OCZAMI NIALL ' A .
-Vicky!-krzyknąłem, widząc jak moja ukochana spada ze schodów. Widziałem jej wyraz twarzy przy każdym uderzeniu, jednak nie miałem na tyle odwagi, by do Niej podbiec. To działo się za szybko. W mgnieniu oka blondynka leżała na ziemi, po upadku z dużych schodów. Zbiegłem do Niej.
-Vicky, Vicky oprzytomniej!-krzyczałem. Błagałem by otworzyła oczy, a w akcie desperacji parę razy Ją spoliczkowałem. Chciałem żeby się ocknęła. Zapatrzony w Jej bladą twarz, nie zauważyłem jak po Jej nogach spływają strużki krwi. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę co zrobiłem. Wstałem i podbiegłem po telefon. Ręce trzęsły mi się jak galareta, a ja czułem łzy w moich oczach. Wybrałem numer alarmowy i już po chwili wyjaśnienia podałem funkcjonariuszom pogotowia adres, na który mają przyjechać. Przez okres dziesięciu minut siedziałem obok mojej dziewczyny. Jej twarz była blada, z rozciętej brwi sączyła się krew, a nogi pokryte już były samą krwią. Przyłożyłem rękę do brzucha ukochanej.
-Lilly, prosze Cię. Musisz zostać dla tatusia i mamusi.-czułem łzy spływające po moich policzkach. Doszło do mnie co zrobiłem. Doszło do mnie, że jestem kretynem. Na moich kolanach leżała głowa nieprzytomnej Vicky, a moje dziecko za pewne walczyło o życie. Usłyszałem syreny karetki. Z sekundy na sekunde dźwięki stawały się coraz wyraźniejsze. Drzwi domu otworzyły się, a do nas od razu podbiegli funkcjonariusze.
-Proszę odejść!-krzyknął jeden z nich, odpychając mnie od ukochanej.
-Ratujcie Ją..proszę.-wyszeptałem, odsuwając się. Widziałem jak zostaje przeniesiona na nosze.
-Jadę z Wami!-krzyknąłem na cały głos, gdy w przeciągu chwili moja dziewczyna była już wnoszona do karetki.
-Jest Pan kimś z rodziny?-zapytał mężczyzna.
-Jestem mężem.-odpowiedziałem pewnie.
-Proszę.-odpowiedział, nerwowo podając mi rękę, bym wszedł. Siedziałem widząc jak o Nią walczą. Widziałem jak Ją reanimują. Najgorsza była myśl, że mogłem zabić dwie najważniejsze mi osoby. W przeciągu jakiś 7 minut karetka wjechała na podjazd szpitalny. Szybkimi i sprawnymi ruchami przeniesiono mają nadal przytomną blondynkę na jakąś sale, gdy tylko chciałem wejść z lekarzami, jedna z pielęgniarek popchnęła mnie w tył.
-Pan tu zostanie.-powiedziała.
-Ale..-nie zdążyłem dokończyć, gdy kobieta zamknęła mi duże drzwi przed nosem. Zsunąłem się po ścianie, odgarniając włosy w tył. Twarz schowałem w dłonie.
-Co Ty zrobiłeś jebany debilu?!-zapytałem sam siebie. Modliłem się, by wszystko było w porządku. W holu, na którym czekałem była całkowita cisza. Jakby ktoś na górze dręczył mnie, mając pewność, że usłyszę swoje myśli, będące zapełnione ogromnymi wyrzutami sumienia. Strach, ból i niepewność przerwał dźwięk mojego telefonu.
-T..tak?-zapytałem rozmówcy drżącym głosem. Nie wiedziałem z kim rozmawiam.
-Niall! Co się stało?! Czemu Vicky nie odbiera?!-głos przerażonej Eleanor. Nie wiedziałem co Jej odpowiedzieć.
-Ja...jestem w szpitalu. Vicky..-nie dokończyłem, dziewczyna skutecznie mi przerwała.
-Ty skurwielu! Zaraz będę!-Jej głos drżał już tak jak mój. Walnąłem telefonem o ziemie, który rozpryskał się w drobny mak. Płakałem, owszem. Tak cholernie się bałem. Sekundy zamieniały się w minuty, a minuty dały już półgodzinne czekanie na jakąkolwiek wiadomość..
-Ty gnoju!-nie zdążyłem się obrócić, gdy poczułem piekący mnie policzek.
-Coś Ty jej zrobił?!-pytała zdenerwowana i zapłakana El. Przyłożyłem dłoń do bolącego mnie miejsca na twarzy i spojrzałem na dziewczynę.
-Ja..Ona spadła ze schodów. El, to był wypadek!-powiedziałem cicho na jednym tchu.
