piątek, 4 października 2013

Rozdział 27

3 MIESIĄCE PÓŹNIEJ ..

"Od pogrzebu mamy minęły już trzy miesiące.. Codziennie wieczorem myślę o tym jaka była i jaka mogła być jeszcze.. brakuje mi Jej i mam wyrzuty sumienia, jednak wiedziałam, że spełniłam Jej marzenia. Na pewno byłaby szczęśliwa, że zostałaby babcią naszej małej Lilly. Tak, jestem w  czwartym miesiącu ciąży. Mój brzuch jest już lekko zaokrąglony, ale nie mam obrzydzenia do swojego ciała. Zawsze miałam do siebie dystans, więc parę kilogramów, nie robi mi różnicy, wiedząc, że w moim ciele dorasta moje własne dziecko. Ustaliliśmy, że jeżeli nasze pociecha okaże się dziewczynką, to Niall wybierze imię. Tak też się stało, a Jego propozycja bardzo mi się spodobała. Co jeszcze się zmieniło? Hmm.. od miesiąca mieszkam z moim chłopakiem w osobnym domu. Stwierdziliśmy, że potrzebujemy czegoś nowego. Teraz kiedy przyjdzie na świat jeszcze jedna osoba, było by nam trochę niezręcznie siedzieć na głowie reszcie oszalałych nastolatków. Co zmieniło się jeszcze? Tak i tutaj mamy właśnie najważniejszą informację..."-na tym skończyłam pisać pierwszą stronę pamiętnika, którego założyłam chwilę temu, gdyż usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam z dość dużego łóżka i opuściłam naszą sypialnie. Urządzając ją nie kierowałam się najnowszymi trendami czy ekskluzywnymi rzeczami. Chciałam żeby to była nasza oaza spokoju, dlatego miało być tam cicho i przytulnie.
Zeszłam z "serpentynowych" schodów i skierowałam się do drzwi, przechodząc długim korytarzem. Wtedy po raz kolejny usłyszałam dzwonek.
-Idę już.-powiedziałam, otwierając drzwi.
-Co tak długo, mamuśku?- zapytała roześmiana El, bo to właśnie Ją widziałam przed drzwiami.
-Musiałam się wygromolić z góry, chodź bo zamarzniemy.-odpowiedziałam i wpuściłam Ją do środka, od razu zamykając drzwi, przez które do mojego cieplutkiego domku, wpadały pojedyncze płatki śniegu, mimo iż przestrzeń między wejściem, a bliskim kontaktem ze śniegiem dzieliła nas jeszcze weranda. Jednak wiatr robił swoje.
-Słońce, muszę Ci coś powiedzieć.-zaczęła moja przyjaciółka z miną mordercy, jednocześnie ściągając z siebie kurtkę.
-Co się stało?-zapytałam przestraszona.
-No właśnie chodzi o to, że musisz mi pomóc...-kontynuowała, co jeszcze bardziej wpędzało mnie w zakłopotanie.
-W czym?-zapytałam po raz kolejny.
-W wyborze sukni ślubnej!-krzyknęła, wystawiając w moim kierunku swoją dłoń, na której widniał piękny diamentowy pierścionek.
-Louis Ci się oświadczył?-to było pytanie teoretyczne. Doskonale znałam na nie odpowiedź.
-No tak!-niemalże skakała ze szczęścia. Wtuliłam Ją w siebie bardzo mocno, ciesząc się Jej szczęściem.
-Vicky, przepraszam...-powiedziała nagle.
-Za co?-zapytałam lekko oszołomiona sytuacją.
-Za to, że ja się tu tak cieszę w momencie, gdy Ty i Niall przeżywacie taki kryzys.-powiedziała. No i właśnie tutaj kończy się moje zdanie wcześniej pisane w pamiętniku. Tak, między mną, a Horanem nie było już sielanki.
-Nie no, co Ty. Jest świetnie i na serio strasznie Ci gratuluję. Cieszę się Twoim szczęściem, kochanie.-odpowiedziałam samą prawdą. Cieszyłam się, że El jest szczęśliwa.
-Ja wiem, ale..mam nadzieję, że Wam też się ułoży.-dodała. Spuściłam Jej w odpowiedzi głowę. Za każdym razem, gdy to robiłam widziałam swój brzuch. A brzuch uświadamiał mi, że noszę w sobie dziecko Niall'a i właśnie to pokazuje mi, że muszę się poświęcić i wierzyć w to, że będzie jak kiedyś.
-Vicky, wszystko OK?-zapytała El, wytrącając mnie z myślenia.
-Tak, tak. Siadaj, a ja przyniosę Ci gorącą czekoladę.-odpowiedziałam.
-Aj przestań nawet, mamo. Zrobimy to razem.-dodała, rozbierając się, bo tak czy inaczej cały czas stałyśmy w korytarzu. Bardzo lubiłam ten dom. Był taki przytulny, że mogłabym siedzieć w każdej części tego pomieszczenia. Nie było tu tak nowocześnie jak u chłopaków. Tu miało być miło.
