kątem oka widziałam broń wystającą z kieszeni Jego kurtki przewieszonej przez oparcie fotela.
-A o czym chcesz pogadać?-zapytał, przegryzając wargę.
-O pogodzie, na przykład.-odparłam i usiadłam na Nim okrakiem, próbując skupić Jego uwagę na sobie.
-Mmm, taka rozmowa o pogodzie mi pasuje.-odpowiedział i położył ręce na moim tyłku. Gdy tylko udało mi się wziąć broń i schować szybko do swojej torebki, zeszłam z Niego.
-Pogoda taka sobie. Nie ma o czym gadać. Przyjdę jak się rozchmurzy.-powiedziałam i wyszłam. Jego mina była po prostu niezapomniana. Wzięłam szybko swoją kurtkę i uchyliłam lekko drzwi wyjściowe.
-Wychodzę!-krzyknęłam na cały dom i zamknęłam za sobą drzwi od drugiej strony. Poszłam do garażu i w przeciągu bardzo krótkiej chwili już wyjeżdżałam autem Malika z podjazdu. Jechałam z 20 minut, gdy moim oczom ukazała się znajoma okolica. Zaparkowałam paręnaście metrów od mojego "rodzinnego" domu. Wzięłam torebkę i wyszłam z auta, kierując się do mojej dawnej posiadłości. Musiałam sprawdzić co się dzieje z mamą i Kevinem. Znałam kod do tylnej bramy wjazdowej, więc szybko dostałam się na podwórko. Żadne auto nie stało na podjeździe, więc miałam małą nadzieje, że nikogo nie ma w domu. Obeszłam dom dookoła. Wydawało by się, że wszystko jest w porządku, ale nadal nie wiedziałam co z moją matką. To co zrobiłam ryzykowało moje życie, ale nie mogłam żyć w niepewności. Złapałam za klamkę i powoli weszłam do domu. Przez pierwszą minutę stałam w progu jak skamieniała. Po chwili zrobiłam krok w przód. Nikt nie ukazał się moim oczom.
-Witaj córeczko.-ten ironiczny śmiech za moimi plecami. To On..jest w domu.
-Nie mów tak do mnie!-podniosłam ton, odwracając się powoli do Niego.
-Wiedziałem, że wrócisz. Potrzebujesz mnie.-odpowiedział cicho, patrząc mi perfidnie w oczy.
-Zdziwiłbyś się. Gdzie moja mama?!-zapytałam, ledwo co trzymając się na nogach.
-Mama? Hmm...zostawiłaś nas..nie wiem czy mogę Ci powiedzieć. Nie wiem czy mama by chciała.-Jego perfidny uśmiech doprowadzał mnie do szału. Chciałam wyciągnąć pistolet, ale powstrzymał mnie pewien głos.
-Kto przyszedł wujku?-to Kate. Jest u mnie w domu, nie wiedząc, że należy do mnie..a może wie..
-Zobacz myszko, Twoja koleżanka, Vicky nas odwiedziła.-odpowiedział, posyłając Kate uśmiech. Dziewczyna podeszła do mnie lekko rozkojarzona.
-Skąd wiedziałaś gdzie mieszka mój wujek i gdzie ja jestem?-zapytała.
-Emm...Harry mi powiedział.-skłamałam. Czułam, że Kate nie jest świadoma tego co się dzieje.
-A po co przyszłaś?-zapytała. Chciałam, żeby wyszła. Krzyżowała moje plany.
-Chciałam przeprosić Twojego wujka.-odpowiedziałam, co przyszyło mnie o mdłości.
-Dobrze, to ja ja Was zostawię. I tak jestem umówiona z Hazzą.-odpowiedziała. Pocałowała mnie w policzek i wyszła z domu, zabierając ze sobą kurtkę i torebkę.
-Odpowiesz mi śmieciu, gdzie jest moja matka?!-krzyknęłam na Niego. Podszedł do mnie i odgarnął "delikatnie" kosmyk włosów z mojej twarzy. Uśmiech nie schodził Mu z twarzy. Czułam się jak kiedyś. Bałam się wykonać najdrobniejszy ruch. Stałam jak wmurowana.
-Jeżeli powiesz komuś skąd mnie znasz, to skończysz jak Ona..-odpowiedział, śmiejąc mi się prosto w twarz. Nie wytrzymałam tego. W mojej głowie ułożył się scenariusz..On zabił moją matkę.
-Ty gnoju!-krzyknęłam, odpychając go. Wyciągnęłam broń z mojej torebki. Z Jego ust nareszcie zmył się ten jebany uśmieszek.
-Na kolana, skurwielu!-krzyknęłam, mierząc pistoletem w Jego głowę. Zrobił to co Mu kazałam, a ja przez ten moment czułam się Bogiem.
-Pojebało Cię, dziewczynko?!-zapytał jednak po chwili.
-Gdzie moja matka?!-zadałam te pytanie po raz kolejny. Nie odpowiedział. Rozejrzałam się po pokoju, na chwile spuszczając z Niego wzrok. Chciałam zobaczyć czy w zasięgu mojego wzroku zobaczę coś związanego z mamą. Moje spojrzenie zatrzymało się na srebrnej tacy, w której odbijał się każdy ruch Kevina. Złapał za pręt od kominka i powoli się do mnie zbliżał. Tym razem nie wygra. Odwróciłam się, gdy tylko próbował się zamachnąć na mnie i wycelowałam broniom w Niego. Huk. Po raz kolejny. Opadł na ziemie. Kałuża krwi. Pistolet wypadł mi z rąk. Zaczęłam się trząść i zsunęłam się na ziemie.
-Vicky...zabiłaś go..-szepnęłam sama do siebie.
___________________________________
Słuchajcie.. nie piszcie mi proszę, że "mam nie dodawać rozdziałów za komentarze", bo ja i tak się do tego nie przychylę. Każda wasza opinia do mnie trafia. Staram się Wasze propozycję na dalsze części wykorzystywać. Dodaje rozdział, gdy mam tylko wolną chwilę. Robię wszystko, by Wam się podobało. SZANTAŻ NA KOMENTARZE jest tylko dlatego, że wiem, że gdybym dodawała rozdziały bez tego, to w ogóle olalibyście komentarze. Mielibyście to wszystko gdzieś. Wiem, bo sama kiedyś byłam tylko czytelnikiem, nie blogerką. Też czytałam opowiadania i nie komentowałam ich, bo po prostu mi się nie chciało. Teraz mając własnego bloga, opowiadanie, widzę jakie to było przykre. Teraz wiem, że każdy komentarz jest na wagę złota. Przez wasze komentarze ja się motywuję do dalszego pisania, ja wiem, że ktoś to czyta i ja znam waszą opinie. Jedna osoba chce, by główna bohaterka była z Zayn'em druga by była z Niall'em. Staram się to jakoś pogodzić. Dla Was skomentowanie mojego bloga trwa z 30 sekund, a mi napisanie rozdziału zajmuję średnio 40 / 45 minut. Doceńcie, to proszę. Piszę dla Was. :) A więc...NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 25 KOMENTARZY. :) Jeżeli macie jakieś propozycję lub pytania, to zapraszam tu >>ASK<<. Anonimowa Horanowa czy jak wolicie Anonimowa Directionerka. < 3
poniedziałek, 23 września 2013
Rozdział 22
OCZAMI VICKY .
Nie wierzyłam w to co zobaczyłam. Może i jestem przewrażliwiona, ale wątpię, że którakolwiek dziewczyna cieszyłaby się, gdyby Jej najlepsza przyjaciółka, osoba, którą traktuję się jak siostrę, czule głaskała dłoniom policzek Jej chłopaka. Czułam się wykorzystana. Nie wiem co byłoby, gdybym weszła do tej kuchni minutę później. Całowaliby się. A gdybym wstała po 10 minutach i zeszła na dół, to Niall pewnie pukałby Ją na blacie kuchennym. Kto to wie.. Czułam się potwornie. Wbiegłam do pokoju Zayn'a. Biedaczek jeszcze spał, więc oznaczało to, że Go obudziłam.
-Vicky. Pomyliłaś sypialnię?-zapytał, podnosząc się na łokciach.
-El prawie całowała się z Niall'em.-powiedziałam drżącym głosem i usiadłam na brzegu Jego łóżka.
-Że co!?-zapytał, przytulając mnie od tyłu.
-Vicky! To nie tak, słyszysz?!-słyszałam...krzyki Niall'a. Szukał mnie za pewne po domu.
-Nie wierzę w to.-szepnął Zayn, kładąc głowę na moim ramieniu, gdy do Jego sypialni bez pukania wparował Horanek.
-Odsuń się od Niej kurwa!-krzyknął blondyn.
-To Ona tu przyszła, bo Ty wolisz inne.-odpowiedział oschle Malik. Po moim policzku spłynęła łza.
-Jak mogłeś..?-zapytałam cicho, kierując wzrok na Niall'a.
-Posłuchaj, to nie tak. Wiesz, że kocham tylko Ciebie. Wstałem szybko i poszedłem na dół. El akurat sprzątała, więc Jej pomogłem, a potem zwyczajnie stwierdziliśmy, że jesteśmy głodni. Eleanor zrobiła kanapki z dżemem i widzisz to..?-pokazał palcem wskazującym na resztkę dżemu na swoim policzku.
-Ja tego nie wiedziałem. El próbowała mi to zetrzeć i weszłaś Ty w nieoczekiwanym momencie. Wyglądało to tak sobie, ale nic nie zrobiłem. Kocham Cię, El też, więc po co by nam to było? Mnie boli tylko to, że mi nie uwierzyłaś i od razu przybiegłaś tutaj. Akurat tu, Vicky.-patrzał mi głęboko w oczy, a ja czułam się jak idiotka. Faktycznie był brudny i mogłam to odebrać źle. Ale była to dwuznaczna sytuacja. Czułam jak moje poliki oblewają się falą czerwieni.
-Przepraszam...-szepnęłam.
-Nie przepraszaj, tylko wyjdź z Jego łóżka, bo Twoim miejscem są moje ramiona.-odpowiedział cicho, co zmusiło mnie do wstania i wtulenia się w mojego blondyna.
-Możecie iść chlapać się swoją czułością, gdzieś gdzie nie będę chciał odsypiać po imprezie?!-zapytał nerwowo mulat, leżący na łóżku. Widziałam, że był zazdrosny.
-Pierdol się, Malik.-odpowiedział szorstko Niall i biorąc mnie na ręce, wyszedł z sypialni bruneta, trzaskając za sobą drzwiami. Stanęliśmy na korytarzu. Po chwili podeszła do nas El.
-Vicky, to serio..-przerwałam Jej.
-Wiem i przepraszam.-wtrąciłam i przytuliłam Ją mocno. Całe szczęście nie była zła i odwzajemniła mój uścisk. Po paru minutach siedzieliśmy już całą trójką w kuchni.
-Oni mają zamiar dzisiaj wstać?-zapytałam.
-Odezwała się ta co wstała raptem z 15 minut temu.-odpowiedziała El, co wywołało w nas śmiech. Siedziałam na kolanach Niall'a i co chwile czułam Jego krótki, czuły pocałunek na mojej szyi.
-Idę obudzić Louis'a, nie będzie spał cały dzień.-powiedziała El i wyszła z kuchni. Ja spojrzałam na mojego blondaska.
-Kochanie powiedz mi co Ci się wczoraj stało. Byłeś całkiem inny niż jesteś teraz.-zaczęłam rozmowę, którą powinnam podjąć już wczoraj.
-Skarbie, ja po prostu boję się, że Cię stracę. Jesteś świetną dziewczyną i od początku stałem w kolejce, by do Ciebie dojść. Pokonałem Hazze, ale Zayn cały czas jest blisko Ciebie. Nie chce Cię stracić i boję się o NAS.- do moich oczu napłynęły łzy, na co Horan od razu mnie przytulił.
-Zapamiętaj jedno..Kocham Cię i nigdy mnie nie stracisz, jeżeli będziesz zachowywał się normalnie. Obiecuję.-pocałowałam Go w policzek, gdy do kuchni wszedł Lou ze swoją wybranką.
-Już pogodzeni?-zapytał, będąc cały roztrzepany.
-Jak widzisz.-powiedziałam i zaczęłam się śmiać z Jego porannego wyglądu.
-Co Ci tak wesoło?-zapytał ponownie, uśmiechając się.
-No bo popatrz jak Ty wyglądasz.-odpowiedziałam, próbując się opanować. Lou spojrzał na El wzrokiem mordercy i pokazał na mnie palcem.
-Patrz, Ona nie ma w pokoju lustra.-powiedział i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Jednak do mnie dopiero potem doszło to, że ja też muszę wyglądać tragicznie.
-Dobra, nie ważne. Strasznie boli mnie głowa.-powiedziałam po chwili.
-Zrobię Ci magiczny napój.-wtrąciła moja przyjaciółka.
-Mi też możesz, kochanie.-powiedział do swojej dziewczyny Louis.
-Już się robi, pijaki moje.-odpowiedziała. Po chwili na przeciw mnie i Lou postawiła dwie szklanki.
-Co to?-zapytałam.
-Trucizna, pij.-odpowiedziała. Uśmiechnęłam się i wypiłam całą zawartość kubka. Mój towarzysz zrobił to samo. Oboje się skwasiliśmy.
-Ty nas serio chcesz potruć.-powiedziałam.
-Wyleczy Wam kaca, nie marudzić.-odpowiedziała i przybiła z Niall'em "piąteczkę", bo Oni wcale nie wypili dużo poprzedniego wieczoru. Siedzieliśmy tak jeszcze na dole z godzinę, rozmawiając o wszystkim, gdy z dołu przyszła zaspana Kate z loczkiem i Zayn.
-No nareszcie. Kto tu w końcu wstał.-zaczęłam śmiejąc się.
-Vickuś, cicho...proszę.-odpowiedziała Kate, łapiąc się za głowę.
-Trzeba było tyle nie pić.-odpowiedziałam i momentalnie poczułam na sobie wzrok wcześniej zgromadzonych na dole przyjaciół.
-Odrzekła osoba, która godzinę temu wyglądała jak szop pracz i mówiła trzy po trzy, narzekając na ból głowy.-odburknęłam coś pod nosem, co wymusiło w nas wszystkich śmiech. Nawet nie wiem jak to się stało, ale polubiłam dziewczynę Hazzy. Chyba pomyliłam się co do Niej.
-Jezu..tak mnie głowa boli, że chyba poproszę tatę, żeby po mnie przyjechał.-powiedziała nagle.
-Przecież mogę Cię odwieźć.-odpowiedział jej Harry.
-Nie. Ty też jesteś na kacu jeszcze. Nie pozwolę Ci jechać.-odpowiedziała troskliwie i usiadła na oparciu fotela, na którym siedziałam.
-A Ty jak się czujesz, imprezowiczko?-zapytała mnie, uśmiechając się przy tym.
-Całkiem nieźle, ale czeka mnie jeszcze ubieranie, a to jest najgorsze, bo nie chce mi się ruszyć tyłka do góry.-wydukałam, śmiejąc się przy tym, podobnie jak cała reszta. Zebrałam jednak po dłuższej chwili, trwającej około 5 minut swoje siły i poszłam na górę. Wyciągnęłam z szafy
i poszłam do łazienki, podchodząc wcześniej do szuflady i biorąc z niej czystą bieliznę. Weszłam pod prysznic, w którym grzałam strumieniami ciepłej wody swoje ciało przez około 15 minut. Gdy wyszłam owinęłam się w biały ręcznik i podeszłam do lustra. Wysuszyłam umyte przeze mnie włosy i upięłam je w wysokiego kitka. Nałożyłam na siebie koronkową bieliznę i weszłam do pokoju, gdzie od razu zostałam zmierzona wzrokiem mojego chłopaka, siedzącego na łóżku.
-Kochanie, zostań tak już.-zaczął, przegryzając wargę.
-Chcesz żebym się rozchorowała?-zapytałam, wciągając na siebie jasne jeansy.
-Jak chcesz mogę Cię ogrzać i na pewno się nie rozchorujesz.-odpowiedział, przyciągając mnie do siebie.
-Nie dzisiaj, skarbie.-szepnęłam, całując Go w policzek. Odsunęłam się i ubrałam bluzkę oraz wszelkie wcześniej przygotowane dodatki, w postaci kolczyków czy spinek.
-Jak chcesz.-odpowiedział Niall, po krótkim milczeniu.
-Też idę się wykąpać. Wychodzimy gdzieś dzisiaj?-zapytał.
-Nie wiem, a masz jakieś plany?-wyminęłam pytanie.
-W zasadzie, to nie, ale może chciałabyś się wybrać na jakieś zakupy czy coś.-odpowiedział.
-Kochany jesteś. Przemyślę to, a Ty idź się myć.-mówiąc to, pomachałam blondynowi i wyszłam z pokoju. Skierowałam się od razu na dół, gdzie cały czas wszyscy siedzieli. Oparłam się delikatnie o oparcie siedzenia Zayn'a, ale moje miejsce tam nie trwało długo. Mulat złapał mnie w pasie i wciągnął na swoje kolana. Nie protestowałam, ale i nie przymialałam się do Niego specjalnie. Może to zabrzmieć dziwnie, ale potraktowałam siedzenie u Niego na kolanach, jak siedzenie u babci czy wujka. Wiedziałam, że kocham tylko mojego Horanka.
-Niall się wścieknie.-powiedział raptownie Liam, patrząc na nas.
