czwartek, 12 września 2013

Rozdział 15

PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ ..

OCZAMI NIALL ' A .

-Panie Horan!.- zatrzymał mnie lekarz, gdy kierowałem się do wyjścia ze szpitala, po codziennej wizycie.
-Tak?.-zapytałem, odwracając się do mężczyzny w średnim wieku.
-Panie Horan.- zaczął.
-Panna Jonson od pół roku jest w śpiączce..Jej stan jest stabilny, ale ona nadal się nie obudziła.- Mówił do mnie cichym głosem, przeglądając jakieś papiery. Nie wiedziałem co mam myśleć.
-No i co w związku z tym? Ona się obudzi! Ona się nie podda! Ona nie może.- powiedziałem, nadal pełen wiary, że moja śpiąca królewna otworzy oczy i pocałuje mnie tak jak za pierwszym razem. Bardzo tego pragnąłem, ale każdy wyrywał mnie z mojej nadziei, mówiąc, że to nie ma sensu. Lekarz patrzał na mnie wzrokiem łagodzącym.
-Proszę Pana..Ona się nie obudzi..szanse na to, że ona wstanie z łóżka i będzie żyć jak wcześniej, są prawie, że niewykrywalne.- powiedział.
-Hmm..to szansa jedna na milion.-dodał po chwili. Wstałem jak wryty. Nie wierzyłem, że moje nadzieje mogła zerwać dwuminutowa rozmowa. 
-Ona jest wyjątkowa. Będzie tą jedną szansą na milion.- Powiedziałem w końcu. Czułem jak łzy napływają mi do oczu, ale spiąłem mięśnie i nie pozwoliłem ani jednej spłynąć mi po policzku.
-Panie Horan..jutro w południe odłączymy ją od aparatury..przykro mi..-podsumował i odwracając się na pięcie, szedł wgłąb korytarza.
-Nie, wcale nie jest Panu przykro! Nie pozwolę na to, ona da radę! - krzyknąłem na odczepnego, wychodząc ze szpitala. Podszedłem do mojego auta, wściekły.. Nie wierzyłem, że mogło do tego dojść.
-To wszystko moja wina!- krzyczałem, waląc pięściami w kierownice. 
-Nie wybaczę sobie Twojej straty Vicky. Boże, daj jej siłę. To niecałe 24 godziny..proszę.-modliłem się, zrozpaczony. Tak, po policzku spłynęła mi łza, ale czas bez mojej blondynki nauczył mnie dystansu. Nie boję się uczuć. Odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę domu. Po niecałych 20 minutach zaparkowałem na podjeździe i wszedłem do domu, trzaskając drzwiami.
-Co jest stary? Jak Vicky? Obudziła się? - zaczął zadawać pytania Lou. Zadawał mi je codziennie, gdy od niej wracałem.
-A jak myślisz?! Nie obudziła się, a lekarze nie dają jej szans! To koniec, rozumiesz?! Oni nie chcą oddać jej życia! Nie chcą Louis, rozumiesz?!- krzyczałem, waląc pięściami w próg pokoju. To był już akt desperacji.
-Niall..to już pół roku. To 6 miesięcy..Ona..- nie dokończył, przerwałem mu.
-Ona da radę! Nawet nie myśl, że może być inaczej! Rozumiesz?! Nie pozwalam Ci kurwa na to, nie! Nikomu z Was nie pozwalam!- krzyczałem po całym domu, bez żadnego odzewu. Chłopaków chyba nie było w domu. Tylko Lou, patrzący na mnie jak na wariata. 
-Uspokój się. Przepraszam, ale staram uświadomić Ci, że to koniec! Stało się jak się stało i czasu nie cofniemy! - próbował mnie ocucić. Tylko czemu to tak bolało?
-Nigdy nie będzie końca..nigdy.- wyszeptałem i pobiegłem do pokoju Vicky. Nic nie zostało zmienione. Nawet łóżko jest tak samo roztrzepane, gdy w dzień, w którym moja piękność uciekła od nas. Nie chciałem tego zmieniać. Siedziałem na ziemi przy łóżku. Modliłem się i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

