czwartek, 5 września 2013

Rozdział 14

-Może mi ktoś powiedzieć co się tu do cholery dzieje?!- zapytałam, patrząc przed siebie w przednią szybę, widząc jak nieznany mi dotychczas kierowca gna wąskimi uliczkami z dużą prędkością.
-No widzisz, kochanie...powiedziałam Ci, że nie skończy się to dla ciebie dobrze, jeżeli nie będziesz trzymała się moich zasad..ja zawsze dotrzymuje słowa.-odpowiedziała, pełna szatańskiej radości.
-Proszę Cię. Nie boję się Ciebie. A jeśli chcesz to możesz mnie nawet zabić.-odpowiedziałam, mając nadzieje, że moja chęć do skończenia ze sobą, zrobi jej na tyle na złość, by mnie wypuściła. Chyba się pomyliłam...zamarłam. Do mojej skroni zostało przyłożone coś zimnego i małego.
-Jeszcze jedno słowo, a wpakuję Ci cały magazynek w ten pusty łeb, suko!-odpowiedziała wściekła Madison. Bałam się.
-Madison....spokojnie.-dodałam po chwili, gdy doszło do mnie co się dzieje.
-Nie. Nie będę spokojna. Będę się z Tobą bawić tak samo dobrze, jak Ty ze mną, gdy zamiatałaś mną podłogę u chłopaków, bezczelnie liżąc się po chwili z moim chłopakiem!-wrzasnęła.
-Przypominam Ci, że to Ty zachowywałaś się najpierw jak dziwka..-powiedziałam, jakieś 3 tony ciszej, mając nadzieje, że usłyszę to tylko ja. Myliłam się. Chyba usłyszała, bo poczułam straszny ból w tyle głowy. Rozmazał mi się obraz przed oczami i powoli traciłam kontakt ze światem..

OCZAMI NIALL'A .

-Harry, a jeżeli coś jej się stanie? Ja sobie kurwa tego nie wybaczę.-powiedziałem, do Loczka, pędzącego przez ulice Londynu.
-Przestań, tak?! Nic się nikomu nie stanie. Nie pozwolę na to.-odpowiedział, próbując mnie tym uspokoić.
-Powiedz, gdzie my w ogóle jedziemy. Nie wiemy o niej nic. Nie wiemy gdzie może być i co może robić. Żadnych konkretów. Uciekła ode mnie po prostu.- powiedziałem, waląc pięściom o swoje kolano, co nieumyślnie przysporzyło mi bólu.
-Ogarnij się Nieller. Będzie dobrze i kurwa nie panikuj. Jedziemy do David'a. Zayn parę dni temu, kazał mu namierzyć telefon Vicky. Teraz też do niego pojedziemy i zobaczymy gdzie nasza zguba się podziewa.-te słowa mnie uspokoiły. Malik był skurwielem, ale akurat ta jego zagrywka mogła pomóc nam odnaleźć moją blondyneczkę.
-No to szybciej kurwa, no!- dodałem. Po paru minutach byliśmy na "dzielnicy śmierci". Głupia nazwa, ale nie należało to do najbezpieczniejszych osiedli..bójki, mordobicie i morderstwa. Nie lubię tego miejsca, ale skoro to ma ocalić moją księżniczkę, to dobra. Mogę pojechać nawet na koniec świata.
-Wysiadasz?!- krzyknął Hazza.
-Już, nie drzyj się.-powiedziałem i wysiadłem z auta, od razu kierując się do David'a. Droga do niego zajęła nam z 3 minuty i już staliśmy pod jego drzwiami.
-Kogo tu niesie?-mówił sam do siebie łysy facet, okaleczony blizną na twarzy, nie otworzywszy jeszcze drzwi.
-Ja pierdolę, otwieraj!-krzyknąłem, niecierpliwiąc się. Otworzył nam drzwi.
-Kogo ja tu widzę..czego chcecie tym razem? Towaru nie mam.
-Nie chodzi o żaden pierdolony towar. Musisz namierzyć telefon Vicky. Ponoć umiesz to robić.-odpowiedziałem oschle i wdarłem do jego mieszkania, a wraz za mną Harry.
-No może umiem, ale nic za darmo.-odpowiedział.
-Cena nie gra roli, ale najpierw mi ją namierz!-krzyknąłem. Jadąc samochodem pełno myśli przebiegło mi przez głowę. Bałem się jednak o Vicky z dwóch powodów najbardziej. Jej ojczym i Madison. Tego bałem się najbardziej.
-Zależy Ci na tej małej, suczce. No niezła jest, przyznaje.- powiedział, co mnie rozwścieczyło. Złapałem go za koszulkę i przycisnąłem do ściany.
-Jeszcze raz ją tak nazwij, a Cię zajebie.-poczułem odciąganie Harr'ego.
-Spokojnie, nie tak nerwowo. Dajcie mi chwilę, to nie będzie problem.-zniknął za ścianą wejścia do swojego "pokoju", który był chlewem. Ważne, że mógł ją namierzyć. Sekundy zamieniały się w minuty, a każda minuta była dla mnie utrapieniem. Nie wiedziałem ile mu to zajmie.
-Jest poza zasięgiem albo ma wyłączony telefon.-powiedział nagle.
-Nie możesz nic z tym zrobić?!- zapytałem.
-Mogę za drobną opłatą.-odpowiedział, szperając w komputerze.
-Rób to kurwa!-wrzasnąłem, patrząc co chwilę na zegarek. "Mam nadzieję, że mu się uda"-pomyślałem.