-Nie ma Go tu.-odpowiedział Zayn.
-Przecież nic takiego nie robimy.-wtrąciłam.
-Jak chcesz.-dodał Liaś.
-Vicky...wiem, że pewnie będziesz zła, ale nie mam tu żadnych ciuchów i ... pożyczyłabyś mi coś na przebranie?-zapytała nagle Kate. Pokiwałam Jej twierdząco głową i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Chodź, wybierzesz sobie coś.-powiedziałam i złapałam Ją za rękę.
-Od kiedy Wy się tak lubicie?-zapytał Lou.
-Kobieta zmienną jest. Raz nienawidzi, a innym razem kocha.-odpowiedziałam.
-El idziesz?-zapytałam po chwili, patrząc na moją przyjaciółkę. Wstała i podeszła do nas. W mgnieniu oka znalazłyśmy się w moim pokoju przed wielką szafą. Otworzyłam ją.
-Bierz co chcesz, maleńka.-powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem patrząc na miny dziewczyn.
-Dziękuje, jesteś kochana.-odpowiedziała i wzięła z szafy pierwsze lepsze spodnie i bluzkę.
-Oddam Ci najszybciej jak się da. Tylko wypiorę.-powiedziała.
-Nie przesadzaj. Zatrzymaj je.-odpowiedziałam. Dziewczyna pokiwała głową, lecz po chwili namysłu przytuliła mnie tylko. Usiadłyśmy na łóżku i rozmawiałyśmy z El i Kate przez jakieś 5 minut. Całkiem zapomniałam o tym, że Niall kąpie się w mojej łazience. Przypomniało mi się dopiero wtedy, gdy całkiem nagi blondyn wyszedł zza drzwi, ukazując nam swojego "przyjaciela". Zaczerwieniony od razu schował się z powrotem za drzwiami łazienki, a my jak głupie śmiałyśmy się jeszcze z jakieś 2 minuty. Śmiech przerwał nam Niall, wchodzący do nas już w bokserkach.
-To wcale nie było śmieszne.-powiedział, całując mnie w czoło.
-No wiesz, kochanie...trochę było.-odpowiedziałam, powstrzymując śmiech.
-Uprzedzaj następnym razem, dobrze?-zapytał, a ja tylko twierdząco pokiwałam głową i posłałam Mu uśmiech. Kate weszła do mojej łazienki, w celu przebrania się w czyste rzeczy. Horan wyszedł, a ja z El nadal siedziałam na moim rozgrzebanym łóżku.
-Mówiłam Ci, że nie jest zła.-zaczęła Eleanor, mając na myśli Kate.
-Wiem i miałaś rację. Da się Ją lubić.-odpowiedziałam.
-Ale mojego miejsca i tak nie zajmie?-zapytała.
-Jakiego miejsca?-kontynuowałam.
-No miejsca Twojej najlepszej przyjaciółki, bo za taką się uważam.-odpowiedziała.
-Nie ma szans, kochanie.-odpowiedziałam i przytuliłam Ją do siebie, gdy nagle zaczął wibrować telefon.
-El to Twój?-zapytałam, nie widząc jeszcze komórki, ale czując Ją.
-Nie, ja mam telefon na dole.-odpowiedziała.
-Ja też.-odkryłam kołdrę i popatrzałam na telefon.
-Kate, ktoś do Ciebie dzwoni.-krzyknęłam, by usłyszała mnie w łazience.
-Już idę.-odpowiedziała i po krótkiej chwili wyszła, trafiając na dzwoniącą komórkę.
-Czemu Ty nie możesz, tato?-zapytała rozmówcy.
-Dobrze, to ja czekam.-dodała po chwili, rozłączając się.
-Kto dzwonił?-zapytałam śmiało.
-Mój tata.-odpowiedziała.
-Co chciał?-zapytała ciekawska El.
-Powiedział, że nie może po mnie przyjechać, ale wysłał po mnie wujka, to znaczy swojego brata i będzie po mnie za 15 minut.-uśmiechnęłam się tylko.
-To weź swoje rzeczy i schodzimy do chłopaków na dół.-powiedziała nagle El. Zrobiłyśmy tak jak kazała i już po chwili siedziałyśmy w salonie na dole. Ja oczywiście wtulona w Niall'a, a Kate w loczka, gadałyśmy o ciuchach. Lou był zajęty swoją dziewczyną, więc El nie była dopuszczona do naszej rozmowy.
-Czekajcie, ja idę do toalety przed wyjściem.-powiedziała nagle Kate i wstała kierując się do łazienki na końcu korytarza. Ledwo co wyszła, a już w domu rozległ się dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę.-powiedziałam i wstałam, kierując się do drzwi. Otworzyłam je, a pisk sam wyszedł z moich ust. Do moich oczu napłynęły łzy przepełnione złością, strachem i bólem. Po chwili poczułam objęcie Nialler'a i ciepły dotyk El. To nic nie dało, bo przed moimi oczami nadal stała ta osoba. Nie...
______________________________
NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 20 KOMENTARZY. W razie pytań >>ASK<< . :) Mam nadzieje, że podobają się moje rozdziały. < 3
Nie wierzyłam w to co zobaczyłam. Może i jestem przewrażliwiona, ale wątpię, że którakolwiek dziewczyna cieszyłaby się, gdyby Jej najlepsza przyjaciółka, osoba, którą traktuję się jak siostrę, czule głaskała dłoniom policzek Jej chłopaka. Czułam się wykorzystana. Nie wiem co byłoby, gdybym weszła do tej kuchni minutę później. Całowaliby się. A gdybym wstała po 10 minutach i zeszła na dół, to Niall pewnie pukałby Ją na blacie kuchennym. Kto to wie.. Czułam się potwornie. Wbiegłam do pokoju Zayn'a. Biedaczek jeszcze spał, więc oznaczało to, że Go obudziłam.
-Vicky. Pomyliłaś sypialnię?-zapytał, podnosząc się na łokciach.
-El prawie całowała się z Niall'em.-powiedziałam drżącym głosem i usiadłam na brzegu Jego łóżka.
-Że co!?-zapytał, przytulając mnie od tyłu.
-Vicky! To nie tak, słyszysz?!-słyszałam...krzyki Niall'a. Szukał mnie za pewne po domu.
-Nie wierzę w to.-szepnął Zayn, kładąc głowę na moim ramieniu, gdy do Jego sypialni bez pukania wparował Horanek.
-Odsuń się od Niej kurwa!-krzyknął blondyn.
-To Ona tu przyszła, bo Ty wolisz inne.-odpowiedział oschle Malik. Po moim policzku spłynęła łza.
-Jak mogłeś..?-zapytałam cicho, kierując wzrok na Niall'a.
-Posłuchaj, to nie tak. Wiesz, że kocham tylko Ciebie. Wstałem szybko i poszedłem na dół. El akurat sprzątała, więc Jej pomogłem, a potem zwyczajnie stwierdziliśmy, że jesteśmy głodni. Eleanor zrobiła kanapki z dżemem i widzisz to..?-pokazał palcem wskazującym na resztkę dżemu na swoim policzku.
-Ja tego nie wiedziałem. El próbowała mi to zetrzeć i weszłaś Ty w nieoczekiwanym momencie. Wyglądało to tak sobie, ale nic nie zrobiłem. Kocham Cię, El też, więc po co by nam to było? Mnie boli tylko to, że mi nie uwierzyłaś i od razu przybiegłaś tutaj. Akurat tu, Vicky.-patrzał mi głęboko w oczy, a ja czułam się jak idiotka. Faktycznie był brudny i mogłam to odebrać źle. Ale była to dwuznaczna sytuacja. Czułam jak moje poliki oblewają się falą czerwieni.
-Przepraszam...-szepnęłam.
-Nie przepraszaj, tylko wyjdź z Jego łóżka, bo Twoim miejscem są moje ramiona.-odpowiedział cicho, co zmusiło mnie do wstania i wtulenia się w mojego blondyna.
-Możecie iść chlapać się swoją czułością, gdzieś gdzie nie będę chciał odsypiać po imprezie?!-zapytał nerwowo mulat, leżący na łóżku. Widziałam, że był zazdrosny.
-Pierdol się, Malik.-odpowiedział szorstko Niall i biorąc mnie na ręce, wyszedł z sypialni bruneta, trzaskając za sobą drzwiami. Stanęliśmy na korytarzu. Po chwili podeszła do nas El.
-Vicky, to serio..-przerwałam Jej.
-Wiem i przepraszam.-wtrąciłam i przytuliłam Ją mocno. Całe szczęście nie była zła i odwzajemniła mój uścisk. Po paru minutach siedzieliśmy już całą trójką w kuchni.
-Oni mają zamiar dzisiaj wstać?-zapytałam.
-Odezwała się ta co wstała raptem z 15 minut temu.-odpowiedziała El, co wywołało w nas śmiech. Siedziałam na kolanach Niall'a i co chwile czułam Jego krótki, czuły pocałunek na mojej szyi.
-Idę obudzić Louis'a, nie będzie spał cały dzień.-powiedziała El i wyszła z kuchni. Ja spojrzałam na mojego blondaska.
-Kochanie powiedz mi co Ci się wczoraj stało. Byłeś całkiem inny niż jesteś teraz.-zaczęłam rozmowę, którą powinnam podjąć już wczoraj.
-Skarbie, ja po prostu boję się, że Cię stracę. Jesteś świetną dziewczyną i od początku stałem w kolejce, by do Ciebie dojść. Pokonałem Hazze, ale Zayn cały czas jest blisko Ciebie. Nie chce Cię stracić i boję się o NAS.- do moich oczu napłynęły łzy, na co Horan od razu mnie przytulił.
-Zapamiętaj jedno..Kocham Cię i nigdy mnie nie stracisz, jeżeli będziesz zachowywał się normalnie. Obiecuję.-pocałowałam Go w policzek, gdy do kuchni wszedł Lou ze swoją wybranką.
-Już pogodzeni?-zapytał, będąc cały roztrzepany.
-Jak widzisz.-powiedziałam i zaczęłam się śmiać z Jego porannego wyglądu.
-Co Ci tak wesoło?-zapytał ponownie, uśmiechając się.
-No bo popatrz jak Ty wyglądasz.-odpowiedziałam, próbując się opanować. Lou spojrzał na El wzrokiem mordercy i pokazał na mnie palcem.
-Patrz, Ona nie ma w pokoju lustra.-powiedział i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Jednak do mnie dopiero potem doszło to, że ja też muszę wyglądać tragicznie.
-Dobra, nie ważne. Strasznie boli mnie głowa.-powiedziałam po chwili.
-Zrobię Ci magiczny napój.-wtrąciła moja przyjaciółka.
-Mi też możesz, kochanie.-powiedział do swojej dziewczyny Louis.
-Już się robi, pijaki moje.-odpowiedziała. Po chwili na przeciw mnie i Lou postawiła dwie szklanki.
-Co to?-zapytałam.
-Trucizna, pij.-odpowiedziała. Uśmiechnęłam się i wypiłam całą zawartość kubka. Mój towarzysz zrobił to samo. Oboje się skwasiliśmy.
-Ty nas serio chcesz potruć.-powiedziałam.
-Wyleczy Wam kaca, nie marudzić.-odpowiedziała i przybiła z Niall'em "piąteczkę", bo Oni wcale nie wypili dużo poprzedniego wieczoru. Siedzieliśmy tak jeszcze na dole z godzinę, rozmawiając o wszystkim, gdy z dołu przyszła zaspana Kate z loczkiem i Zayn.
-No nareszcie. Kto tu w końcu wstał.-zaczęłam śmiejąc się.
-Vickuś, cicho...proszę.-odpowiedziała Kate, łapiąc się za głowę.
-Trzeba było tyle nie pić.-odpowiedziałam i momentalnie poczułam na sobie wzrok wcześniej zgromadzonych na dole przyjaciół.
-Odrzekła osoba, która godzinę temu wyglądała jak szop pracz i mówiła trzy po trzy, narzekając na ból głowy.-odburknęłam coś pod nosem, co wymusiło w nas wszystkich śmiech. Nawet nie wiem jak to się stało, ale polubiłam dziewczynę Hazzy. Chyba pomyliłam się co do Niej.
-Jezu..tak mnie głowa boli, że chyba poproszę tatę, żeby po mnie przyjechał.-powiedziała nagle.
-Przecież mogę Cię odwieźć.-odpowiedział jej Harry.
-Nie. Ty też jesteś na kacu jeszcze. Nie pozwolę Ci jechać.-odpowiedziała troskliwie i usiadła na oparciu fotela, na którym siedziałam.
-A Ty jak się czujesz, imprezowiczko?-zapytała mnie, uśmiechając się przy tym.
-Całkiem nieźle, ale czeka mnie jeszcze ubieranie, a to jest najgorsze, bo nie chce mi się ruszyć tyłka do góry.-wydukałam, śmiejąc się przy tym, podobnie jak cała reszta. Zebrałam jednak po dłuższej chwili, trwającej około 5 minut swoje siły i poszłam na górę. Wyciągnęłam z szafy
i poszłam do łazienki, podchodząc wcześniej do szuflady i biorąc z niej czystą bieliznę. Weszłam pod prysznic, w którym grzałam strumieniami ciepłej wody swoje ciało przez około 15 minut. Gdy wyszłam owinęłam się w biały ręcznik i podeszłam do lustra. Wysuszyłam umyte przeze mnie włosy i upięłam je w wysokiego kitka. Nałożyłam na siebie koronkową bieliznę i weszłam do pokoju, gdzie od razu zostałam zmierzona wzrokiem mojego chłopaka, siedzącego na łóżku.
-Kochanie, zostań tak już.-zaczął, przegryzając wargę.
-Chcesz żebym się rozchorowała?-zapytałam, wciągając na siebie jasne jeansy.
-Jak chcesz mogę Cię ogrzać i na pewno się nie rozchorujesz.-odpowiedział, przyciągając mnie do siebie.
-Nie dzisiaj, skarbie.-szepnęłam, całując Go w policzek. Odsunęłam się i ubrałam bluzkę oraz wszelkie wcześniej przygotowane dodatki, w postaci kolczyków czy spinek.
-Jak chcesz.-odpowiedział Niall, po krótkim milczeniu.
-Też idę się wykąpać. Wychodzimy gdzieś dzisiaj?-zapytał.
-Nie wiem, a masz jakieś plany?-wyminęłam pytanie.
-W zasadzie, to nie, ale może chciałabyś się wybrać na jakieś zakupy czy coś.-odpowiedział.
-Kochany jesteś. Przemyślę to, a Ty idź się myć.-mówiąc to, pomachałam blondynowi i wyszłam z pokoju. Skierowałam się od razu na dół, gdzie cały czas wszyscy siedzieli. Oparłam się delikatnie o oparcie siedzenia Zayn'a, ale moje miejsce tam nie trwało długo. Mulat złapał mnie w pasie i wciągnął na swoje kolana. Nie protestowałam, ale i nie przymialałam się do Niego specjalnie. Może to zabrzmieć dziwnie, ale potraktowałam siedzenie u Niego na kolanach, jak siedzenie u babci czy wujka. Wiedziałam, że kocham tylko mojego Horanka.
-Niall się wścieknie.-powiedział raptownie Liam, patrząc na nas.
-Nie ma Go tu.-odpowiedział Zayn.
-Przecież nic takiego nie robimy.-wtrąciłam.
-Jak chcesz.-dodał Liaś.
-Vicky...wiem, że pewnie będziesz zła, ale nie mam tu żadnych ciuchów i ... pożyczyłabyś mi coś na przebranie?-zapytała nagle Kate. Pokiwałam Jej twierdząco głową i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Chodź, wybierzesz sobie coś.-powiedziałam i złapałam Ją za rękę.
-Od kiedy Wy się tak lubicie?-zapytał Lou.
-Kobieta zmienną jest. Raz nienawidzi, a innym razem kocha.-odpowiedziałam.
-El idziesz?-zapytałam po chwili, patrząc na moją przyjaciółkę. Wstała i podeszła do nas. W mgnieniu oka znalazłyśmy się w moim pokoju przed wielką szafą. Otworzyłam ją.
-Bierz co chcesz, maleńka.-powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem patrząc na miny dziewczyn.
-Dziękuje, jesteś kochana.-odpowiedziała i wzięła z szafy pierwsze lepsze spodnie i bluzkę.
-Oddam Ci najszybciej jak się da. Tylko wypiorę.-powiedziała.
-Nie przesadzaj. Zatrzymaj je.-odpowiedziałam. Dziewczyna pokiwała głową, lecz po chwili namysłu przytuliła mnie tylko. Usiadłyśmy na łóżku i rozmawiałyśmy z El i Kate przez jakieś 5 minut. Całkiem zapomniałam o tym, że Niall kąpie się w mojej łazience. Przypomniało mi się dopiero wtedy, gdy całkiem nagi blondyn wyszedł zza drzwi, ukazując nam swojego "przyjaciela". Zaczerwieniony od razu schował się z powrotem za drzwiami łazienki, a my jak głupie śmiałyśmy się jeszcze z jakieś 2 minuty. Śmiech przerwał nam Niall, wchodzący do nas już w bokserkach.
-To wcale nie było śmieszne.-powiedział, całując mnie w czoło.
-No wiesz, kochanie...trochę było.-odpowiedziałam, powstrzymując śmiech.