-No dobra, to idziemy.-odpowiedziałam po chwili łapiąc moją przyjaciółkę za rękę, pociągając w stronę przestronnej kuchni, w której już po chwili się znalazłyśmy.
 Jak cudownie było widzieć jak za dużymi oknami sypią małe płatki krystalicznie białego śniegu.
-Ale macie tu ładnie.-zaczęła El, po raz tysięczny zachwycając się moim nowym domem.
-Wiesz, że zawsze jesteście tu mile widziani.-odpowiedziałam, szykując dla nas gorącą czekoladę.
-Wiem, Vicky, wiem.-odpowiedziała, posyłając mi lekki uśmiech. Po upływie jakiś 5 minut siedziałyśmy już w salonie z kubkami ciepłego napoju w dłoniach.
-A teraz powiedz mi na serio. Co się dzieje?-zaczęła nagle moja towarzyszka.
-Ale co ma się dziać?-zapytałam, popijając czekoladę.
-Dobrze wiesz o czym mówię...gdzie jest teraz Niall?-zapytała. Dosłownie nie umiałam odpowiedzieć na Jej pytanie. A dlaczego? Dlatego, że sama nie znałam na nie odpowiedzi.
-Ja...ja po prostu nie wiem. Nie mam pojęcia gdzie On jest. Nie widziałam Go od trzech dni. Zadzwonił tylko i powiedział żebym się nie martwiła i że jest ponoć z kolegami.-odpowiedziałam, przerywając krótką ciszę.
-Od trzech dni? Zostawił Cię samą?! Nie mam na Niego już słów..po tym jak pożarł się z "naszymi" chłopakami nie miałam z Nim kontaktu. Zawsze jak do Ciebie przychodzę to Go nie ma. Jego nowe towarzystwo też nie jest zbyt dobre.-Jej słowa nie wywarły na mnie zbyt dużych emocji. Wiedziałam jak zmienił się mój niegdyś kochany blondyn.
-Wiesz..zmieńmy temat. Na prawdę nie chce się już denerwować.-odpowiedziałam cicho. Dziewczyna uszanowała moją decyzję i resztę czasu spędziłyśmy na oglądaniu telewizji i rozmawianiu o jakiś bezsensownych rzeczach. Obie lubiłyśmy te rozmowy, więc trudno było nam się pożegnać po trzech godzinach, gdy zorientowałyśmy się, że zimą robi się ciemno nieco szybciej, a Ona nie chciała wracać po ciemku.
-To do zobaczenia myszko. Trzymaj się i zadzwonię jeszcze wieczorem.-powiedziała stojąc przy wyjściu.
-Dobrze, będę czekać. Na razie.-odpowiedziałam i zamknęłam za dziewczyną drzwi. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Już 20:12. Nie zdziwiła mnie ta pora, bo odczuwałam pojedyncze kopnięcia. Właśnie o tej porze odzywała się moja Lilly. Zawsze wyczuwała kiedy jest mi źle i dawała o sobie znak.
-Jestem kochanie i pamiętam o Tobie, nie musisz dawać znaków.-zaśmiałam się, odruchowo kładąc dłoń na swoim podbrzuszu. Kopnięcia ustąpiły, a ja poszłam do góry. Byłam zmęczona tym dniem. W przeciągu krótkiej chwili byłam już w łazience z przygotowaną piżamą i czystą bielizną. Rozebrałam się i weszłam do wanny, do której wcześniej nalałam wody i płynu do kąpieli, co wywołało w rezultacie "chmurki" puszystej piany. Leżąc w ciepłej wodzie otulające spokojem moje ciało, przyglądałam się jasnobrązowym kafelkom położonym na ścianach i pięknej podłodze. Widziałam duże lustro i dwie umywalki. Takie dla par, tylko, że używana jest tylko jedna.. moja. W rogu stał prysznic. Stwierdziłam, że projektując wnętrze tego domu, odwaliłam kawał niezłej roboty. Myślałam tak nad wszystkim kąpiąc się z dobre pół godziny. Potrzebowałam chwili relaksu. Po upływie tego czasu wyszłam z wanny, spuściłam wodę i otuliłam się w miękki ręcznik. Umyłam zęby, rozpuściłam włosy i ubrałam na siebie czystą bieliznę, a już po chwili koszulkę Nialler'a, która służyła mi za piżamę. Wychodząc z łazienki, zgasiłam światło i od razu skierowałam się do mojej sypialni. Drzwi z łazienki były również połączone z sypialnią, więc nie miałam do pokonania specjalnie długiej drogi. Zgasiłam światło i próbowałam oddać się snu. Gdy czułam, że moje powieki stają się ciężkie, a ja tracę kontakt z rzeczywistością, ze wszystkiego wyrwały mnie jakieś szelesty i zapalone światło na dużym korytarzu na dole. Szybko zerwałam się z łóżka i wychyliłam się przez drzwi, by chociaż dostrzec, kto na dole tak buszuje. Moim oczom ukazało się blond pasmo włosów. Zeszłam nieco uspokojona na dół, ale to co zobaczyłam zdenerwowało mnie jeszcze bardziej..