-Niall...wstawaj, zrobiłam kolację.- powiedziała Kate. Nowa dziewczyna Harr'ego, szturchając mnie przy tym rękom w ramie. 
-Nie chce. Nie chce jeść. Nie mam ochoty.-powiedziałem, trąc oczy. 
-Nialler. Wiem co się stało. Wiem ile ona jest dla ciebie warta, mimo iż jej nie znam. Ale na pewno chciałaby byś nie cierpiał i jadł, bo nie robisz tego niemalże wcale. Proszę zejdź do nas.- Jej słowa doszły do mnie niechętnie. Popatrzałem na godzinę. Była 19:29. Zostało mi tylko parę godzin od straty ukochanej. 
-Idziesz?-wyrwała mnie z myślenia Kate. Pokiwałem jej twierdząco głową i wstałem. Wyszedłem z pokoju razem z nią, zamykając powoli i delikatnie drzwi od pokoju. Zeszliśmy na dół, gdzie przy stole siedzieli już wszyscy. Usiadłem obok Zayn'a, a Kate obok Harr'ego.
-Smacznego.- powiedziała dziewczyna. Była bardzo miła i lubiłem ją, ale to nie to samo co Vicky. Przełknąłem tyle co trzy kęsy tosta.
-Stary tak nie może być! Opanuj się i przestań no! Jedz i zachowuj się jak człowiek!- krzyknął w końcu Malik, widząc moją postawę. Każdy z nas się zmienił. Zmieniła go ta sytuacja. Mulat pokazał, że też ma serce, Harry znalazł sobie dziewczynę, Lou i Eleanor mają kryzys w związku. Liam cichy jak zawsze, a ja po prostu zdesperowany.
-Sory.-odpowiedziałem oschle po chwili przemyśleń.
-Jesz czy nie?!- dodał po chwili, przeżuwając posiłek. Każdy dzień wyglądał tak samo. Chłopakom też brakowało mojej małej.
-Ciekawe czy Ty byś kurwa jadł, wiedząc, że za pare godzin stracisz ważną dla Ciebie osobę!- krzyknąłem i odszedłem od stołu gwałtownie, przypominając sobie po raz setny, że to koniec. Moja nadzieja dzisiaj zniknęła. Nie miałem już sił. Pobiegłem na górę. Wbiegłem na swoje łóżko i czytałem ostatni list Vicky. Tak bardzo mi jej brakowało.. Sekundy zamieniały się w minuty, a minuty w godziny. Nie spałem całą noc. Gdy tylko zauważyłem pierwsze promienie słońca, przechodzące przez rolety, wstałem i poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i założyłem jeansy i jasną koszulkę. Spojrzałem na zegarek. Była 6:12. Wiedziałem, że dzisiaj będzie najgorszy dzień w moim życiu. Nie zjadłem śniadania, nie pożegnałem się z chłopakami. Ubrałem kurtkę i buty. Wyszedłem z domu i przedarłem się przez wicher wiatru. Pogoda była już typowo jesienna, a dzisiaj wyjątkowo brzydka. Odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę centrum. Wstąpiłem do kwiaciarni. 
-Dzień dobry. Poproszę wszystkie czerwone różę, które pani ma.-oznajmiłem, patrząc na zgromadzenie około 100 róż.
-Dzień dobry. Aż tyle? Gratuluje wybrance.-odpowiedziała, uśmiechając się. Nie chciałem tego komentować. Zapakowała różę w papier, wcześniej ozdabiając je zwykłą białą kokardą. Zapłaciłem i wyszedłem z kwiatami. Skoro to ostatni dzień, chciałem by moja ukochana wiedziała, że ją kocham. Ona na pewno będzie już dzisiaj przy mnie. Będę ją czuł mimo tego, że ją odłączą. Stracę ją fizycznie. Nadal będę ją kochał jak nikogo przedtem. Wjechałem na parking szpitalny. Była dopiero 7:06. Wszedłem do szpitala i od razu udałem się do sali mojej ukochanej. Była jak zawsze śliczna, choć średnio do jej stylu pasowały te wszystkie podłączone kable. Usiadłem obok jej łóżka, kładąc bukiet na szafce tuż przy nas. Wpatrywałem się w jej oczy. Płakałem, owszem. Minęły 4 godziny czuwania przy mojej małej, gdy do sali ktoś zapukał.
-Proszę.-powiedziałem zły, wiedząc, że ktoś zakłóca mi chwile z ukochaną.
-Nie zostawimy jej..-powiedział Lou, wchodząc z wszystkimi do "pokoju". Pierwszy stanął Louis, a zaraz za nim w rządku Eleanor, Liam, Zayn, Harry i Kate, która nawet nie wiedziała jaka Vicky była..
-Dzięki, że przyszliście.-powiedziałem. Blondynka cały czas leżała w jednej pozycji. Nie ruszyła się sama od niecałych 6 miesięcy. Była taka chuda..
-Nie masz za co dziękować. Od tego ma się rodzinę, a my jej rodziną jesteśmy.-pocieszał mnie nadal Lou. Spędziliśmy na "żegnaniu się" godzinę. Mimo tego, że pokazałem im, że pogodziłem się z jej stratą i tak miałem nadzieje, że jeszcze otworzy oczy. W sali rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. W progu stanął lekarz prowadzący, ordynator i dwie pielęgniarki.
-Przykro mi..już czas.-powiedział. Eleanor zaczęła płakać. Chłopakom też było przykro, bo wiedzieli co się dzieje. Widziałem smutek w ich oczach. Kate próbowała dodać im otuchy, ale sama nie wiedziała jak się zachować. A co robiłem ja? Trzymałem jej rękę w uścisku i płakałem. Płakałem przy tylu osobach.
-Dajcie mi minutę.- powiedziałem w końcu. Uszanowali to i wyszli na tak krótki czas. Spojrzałem na bladą twarzyczkę Vicky.
-Posłuchaj..wiem, że mnie słyszysz, kochanie. Chce Ci powiedzieć, że nie zależnie od tego co się stanie, ja będę. Nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia. Nigdy nie wierzyłem w bajki. Ale to jednak istnieje. Podobasz mi się od pierwszego dnia, gdy Cię poznałem i...Kocham Cię od pierwszego i ostatniego pocałunku. Jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką znałem i wiedz, że jeżeli odejdziesz..ja odejdę z Tobą. Człowiek rodzi się, by móc znaleźć swoją drugą połówkę. Ja jestem jedną połową, Ty jesteś drugą. Nie znajdę już nikogo takiego jak Ty, ale wiedz, że mimo tego, że nigdy nie usłyszałem od Ciebie wyznania, takiego jakie teraz mówię i nie wiem czy życzyłaś sobie mojej obecności przez te pół roku, czułem, że muszę tu być, bo Cię...-od pierwszego słowa wyznania płakałem, ale teraz zacząłem już krztusić się łzami.
-Bo Cię kocham, ślicznotko...-dodałem po chwili. Do sali wszedł lekarz z "obstawą". Puściłem rękę ukochanej. 
-Proszę wyjść..-powiedział "troskliwie" lekarz.
-Nie! Chce tu być.-odpowiedziałem. Mężczyzna pokiwał głową. Pielęgniarki powoli odłączały od mojej blondyneczki wszystkie kable. Maszyny przestały wydawać swoje dźwięki, a ja tylko na to patrzałem, myśląc, że to koniec. Meta tego wszystkiego zbliżała się coraz bliżej. "Kocham Cię"-wypowiedziałem w głowie..
______________________________
Przepraszam, że nie dodawałam rozdziału, aż tydzień. Szkoła i w ogóle. Dziękuje każdemu, kto zajrzał tu choć raz od poprzedniej części. Teraz słuchajcie uważnie. TO NIE JEST KONIEC O ILE SIĘ POSTARACIE I DACIE MI MOTYWACJE 20 KOMENTARZY. Za minimum 20 komentarzy dodam 16 rozdział, a jeżeli nie będzie tylu, to po prostu 16 już się nie ukaże. Nie wiem co z Vicky, jeszcze nie mam na to planu. Umówmy się tak, że jedna osoba nie dodaje na raz 20 komów. Jeżeli zobaczę, że 10 komentarzy zostało dodane jeden po drugim, to będą one dla mnie nie ważne, niestety. W momencie, gdy będę miała możliwość i zobaczę, że pod tym rozdziałem jest umówiona 20 liczbowa suma komentarzy, to biorę się OD RAZU za pisanie 16 rozdziału, jeśli nie, to trudno i możecie odebrać to za koniec. :c Przepraszam, ale chce wiedzieć, że ktoś to czyta. :) W razie pytań albo hejtów, macie ask'a - http://ask.fm/onedirectionlovelove69 :) + Przepraszam za czarną czcionkę. : 3 Małe niedopatrzenie. :)