-Uprzedzaj następnym razem, dobrze?-zapytał, a ja tylko twierdząco pokiwałam głową i posłałam Mu uśmiech. Kate weszła do mojej łazienki, w celu przebrania się w czyste rzeczy. Horan wyszedł, a ja z El nadal siedziałam na moim rozgrzebanym łóżku.
-Mówiłam Ci, że nie jest zła.-zaczęła Eleanor, mając na myśli Kate.
-Wiem i miałaś rację. Da się Ją lubić.-odpowiedziałam.
-Ale mojego miejsca i tak nie zajmie?-zapytała.
-Jakiego miejsca?-kontynuowałam.
-No miejsca Twojej najlepszej przyjaciółki, bo za taką się uważam.-odpowiedziała.
-Nie ma szans, kochanie.-odpowiedziałam i przytuliłam Ją do siebie, gdy nagle zaczął wibrować telefon.
-El to Twój?-zapytałam, nie widząc jeszcze komórki, ale czując Ją.
-Nie, ja mam telefon na dole.-odpowiedziała.
-Ja też.-odkryłam kołdrę i popatrzałam na telefon.
-Kate, ktoś do Ciebie dzwoni.-krzyknęłam, by usłyszała mnie w łazience.
-Już idę.-odpowiedziała i po krótkiej chwili wyszła, trafiając na dzwoniącą komórkę.
-Czemu Ty nie możesz, tato?-zapytała rozmówcy.
-Dobrze, to ja czekam.-dodała po chwili, rozłączając się.
-Kto dzwonił?-zapytałam śmiało.
-Mój tata.-odpowiedziała.
-Co chciał?-zapytała ciekawska El.
-Powiedział, że nie może po mnie przyjechać, ale wysłał po mnie wujka, to znaczy swojego brata i będzie po mnie za 15 minut.-uśmiechnęłam się tylko.
-To weź swoje rzeczy i schodzimy do chłopaków na dół.-powiedziała nagle El. Zrobiłyśmy tak jak kazała i już po chwili siedziałyśmy w salonie na dole. Ja oczywiście wtulona w Niall'a, a Kate w loczka, gadałyśmy o ciuchach. Lou był zajęty swoją dziewczyną, więc El nie była dopuszczona do naszej rozmowy.
-Czekajcie, ja idę do toalety przed wyjściem.-powiedziała nagle Kate i wstała kierując się do łazienki na końcu korytarza. Ledwo co wyszła, a już w domu rozległ się dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę.-powiedziałam i wstałam, kierując się do drzwi. Otworzyłam je, a pisk sam wyszedł z moich ust. Do moich oczu napłynęły łzy przepełnione złością, strachem i bólem. Po chwili poczułam objęcie Nialler'a i ciepły dotyk El. To nic nie dało, bo przed moimi oczami nadal stała ta osoba. Nie...
______________________________
NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 20 KOMENTARZY. W razie pytań >>ASK<< . :) Mam nadzieje, że podobają się moje rozdziały. < 3
niedziela, 22 września 2013
Rozdział 21
Na mojej dłoni był mały przezroczysty woreczek z białym proszkiem w środku. Domyśliłam się co to i za żadne skarby nie chciałam tego wziąć. Nigdy nie ciągnęło mnie do różnych tego typu używek. Nawet alkohol popijam okazyjnie, a co dopiero brać prochy. "Nie ma mowy"-pomyślałam.
-Poczujesz się po tym lepiej..-szepnął mi do ucha Zayn, który już ledwo co stał.
-No raczej, chyba, nie.-odpowiedziałam, wciskając Mu do ręki jego "podarunek".
-Dlaczego nie chcesz spróbować?-zapytał. Muzyka nadal grała, a ja rozglądałam się tylko po salonie, by dopilnować, by naszej rozmowy nikt nie podsłyszał.
-Nie chce tego cholerstwa spróbować, bo nie chce mieć odjazdu. Nie jestem taka.-powiedziałam i podeszłam do sofy. Obok mnie jakaś para "wylizywała sobie migdałki" poprzez na serio bardzo namiętny pocałunek, ale nie zwracałam na Nich uwagi. Po chwili po raz kolejny podszedł do mnie Malik.
-Weź, przecież to nie trucizna.-powiedział, próbując namówić mnie do wzięcia tego gówna.
-Mylisz się. To jest trucizna, Zayn.-odpowiedziałam, sącząc mojego drinka, którego zostawiłam na stole. Z każdym łykiem było mi coraz weselej. Zaczęłam śmiać się jak głupia, patrząc w miodowe oczy Zayn'a, stojącego naprzeciw mnie.
-Dobrze się czujesz? A może już coś brałaś?-zapytał. Zarzuciłam ręce na Jego szyje, nieustannie chichocząc pod nosem.
-Nic nie brałam, po prostu cieszę, że Cię mam.-odpowiedziałam. Miałam nogi jak z waty i wszystko wydawało mi się takie cudowne.
-Nie pij już tego.-powiedział chłopak i odsunął drinka na stoliku dalej ode mnie.
-Kochanie, ale to było dobre.-zrobiłam smutną minkę.
-Dobra, nie ważne, daj mi to. Chce spróbować.-dodałam w końcu. Śmiech sam wychodził mi z ust. Wszystko wydawało mi się zabawne. Malik dał mi ponownie woreczek. Rozsypałam go na stole i serwetką ułożyłam z Niego kreskę, tak jak kazał mi mulat. Zgodnie z Jego instrukcjami zażyłam proszek. Nawet nie wiem kiedy zaczął się mój odpał. Śmiałam się ze wszystkiego.
-Zayn, dlaczego na tą imprezę wstępu nie mają smerfy?-zapytałam poważnie, patrząc w sufit. Chłopak akurat wziął swoją porcję używki.
-Bo by się jeszcze pogryzły z muminkami.-kolejna fala śmiechu, gdy nagle podeszła do mnie El.
-Vicky, co Ci?-zapytała i popatrzała na Zayn'a, który miał taki sam odlot jak ja.
-Zayn, nie mów, że..-nie dokończyła. Chłopak Jej przerwał.
-Siadaj El, dla Ciebie też coś znajdziemy.-odpowiedział. Nie wiem ile trwała moja faza, pomieszana z litrami drinków, które wręcz wlewałam w siebie. Świetnie bawiłam się tego wieczoru z Malikiem. Czułam w Nim bratnią duszę, ale kiedy nasze relacje doszły do siedzenia na Jego kolanach i spojrzeniach El i Kate, zapaliło mi się czerwone światło. DOŚĆ! Zeszłam i usiadłam obok, gdy moim oczom ukazał się Niall siedzący w tłumie. Podeszłam i usiadłam na Niego okrakiem.
-Mam na Ciebie ochotę...-szepnęłam Mu do ucha, delikatnie przegryzając Jego płatek.
-Przed chwilą miałaś ochotę na Zayn'a. No idź.-odpowiedział oschle. Nawet mnie nie objął.
-Kochanie..proszę.-dalej brnęłam w tym temacie. Musnęłam czule ustami Jego policzek, co wywołało na Jego twarzy delikatny uśmiech. Szczerze mówiąc, ja ledwo co trzymałam się na nogach. Miałam resztki odlotu i litry wódki w organizmie. Nie wiem jakim cudem jeszcze jako tako kontaktowałam.
-Kocham Cię.-dodałam po chwili do Niall'a szeptem.
-Ja Ciebie też i nawet nie wiesz jak bardzo.-odpowiedział i wstał, przerzucając mnie przez swoje ramie.
-Niall, co robisz?-zapytałam zdezorientowana, zwisając głową w dół.
-Kończę Twoją imprezę.-odpowiedział. Widziałam jak El i Kate posyłają Mu uśmiechy. One bawiły się tylko z jednym drinkiem w ręku. Ja miałam całkowicie inny wieczór. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w łóżku w samej bieliźnie.
-Dobranoc skarbie.-powiedział Horan i wychodził z pokoju.
-Zostań ze mną, proszę.-szepnęłam. Od razu się zawrócił i rozebrał do samych bokserek. Wtulił moje ciało w Jego.
-Niall...weź mnie.-szepnęłam cicho. Miałam na Niego tak wielką ochotę.
-Jesteś pijana, naćpana i chuj wie co jeszcze. Nie dzisiaj Vicky.-odpowiedział. Byłam zła, więc wyrwałam się z Jego objęć i wgromaliłam na drugi koniec łóżka.
-Nie będę Cię kurwa błagać o sex.-powiedziałam zła i nawet nie wiem kiedy "odpłynęłam" spać.
RANEK , OCZAMI NIALL ' A .
Obudziłem się w swoim pokoju, na swoim łóżku. Byłem w nocy zły, więc wyszedłem z sypialni Vicky. Jej zachowanie nie było poprawne. Założyłem na siebie luźne dresy i zszedłem na dół. El w dużo za dużej koszulce Louis'a akurat sprzątała po imprezie.
-Cześć Eleanor. Pomóc Ci?-zapytałem. Musiała nie usłyszeć jak schodzę na dół, bo wzdrygnęła się, gdy odezwałem się.
-O hej. No możesz, nie ogarnę tego syfu sama.-odpowiedziała i rzuciła we mnie czystym workiem, bym mógł włożyć do Niego śmieci. Po 10 minutach sprzątania w ciszy, El nareszcie się odezwała.
-Jak Vicky? Wczoraj nieźle zabalowała.-zaczęła.
-Wiem, ale nie wiem jak się czuje. Śpi póki co i jest zła, że nie chciałem się z Nią wczoraj przespać.-odpowiedziałem, nie przerywając sprzątania.
-Na pewno jak wstanie nie będzie o tym pamiętać. Słuchaj..ona chyba wczoraj coś wzięła.-powiedziała, skupiając swoje spojrzenie na mnie.
-Wiem. Nie zachowywała się normalnie, ale ma 18 lat. Może robić co chce.-odpowiedziałem obojętnie, choć w głębi duszy byłem strasznie zły.
-Ale nie chce by się stoczyła jak wszyscy. Zayn nie może Jej tym częstować. Wie, że to uzależnia.-kontynuowała.
-Wiem, ale to nie moja sprawa, El.-nie odpowiedziała mi już, tylko pokiwała głową. Minęło półtora godziny, gdy we dwójkę jako tako ogarnęliśmy dom. Jeszcze nikt nie wstał.
-Zjesz coś?-zapytała w końcu szatynka.
-A zrobisz jakieś ogromne śniadanie?-zapytałem, śmiejąc się.
-To już raczej obiad. Jest po 13, ale mogę zrobić jakieś kanapki.-posłała mi uśmiech.
-Było by super, umieram z głodu.-dodałem.
-Nic nowego, żarłoku.
-Słyszałem to.
-Bo miałeś.- szybko uwinęła się ze śniadaniem. Zrobiła kanapki z dżemem. Niezbyt oryginalne, ale byliśmy wykończeni śniadaniem. Dużo rozmawiałem z El. Pierwszy raz tak naprawdę odkąd Ją znam, byliśmy tylko we dwójkę.
-Jesteś brudny, głodomorze.-wtrąciła nagle, śmiejąc się.
-Co? Gdzie? Od czego?-zapytałem, robiąc głupie miny.
-No to. Na policzku. Od dżemu.-odpowiedziała mi na każde pytanie, a ja tylko jeździłem dłońmi po twarzy, by się wytrzeć, ale na darmo, bo nie wiedziałem, gdzie jestem brudny.
-Tutaj kochanie, tutaj.-El zawsze mówi do wszystkich pieszczotliwie, więc nie zwróciłem uwagi na Jej "kochanie". Poczułem Jej delikatną dłoń na policzku, która delikatnymi ruchami ścierała "pamiątkę" z kanapki na moim policzku. Siedziała tyłem do wyjścia, więc osoba wchodząca nie widziała wyrazu Jej twarzy. Ale za to widziała każdy Jej ruch na mojej buzi. No i traf chciał, że w tych drzwiach stanęła zaspana Vicky.
-Ja...ja..przepraszam, że przeszkadzam.-powiedziała i wybiegła z kuchni.
-Vicky, zaczekaj, to nie tak.-odpowiedziałem i zerwałem się z krzesła, podobnie z resztą jak Eleanor. "To przecież nie tak"-pomyślałem, wchodząc na górę, gdzie wydawało mi się, że pobiegła moja ukochana.
____________________________________
NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 20 KOMENTARZY. :) W razie pytań ..
-Poczujesz się po tym lepiej..-szepnął mi do ucha Zayn, który już ledwo co stał.
-No raczej, chyba, nie.-odpowiedziałam, wciskając Mu do ręki jego "podarunek".
-Dlaczego nie chcesz spróbować?-zapytał. Muzyka nadal grała, a ja rozglądałam się tylko po salonie, by dopilnować, by naszej rozmowy nikt nie podsłyszał.
-Nie chce tego cholerstwa spróbować, bo nie chce mieć odjazdu. Nie jestem taka.-powiedziałam i podeszłam do sofy. Obok mnie jakaś para "wylizywała sobie migdałki" poprzez na serio bardzo namiętny pocałunek, ale nie zwracałam na Nich uwagi. Po chwili po raz kolejny podszedł do mnie Malik.
-Weź, przecież to nie trucizna.-powiedział, próbując namówić mnie do wzięcia tego gówna.
-Mylisz się. To jest trucizna, Zayn.-odpowiedziałam, sącząc mojego drinka, którego zostawiłam na stole. Z każdym łykiem było mi coraz weselej. Zaczęłam śmiać się jak głupia, patrząc w miodowe oczy Zayn'a, stojącego naprzeciw mnie.
-Dobrze się czujesz? A może już coś brałaś?-zapytał. Zarzuciłam ręce na Jego szyje, nieustannie chichocząc pod nosem.
-Nic nie brałam, po prostu cieszę, że Cię mam.-odpowiedziałam. Miałam nogi jak z waty i wszystko wydawało mi się takie cudowne.
-Nie pij już tego.-powiedział chłopak i odsunął drinka na stoliku dalej ode mnie.
-Kochanie, ale to było dobre.-zrobiłam smutną minkę.
-Dobra, nie ważne, daj mi to. Chce spróbować.-dodałam w końcu. Śmiech sam wychodził mi z ust. Wszystko wydawało mi się zabawne. Malik dał mi ponownie woreczek. Rozsypałam go na stole i serwetką ułożyłam z Niego kreskę, tak jak kazał mi mulat. Zgodnie z Jego instrukcjami zażyłam proszek. Nawet nie wiem kiedy zaczął się mój odpał. Śmiałam się ze wszystkiego.
-Zayn, dlaczego na tą imprezę wstępu nie mają smerfy?-zapytałam poważnie, patrząc w sufit. Chłopak akurat wziął swoją porcję używki.
-Bo by się jeszcze pogryzły z muminkami.-kolejna fala śmiechu, gdy nagle podeszła do mnie El.
-Vicky, co Ci?-zapytała i popatrzała na Zayn'a, który miał taki sam odlot jak ja.
-Zayn, nie mów, że..-nie dokończyła. Chłopak Jej przerwał.
-Siadaj El, dla Ciebie też coś znajdziemy.-odpowiedział. Nie wiem ile trwała moja faza, pomieszana z litrami drinków, które wręcz wlewałam w siebie. Świetnie bawiłam się tego wieczoru z Malikiem. Czułam w Nim bratnią duszę, ale kiedy nasze relacje doszły do siedzenia na Jego kolanach i spojrzeniach El i Kate, zapaliło mi się czerwone światło. DOŚĆ! Zeszłam i usiadłam obok, gdy moim oczom ukazał się Niall siedzący w tłumie. Podeszłam i usiadłam na Niego okrakiem.
-Mam na Ciebie ochotę...-szepnęłam Mu do ucha, delikatnie przegryzając Jego płatek.
-Przed chwilą miałaś ochotę na Zayn'a. No idź.-odpowiedział oschle. Nawet mnie nie objął.
-Kochanie..proszę.-dalej brnęłam w tym temacie. Musnęłam czule ustami Jego policzek, co wywołało na Jego twarzy delikatny uśmiech. Szczerze mówiąc, ja ledwo co trzymałam się na nogach. Miałam resztki odlotu i litry wódki w organizmie. Nie wiem jakim cudem jeszcze jako tako kontaktowałam.
-Kocham Cię.-dodałam po chwili do Niall'a szeptem.
-Ja Ciebie też i nawet nie wiesz jak bardzo.-odpowiedział i wstał, przerzucając mnie przez swoje ramie.
-Niall, co robisz?-zapytałam zdezorientowana, zwisając głową w dół.
-Kończę Twoją imprezę.-odpowiedział. Widziałam jak El i Kate posyłają Mu uśmiechy. One bawiły się tylko z jednym drinkiem w ręku. Ja miałam całkowicie inny wieczór. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w łóżku w samej bieliźnie.
-Dobranoc skarbie.-powiedział Horan i wychodził z pokoju.
-Zostań ze mną, proszę.-szepnęłam. Od razu się zawrócił i rozebrał do samych bokserek. Wtulił moje ciało w Jego.
-Niall...weź mnie.-szepnęłam cicho. Miałam na Niego tak wielką ochotę.
-Jesteś pijana, naćpana i chuj wie co jeszcze. Nie dzisiaj Vicky.-odpowiedział. Byłam zła, więc wyrwałam się z Jego objęć i wgromaliłam na drugi koniec łóżka.
-Nie będę Cię kurwa błagać o sex.-powiedziałam zła i nawet nie wiem kiedy "odpłynęłam" spać.
RANEK , OCZAMI NIALL ' A .
