Nadal stałem w progu, patrząc jak wszelkie kable podłączone pod moją ukochaną zostają od niej "oderwane". Pielęgniarki patrzały na nią jak na osobę martwą, ale w zasadzie przecież jakby tak było. Aparatura po odłączeniu nie dawała jej organizmowi już leków..jedzenia. Żadna kroplówka nie dawała jej już siły do podniesienia się z łóżka. Lekarz pokiwał głową i mijając się ze mną, poklepał mnie po ramieniu.
-Przykro mi..-powiedział, widząc mój przeraźliwy strach i łzy spływające po policzkach. Dwie kobiety popatrzały na mnie i wyszły zaraz za lekarzem. Vicky po prostu leżała na łóżku. Zero kroplówek, kabli i innych umacniaczy. Zostałem z nią sam na sam. Wiedziałem, że już jej przy mnie nie ma. Usiadłem obok jej łóżka i złapałem ją za rękę.
-Tak bardzo Cię kocham Vicky...-wyszeptałem, przez łzy. Jej twarz była blada, podobnie jak dłonie i cała reszta jej ciała. Pocałowałem ją w jej skrzepnięte usta i wstałem z krzesła, nadal nie puszczając jej ręki.
-Nie długo będziemy razem..-dodałem i chciałem uwolnić jej dłoń ze swojego uścisku. Jednak zostało mi to uniemożliwione. Zaraz..delikatny uścisk mojej dłoni..delikatnie otwierające się powieki i bardzo wolne mruganie.
-Vicky!-krzyknąłem.
-Boże, ja śnię. Wiedziałem, że dasz radę!- nie wierzyłem w to co widzę. Albo zwariowałem albo moja myszka się budzi. Puściła moją dłoń i otworzyła bardzo niewyraźnie oczy.
-Kochanie...-szepnąłem cicho. Brak jakiegokolwiek odzewu. Nie wiedziałem jak się zachować.
-Jestem przy Tobie..-dodałem, uśmiechając się jak pięcioletnie dziecko, które dostało worek słodyczy.
-Panie doktorze!- krzyknąłem, nie puszczając dłoni mojej blondynki. Ona rozluźniła już uścisk, ale ja nie pozwoliłem rozłączyć naszych dłoni. Do sali wszedł lekarz.
-Panie Horan, mówiłem panu już, że..-nie dokończył. Spojrzał na Vicky i stanął jak wryty.
-Mówiłem, że Ona da radę! Nie pozwoliłbym jej odejść.-mówiłem na jednym tchu. Wycieńczona drobna dziewczyna cały czas się nie odzywała. Patrzała tylko przed siebie w ścianę. Jej wzrok nie był skierowany nawet na mnie.
-Siostro!-krzyknął Pan doktor. Na jego prośbę przyszły znów dwie pielęgniarki, które podłączyły Vicky kroplówki. Niestety na badania, które mieli jej zrobić, musiałem wyjść z sali. Na korytarzu przygotowani do wyjścia czekali na mnie przyjaciele. Podbiegłem do nich uradowany. Za pewne wyglądałem jak pajac, ale cóż.
-Niall...zwariowałeś? Wczoraj jesteś załamany, a dzisiaj po wszystkim się cieszysz? Chodź...pogadamy w domu.-powiedział raptowie Lou, tuląc do siebie Eleanor. Najwidoczniej między nimi robiło się coraz lepiej, ale nie o tym tu mowa.
-Stary! Ona żyje! Wybudziła się, ona żyję!- krzyczałem, podskakując jak mała dziewczynka.
-Co?! Ale przecież...Jak to?!- zadawał mi pytania, a cała reszta otworzyła buzie ze zdziwienia.
-Mówiłem Wam, że nie dam jej odejść!-dodałem zdumiony i skierowałem się do wejścia sali Vicky. Po krótkiej chwili wszyscy do mnie dołączyli.
-Jesteś pewien, że...?-próbował stonowanie zapytać Liam.
-Jestem pewien! Nie zwariowałem, a ona się nie poddała! Taka właśnie jest Vicky!- mówiłem jak oszalały, podpierając się o ścianę. Drzwi do sali były zamknięte, ale to przecież było jasne. Badania itp. Po paru minutach drzwi zaczęły się otwierać. Z sali wyszła pielęgniarka.