OCZAMI VICKY .

Otworzyłam oczy. Złapałam się za tył głowy, który przerażająco bolał. Popatrzałam na siebie nadal rozmazanym obrazem. Na moje ciało padało białe światło z lampy, choć w pomieszczeniu było ciemno.
-Gdzie ja jestem?-zapytałam cicho, nie pamiętając poprzednich zdarzeń.
-Księżniczka się obudziła.-usłyszałam czyiś głos. Znany mi głos..Madison.
-O co Ci chodzi?!- zapytałam, już pewniej wstając na nogi w samej podartej, koronkowej bieliźnie.
-Odebrałaś mi suko faceta i życie. Teraz ja odbiorę je Tobie. Widziałam szczupłą sylwetkę wyłaniającą się zza cienia pokoju lub czegoś w czym byłam.
-To bawimy się?- widziałam ją. W ręku trzymała nóż. Strach przywarł mnie do ściany.
-Madison, co Ty chcesz zrobić?-zapytałam, drżącym głosem.
-Na razie tylko się pobawić.-odpowiedziała, podchodząc coraz bliżej mnie. Widziałam to ostrze w jej ręku.
-Chodź...nie bój się.- mówiła. Podeszła bliżej i złapała mnie za podbródek. Nie ruszałam się ze strachu.
-Mówię, że nie masz się bać.- dodała po chwili, a ja poczułam przeraźliwy ból na nodze, dokładniej udzie. Dotknęłam tam rękom, czując mokre "coś" na mojej dłoni.
-Co Ty zrobiłaś?-zapytałam, bojąc się wyrwać lub krzyknąć.
-Popatrz suko, popatrz.-odsunęła się ode mnie. Popatrzałam na dłoń. Zakrwawioną dłoń..potem moje spojrzenie opadło na ziemie, gdzie widoczna była kałuża krwi. Moja noga krwawiła, jakby strumyk wody. Tak strasznie bolało.
-Ty pojebana suko!-krzyknęłam raptownie. Dziewczyna odpowiedziała mi tylko zabójczym uśmiechem. Nie wiedziałam jak mam się bronić. Nie mogłam się bronić, bo nie miałam czym. Moje drobne piątki przeciwko niej...tamtemu kolesiowi i temu okropnemu miejscu. Złapała mnie za ramiona i posadziła na drewniane krzesło.
-Posiedź tu, a ja kontynuuję zabawę.-szeptała mi do ucha, jednocześnie, przywiązując mnie grubą liną do krzesła. Skrępowała mi ręce i stopy do "nóg krzeseł" .
-Zamknij oczy i mów mi co cię boli...-szeptała.
-Jesteś wariatką!-krzyknęłam.
-Urocze...-odpowiedziała. Zamknęłam oczy, nie chcąc wiedzieć jaką część mnie okaleczy tym razem. Moja noga bolała tak strasznie. Co chwilę czułam kropelki krwi spływające po mojej nodze, ale strach działał na to miejsce jak "znieczulenie". Bałam się o swoje życie.
-Masz bardzo ładną buźkę. Już wiem czemu Niall Cię tam polubił.- szepnęła, przejeżdżając opuszkiem palca po moim policzku.
-Madison...proszę, nie.-nie zdążyłam wypowiedzieć zdania do końca. Czubek jej ostrego ostrza przejechał po moim policzku. Kropelki krwi na szyi. Kolejne przeraźliwie bolące miejsce.
-Jejku, słoneczko....jesteś teraz szpetna.- roześmiała się, widząc moje łzy.
-Jesteś psychopatką..-powiedziałam i usłyszałam jakieś kroki, ewidentnie zza pokoju. Bałam się, ale siedziałam cicho. Miałam myśli, w których kroki należały do pozostałych osób, chcących mnie zabić. Madison chyba ich nie słyszała.
-To co zrobimy teraz?-zapytała.
-Może rozkręcimy zabawę?-dodała.
-Bardzo chętnie!-odpowiedział ktoś, wchodząc co pokoju z wyciągniętymi dłońmi, w których miał pistolet. Zaraz za tą osobą weszła druga.
-Mamy gości?-zapytała ponownie rozbawiona, ale i rozkojarzona Madison.
-Najwyraźniej.-odpowiedział ktoś..zaraz, zaraz...HARRY!
-Nic mi nie zrobicie mój jeden ruch i wasza dziwka zginie.-powiedziała brunetka, wyciągając z kieszeni pistolet. Przyłożyła mi go do głowy.
-Madison, proszę...-szepnęłam.
-Boże..Vicky.- szepnął Harry, drżącym głosem. Za pewne zobaczył w świetle moje rany.
-Zostaw ją! Właśnie dlatego miałem Cię już dość!-krzyknął..... NIALL!
-Teraz będziesz miał dość też jej. Popatrz jaka jest paskudna.- odpowiedziała mu klękając przy mnie. Pistolet trzymała na wysokości mojej skroni.
-Madison, strzelę.-powiedział ostrzegawczo Niall. Bałam się każdej nadchodzącej sekundy.
-Niall, ja też.- odpowiedziała, chichocząc pod nosem. Usłyszałam huk. Moje oczy powoli zaczęły się zamykać, a moje ciało zsunęło się z krzesła. Przeraźliwy ból. CZY JA UMIERAM? Ciemność....
_____________________________
Hej misiaki. :) Dodałam rozdział 14...NARESZCIE ! XD. Przepraszam Was, ale mam strasznie dużo na głowie. Rok szkolny i w ogóle..nie obiecuję, że rozdział 15 pojawi się prędko. Wpakowałam się w dość poważną sytuację co do Vicky i reszty bohaterów, więc każdy rozdział teraz wymaga o wiele więcej czasu, dlatego nie obiecuję, że następna część pojawi się jutro, czy nawet pojutrze. W razie pytanie, łapcie ask'a - http://ask.fm/onedirectionlovelove69 . :) Mam nadzieje, że rozdział się podoba, a za błędy przepraszam, ale nie mam chęci ich sprawdzać. Mam nadzieje, że połapiecie się o co chodzi. :)