Obudziłem się w swoim pokoju, na swoim łóżku. Byłem w nocy zły, więc wyszedłem z sypialni Vicky. Jej zachowanie nie było poprawne. Założyłem na siebie luźne dresy i zszedłem na dół. El w dużo za dużej koszulce Louis'a akurat sprzątała po imprezie.
-Cześć Eleanor. Pomóc Ci?-zapytałem. Musiała nie usłyszeć jak schodzę na dół, bo wzdrygnęła się, gdy odezwałem się.
-O hej. No możesz, nie ogarnę tego syfu sama.-odpowiedziała i rzuciła we mnie czystym workiem, bym mógł włożyć do Niego śmieci. Po 10 minutach sprzątania w ciszy, El nareszcie się odezwała.
-Jak Vicky? Wczoraj nieźle zabalowała.-zaczęła.
-Wiem, ale nie wiem jak się czuje. Śpi póki co i jest zła, że nie chciałem się z Nią wczoraj przespać.-odpowiedziałem, nie przerywając sprzątania.
-Na pewno jak wstanie nie będzie o tym pamiętać. Słuchaj..ona chyba wczoraj coś wzięła.-powiedziała, skupiając swoje spojrzenie na mnie.
-Wiem. Nie zachowywała się normalnie, ale ma 18 lat. Może robić co chce.-odpowiedziałem obojętnie, choć w głębi duszy byłem strasznie zły.
-Ale nie chce by się stoczyła jak wszyscy. Zayn nie może Jej tym częstować. Wie, że to uzależnia.-kontynuowała.
-Wiem, ale to nie moja sprawa, El.-nie odpowiedziała mi już, tylko pokiwała głową. Minęło półtora godziny, gdy we dwójkę jako tako ogarnęliśmy dom. Jeszcze nikt nie wstał.
-Zjesz coś?-zapytała w końcu szatynka.
-A zrobisz jakieś ogromne śniadanie?-zapytałem, śmiejąc się.
-To już raczej obiad. Jest po 13, ale mogę zrobić jakieś kanapki.-posłała mi uśmiech.
-Było by super, umieram z głodu.-dodałem.
-Nic nowego, żarłoku.
-Słyszałem to.
-Bo miałeś.- szybko uwinęła się ze śniadaniem. Zrobiła kanapki z dżemem. Niezbyt oryginalne, ale byliśmy wykończeni śniadaniem. Dużo rozmawiałem z El. Pierwszy raz tak naprawdę odkąd Ją znam, byliśmy tylko we dwójkę.
-Jesteś brudny, głodomorze.-wtrąciła nagle, śmiejąc się.
-Co? Gdzie? Od czego?-zapytałem, robiąc głupie miny.
-No to. Na policzku. Od dżemu.-odpowiedziała mi na każde pytanie, a ja tylko jeździłem dłońmi po twarzy, by się wytrzeć, ale na darmo, bo nie wiedziałem, gdzie jestem brudny.
-Tutaj kochanie, tutaj.-El zawsze mówi do wszystkich pieszczotliwie, więc nie zwróciłem uwagi na Jej "kochanie". Poczułem Jej delikatną dłoń na policzku, która delikatnymi ruchami ścierała "pamiątkę" z kanapki na moim policzku. Siedziała tyłem do wyjścia, więc osoba wchodząca nie widziała wyrazu Jej twarzy. Ale za to widziała każdy Jej ruch na mojej buzi. No i traf chciał, że w tych drzwiach stanęła zaspana Vicky.
-Ja...ja..przepraszam, że przeszkadzam.-powiedziała i wybiegła z kuchni.
-Vicky, zaczekaj, to nie tak.-odpowiedziałem i zerwałem się z krzesła, podobnie z resztą jak Eleanor. "To przecież nie tak"-pomyślałem, wchodząc na górę, gdzie wydawało mi się, że pobiegła moja ukochana.
____________________________________
NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 20 KOMENTARZY. :) W razie pytań ..
Piszcie swoje przemyślenia na temat opowiadania. Wasze opinie nadają mi weny na dalsze rozdziały. :)
I NIE WIERZĘ, ŻE ZNÓW DAŁAM SIĘ NAMÓWIĆ KAŚCE NA SZYBSZE DODANIE ROZDZIAŁU. :C < 3 Pozdro. : 3
I NIE WIERZĘ, ŻE ZNÓW DAŁAM SIĘ NAMÓWIĆ KAŚCE NA SZYBSZE DODANIE ROZDZIAŁU. :C < 3 Pozdro. : 3
sobota, 21 września 2013
Rozdział 20
-Ej, co Ci?-szepnęła mi do ucha El, szturchając mnie łokciem.
-Nic.-odpowiedziałam, wyciągając składniki z lodówki na śniadanie.
-No przecież widzę. Po śniadaniu czeka nas chyba poważna rozmowa, wiesz?-popatrzała na mnie wzrokiem mordercy i zabrała się za wyciąganie niezbędnych rzeczy do naszego śniadania. Gotowanie zajęło nam z pół godziny. Nie jedna myśl przebrnęła mi przez głowę. W akcie desperacji wymyśliłam nawet dosypanie cyjanku do śniadania Kate, ale stwierdziłam, że wpadam w paranoję. Razem z El rozłożyłyśmy talerze na stole, kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek.
-Serdecznie witamy przedstawiciela gatunku zmutowanych małp..-szepnęłam, przewracając oczami, mając nadzieje, że nikt mnie nie usłyszał. W efekcie to ja usłyszałam śmiech Louis'a, który musiał zrozumieć to co powiedziałam. Posłałam Mu uśmiech, rumieniąc się przy tym, gdy do naszej ogromnej kuchnio-jadalni weszła Kate, w objęciach Harrego. "Masz rację podduś, sukę"-pomyślałam, co nieświadomie strasznie mnie rozbawiło. Wszyscy się na mnie spojrzeli, a ja oblana rumieńcem, byłam w stanie wydukać tylko "cześć" do Kate.
-No hej. Ooo...kto zrobił takie pyszne śniadanko? Aż się głodna zrobiłam.-powiedziała dziewczyna. "Jejku jaka słodka...rzygam tęczom, te sprawy"-pomyślałam. Zaczęłam się nawet niepokoić o to, że prowadzę pojedynczy monolog w mojej głowie. Śniadanie jadłam w ciszy. Z naciskiem na "JA JADŁAM JE W CISZY". Wszyscy dookoła byli roześmiani i zafascynowani ciemnowłosą szmatą, która była atrakcją tego poranka. Co jakiś czas czułam na sobie spojrzenie Niall'a i uśmiech El, ale nie zwracałam na to uwagi, tylko dalej grzebałam widelcem w talerzu, byle by tylko przez to przebrnąć. Gdy zjedliśmy wstałam, by zabrać brudne naczynia.
-Pomogę Ci.-powiedziała Kate.
-Nie, dzięki. Poradzę sobie.-odpowiedziałam oschle.
-Ale robiłaś śniadanie, więc ja posprzątam.-dodała.
-Ale ja sobie serio poradzę.-coraz bardziej zaciskałam zęby.
-Słuchaj, nie ma sensu...-nie dokończyła, przerwałam Jej.
-Kurwa, nie rozumiesz, że dam radę!?-wrzasnęłam, skupiając na wszystkich swoją uwagę. Poczułam tylko ból na ręce. W złości rozbiłam w dłoni szklankę, która narobiła mi nie małą ranę.
-Vicky, uspokój się. Chciała pomóc.-wtrącił Liam.
-Dobra, chodź. Krwawisz.-Powiedziała El i złapała mnie za zdrową rękę.
-To nie potrzebne. Ja..przepraszam.-odstawiłam potłuczone szkło. Niall patrzył na mnie z politowaniem, podobnie jak wszyscy dookoła. Za to Kate robiła z siebie ofiarę, pokornie wtulając się w ramiona Loczka. Po chwili znalazłam się z moją przyjaciółką w górnej łazience, gdzie opatrywała mi rękę.
-Teraz będzie szczypać.-powiedziała.
-Już nic mnie nie zaboli.-odpowiedziałam. Myliłam się. Gdy wyciągnęła mi resztki szkła i przemyła wodą utlenioną, aż pisnęłam.
-A jednak.-wtrąciła El.
-A teraz mów mi dlaczego taka dla Niej jesteś. Przecież chciała Ci pomóc. Stara się jak może. Wie, że Hazza coś do Ciebie czuł, a jednak chce się zaprzyjaźnić. Vicky, wytłumacz mi to.-dodała.
-El...ja chyba jestem po prostu zazdrosna. A po za tym..nie mogę przekonać się do tej dziewczyny. Myślę, że Ona nie ma czystych intencji..-odpowiedziałam. Dziewczyna przytuliła mnie do siebie.
-Nie przejmuj się tym. Masz Horanka i na Niego zasługujesz. Harry to przeszłość, słońce.-wtuliłam się w nią. Po paru minutach weszłyśmy do kuchni. Ja oczywiście z obandażowaną rękom.
-Jak ręka?-zapytał Zayn.
-Dobrze, dzięki, że pytasz.-odpowiedziałam. Popatrzyłam na wszystkich zgromadzonych przy stole. Nie było tylko Niall'a. Talerzy już nie było.
-Przepraszam Kate..-powiedziałam cicho, nie patrząc w Jej oczy.
-Nic się nie stało. Rozumiem Cię.-odpowiedziała.
-Ehem. Fajnie.-dodałam. Nie czułam potrzeby integrowania się z Nią. Czas upływał szybko. Po jakieś godzinie Kate z Loczkiem wyszli, a ja i pozostałe osoby, typu El, Lou, Liam i Zayn przesiadywaliśmy w salonie.
-Gdzie jest Niall?-zapytałam w końcu.
-Nie wiem. Wyszedł.-odpowiedział Lou.
-Nie powiedział nawet gdzie się wybiera i kiedy wróci?-zapytałam ponownie.
-No nie. Ale nie denerwuj się. Na pewno zaraz wróci.-uśmiechnęłam się tylko. Minęły kolejne minuty.
-Słuchajcie...a może zrobimy dzisiaj imprezę, co?-zapytał w końcu Zayn.
-Ej, no super pomysł!-wtórowała Mu Eleanor.
-A Ty co na to?-spojrzała od razu na mnie.
-No dla mnie bomba, no bo w zasadzie jakby nie było, to nie przeżyłam żadnej imprezy od jakiś 7 lub 8 miesięcy.-odpowiedziałam, w pełni zadowolona. Cieszyłam się na ten wieczór. Nareszcie będę mogła się wyszaleć. Chyba właśnie tego mi do szczęścia brakowało.
-El, ale co my ubierzemy?-zapytałam od razu tonem, jakby za 5 minut, nastąpić miałby koniec świata.
-No właśnie nie wiem. Trzeba iść chyba na zakupy.-odpowiedziała od razu tak samo co wzbudziło w nas wszystkich śmiech.
-Wy to macie problemy, dziewczyny.-wtrącił Malik.
-Wy idziecie na zakupy, pokupować sobie ciuchy, a my rzeczy na imprezę, więc jedziemy z Wami.-dodał po chwili. Pasowało mi to.
-OK, ale zbierajcie się, bo czeka nas podbój sklepów.-uśmiechnęłam się i wstałam z kanapy, na której siedziałam razem z Zayn'em.
-Tylko mi się ładnie ubrać, no.-powiedział Mulat i niespodziewanie klepnął mnie w tyłek. Traf chciał, że do pokoju wszedł Niall.
-Trzymaj kurwa od Niej łapy z daleka!-krzyknął. Przestraszyłam się.
-Kochanie, ale..-przerwał mi.
-Nie wtrącaj się! Zrobisz tak jeszcze raz, a Cię rozpierdolę.-dodał.
-Licz się kurwa ze słowami, Horan.-odpowiedział nerwowo Malik. Nie spodziewałam się takiego zachowania po moim chłopaku. Gdy do mnie podszedł wzdrygnęłam się. Nie wiedziałam jak się zachowa, a On gdyby nigdy nic pocałował mnie w czoło i przytulił do siebie.
-Jesteś tylko moja, pamiętaj.-szepnął mi do ucha, przyciskając do siebie.
-Tak, dobrze, jakże by inaczej.-odpowiedziałam oschle. Byłam na Niego zła. Wzrok każdego był skierowany na nas.
-El, idziemy?-zapytałam w końcu, wyrywając się z objęć blondyna.
-Tak, tak, już.-odpowiedziała i wstała z kolan Louis'a.
-To jedziesz z nami, czy nie?-zapytałam, kierując spojrzenie na Malika.
-Jedziemy razem.-wtrącił raptownie Niall.
-Ale Zayn też jedzie.-dodałam nie zbyt sympatycznie. Zbluzgał mnie wzrokiem.
-Bardzo chętnie pojadę, Vickuś.-odpowiedział pieszczotliwie Zayn. Wiedziałam, że zrobił to by rozwścieczyć Nialler'a, ale należało Mu się. To jak się zachował, było karygodne. Po upływie niespełna 30 minut byliśmy już na parkingu centrum handlowego.
-Dziewczyny, rozdzielamy się. Ja, Lou i Niall idziemy po alkohol i resztę, a Wy róbcie się na bóstwa.-powiedział brązowooki mulat.
-Ja idę z dziewczynami.-wtrącił się po raz kolejny Niall.
-Nie ma mowy!-zaprotestowałam.
-No tak. Zapomniałem, że Horan ostatnio gustuje w sukienkach.- Zaśmiał się z Niego Zayn. Myślałam, że blondyn wybuchnie, ale w akcie złości pokazał tylko brunetowi, że ma się....pierdolić, grzecznie mówiąc.
-Zamknijcie się obydwoje. Ja i El idziemy na zakupy, a Wy róbcie co chcecie byle z dala od nas.-odpowiedziałam i wzięłam moją przyjaciółkę za rękę, kierując się ku wejściu do centrum.
-Vicky, co się dzieje?-zapytała w końcu dziewczyna.
-Nie wiem El..nie wiem czemu Niall jest dzisiaj taki dziwny.-odpowiedziałam, patrząc na wystawy różnorodnych sklepów.
-Będzie dobrze. Kocha Cię, więc jest zazdrosny.-dodała. Nie chciałam kontynuować tematu, więc zaciągnęłam Ją do sklepu, gdzie moją uwagę przykuł pewien zestaw w sam raz na dzisiejszy wieczór.
-El, patrz!-pokazałam jej zestaw wieczorowy.
-Masz gust słońce.-odpowiedziała, przyglądając się "upolowanej" przeze mnie kreacji.
-Przymierz.-dodała i wepchnęła mnie z tym do przymierzalni. Buszowałyśmy po sklepach póki El nie znalazła czegoś dla siebie. Po ciężkiej pracy i tysiącach telefonów Zayn'a, że "mamy się pospieszyć", Eleanor nareszcie wybrała dla siebie takie zestawienie.
-No to jesteśmy ubrane na wieczór, maleńka.-powiedziałam, kierując się do wyjścia. W żartach klepnęłam El w tyłek co wywołało w nas śmiech. Niespodziewanie wpadłam na Niall'a.
-No ile was kurwa nie ma?!-zapytał nie zbyt sympatycznie.
-Mieliśmy obrócić to wszystko szybko!-dodał.
-Jezu, przepraszam.-odpowiedziałam. Pokręcił tylko głową i złapał mnie za zgięcie łokcia, prowadząc do auta. Nie wierzyłam, że to ten sam Niall, z którym byłam wczoraj. El posłała mi spojrzenie pełne współczucia. Przy samochodzie stał również zniecierpliwiony Zayn z Louis'em.
-Ej, puść Ją, co?!-zwrócił uwagę Horanowi.
-To moja kobieta, nie potrzebuję Twoich uwag.-odpowiedział oschle.
-No zobaczymy.-dodał Zayn. Jechaliśmy do domu w ciszy. Gdy auto zatrzymało się na podjeździe, zabrałam swoje zakupy i skierowałam się ku domowi. Zaraz za mną szła El. Zdenerwowana wpadłam w pośpiechu na Kate.
-Sorry.-wycedziłam przez zaciśnięte zęby i pobiegłam do mojego pokoju. Po chwili w progu ujrzałam El.
-Nie wiem co się z nim dzieje.-zaczęła.
-Ja też nie, ale wiem, że jeżeli będzie tak dalej, to z nami koniec. Nie pozwolę, by ktokolwiek mną kierował. Nie tym razem.-odpowiedziałam.
-Dasz radę, słońce. Masz mnie.-dziewczyna wtuliła mnie w siebie. Zawsze dodawało mi to otuchy.
-Chodź na dół. Zrobimy jakieś jedzenie na wieczór.-dodała. Za Jej namową zeszłam na dół. Byłam tak pochłonięta złością do Niall'a, że nie przeszkadzała mi nawet obecność Kate, która pomogła robić nam jedzenie. Zamieniłam z Nią nawet parę zdań. Po dwóch godzinach naszej ciężkiej kucharskiej pracy, jedzenie było gotowe.
-Dobra laski. Jedzenie gotowe, wóda się chłodzi, a my co? W poplamionych ubraniach w kuchni przy garach jesteśmy. Nie ma bata, idziemy się przebierać, bo zaraz wszyscy przychodzą.-powiedziałam. Poszłyśmy z dziewczyną loczka i El do mojego pokoju. Dałam Kate nawet swoją sukienkę "starą", tzn. raz ubraną sukienkę, bo Ona niczego nie miała, a do domu nie zdążyłaby pojechać. Zrobiłyśmy makijaż, przebrałyśmy się i rzuciłyśmy we trzy na łóżko.