-Co z Nią?!- zapytałem od razu, patrząc na wystraszoną kobietę.
-Dziewczyna przez 6 miesięcy nie miała kontaktu ze światem. Musimy zrobić jej badania i oczywiście nie obejdzie się bez wizyty psychologa.- powiedziała.
-A teraz przepraszam, ale muszę powiadomić pozostały personel o dodatkowych badaniach dla pacjentki. Powiem tylko tyle, że sama w to nie wierzę.- dodała i zniknęła w głębi szpitala. Louis i Harry podeszli do mnie bliżej. Patrzeli na mnie, uśmiechając się szeroko.
-Pół roku...6 miesięcy..i jako jedyny nie straciłeś nadziei. Stary..jesteś szczęściarzem, a ona da radę. Przeżyła to, więc uda jej się przebrnąć przez to dalej.- powiedział w końcu Harry. Lou wtórował mu w tym przytakiwaniem.
-Wiedziałem, że ona się nie podda. To nie ten typ dziewczyny.- odpowiedziałem. Z sali wyszedł lekarz z pielęgniarką i łóżkiem Vicky, na którym leżała.
-Kochanie..-powiedziałem bez wahania i podszedłem do niej.
-Zabieramy ją na badania, proszę dać nam czas.-powiedział lekarz i weszli w jakiś korytarz. Od 6 miesięcy byłem tylko w jej sali, reszta mnie nie obchodziła, więc nie wiedziałem gdzie ją zabierają. Wypowiedź lekarza nie zdziwiła mnie tak jak wyraz twarzy Vicky.
-Co z Nią?- zapytała w końcu Eleanor.
-Nie wiem...widziałaś Ją? W ogóle się nie odzywa.-powiedziałem, lekko tym dobity.
-Nialler..dziewczyna przez pół roku leżała w jednym miejscu. Przeżyła koszmar i o mało co nie zeszła z tego świata.. dziwisz się jej, że nie skaczę pod sufit z radości i nie szykuje kreacji na ślub? Niall..spokojnie..ona dojdzie do siebie.- miała rację. Pod pieczętowała swoją wypowiedź uściskiem złożonym na moich ramionach.
-Jesteś bardzo mądra, wiesz? Po prostu chciałbym by wróciła do sił.-odpowiedziałem, tuląc ją. Dziewczyna odsunęła się na wymowne odchrząknięcie Louis'a, które mówiło samo za siebie, że jest zazdrosny. Wymusiło to w nas wszystkich śmiech.
-Wróci do sił, zobaczysz.- dodał w końcu Harry, wtrącając się w rozmowę.
2 TYGODNIE PÓŹNIEJ..
-Panie doktorze, kiedy mamy zgłosić się na badania kontrolne?- zapytałem, siedząc z Vicky w gabinecie lekarskim.
-Chciałbym by zgłosiła się tu Pani w przyszłym tygodniu.-odpowiedział, posyłając blondynce uśmiech. Nie odwzajemniła go, tylko pokiwała głową. Zmieniła się. Prawie w ogóle z nami nie rozmawia. Odpowiada tylko pół słówkami.
-No to w sumie na tyle. My widzimy się w przyszłym tygodniu, a Pani niech się cieszy, że ma takiego troskliwego chłopaka.-dodał po chwili i wręczył blondynce wypis.
-Hmm...do widzenia.-odpowiedziała tylko, wstając z krzesła. Oczywiście pomogłem jej, bo nie doszła jeszcze do sił. W przeciągu niecałych 15 minut siedzieliśmy już w aucie, mając na tylnych siedzeniach jej rzeczy. Odpaliłem silnik i powoli ruszyłem w stronę domu. Dziewczyna była wpatrzona w boczną szybę.
-Jesteś głodna?-zapytałem, przerywając ciszę.
-Nie.-odpowiedziała obojętnie.
-Musisz jeść. Wiesz, że to dla Ciebie.-przerwała mi.
-Wiem co jest dla mnie dobre. Powiedziałam, że nie chce.- wtrąciła.
-Jak uważasz, Vicky.- szepnąłem. Reszta drogi minęła bez dodatkowych atrakcji. Nasze spojrzenia nie zderzyły się ani razu. Wjechałem na podjazd i pomogłem niebieskookiej wysiąść. Niechętnie złapała moją dłoń i oboje ruszyliśmy do domu. Od progu czekali na nas wszyscy.