15 komentarzy:

  1. Jezu jaki wspaniały.:* Normalnie cudo

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER
    KOCHAM TEGO BLOGA
    I ŻYCZE DALSZEJ

    OdpowiedzUsuń
  3. I ŻYCZE DALSZEJ WENY *
    PRZEPRASZAM ENTER
    WCISNĘŁAM I MI SIE WPISAŁO:D

    OdpowiedzUsuń
  4. super <3 kocham cie pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeżyje, prawda? Na pewno. Mam nadzieje. A tak ogółem to fajny rozdział, czekam na dalszą część.

    Zapraszam do mnie:http://we-are-friends-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy dodasz next? :>

    OdpowiedzUsuń
  7. A tak wgl to blog świetny, nic dodać nic ująć ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham twojego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  9. o jeeeeeeeezuu to jest zajebiste! <333 naprawde takie safdstadsadsadsara *___________* x Pozdrawiam! i czekam na next! :****
    //@ Patty5226 gdybys mogła mnie informowac o rozdziałach to proooooooseeee :D ^-^

    OdpowiedzUsuń
  10. boskie po prostu

    OdpowiedzUsuń
  11. I w taki o to sposób nie wiem co mam napisać..Po prostu brakuje mi słów -,- Wiesz co?Za dobrze piszesz! To..to jest wspaniałe! :D Mega mega fajne :D Jeśli możesz zerknij:
    http://onedirectioninmyway.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Błagam o następne.. błaaaagam!

    OdpowiedzUsuń