-Która godzina?-zapytałam.
-19:43.-odpowiedziała mi El.
-Zaraz wszyscy przyjadą.-dodałam. Dziewczyny wstały z łóżka. Poszłyśmy na dół. Wszystko było już przygotowane co można było uznać za dobrą robotę chłopaków. Nie wiedziałam Niall'a, a nie rozmawiałam z Nim od przyjazdu. Zamiast tego zaczepił mnie Zayn.
-Mmm, sam sex.-powiedział, przegryzając wargę.
-To komplement?-zapytałam, trzepocząc uwodząco rzęsami.
-No raczej nie obelga.-zaśmialiśmy się. Po paru minutach rozmowy o wszystkim i niczym, zaczęli zbierać się zaproszeni znajomi. Nie znałam nikogo, ale po krótkim czasie wpasowałam się w tłum. Po jakiś dwóch godzinach zabawy, usiadłam na kanapie. Muzyka leciała głośno, a sztuczne światła migały po całym domu. Złapałam za swojego drinka i napiłam się Go. Wspominałam o tym, że ku mojemu zaskoczeniu przez cały czas nie było mi dane spotkać Horana? Jakby Go nie było. Ale nie przejmowałam się tym. Po chwili przyszedł do mnie Malik. Widać było, że nieźle już popił. Położył rękę na moim kolanie i wybuchł śmiechem.
-Co Cię tak śmieszy, pijaku, co?-zapytałam, uśmiechając się do Niego.
-Co mnie tak śmieszy?-zapytał.
-Tak. Właśnie o to zapytałam, mój drogi.-dodałam, chichocząc pod nosem.
-Śmieszy mnie to, że to ja Cię znalazłem i powinnaś być moja, nie Jego.-wybuchł śmiechem. Nie przywiązałam do tego co mówił dużej wagi. Był napity i to dość ostro.
-Zayn, Zayn,Zayn..-zaczęłam.
-Nie gadaj, zatańcz ze mną.-nie było dane mi odpowiedzieć. Brunet złapał mnie za rękę i przeciągnął wgłąb salonu. Traf chciał, że piosenka stała się nieco wolniejsza. Malik położył ręce na moim tyłku, a w mojej głowie zapaliło się czerwone światło. Pomyślałam jednak, że Niall'a nie ma, więc może obejdzie się od spinki. Ciało Zayn'a, było coraz bliżej mojego. Piosenka się skończyła, a chłopak wcisnął mi coś do ręki.
-Weź to.-powiedział. Spojrzałam na swoją dłoń. "Chyba Go pojebało"-pomyślałam.
________________________________
Dzisiaj nie mogłam dodać zdjęć, więc macie w linku stroje dziewczyn. :) NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 25 KOMENTARZY, bo ten wydaje mi się, że jest długi i chce czuć docenienie swojej pracy. :) To tyle. < 3
-Nic.-odpowiedziałam, wyciągając składniki z lodówki na śniadanie.
-No przecież widzę. Po śniadaniu czeka nas chyba poważna rozmowa, wiesz?-popatrzała na mnie wzrokiem mordercy i zabrała się za wyciąganie niezbędnych rzeczy do naszego śniadania. Gotowanie zajęło nam z pół godziny. Nie jedna myśl przebrnęła mi przez głowę. W akcie desperacji wymyśliłam nawet dosypanie cyjanku do śniadania Kate, ale stwierdziłam, że wpadam w paranoję. Razem z El rozłożyłyśmy talerze na stole, kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek.
-Serdecznie witamy przedstawiciela gatunku zmutowanych małp..-szepnęłam, przewracając oczami, mając nadzieje, że nikt mnie nie usłyszał. W efekcie to ja usłyszałam śmiech Louis'a, który musiał zrozumieć to co powiedziałam. Posłałam Mu uśmiech, rumieniąc się przy tym, gdy do naszej ogromnej kuchnio-jadalni weszła Kate, w objęciach Harrego. "Masz rację podduś, sukę"-pomyślałam, co nieświadomie strasznie mnie rozbawiło. Wszyscy się na mnie spojrzeli, a ja oblana rumieńcem, byłam w stanie wydukać tylko "cześć" do Kate.
-No hej. Ooo...kto zrobił takie pyszne śniadanko? Aż się głodna zrobiłam.-powiedziała dziewczyna. "Jejku jaka słodka...rzygam tęczom, te sprawy"-pomyślałam. Zaczęłam się nawet niepokoić o to, że prowadzę pojedynczy monolog w mojej głowie. Śniadanie jadłam w ciszy. Z naciskiem na "JA JADŁAM JE W CISZY". Wszyscy dookoła byli roześmiani i zafascynowani ciemnowłosą szmatą, która była atrakcją tego poranka. Co jakiś czas czułam na sobie spojrzenie Niall'a i uśmiech El, ale nie zwracałam na to uwagi, tylko dalej grzebałam widelcem w talerzu, byle by tylko przez to przebrnąć. Gdy zjedliśmy wstałam, by zabrać brudne naczynia.
-Pomogę Ci.-powiedziała Kate.
-Nie, dzięki. Poradzę sobie.-odpowiedziałam oschle.
-Ale robiłaś śniadanie, więc ja posprzątam.-dodała.
-Ale ja sobie serio poradzę.-coraz bardziej zaciskałam zęby.
-Słuchaj, nie ma sensu...-nie dokończyła, przerwałam Jej.
-Kurwa, nie rozumiesz, że dam radę!?-wrzasnęłam, skupiając na wszystkich swoją uwagę. Poczułam tylko ból na ręce. W złości rozbiłam w dłoni szklankę, która narobiła mi nie małą ranę.
-Vicky, uspokój się. Chciała pomóc.-wtrącił Liam.
-Dobra, chodź. Krwawisz.-Powiedziała El i złapała mnie za zdrową rękę.
-To nie potrzebne. Ja..przepraszam.-odstawiłam potłuczone szkło. Niall patrzył na mnie z politowaniem, podobnie jak wszyscy dookoła. Za to Kate robiła z siebie ofiarę, pokornie wtulając się w ramiona Loczka. Po chwili znalazłam się z moją przyjaciółką w górnej łazience, gdzie opatrywała mi rękę.
-Teraz będzie szczypać.-powiedziała.
-Już nic mnie nie zaboli.-odpowiedziałam. Myliłam się. Gdy wyciągnęła mi resztki szkła i przemyła wodą utlenioną, aż pisnęłam.
-A jednak.-wtrąciła El.
-A teraz mów mi dlaczego taka dla Niej jesteś. Przecież chciała Ci pomóc. Stara się jak może. Wie, że Hazza coś do Ciebie czuł, a jednak chce się zaprzyjaźnić. Vicky, wytłumacz mi to.-dodała.
-El...ja chyba jestem po prostu zazdrosna. A po za tym..nie mogę przekonać się do tej dziewczyny. Myślę, że Ona nie ma czystych intencji..-odpowiedziałam. Dziewczyna przytuliła mnie do siebie.
-Nie przejmuj się tym. Masz Horanka i na Niego zasługujesz. Harry to przeszłość, słońce.-wtuliłam się w nią. Po paru minutach weszłyśmy do kuchni. Ja oczywiście z obandażowaną rękom.
-Jak ręka?-zapytał Zayn.
-Dobrze, dzięki, że pytasz.-odpowiedziałam. Popatrzyłam na wszystkich zgromadzonych przy stole. Nie było tylko Niall'a. Talerzy już nie było.
-Przepraszam Kate..-powiedziałam cicho, nie patrząc w Jej oczy.
-Nic się nie stało. Rozumiem Cię.-odpowiedziała.
-Ehem. Fajnie.-dodałam. Nie czułam potrzeby integrowania się z Nią. Czas upływał szybko. Po jakieś godzinie Kate z Loczkiem wyszli, a ja i pozostałe osoby, typu El, Lou, Liam i Zayn przesiadywaliśmy w salonie.
-Gdzie jest Niall?-zapytałam w końcu.
-Nie wiem. Wyszedł.-odpowiedział Lou.
-Nie powiedział nawet gdzie się wybiera i kiedy wróci?-zapytałam ponownie.
-No nie. Ale nie denerwuj się. Na pewno zaraz wróci.-uśmiechnęłam się tylko. Minęły kolejne minuty.
-Słuchajcie...a może zrobimy dzisiaj imprezę, co?-zapytał w końcu Zayn.
-Ej, no super pomysł!-wtórowała Mu Eleanor.
-A Ty co na to?-spojrzała od razu na mnie.
-No dla mnie bomba, no bo w zasadzie jakby nie było, to nie przeżyłam żadnej imprezy od jakiś 7 lub 8 miesięcy.-odpowiedziałam, w pełni zadowolona. Cieszyłam się na ten wieczór. Nareszcie będę mogła się wyszaleć. Chyba właśnie tego mi do szczęścia brakowało.
-El, ale co my ubierzemy?-zapytałam od razu tonem, jakby za 5 minut, nastąpić miałby koniec świata.
-No właśnie nie wiem. Trzeba iść chyba na zakupy.-odpowiedziała od razu tak samo co wzbudziło w nas wszystkich śmiech.
-Wy to macie problemy, dziewczyny.-wtrącił Malik.
-Wy idziecie na zakupy, pokupować sobie ciuchy, a my rzeczy na imprezę, więc jedziemy z Wami.-dodał po chwili. Pasowało mi to.
-OK, ale zbierajcie się, bo czeka nas podbój sklepów.-uśmiechnęłam się i wstałam z kanapy, na której siedziałam razem z Zayn'em.
-Tylko mi się ładnie ubrać, no.-powiedział Mulat i niespodziewanie klepnął mnie w tyłek. Traf chciał, że do pokoju wszedł Niall.
-Trzymaj kurwa od Niej łapy z daleka!-krzyknął. Przestraszyłam się.
-Kochanie, ale..-przerwał mi.
-Nie wtrącaj się! Zrobisz tak jeszcze raz, a Cię rozpierdolę.-dodał.
-Licz się kurwa ze słowami, Horan.-odpowiedział nerwowo Malik. Nie spodziewałam się takiego zachowania po moim chłopaku. Gdy do mnie podszedł wzdrygnęłam się. Nie wiedziałam jak się zachowa, a On gdyby nigdy nic pocałował mnie w czoło i przytulił do siebie.
-Jesteś tylko moja, pamiętaj.-szepnął mi do ucha, przyciskając do siebie.
-Tak, dobrze, jakże by inaczej.-odpowiedziałam oschle. Byłam na Niego zła. Wzrok każdego był skierowany na nas.
-El, idziemy?-zapytałam w końcu, wyrywając się z objęć blondyna.
-Tak, tak, już.-odpowiedziała i wstała z kolan Louis'a.
-To jedziesz z nami, czy nie?-zapytałam, kierując spojrzenie na Malika.
-Jedziemy razem.-wtrącił raptownie Niall.
-Ale Zayn też jedzie.-dodałam nie zbyt sympatycznie. Zbluzgał mnie wzrokiem.
-Bardzo chętnie pojadę, Vickuś.-odpowiedział pieszczotliwie Zayn. Wiedziałam, że zrobił to by rozwścieczyć Nialler'a, ale należało Mu się. To jak się zachował, było karygodne. Po upływie niespełna 30 minut byliśmy już na parkingu centrum handlowego.
-Dziewczyny, rozdzielamy się. Ja, Lou i Niall idziemy po alkohol i resztę, a Wy róbcie się na bóstwa.-powiedział brązowooki mulat.
-Ja idę z dziewczynami.-wtrącił się po raz kolejny Niall.
-Nie ma mowy!-zaprotestowałam.
-No tak. Zapomniałem, że Horan ostatnio gustuje w sukienkach.- Zaśmiał się z Niego Zayn. Myślałam, że blondyn wybuchnie, ale w akcie złości pokazał tylko brunetowi, że ma się....pierdolić, grzecznie mówiąc.
-Zamknijcie się obydwoje. Ja i El idziemy na zakupy, a Wy róbcie co chcecie byle z dala od nas.-odpowiedziałam i wzięłam moją przyjaciółkę za rękę, kierując się ku wejściu do centrum.
-Vicky, co się dzieje?-zapytała w końcu dziewczyna.
-Nie wiem El..nie wiem czemu Niall jest dzisiaj taki dziwny.-odpowiedziałam, patrząc na wystawy różnorodnych sklepów.
-Będzie dobrze. Kocha Cię, więc jest zazdrosny.-dodała. Nie chciałam kontynuować tematu, więc zaciągnęłam Ją do sklepu, gdzie moją uwagę przykuł pewien zestaw w sam raz na dzisiejszy wieczór.
-El, patrz!-pokazałam jej zestaw wieczorowy.
-Masz gust słońce.-odpowiedziała, przyglądając się "upolowanej" przeze mnie kreacji.
-Przymierz.-dodała i wepchnęła mnie z tym do przymierzalni. Buszowałyśmy po sklepach póki El nie znalazła czegoś dla siebie. Po ciężkiej pracy i tysiącach telefonów Zayn'a, że "mamy się pospieszyć", Eleanor nareszcie wybrała dla siebie takie zestawienie.
-No to jesteśmy ubrane na wieczór, maleńka.-powiedziałam, kierując się do wyjścia. W żartach klepnęłam El w tyłek co wywołało w nas śmiech. Niespodziewanie wpadłam na Niall'a.
-No ile was kurwa nie ma?!-zapytał nie zbyt sympatycznie.
-Mieliśmy obrócić to wszystko szybko!-dodał.
-Jezu, przepraszam.-odpowiedziałam. Pokręcił tylko głową i złapał mnie za zgięcie łokcia, prowadząc do auta. Nie wierzyłam, że to ten sam Niall, z którym byłam wczoraj. El posłała mi spojrzenie pełne współczucia. Przy samochodzie stał również zniecierpliwiony Zayn z Louis'em.
-Ej, puść Ją, co?!-zwrócił uwagę Horanowi.
-To moja kobieta, nie potrzebuję Twoich uwag.-odpowiedział oschle.
-No zobaczymy.-dodał Zayn. Jechaliśmy do domu w ciszy. Gdy auto zatrzymało się na podjeździe, zabrałam swoje zakupy i skierowałam się ku domowi. Zaraz za mną szła El. Zdenerwowana wpadłam w pośpiechu na Kate.
-Sorry.-wycedziłam przez zaciśnięte zęby i pobiegłam do mojego pokoju. Po chwili w progu ujrzałam El.
-Nie wiem co się z nim dzieje.-zaczęła.
-Ja też nie, ale wiem, że jeżeli będzie tak dalej, to z nami koniec. Nie pozwolę, by ktokolwiek mną kierował. Nie tym razem.-odpowiedziałam.
-Dasz radę, słońce. Masz mnie.-dziewczyna wtuliła mnie w siebie. Zawsze dodawało mi to otuchy.
-Chodź na dół. Zrobimy jakieś jedzenie na wieczór.-dodała. Za Jej namową zeszłam na dół. Byłam tak pochłonięta złością do Niall'a, że nie przeszkadzała mi nawet obecność Kate, która pomogła robić nam jedzenie. Zamieniłam z Nią nawet parę zdań. Po dwóch godzinach naszej ciężkiej kucharskiej pracy, jedzenie było gotowe.
-Dobra laski. Jedzenie gotowe, wóda się chłodzi, a my co? W poplamionych ubraniach w kuchni przy garach jesteśmy. Nie ma bata, idziemy się przebierać, bo zaraz wszyscy przychodzą.-powiedziałam. Poszłyśmy z dziewczyną loczka i El do mojego pokoju. Dałam Kate nawet swoją sukienkę "starą", tzn. raz ubraną sukienkę, bo Ona niczego nie miała, a do domu nie zdążyłaby pojechać. Zrobiłyśmy makijaż, przebrałyśmy się i rzuciłyśmy we trzy na łóżko.
-Która godzina?-zapytałam.
-19:43.-odpowiedziała mi El.
-Zaraz wszyscy przyjadą.-dodałam. Dziewczyny wstały z łóżka. Poszłyśmy na dół. Wszystko było już przygotowane co można było uznać za dobrą robotę chłopaków. Nie wiedziałam Niall'a, a nie rozmawiałam z Nim od przyjazdu. Zamiast tego zaczepił mnie Zayn.
-Mmm, sam sex.-powiedział, przegryzając wargę.
-To komplement?-zapytałam, trzepocząc uwodząco rzęsami.
-No raczej nie obelga.-zaśmialiśmy się. Po paru minutach rozmowy o wszystkim i niczym, zaczęli zbierać się zaproszeni znajomi. Nie znałam nikogo, ale po krótkim czasie wpasowałam się w tłum. Po jakiś dwóch godzinach zabawy, usiadłam na kanapie. Muzyka leciała głośno, a sztuczne światła migały po całym domu. Złapałam za swojego drinka i napiłam się Go. Wspominałam o tym, że ku mojemu zaskoczeniu przez cały czas nie było mi dane spotkać Horana? Jakby Go nie było. Ale nie przejmowałam się tym. Po chwili przyszedł do mnie Malik. Widać było, że nieźle już popił. Położył rękę na moim kolanie i wybuchł śmiechem.
-Co Cię tak śmieszy, pijaku, co?-zapytałam, uśmiechając się do Niego.
-Co mnie tak śmieszy?-zapytał.
-Tak. Właśnie o to zapytałam, mój drogi.-dodałam, chichocząc pod nosem.