21 komentarzy:

  1. Jak mogłaś, co? Ona ma żyć! Weź ją jakoś obudź, nie wiem daj z liścia czy coś. Napisz następny rozdział, prooooszę. Czekam....

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny prosze niech to nie bedzie koniec ♥ ale sie poryczałam ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Superrrr <3 piszzz

    OdpowiedzUsuń
  4. kochana pisz kolejny już :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest mega. Jesteś naprawdę utalentowana :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ryczę jak głupia ;o Naprawdę wspaniałe! :) Niech i obudzi, no bo główna bohaterka miałaby umrzeć już teraz!? Świetne <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Wielkie dzięki. Czytałam na Wos'ie i ryczałam jak głupia. :D meeega ♥ // imaginy1onedirection

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne.. :') Ale prosze niech Vicky przeżyje.. popłakałam się na nim. Niesamowita jesteś.. pisz dalej masz talent ♥ :*

    OdpowiedzUsuń
  9. B O S K I E !!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem pod wielkim wrazeniem! :) prosimy o nastepny rozdzial ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. To takie piekne <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Poplakalam sie. Prosze pisz dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Napisz kolejny już

    OdpowiedzUsuń
  14. Płakałam . Smutne i piękne ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Extra . Next proszę

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetne! Na prawdę masz ogromny talent! :*

    OdpowiedzUsuń