-Vicky słońce!- przywitała Ją Eleanor, tuląc ją do siebie.
-Emm..cześć.-odpowiedziała cicho, co wzbudziło w nas niepokój. Nigdy taka nie była. El chyba też to zauważyła, bo od razu się odsunęła.
-Witaj w domu.-powiedział w końcu Lou.
-Tsaa..-wysyczała przez zęby i poszła do góry. Pamiętała drogę do pokoju.
-Niall...co jej jest?-zapytała Kate.
-Nie mam pojęcia. Dajmy Jej trochę czasu..-odpowiedziałem i poszedłem do samochodu po Jej walizki. W przeciągu jakiś 5 minut, już byłem u góry kładąc walizkę przy drzwiach jej pokoju.
-Dziękuje.-powiedziała, leżąc na łóżku, wtulona w kołdrę.
-Nie ma za co, skarbie.-powiedziałem i wyszedłem z pokoju, chcąc dać Jej czas do pobycia z samą sobą.
OCZAMI VICKY .
Otuliłam się w kołdrę. Czuję się tu tak obco. Nie wiem ile się tu pozmieniało. Nie wiem co spowodowało mój pobyt w szpitalu. Od dwóch tygodni nikt nie chce mi powiedzieć co się tak na prawdę zdarzyło, więc jak mogłam zachowywać się jak dawniej? Jak mogłam traktować ich jak przyjaciół, skoro zatajając przede mną takie informacje? Przewróciłam się na bok i delikatnie podciągnęłam bluzkę.
-Super...-powiedziałam cicho sama do siebie, widząc małą i prawie niezauważalną bliznę z 5 cm pod moją piersią. Co tak na prawdę się stało? Jak mam traktować Niall'a? Pamiętam Jego głos..krzyk Harr'ego.. Huk..
-Aaaa!-krzyknęłam, łapiąc się za głowę. Straszne ukucie, przeszywające bólem moje ciało. Co się wtedy stało....? Horanek wbiegł do pokoju.
-Vicky!-krzyknął i przytulił mnie do siebie. Łzy ciekły mi po policzkach, a ja sama nie wiedziałam dlaczego..nie wiedziałam co się wydarzyło 6 miesięcy temu...
_____________________________
Następny rozdział zostanie dodany za 25 komentarzy. :) Liczba nie będzie wzrastać co 5 komów. Raz dodam za 20, a raz za 25, to zależy od nastroju. No i jak wam się podoba nowy wygląd bloga? :) Nie jest to moją zasługą i dziękuje bardzo mojej ukochanej Kasi za pomoc. :) KOMENTUJCIE i miłego czytania życzę.
Świetne! Nawet nie wiesz jak się cieszę że ona żyje! :D Czekam niecierpliwie na następny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńCzy Vicky dowie sie w koncu co sie stalo? Co sie stalo z Madison? Tego dowiemy sie w kolejnych rozdzialach tego cudownego bloga ;)
OdpowiedzUsuńprosze cie pisz dalej , bo swietne to jest ! :*
OdpowiedzUsuńDalej !
OdpowiedzUsuńWiedziałam że przeżyje. :') Piszesz wspaniałe rodziały. :* A wygląd bloga wręcz świetny :)
OdpowiedzUsuńFajnie że przeżyła. Musiała, bo pewnie by się opowiadanie skończyło gdyby się nie obudziła, a tego bym nie chciała. Czekam na dalsze części.
OdpowiedzUsuńProsze dalej! :)
OdpowiedzUsuńmeega fajny!
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńTwój blog jest fantastyczny ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ale zastanawia mnie reakcja Viky na pocałunek z Niallem. Ona sobie wszystko przypomni? Czekam niecierpliwie na nowy rozdział a wy komentujcie bo chce jak najszybciej przeczytać nexta. :)))
OdpowiedzUsuńpisze sie Vicky z tego co wiem :))
UsuńNie wiem co napisać, jest super świetny twój blog :)
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział . Ale zastanawiam sie właśnie co z Madison . Tak czy inaczej czekam na nexta . : **
OdpowiedzUsuńO ja...
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i czekam na nexta. <333
OdpowiedzUsuń