-Śmieszy mnie to, że to ja Cię znalazłem i powinnaś być moja, nie Jego.-wybuchł śmiechem. Nie przywiązałam do tego co mówił dużej wagi. Był napity i to dość ostro.
-Zayn, Zayn,Zayn..-zaczęłam.
-Nie gadaj, zatańcz ze mną.-nie było dane mi odpowiedzieć. Brunet złapał mnie za rękę i przeciągnął wgłąb salonu. Traf chciał, że piosenka stała się nieco wolniejsza. Malik położył ręce na moim tyłku, a w mojej głowie zapaliło się czerwone światło. Pomyślałam jednak, że Niall'a nie ma, więc może obejdzie się od spinki. Ciało Zayn'a, było coraz bliżej mojego. Piosenka się skończyła, a chłopak wcisnął mi coś do ręki.
-Weź to.-powiedział. Spojrzałam na swoją dłoń. "Chyba Go pojebało"-pomyślałam.
________________________________
Dzisiaj nie mogłam dodać zdjęć, więc macie w linku stroje dziewczyn. :) NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 25 KOMENTARZY, bo ten wydaje mi się, że jest długi i chce czuć docenienie swojej pracy. :) To tyle. < 3
środa, 18 września 2013
Rozdział 19
Hazza złapał mnie za rękę i spuścił głowę, wbijając swój wzrok w podłogę. Opierał się przy tym łokciami o kolana.
-Vicky, chce żebyś wiedziała, że nadal jesteś dla mnie ważna.-zaczął, nadal nie patrząc mi w oczy.
-Dlatego masz już nową dziewczynę?-zapytałam lekko podirytowana.
-Nie..nie o to chodzi.
-A więc o co?-wyrwałam swoją dłoń z Jego, co wymusiło Jego spojrzenie na mnie.
-Posłuchaj..wiem, że Niall Cię kocha. Jesteś dla Niego najważniejsza i ja po prostu nie chciałem się w to mieszać. Odkąd tylko Cię znam, to mi się podobasz, ale Horan odda za Ciebie życie. Szczerze mówiąc podczas Twojego pobytu w szpitalu na początku ja Cię w ogóle nie odwiedzałem. Nie mogłem pogodzić się z tym co się stało..ale kiedy widziałem, że Nialler jedzie do Ciebie nie zważając na godzinę, pogodę i zaplanowane zajęcia, to doszło do mnie, że zasługujesz na kogoś o wiele lepszego ode mnie. Zasługujesz na Niall'a. Pogodziłem się z tym i wtedy na mojej drodze stanęła Kate. Odwiedzała akurat siostrę w szpitalu..wpadłem na Nią przypadkowo, wychodząc z Twojej sali.-do moich oczu napływały łzy. Nie wiem dlaczego, ale niesamowity smutek ogarnął moją duszę. Jednak nie pozwoliłam ani jednej kropli spłynąć po moim policzku.
-Twoja historia faktycznie mnie wzruszyła..bo to takie urocze, że rozkochałeś mnie w sobie, a potem poleciałeś na jebany podryw, w chwili, gdy ja walczyłam o życie. Masz rację. Zasługuje na osobę, która będzie mnie szczerze kochać i cieszę się, że tą osobą jest właśnie Niall.-odpowiedziałam i wstałam z sofy. Hazze zamurowało. Widziałam to w Jego oczach. Widziałam smutek, ale nie było mi Go żal. Wręcz przeciwnie. W tym momencie poczułam, że już nic do Niego nie czuję. Do pokoju wszedł mój blondyn.
-O czym gadacie?-zapytał.
-O bzdurach. Kochanie, jestem zmęczona. Idziemy spać?-zapytałam, podchodząc do Niego. Odpowiedział mi uśmiechem.
-Razem?-dodał po chwili.
-A chcesz osobno?-wyminęłam pytanie, uśmiechając się zadziornie. Może i miałam troszkę na celu podminowanie Harr'ego..ale tylko TROSZKĘ.
-Nawet nie przeszło mi to przez myśl.- odpowiedział blondyn, co bardzo mnie zadowoliło. Pocałowałam go w policzek, łapiąc za Jego bezpieczną dłoń.
-Dobranoc Harry.-powiedziałam obojętnie, kierując pierwsze kroki poza próg salonu.
-Dobranoc Vicky..-szepnął nie odwracając się nawet do nas. Po chwili razem z Nialler'em byliśmy już na górze, u mnie w pokoju.
-Skarbie, co Mu jest?-zapytał.
-Komu?-kontynuowałam.
-Hazzie. Jest jakiś dziwny. Coś się stało?-setki pytań. Ugh! Nie cierpię tego.
-Nie wiem. Może nie układa Mu się z Kate. Nie nasza sprawa.-odpowiedziałam, rozczesując włosy przy ogromnym lustrze. Blondyn przytulił mnie od tyłu.
-Kochanie...a co jest naszą sprawą?-zapytał, przejeżdżając swoimi delikatnymi wargami po mojej szyi.
-Naszą? W jakim sensie?-zapytałam, odsuwając delikatnie głowę w bok, by udostępnić mu dostęp do mojej szyi.
-Chciałem się zapytać...co z nami?-obszedł mnie i stanął naprzeciwko. Patrzał w moje oczy z niesamowitą czułością.
-Niall...ja..wiem, że gdyby nie Ty nie dałabym sobie rady. Ja wiem, że byłeś u mnie dniami i nocami i dziękuje Ci za to. Chce też żebyś wiedział, że jesteś mi bardzo bliski. Nigdy nie spotkałam kogoś takiego jak Ty i...-popatrzałam na Niego niepewnie.
-I?-zapytał.
-I chciałabym z Tobą spróbować, tylko nie wiem jak Ty.-nie odpowiedział. Wziął mnie na ręce i obracał w okół własnej osi. To było takie wspaniałe, czuć, że jest się dla kogoś ważnym. Już po chwili nasze usta złączyły się w czułym pocałunku, przeistaczającym się z sekundy na sekundę na bardziej namiętny.
-Jestem taki szczęśliwy.-powiedział w końcu.
-Ja również. Jesteś wspaniałym chłopakiem.-odpowiedziałam, stając pewnie na swoich nogach.
-Obiecaj mi, że nasze szczęście będzie trwało wiecznie.-złapał mnie za dłoń.
-Obiecuję, a teraz cieszmy się chwilą.-odpowiedziałam i złapałam chłopaka delikatnie za koszulkę. Popchnęłam Go delikatnie na łóżko, po czym usiadłam na Niego okrakiem. Widziałam Jego zadowolenie.
-Kochanie...-szepnął. Nie dałam Mu przejść do słowa. Wolałam zacząć namiętnie go całować, co też uczyniłam. Odwzajemnił każdy mój pocałunek. Zdjęłam z Niego koszulkę, jednak On nie został mi dłużny. Zrobił to samo z moją. Zostałam w staniku i pochyliłam się nad Nim, kładąc Jego dłonie na moim biuście. Nasze usta cały czas były złączone w namiętnym pocałunku. Jedną rękom, bardzo sprawnie odpiął mi stanik. Po chwili pieścił rękoma moje piersi. Podobało mi się to. Wczołgałam się bardziej na łóżko, On zaraz za mną. W ułamku sekundy nasza pozycja się zmieniła. Niall i Jego umięśnione ciało leżało na mnie, całując dokładnie moją szyję. Mruczałam blondynowi do ucha, jeżdżąc paznokciami po Jego plecach.
-Jesteś taka piękna..-wyszeptał.
-I cała Twoja.-odpowiedziałam, po czym odpięłam Mu spodnie. Zsunął je z siebie. Podparł się nade mną łokciami i przenosił swoje pocałunki coraz niżej. Jego "wyprawa" po moim ciele spoczęła na brzuchu, gdzie nie przestając mnie całować, ściągnął mi spodnie wraz z majtkami. Rozsunęłam lekko nogi, a chłopak sprawnie w pomiędzy nie wszedł. Podsunął się do góry, gdzie mogłam po raz kolejny złączyć nas w pocałunku. Nasze języki wzajemnie się dopieszczały. Blondyn wsadził we mnie dwa palce. Pisnęłam z podniecenia.
-Mm..skarbie.-wyszeptałam, czując w sobie Jego ruchy. Odpowiedział mi swoim zabójczo podniecającym uśmiechem. Jego ruchy stawały się coraz szybsze i sprawniejsze. Jego palce poruszały się we mnie na tyle dobrze, że czułam się w siódmym niebie. Pieściłam językiem Jego szyję, czując fale rozkoszy unoszącą się po moim ciele. Niall wyciągnął ze mnie palce i spojrzał w moje oczy.
-Na pewno tego chcesz, kochanie?-zapytał troskliwie.
-Jak niczego innego na świecie. Pragnę Cię.-odpowiedziałam.
-Kocham Cię.-wyszeptał mi do ucha, którego płatek delikatnie zassał.
-Ja Ciebie też.-odpowiedziałam. Chłopak wyciągnął z kieszeni swoich spodni prezerwatywę i ściągając bokserki ubrał ją. Chwilę później poczułam Go w sobie. Był taki delikatny.
-Jesteś niesamowita.-szeptał mi do ucha. Odpowiadałam mu czułymi i krótkimi pocałunkami. Jego ruchy stawały się coraz szybsze, co przynosiło mi jeszcze więcej rozkoszy. Zaciskałam pięściami pościel, czując Jego szybszy i zdecydowany ruch.
-Mocniej...-szepnęłam. Niall spełnił moją prośbę, posyłając mi tajemniczy uśmiech. Kochaliśmy się przez parę godzin. Blondyn wywołał we mnie nie jedno przejście dreszczy podniecenia. Nie zważałam na nasze głośne jęki. Czułam się cudownie. Po wszystkim Horanek okrył nas kołdrą i mocno wtulił mnie w siebie. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
RANEK .
Obudziłam się w ramionach mojego blondyna. Jeszcze spał, choć na Jego twarzy widniał lekki uśmiech. Pocałowałam Go w policzek i wysunęłam się z Jego uścisku. Czułam się fantastycznie. Wygrzebałam się z łóżka i poszłam do mojej łazienki, biorąc po drodze czystą bieliznę. W mgnieniu oka, po moim ciele spływały gorące krople wody. Brałam prysznic i starałam się być najciszej jak się da. Wyszłam z kabiny po około 10 minutach. Zawinięta w ręcznik, podeszłam do umywalki i chlapnęłam sobie wodą twarz. Umyłam zęby i rozczesałam włosy. Ubrałam na siebie koronkową bieliznę i wyszłam z łazienki, jednocześnie wchodząc do mojej sypialni. Blondyn już nie spał, dlatego zmierzył mnie wzrokiem, przegryzając wargę.
-Mm, moja ślicznotka.-powiedział.
-No i od wczoraj tylko Twoja. Było wspaniale, skarbie.-odpowiedziałam, podchodząc do Niego. Złożyłam czuły pocałunek na Jego ustach.
-Jesteś najlepsza..-szepnął. Zalałam się falą rumieńca. Podeszłam po chwili do szafy i ubrałam na siebie
-Nie rób mi tego..-powiedział nagle Niall.
-Czego?-zapytałam rozkojarzona.
-Nie zakrywaj ciała. Masz je takie piękne.-przegryzł wargę.
-Wariat.-odpowiedziałam i zapięłam jeansy.
-A Ty się nie ubierasz?-zapytałam.
-Przecież jest dopiero...-blondyn popatrzał na zegarek.
-O no nieźle nam się pospało. Już 10:42.-odpowiedział.
-No widzisz. Wstawaj, wstawaj, a ja idę zrobić śniadanie.-pocałowałam Go w policzek i wyszłam z pokoju schodząc na dół do kuchni, gdzie wszyscy byli już zebrani. El posłała mi uśmiech, a chłopacy zaczęli się śmiać.
-Cześć, co Was tak bawi?-zapytałam, otwierając lodówkę.
-OCH NIALL, MOCNIEJ!-zaczął naśladować mnie z poprzedniej nocy Zayn. Oblałam się rumieńcami.
-Ja wcale tak nie robiłam.-odpowiedziałam zawstydzona.
-Nie, nie, wcale. Następnym razem róbcie to w piwnicy, bo Wasi współlokatorzy spać nie mogą.-zaśmiałam się jak cała reszta i wytknęłam Mialikowi język.
-Co tu się dzieje, co?-zapytała Horanek, wchodząc do kuchni.
-Ach, przyszedł nas lovelasek.-wtrącił się Louis, posyłając blondynowi uśmiech. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Dobra, jedliście już?-zapytałam.
-Nie, jeszcze nie. Też dopiero wstaliśmy, bo późno wszyscy poszliśmy spać. A potem dźwięki dobiegające z pokoju naszej grzecznej i spokojnej Vicky, nie dały nam zasnąć.- dodał Liam.
-Nie trzeba było podsłuchiwać.-odpowiedziałam. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, choć ja byłam strasznie zawstydzona.
-To co jemy?-zapytałam w końcu.
-Jajecznicę!
-Naleśniki!
-Tosty!
-Omlety!-każdy miał inne zdanie. Lubiłam gotować, więc stwierdziłam, że mogę zrobić wszystkiego po trochu.
-Pomogę Ci, słońce.-powiedziała El i wstając pocałowała mnie w policzek na przywitanie.
-Dziękuje.-odpowiedziałam i podwinęłam rękawy bluzy.
-Będziecie mieli coś przeciwko, jeśli na śniadanie wpadnie Kate?-zapytał Loczek. Tak, bo do mojego pięknie rozpoczętego dnia, brakowała mi tylko ta małpa. Nie wiem czemu, ale nie podobała mi się ta dziewczyna.
-Tsaa...jak chcecie.-odpowiedziałam, udając obojętną.
_________________________________________
NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 25 KOMENTARZY. Masz pytanie? :) Zadaj je na tu -
-Vicky, chce żebyś wiedziała, że nadal jesteś dla mnie ważna.-zaczął, nadal nie patrząc mi w oczy.
-Dlatego masz już nową dziewczynę?-zapytałam lekko podirytowana.
-Nie..nie o to chodzi.
-A więc o co?-wyrwałam swoją dłoń z Jego, co wymusiło Jego spojrzenie na mnie.
-Posłuchaj..wiem, że Niall Cię kocha. Jesteś dla Niego najważniejsza i ja po prostu nie chciałem się w to mieszać. Odkąd tylko Cię znam, to mi się podobasz, ale Horan odda za Ciebie życie. Szczerze mówiąc podczas Twojego pobytu w szpitalu na początku ja Cię w ogóle nie odwiedzałem. Nie mogłem pogodzić się z tym co się stało..ale kiedy widziałem, że Nialler jedzie do Ciebie nie zważając na godzinę, pogodę i zaplanowane zajęcia, to doszło do mnie, że zasługujesz na kogoś o wiele lepszego ode mnie. Zasługujesz na Niall'a. Pogodziłem się z tym i wtedy na mojej drodze stanęła Kate. Odwiedzała akurat siostrę w szpitalu..wpadłem na Nią przypadkowo, wychodząc z Twojej sali.-do moich oczu napływały łzy. Nie wiem dlaczego, ale niesamowity smutek ogarnął moją duszę. Jednak nie pozwoliłam ani jednej kropli spłynąć po moim policzku.
-Twoja historia faktycznie mnie wzruszyła..bo to takie urocze, że rozkochałeś mnie w sobie, a potem poleciałeś na jebany podryw, w chwili, gdy ja walczyłam o życie. Masz rację. Zasługuje na osobę, która będzie mnie szczerze kochać i cieszę się, że tą osobą jest właśnie Niall.-odpowiedziałam i wstałam z sofy. Hazze zamurowało. Widziałam to w Jego oczach. Widziałam smutek, ale nie było mi Go żal. Wręcz przeciwnie. W tym momencie poczułam, że już nic do Niego nie czuję. Do pokoju wszedł mój blondyn.
-O czym gadacie?-zapytał.
-O bzdurach. Kochanie, jestem zmęczona. Idziemy spać?-zapytałam, podchodząc do Niego. Odpowiedział mi uśmiechem.
-Razem?-dodał po chwili.
-A chcesz osobno?-wyminęłam pytanie, uśmiechając się zadziornie. Może i miałam troszkę na celu podminowanie Harr'ego..ale tylko TROSZKĘ.
-Nawet nie przeszło mi to przez myśl.- odpowiedział blondyn, co bardzo mnie zadowoliło. Pocałowałam go w policzek, łapiąc za Jego bezpieczną dłoń.
-Dobranoc Harry.-powiedziałam obojętnie, kierując pierwsze kroki poza próg salonu.
-Dobranoc Vicky..-szepnął nie odwracając się nawet do nas. Po chwili razem z Nialler'em byliśmy już na górze, u mnie w pokoju.
-Skarbie, co Mu jest?-zapytał.
-Komu?-kontynuowałam.
-Hazzie. Jest jakiś dziwny. Coś się stało?-setki pytań. Ugh! Nie cierpię tego.
-Nie wiem. Może nie układa Mu się z Kate. Nie nasza sprawa.-odpowiedziałam, rozczesując włosy przy ogromnym lustrze. Blondyn przytulił mnie od tyłu.
-Kochanie...a co jest naszą sprawą?-zapytał, przejeżdżając swoimi delikatnymi wargami po mojej szyi.
-Naszą? W jakim sensie?-zapytałam, odsuwając delikatnie głowę w bok, by udostępnić mu dostęp do mojej szyi.