___________________________________
Zgodnie z obietnicą, dodałam rozdział przed sobotą. :) Może jest krótki, ale "lepszy rydz niż nic". Następny rozdział nie zostaje dodany na komentarze pod warunkiem, że całkowicie komentowania nie olejecie. Zobaczymy jak się spiszecie. Jeżeli ilość komentarzy będzie taka jak pod poprzednim rozdziałem, to będę z Was dumna, a jeżeli całkowicie odpuścicie, to wrócę do SZANTAŻU KOMENTARZY. :) W razie pytań ..



25 komentarzy:

  1. Kochanie to jest piękne . Teraz ja nie będę ,mogła spać bo będę się zatsanawiac co będzie next. Nie mogę się już doczekać NN . <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz wene. Wykorzystuj to Kochanie : *

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny!Nie dzieje się zbyt wiele ale zdaję sobie sprawę że taki rozdział jest potrzebny, aby nadać sensu następnej części :D Życzę ci weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam to i nie wiem dlaczego się cała trzęsłam ^^ rozdział po prostu cudownyy <33 ciekawi mnie co zdenerwowało tak Vicki i wgl Kocham Ciebie ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny. Ciekawe, co się stanie dalej z Niallerem i Vicky. :* Nie mogę się doczekac <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham Cie! Po prostu kocham! Najlepszy blog pod słońcem! Czekam na wiecej skarbie:** /Horanowa

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow zajebisty! Blagam zeby Niall i Vicky przetrwali <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Oby nie był z żadną dziewczyną. :c trzymaj się. <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ej no nie moze byc z zadna dziewczyna. Fajnie by bylo jakby Niall sie jej w nastepnym rozdziale oswiadczyl i przeprosil ja za wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Niall się aż tak zmienił od poprzedniego rozdziału? Serio?! Proszę wyjaśnij co się z nim dzieje. Tak nie może być. Rozdział jak zawsze świetny. Trzymasz w napięciu hehehe. Czekam na next. Pisz szybkooooooo!!!!! Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja tak samo zycze weny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Megaśny, powiedzialam moim znajomych o twoim blogu i sa zachwyceni <3

    OdpowiedzUsuń
  13. piękny rozdział. Zły Niall

    OdpowiedzUsuń
  14. Super, weny życze misiu

    OdpowiedzUsuń
  15. cudowny rozdział . :* masz talent

    OdpowiedzUsuń
  16. Jezu zajebiaszczy <3

    OdpowiedzUsuń