-Chciałem się zapytać...co z nami?-obszedł mnie i stanął naprzeciwko. Patrzał w moje oczy z niesamowitą czułością.
-Niall...ja..wiem, że gdyby nie Ty nie dałabym sobie rady. Ja wiem, że byłeś u mnie dniami i nocami i dziękuje Ci za to. Chce też żebyś wiedział, że jesteś mi bardzo bliski. Nigdy nie spotkałam kogoś takiego jak Ty i...-popatrzałam na Niego niepewnie.
-I?-zapytał.
-I chciałabym z Tobą spróbować, tylko nie wiem jak Ty.-nie odpowiedział. Wziął mnie na ręce i obracał w okół własnej osi. To było takie wspaniałe, czuć, że jest się dla kogoś ważnym. Już po chwili nasze usta złączyły się w czułym pocałunku, przeistaczającym się z sekundy na sekundę na bardziej namiętny.
-Jestem taki szczęśliwy.-powiedział w końcu.
-Ja również. Jesteś wspaniałym chłopakiem.-odpowiedziałam, stając pewnie na swoich nogach.
-Obiecaj mi, że nasze szczęście będzie trwało wiecznie.-złapał mnie za dłoń.
-Obiecuję, a teraz cieszmy się chwilą.-odpowiedziałam i złapałam chłopaka delikatnie za koszulkę. Popchnęłam Go delikatnie na łóżko, po czym usiadłam na Niego okrakiem. Widziałam Jego zadowolenie.
-Kochanie...-szepnął. Nie dałam Mu przejść do słowa. Wolałam zacząć namiętnie go całować, co też uczyniłam. Odwzajemnił każdy mój pocałunek. Zdjęłam z Niego koszulkę, jednak On nie został mi dłużny. Zrobił to samo z moją. Zostałam w staniku i pochyliłam się nad Nim, kładąc Jego dłonie na moim biuście. Nasze usta cały czas były złączone w namiętnym pocałunku. Jedną rękom, bardzo sprawnie odpiął mi stanik. Po chwili pieścił rękoma moje piersi. Podobało mi się to. Wczołgałam się bardziej na łóżko, On zaraz za mną. W ułamku sekundy nasza pozycja się zmieniła. Niall i Jego umięśnione ciało leżało na mnie, całując dokładnie moją szyję. Mruczałam blondynowi do ucha, jeżdżąc paznokciami po Jego plecach.
-Jesteś taka piękna..-wyszeptał.
-I cała Twoja.-odpowiedziałam, po czym odpięłam Mu spodnie. Zsunął je z siebie. Podparł się nade mną łokciami i przenosił swoje pocałunki coraz niżej. Jego "wyprawa" po moim ciele spoczęła na brzuchu, gdzie nie przestając mnie całować, ściągnął mi spodnie wraz z majtkami. Rozsunęłam lekko nogi, a chłopak sprawnie w pomiędzy nie wszedł. Podsunął się do góry, gdzie mogłam po raz kolejny złączyć nas w pocałunku. Nasze języki wzajemnie się dopieszczały. Blondyn wsadził we mnie dwa palce. Pisnęłam z podniecenia.
-Mm..skarbie.-wyszeptałam, czując w sobie Jego ruchy. Odpowiedział mi swoim zabójczo podniecającym uśmiechem. Jego ruchy stawały się coraz szybsze i sprawniejsze. Jego palce poruszały się we mnie na tyle dobrze, że czułam się w siódmym niebie. Pieściłam językiem Jego szyję, czując fale rozkoszy unoszącą się po moim ciele. Niall wyciągnął ze mnie palce i spojrzał w moje oczy.
-Na pewno tego chcesz, kochanie?-zapytał troskliwie.
-Jak niczego innego na świecie. Pragnę Cię.-odpowiedziałam.
-Kocham Cię.-wyszeptał mi do ucha, którego płatek delikatnie zassał.
-Ja Ciebie też.-odpowiedziałam. Chłopak wyciągnął z kieszeni swoich spodni prezerwatywę i ściągając bokserki ubrał ją. Chwilę później poczułam Go w sobie. Był taki delikatny.
-Jesteś niesamowita.-szeptał mi do ucha. Odpowiadałam mu czułymi i krótkimi pocałunkami. Jego ruchy stawały się coraz szybsze, co przynosiło mi jeszcze więcej rozkoszy. Zaciskałam pięściami pościel, czując Jego szybszy i zdecydowany ruch.
-Mocniej...-szepnęłam. Niall spełnił moją prośbę, posyłając mi tajemniczy uśmiech. Kochaliśmy się przez parę godzin. Blondyn wywołał we mnie nie jedno przejście dreszczy podniecenia. Nie zważałam na nasze głośne jęki. Czułam się cudownie. Po wszystkim Horanek okrył nas kołdrą i mocno wtulił mnie w siebie. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
RANEK .
Obudziłam się w ramionach mojego blondyna. Jeszcze spał, choć na Jego twarzy widniał lekki uśmiech. Pocałowałam Go w policzek i wysunęłam się z Jego uścisku. Czułam się fantastycznie. Wygrzebałam się z łóżka i poszłam do mojej łazienki, biorąc po drodze czystą bieliznę. W mgnieniu oka, po moim ciele spływały gorące krople wody. Brałam prysznic i starałam się być najciszej jak się da. Wyszłam z kabiny po około 10 minutach. Zawinięta w ręcznik, podeszłam do umywalki i chlapnęłam sobie wodą twarz. Umyłam zęby i rozczesałam włosy. Ubrałam na siebie koronkową bieliznę i wyszłam z łazienki, jednocześnie wchodząc do mojej sypialni. Blondyn już nie spał, dlatego zmierzył mnie wzrokiem, przegryzając wargę.
-Mm, moja ślicznotka.-powiedział.
-No i od wczoraj tylko Twoja. Było wspaniale, skarbie.-odpowiedziałam, podchodząc do Niego. Złożyłam czuły pocałunek na Jego ustach.
-Jesteś najlepsza..-szepnął. Zalałam się falą rumieńca. Podeszłam po chwili do szafy i ubrałam na siebie
-Nie rób mi tego..-powiedział nagle Niall.
-Czego?-zapytałam rozkojarzona.
-Nie zakrywaj ciała. Masz je takie piękne.-przegryzł wargę.
-Wariat.-odpowiedziałam i zapięłam jeansy.
-A Ty się nie ubierasz?-zapytałam.
-Przecież jest dopiero...-blondyn popatrzał na zegarek.
-O no nieźle nam się pospało. Już 10:42.-odpowiedział.
-No widzisz. Wstawaj, wstawaj, a ja idę zrobić śniadanie.-pocałowałam Go w policzek i wyszłam z pokoju schodząc na dół do kuchni, gdzie wszyscy byli już zebrani. El posłała mi uśmiech, a chłopacy zaczęli się śmiać.
-Cześć, co Was tak bawi?-zapytałam, otwierając lodówkę.
-OCH NIALL, MOCNIEJ!-zaczął naśladować mnie z poprzedniej nocy Zayn. Oblałam się rumieńcami.
-Ja wcale tak nie robiłam.-odpowiedziałam zawstydzona.
-Nie, nie, wcale. Następnym razem róbcie to w piwnicy, bo Wasi współlokatorzy spać nie mogą.-zaśmiałam się jak cała reszta i wytknęłam Mialikowi język.
-Co tu się dzieje, co?-zapytała Horanek, wchodząc do kuchni.
-Ach, przyszedł nas lovelasek.-wtrącił się Louis, posyłając blondynowi uśmiech. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Dobra, jedliście już?-zapytałam.
-Nie, jeszcze nie. Też dopiero wstaliśmy, bo późno wszyscy poszliśmy spać. A potem dźwięki dobiegające z pokoju naszej grzecznej i spokojnej Vicky, nie dały nam zasnąć.- dodał Liam.
-Nie trzeba było podsłuchiwać.-odpowiedziałam. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, choć ja byłam strasznie zawstydzona.
-To co jemy?-zapytałam w końcu.
-Jajecznicę!
-Naleśniki!
-Tosty!
-Omlety!-każdy miał inne zdanie. Lubiłam gotować, więc stwierdziłam, że mogę zrobić wszystkiego po trochu.
-Pomogę Ci, słońce.-powiedziała El i wstając pocałowała mnie w policzek na przywitanie.
-Dziękuje.-odpowiedziałam i podwinęłam rękawy bluzy.
-Będziecie mieli coś przeciwko, jeśli na śniadanie wpadnie Kate?-zapytał Loczek. Tak, bo do mojego pięknie rozpoczętego dnia, brakowała mi tylko ta małpa. Nie wiem czemu, ale nie podobała mi się ta dziewczyna.
-Tsaa...jak chcecie.-odpowiedziałam, udając obojętną.
_________________________________________
NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 25 KOMENTARZY. Masz pytanie? :) Zadaj je na tu -
>>ASK<< .
Dziękuje Wam, że czytacie i mam do Was prośbę. Chciałabym poznać wasze zdanie na temat dalszych rozdziałów. Napiszcie mi proszę Wasze propozycję. Chce poznać wasze zdanie. :) Buziaki. < 3
wtorek, 17 września 2013
Rozdział 18
OCZAMI VICKY .
Odsunęłam się od Nialler'a gwałtownie. Czułam krople potu spływające z mojego czoła. Ten pocałunek...Pierwszy pocałunek z Horanem był wywołany awanturą z Madison. Jej zapach, Jej złość w oczach.. Pół roku..śpiączka..
-Aaaa!-krzyknęłam naglę, co wywołało moje schronienie w ramionach Niall'a. Chłopak przytulił mnie do siebie bez zbędnych pytań.
-Co się dzieje kochanie?-zapytał w końcu.
-Madison..ona..jej oczy. Nóż..boli..-jąkałam się jak dwulatka ucząca się mówić, ale to było straszne.
-Nóż...-dodałam po chwili. Przejechałam dłoniom po moim policzku. Nie było śladu blizny, ale skóra była twardsza i choć nie było tego widać ja to czułam.
-Skarbie, już dobrze.-poczułam pocałunek Niall'a na swoim czole.
-Nie..bo..-zamknęłam oczy. Następna wizja..Krzesło..sznur..krew.
-Proszę nie!-krzyknęłam na cały głos.
-Vicky, jestem tu.-próbował pocieszyć mnie chłopak.
-Ona..boli..dość!-krzyczałam jak opętana. Nie wiedziałam dlaczego ten pocałunek wywołał we mnie tyle emocji. Blondyn z sekundy na sekundę przytulał mnie mocniej. Drzwi się uchyliły..
-WYJDŹ! Nie rób mi krzywdy, proszę!-wrzasnęłam po raz kolejny, krztusząc się łzami. Przed moimi oczami ukazała się Eleanor ze szklanką wody i czymś na ręku.
-Słońce..już dobrze.-szepnęła. Wyrwałam się z uścisku blondyna i podleciałam do El. Wtuliłam się w Nią mocno.
-Boję się.-szepnęłam bardzo cicho do jej ucha.
-Nie masz czego. Jesteś bezpieczna. Weź to.-powiedziała i podała mi tabletkę.
-Co..co to jest?-zapytałam. Patrzyłam w Jej oczy pełne dobroci. Wiedziałam, że mogę na Nią liczyć.
-Uspokoisz się po tym. Wiesz, że nie dam Cię skrzywdzić. Weź to.-posłuchałam jej i już po chwili popijałam tabletkę wodą. Usiadłam na łóżku.
-Powiedzcie...proszę.-zaczęłam.
-Powiedzcie mi co się stało.-dodałam po chwili, ocierając łzy.
-Kochanie to za szybko. Nie możesz się teraz denerwować.-odpowiedział mi chłopak, stojący przy moim łóżku.
-Nie traktujcie mnie jak małego dziecka, proszę.-wyszeptałam, wciskając wzrok w podłogę. Obok mnie kucnęła El i popatrzała mi w oczy, ocierając kciukiem moje łzy z mokrych policzków.
-Myszko..obiecuję Ci JA, że jeżeli tylko uznam, że jesteś w stanie i na siłach, by to wiedzieć, to Ci powiem. Nie zważając na protesty chłopaków.-odpowiedziałam Jej uściskiem. Cieszyłam się, że mam ich wszystkich.
-Niall, zostawisz nas?-zapytała Eleanor.
-Pewnie, ale chce żebyś wiedziała, że jestem przy Tobie całym sercem.-odpowiedział blondyn, składając pocałunek na moim policzku i wyszedł. Dziewczyna od razu wdrapała się na moje łóżko.
-Posuń się, grubasie.-powiedziała, zajmując trzy czwarte miejsca. Jej stwierdzenie wywołało lekki uśmiech na mojej twarzy.
-Kochana jesteś..-zaczęłam.
-No wiem...a dlaczego?-zapytała.
-Bo wiem, że mogę na Ciebie liczyć i dziękuje Ci za to.-odpowiedziałam. Rozmawiałyśmy tak długo. Z dwie może trzy godziny. Cieszyłam się, że nikt nam nie przeszkadzał, choć nie raz słyszałam kroki zbliżające się do pokoju, ale razem z MOJĄ PRZYJACIÓŁKĄ lekceważyłyśmy to. Dowiedziałam się jaką postawę przyjął Niall, gdy leżałam w szpitalu. Cały czas przy mnie był. Kochał mnie. Dowiedziałam się też, że Harry, na którym strasznie mi zależało, znalazł sobie nową dziewczynę już 2 miesiące po moim wypadku. To zabolało, ale cieszyłam się tym, że zależy na mnie, choć blondynowi. Moje rozmyślenia przerwała El, która obudziła się, bo przysnęła na pare minut, w trakcie rozmowy.
-Jejku..przepraszam.-zaczęła, mrużąc jeszcze oczy.
-Za co, skarbie?-zapytałam.
-Że zasnęłam. Długo spałam?-kontynuowała.
-No ja wiem..z trzy może cztery...minuty.-zaśmiałam się, a zaraz za mną dziewczyna, która walnęła mnie puszystą poduchą.
-Nie wkręcaj mnie tak, no.-dodała i wstała z łóżka.
-El...muszę Ci coś powiedzieć..-zaczęłam, przyjmując kamienną minę.
-Co się stało, słońce?-lubię jak mówi do mnie "słońce"..ale nie ważne. Złapała mnie za dłonie i ponownie usiadła na łóżku, otulając mnie troskliwym spojrzeniem.
-Bo ja...chyba umieram..-zaczęłam. El popatrzała się na mnie wzrokiem mordercy.
-O czym Ty mówisz, wariatko?-zapytała.
-No bo ja chyba umieram...z głodu i myślę, że jedynym lekarstwem życia dla mnie jest jakaś dobra kanapeczka.-kolejny BUCH poduszką. Śmiałyśmy się z minutę.
-To idziemy robić jedzonko, śpiąca królewno, bo przecież nie chcemy Cię pochować w tak młodym wieku.-złapała mnie za rękę i ciągnęła do drzwi.
-Poczekaj, tylko się przebiorę w coś luźniejszego.-puściłam Jej dłoń i podeszłam do szafy.
-Dobrze, to ja czekam na dole.-odpowiedziała i wyszła. Wyciągnęłam spodnie dresowe i założyłam je. Jako tako pasowały do mojej białej, obcisłej koszulki.
Związałam włosy w roztrzepanego koka i ochlapałam twarz wodą. Po upłynięciu jakiś 5 minut byłam już na dole. Weszłam do salonu gdzie siedział sam Zayn.
-Hej śmieszku.-powiedział, widząc mnie.
-Czemu "śmieszku"?-zapytałam, posyłając mu uśmiech. Wybaczyłam Mu to co mi zrobił, bo wiem, że się o mnie martwił.
-Było słychać te wasze chichoty, kochaniutka.-Zaśmiałam się, słysząc to.
-O właśnie takie.-dodał.
-Dobra, dobra. Gdzie są wszyscy?-zapytałam w końcu.
-Liam i Niall wyszli i miałem Ci przekazać o to właśnie. Harry z Kate pojechali na miasto coś zjeść, a ja się tutaj nudzę przed telewizorem, w którym lecą same chujnie. Plus El czeka na Ciebie w kuchni.-powiedział.
-No właśnie! El czeka!-usłyszałam głos z kuchni.
-Już idę!- krzyknęłam.
-Dzięki Zayn.-odpowiedziałam Mu. Skinął tylko głową, a ja poszłam do kuchni.
-Co jemy?-zapytała El, siedząc przy kuchennym blacie i przeglądając jakiś magazyn.
-Zamawiamy pizzę.-wtrącił się Malik, wchodząc do kuchni.
-Pizze? Serio?-spojrzała na Niego dziewczyna, ze skwaszoną miną.
-Tak, bo ja też mam ochotę. W menu szpitalnym nie serwują takich dań.-wtórowałam mulatowi.
-Dwa zero dla nas, zamawiamy pizzę.-dodał Zayn, przybijając ze mną "piąteczkę". Faktycznie się zmienił..hmm..te pół roku zdziałały cuda.
-Niech wam będzie.-mina El? Niezapomniana..
-Oj, no weź.
-No dobra, dobra. Przecież nic nie mówię. Ale to Wam ta pizza pójdzie w tyłek i skończycie przed telewizorem, popijając piwo w ciepłych kapciuszkach.-wybuchnęłam z Zayn'em śmiechem.
-Tak bywa.-dodał i zadzwonił po pizzę. Gdy skończył zamawiać, spojrzałam się na Niego.
-Kiedy wrócą chłopacy?-zapytałam.
-Tego nie wie nikt. Zależy ile potrwa wyści..-nie dokończył i zrobił minę typu "upsss, wygadałem się".
-Zayn przestań. Wiem, że Horanek nie jest święty i nie zabronię Mu się ścigać, choć uważam, że to cholernie niebezpieczne. My nie jesteśmy nawet razem, więc niech robi co chce, skoro ma w tym wprawę i doświadczenie.-wypowiedziałam, choć tak na prawdę zżerało mnie to, że się ściga. To takie nieodpowiedzialne.
-Jak tam chcesz, mała.-dodał i wyszedł z kuchni.
-Jak to nie jesteście razem?-zapytała El.
-Normalnie. Nic nie jest potwierdzone.
-On Cię kocha, kretynko.
-Nie podskakuj, wariatko.- znów się śmiałyśmy. Każda minuta z Nią leciała tak szybko. Rozmawiałyśmy, gdy moje oczy zakryły czyjeś dłonie.
-Zgadnij kto to, kochanie.-czuły głos..Niall.
-Mm...Kubuś?-zapytałam, by troszkę się z Niego ponabijać.
-Jaki Kubuś?-Obniżony głos...aha, to oznacza smutek.
-Puchatek, taki fajny, ale skoro to nie On to pewnie Horanek. -odpowiedziałam. Poczułam pocałunek na swoim czole.
-Cześć skarbie.-powiedział.
-No hej, hej. Gdzie to się było?-zapytałam.
-A tam i tam. Miałem coś do załatwienia.
-No jak wolisz..
-A jak Ty się czujesz?-zapytał.
-Świetnie. Zayn i El, to świetni rozweselacze.-czułam spojrzenie El.
-Rozweselacze?-zapytała.
-Lubię wymyślać nowe słówka, więc siedź cicho no.- posłałam Jej uśmiech.
-Hej śliczna.-przywitał się ze mną Liam, wchodząc do kuchni.
-Hej, hej.-odpowiedziałam. Dzwonek do drzwi.
-Spodziewacie się kogoś?-zapytał Horanek.
-Tak, mojego lekarstwa życia.-odpowiedziałam rozbawiona.
-Co?-zapytał.
-El Ci wyjaśni, a ja idę po moją receptę.-odpowiedziałam śmiechem i wyszłam z kuchni. W drzwiach stał już Malik. Po chwili zamknął drzwi, płacąc i odbierając zamówienie.
-Wyprzedziłeś mnie.-zaczęłam, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Pff..żadna nowość.-zaśmialiśmy się oboje i weszliśmy do kuchni.
-Żarcie ludzie, żarcie!-krzyknął Zayn. Kolacja zeszła nam z godzinę. Jedliśmy i śmialiśmy się do uporu. Siedziałam na sofie, przytulona do mojego blondyna, gdy nagle do pokoju zawitał Harry z tą Jego cała Kate. Dopiero teraz byłam w stanie się Jej przyjrzeć.
-Cześć, jestem Kate.-podała mi swoją drobną dłoń. Uścisnęłam Ją niechętnie. Nie wiem czemu, ale po moim ciele przeszedł dziwny dreszcz..zazdrość?
-Vicky.-odpowiedziałam. Minuty upływały, a ja bawiłam się świetnie w gronie przyjaciół. Nie spodobało mi się tylko, gdy na stole zawitał alkohol, ale cóż..było już późno. 23:58.
-Taxi przyjechała.-usłyszałam, już przysypiając na kolanach Horana.
-Idę, cześć.-pożegnała się z nami dziewczyna Hazzy. Na ustach Loczka złożyła namiętny pocałunek, co mnie osobiście przypędziło o mdłości.
-Pa.-odpowiedziałam obojętnie. Dziewczyna wyszła, a my nadal siedzieliśmy, choć wszyscy już przysypiali. Po krótkim czasie w pokoju zostałam sama tylko z Hazzą i Nialler'em.
-Kochanie, zaraz wracam.-szepnął blondyn.
-Dobrze.-odpowiedziałam i zeszłam z Jego kolan. Wyszedł z pokoju, a ja zostałam sama z Harry'm. Chłopak widząc mój wzrok skierowany na Nim, podsiadł się bliżej mnie i popatrzał w moje oczy.
-Vicky...-zaczął. "O Boże..mam się bać?"-pomyślałam.
__________________________________
Myślę, że rozdział wyszedł długi i powiem szczerze, że jestem z niego zadowolona mimo, że nie ma akcji. NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 20 KOMENTARZY. :) Dziękuje za wejścia i za to, że czytacie. To wiele dla mnie znaczy. :) W razie pytań >>ASK<< . :)
Odsunęłam się od Nialler'a gwałtownie. Czułam krople potu spływające z mojego czoła. Ten pocałunek...Pierwszy pocałunek z Horanem był wywołany awanturą z Madison. Jej zapach, Jej złość w oczach.. Pół roku..śpiączka..
-Aaaa!-krzyknęłam naglę, co wywołało moje schronienie w ramionach Niall'a. Chłopak przytulił mnie do siebie bez zbędnych pytań.
-Co się dzieje kochanie?-zapytał w końcu.
-Madison..ona..jej oczy. Nóż..boli..-jąkałam się jak dwulatka ucząca się mówić, ale to było straszne.
-Nóż...-dodałam po chwili. Przejechałam dłoniom po moim policzku. Nie było śladu blizny, ale skóra była twardsza i choć nie było tego widać ja to czułam.
-Skarbie, już dobrze.-poczułam pocałunek Niall'a na swoim czole.
-Nie..bo..-zamknęłam oczy. Następna wizja..Krzesło..sznur..krew.
-Proszę nie!-krzyknęłam na cały głos.
-Vicky, jestem tu.-próbował pocieszyć mnie chłopak.
-Ona..boli..dość!-krzyczałam jak opętana. Nie wiedziałam dlaczego ten pocałunek wywołał we mnie tyle emocji. Blondyn z sekundy na sekundę przytulał mnie mocniej. Drzwi się uchyliły..
-WYJDŹ! Nie rób mi krzywdy, proszę!-wrzasnęłam po raz kolejny, krztusząc się łzami. Przed moimi oczami ukazała się Eleanor ze szklanką wody i czymś na ręku.
-Słońce..już dobrze.-szepnęła. Wyrwałam się z uścisku blondyna i podleciałam do El. Wtuliłam się w Nią mocno.
-Boję się.-szepnęłam bardzo cicho do jej ucha.
-Nie masz czego. Jesteś bezpieczna. Weź to.-powiedziała i podała mi tabletkę.
-Co..co to jest?-zapytałam. Patrzyłam w Jej oczy pełne dobroci. Wiedziałam, że mogę na Nią liczyć.
-Uspokoisz się po tym. Wiesz, że nie dam Cię skrzywdzić. Weź to.-posłuchałam jej i już po chwili popijałam tabletkę wodą. Usiadłam na łóżku.
-Powiedzcie...proszę.-zaczęłam.
-Powiedzcie mi co się stało.-dodałam po chwili, ocierając łzy.
-Kochanie to za szybko. Nie możesz się teraz denerwować.-odpowiedział mi chłopak, stojący przy moim łóżku.
-Nie traktujcie mnie jak małego dziecka, proszę.-wyszeptałam, wciskając wzrok w podłogę. Obok mnie kucnęła El i popatrzała mi w oczy, ocierając kciukiem moje łzy z mokrych policzków.
-Myszko..obiecuję Ci JA, że jeżeli tylko uznam, że jesteś w stanie i na siłach, by to wiedzieć, to Ci powiem. Nie zważając na protesty chłopaków.-odpowiedziałam Jej uściskiem. Cieszyłam się, że mam ich wszystkich.
-Niall, zostawisz nas?-zapytała Eleanor.
-Pewnie, ale chce żebyś wiedziała, że jestem przy Tobie całym sercem.-odpowiedział blondyn, składając pocałunek na moim policzku i wyszedł. Dziewczyna od razu wdrapała się na moje łóżko.
-Posuń się, grubasie.-powiedziała, zajmując trzy czwarte miejsca. Jej stwierdzenie wywołało lekki uśmiech na mojej twarzy.
-Kochana jesteś..-zaczęłam.
-No wiem...a dlaczego?-zapytała.
-Bo wiem, że mogę na Ciebie liczyć i dziękuje Ci za to.-odpowiedziałam. Rozmawiałyśmy tak długo. Z dwie może trzy godziny. Cieszyłam się, że nikt nam nie przeszkadzał, choć nie raz słyszałam kroki zbliżające się do pokoju, ale razem z MOJĄ PRZYJACIÓŁKĄ lekceważyłyśmy to. Dowiedziałam się jaką postawę przyjął Niall, gdy leżałam w szpitalu. Cały czas przy mnie był. Kochał mnie. Dowiedziałam się też, że Harry, na którym strasznie mi zależało, znalazł sobie nową dziewczynę już 2 miesiące po moim wypadku. To zabolało, ale cieszyłam się tym, że zależy na mnie, choć blondynowi. Moje rozmyślenia przerwała El, która obudziła się, bo przysnęła na pare minut, w trakcie rozmowy.
-Jejku..przepraszam.-zaczęła, mrużąc jeszcze oczy.
-Za co, skarbie?-zapytałam.
-Że zasnęłam. Długo spałam?-kontynuowała.
-No ja wiem..z trzy może cztery...minuty.-zaśmiałam się, a zaraz za mną dziewczyna, która walnęła mnie puszystą poduchą.
-Nie wkręcaj mnie tak, no.-dodała i wstała z łóżka.
-El...muszę Ci coś powiedzieć..-zaczęłam, przyjmując kamienną minę.
-Co się stało, słońce?-lubię jak mówi do mnie "słońce"..ale nie ważne. Złapała mnie za dłonie i ponownie usiadła na łóżku, otulając mnie troskliwym spojrzeniem.
-Bo ja...chyba umieram..-zaczęłam. El popatrzała się na mnie wzrokiem mordercy.
-O czym Ty mówisz, wariatko?-zapytała.
-No bo ja chyba umieram...z głodu i myślę, że jedynym lekarstwem życia dla mnie jest jakaś dobra kanapeczka.-kolejny BUCH poduszką. Śmiałyśmy się z minutę.
-To idziemy robić jedzonko, śpiąca królewno, bo przecież nie chcemy Cię pochować w tak młodym wieku.-złapała mnie za rękę i ciągnęła do drzwi.
-Poczekaj, tylko się przebiorę w coś luźniejszego.-puściłam Jej dłoń i podeszłam do szafy.
-Dobrze, to ja czekam na dole.-odpowiedziała i wyszła. Wyciągnęłam spodnie dresowe i założyłam je. Jako tako pasowały do mojej białej, obcisłej koszulki.
Związałam włosy w roztrzepanego koka i ochlapałam twarz wodą. Po upłynięciu jakiś 5 minut byłam już na dole. Weszłam do salonu gdzie siedział sam Zayn.
-Hej śmieszku.-powiedział, widząc mnie.
-Czemu "śmieszku"?-zapytałam, posyłając mu uśmiech. Wybaczyłam Mu to co mi zrobił, bo wiem, że się o mnie martwił.
-Było słychać te wasze chichoty, kochaniutka.-Zaśmiałam się, słysząc to.
-O właśnie takie.-dodał.
-Dobra, dobra. Gdzie są wszyscy?-zapytałam w końcu.
-Liam i Niall wyszli i miałem Ci przekazać o to właśnie. Harry z Kate pojechali na miasto coś zjeść, a ja się tutaj nudzę przed telewizorem, w którym lecą same chujnie. Plus El czeka na Ciebie w kuchni.-powiedział.
-No właśnie! El czeka!-usłyszałam głos z kuchni.
-Już idę!- krzyknęłam.
-Dzięki Zayn.-odpowiedziałam Mu. Skinął tylko głową, a ja poszłam do kuchni.
-Co jemy?-zapytała El, siedząc przy kuchennym blacie i przeglądając jakiś magazyn.
-Zamawiamy pizzę.-wtrącił się Malik, wchodząc do kuchni.
-Pizze? Serio?-spojrzała na Niego dziewczyna, ze skwaszoną miną.
-Tak, bo ja też mam ochotę. W menu szpitalnym nie serwują takich dań.-wtórowałam mulatowi.
-Dwa zero dla nas, zamawiamy pizzę.-dodał Zayn, przybijając ze mną "piąteczkę". Faktycznie się zmienił..hmm..te pół roku zdziałały cuda.
-Niech wam będzie.-mina El? Niezapomniana..
-Oj, no weź.
-No dobra, dobra. Przecież nic nie mówię. Ale to Wam ta pizza pójdzie w tyłek i skończycie przed telewizorem, popijając piwo w ciepłych kapciuszkach.-wybuchnęłam z Zayn'em śmiechem.
-Tak bywa.-dodał i zadzwonił po pizzę. Gdy skończył zamawiać, spojrzałam się na Niego.
-Kiedy wrócą chłopacy?-zapytałam.
-Tego nie wie nikt. Zależy ile potrwa wyści..-nie dokończył i zrobił minę typu "upsss, wygadałem się".
-Zayn przestań. Wiem, że Horanek nie jest święty i nie zabronię Mu się ścigać, choć uważam, że to cholernie niebezpieczne. My nie jesteśmy nawet razem, więc niech robi co chce, skoro ma w tym wprawę i doświadczenie.-wypowiedziałam, choć tak na prawdę zżerało mnie to, że się ściga. To takie nieodpowiedzialne.
-Jak tam chcesz, mała.-dodał i wyszedł z kuchni.
-Jak to nie jesteście razem?-zapytała El.
-Normalnie. Nic nie jest potwierdzone.
-On Cię kocha, kretynko.
-Nie podskakuj, wariatko.- znów się śmiałyśmy. Każda minuta z Nią leciała tak szybko. Rozmawiałyśmy, gdy moje oczy zakryły czyjeś dłonie.
-Zgadnij kto to, kochanie.-czuły głos..Niall.
-Mm...Kubuś?-zapytałam, by troszkę się z Niego ponabijać.
-Jaki Kubuś?-Obniżony głos...aha, to oznacza smutek.
-Puchatek, taki fajny, ale skoro to nie On to pewnie Horanek. -odpowiedziałam. Poczułam pocałunek na swoim czole.
-Cześć skarbie.-powiedział.
-No hej, hej. Gdzie to się było?-zapytałam.
-A tam i tam. Miałem coś do załatwienia.
-No jak wolisz..
-A jak Ty się czujesz?-zapytał.
-Świetnie. Zayn i El, to świetni rozweselacze.-czułam spojrzenie El.
-Rozweselacze?-zapytała.
-Lubię wymyślać nowe słówka, więc siedź cicho no.- posłałam Jej uśmiech.
-Hej śliczna.-przywitał się ze mną Liam, wchodząc do kuchni.
-Hej, hej.-odpowiedziałam. Dzwonek do drzwi.
-Spodziewacie się kogoś?-zapytał Horanek.
-Tak, mojego lekarstwa życia.-odpowiedziałam rozbawiona.
-Co?-zapytał.
-El Ci wyjaśni, a ja idę po moją receptę.-odpowiedziałam śmiechem i wyszłam z kuchni. W drzwiach stał już Malik. Po chwili zamknął drzwi, płacąc i odbierając zamówienie.
-Wyprzedziłeś mnie.-zaczęłam, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Pff..żadna nowość.-zaśmialiśmy się oboje i weszliśmy do kuchni.
-Żarcie ludzie, żarcie!-krzyknął Zayn. Kolacja zeszła nam z godzinę. Jedliśmy i śmialiśmy się do uporu. Siedziałam na sofie, przytulona do mojego blondyna, gdy nagle do pokoju zawitał Harry z tą Jego cała Kate. Dopiero teraz byłam w stanie się Jej przyjrzeć.
-Cześć, jestem Kate.-podała mi swoją drobną dłoń. Uścisnęłam Ją niechętnie. Nie wiem czemu, ale po moim ciele przeszedł dziwny dreszcz..zazdrość?
-Vicky.-odpowiedziałam. Minuty upływały, a ja bawiłam się świetnie w gronie przyjaciół. Nie spodobało mi się tylko, gdy na stole zawitał alkohol, ale cóż..było już późno. 23:58.
-Taxi przyjechała.-usłyszałam, już przysypiając na kolanach Horana.
-Idę, cześć.-pożegnała się z nami dziewczyna Hazzy. Na ustach Loczka złożyła namiętny pocałunek, co mnie osobiście przypędziło o mdłości.
-Pa.-odpowiedziałam obojętnie. Dziewczyna wyszła, a my nadal siedzieliśmy, choć wszyscy już przysypiali. Po krótkim czasie w pokoju zostałam sama tylko z Hazzą i Nialler'em.
-Kochanie, zaraz wracam.-szepnął blondyn.
-Dobrze.-odpowiedziałam i zeszłam z Jego kolan. Wyszedł z pokoju, a ja zostałam sama z Harry'm. Chłopak widząc mój wzrok skierowany na Nim, podsiadł się bliżej mnie i popatrzał w moje oczy.
-Vicky...-zaczął. "O Boże..mam się bać?"-pomyślałam.
__________________________________
Myślę, że rozdział wyszedł długi i powiem szczerze, że jestem z niego zadowolona mimo, że nie ma akcji. NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 20 KOMENTARZY. :) Dziękuje za wejścia i za to, że czytacie. To wiele dla mnie znaczy. :) W razie pytań >>ASK<< . :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)