-Jeżeli coś Jej się stanie, to nigdy Ci tego nie wybaczę.-dodała. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale uciszył Ją głos skrzypiących drzwi sali, w której była moja ukochana.
-Panie Niall'u. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy...-powiedział lekarz, kręcąc głowom. Jego wzrok mówił sam za siebie.
-Czy Vicky...Czy Ona..-nie mogłem niczego wypowiedzieć.
-Vicky nie żyje?!-zapytała El, chowając twarz w dłonie, tak by jednak mieć spojrzenie na lekarza.
-Panna Jonson kazała ratować dziecko, gdy przebudziła się na sali..-zaczął.
-Ale czy to znaczy, że...co z Vicky?-zapytałem, krztusząc się łzami.
-Gdy to powiedziała, płód obumarł. Dziecko zostało zmiażdżone przez ciężar matki, obijającej się o schody. Dziecko walczyło do ostatniej chwili, ale jego narządy przestały pracować. Serce przestało bić, a..-nie dokończył swojej wypowiedzi, przerwałem Mu.
-Dość!-krzyknąłem. Opadłem bezwładnie na krzesło, czując jak moje serce bije o wiele szybciej niż zwykle. Mężczyzna wszedł w głąb korytarza, a ja czułem drobną sylwetkę przyjaciółki mojej blondynki, przysuwającą się do mnie.
-Zabiłeś Je....-zaczęła, płacząc.
-To nie..-nie skończyłem.
-Zabiłeś Je, po prostu Je zabiłeś!-krzyknęła, pozwalając swojej złości wyładować się pięściami na mojej klacie.
-Nigdy w życiu nie pozwolę Ci dotknąć Vicky, rozumiesz?! Nigdy!-te słowa strzeliły do mnie jak z pioruna. Zabiłem własne dziecko, ryzykując przy tym życie Jego matki..
3 DNI PÓŹNIEJ .. - OCZAMI VICKY .
-Vicky, kochanie.-troskliwy głos El, wchodzącej do mojej sali.
-Mam Twój wypis, możemy iść.-powiedziała dziewczyna. Leżałam na łóżku szpitalnym, nie patrząc na Nią. Czułam pustkę w sobie. Jakbym straciła połowę siebie. Chciałabym żeby moje dziecko przeżyło. To ja powinnam umrzeć.
-Vicky, chodź.-dodała cicho, delikatnie usadzając mnie w pozycję siedzącą.
-Dasz radę czy Ci pomóc?-zapytała dziewczyna, podając mi moją kurtkę. Bez słowa włożyłam rękę w jeden rękaw, po chwili w drugi. Wpatrzona byłam cały czas w jedno miejsce.
-Wezmę Twoją torbę.-nie zwracałam uwagi na żadne słowo mojej przyjaciółki. Wstałam z łóżka, pierwszy raz od trzech dni. Ciężar mojego ciała był lżejszy. Nie podobało mi się to. Do moich oczu napłynęły łzy, a ja nie pozwalając Eleanor ich oglądać, wyszłam szybszym krokiem w przód. Chciałam już opuścić szpital i się położyć. Ból towarzyszący mi przy chodzeniu był nie do opisania, a ból psychiczny po stracie MOJEGO dziecka, bolał jeszcze bardziej. Wiedziałam, że już nigdy nie powiem Jej, że Ją kocham. Wiedziałam, że nigdy nie zobaczę ślicznych oczek mojej małej księżniczki. Nikt nie wie co to jest stracić siebie samego. Nie mogłam o tym pogadać z nikim. Nikt nie czuł tego co ja, gdy usłyszałam, że mojego dziecko nie żyje. W jednej sekundzie oddałabym za Nie życie, a teraz wracam do domu sama. Wracam do domu bez miłego kopnięcia mej córki. Wracam w nicość. Wyszłam ze szpitala nie zważając na obecność El. Nie powiedziałam kulturalnego "Do widzenia", bo nie chciałam tu wracać. Nie chciałam się uśmiechać, bo nie miałam po co. Mój uśmiech umarł razem z Lilly.
-Vicky, tu mam samochód.-powiedziała nagle El, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc do Jej auta, stojącego nieopodal nas. Po krótkiej chwili siedziałyśmy już w ciepłym małym pomieszczeniu. El przekręciła kluczyk w stacyjce i powili ruszyła.
-Vicky, proszę Cię odezwij się.-szepnęła dziewczyna, jadąc. Nie mogłam odpowiedź. Wbiłam wzrok w boczną szybę obserwując dzieci rzucające się śniegiem. Ich rozweselone miny i tego ducha dobrej zabawy.. Odruchowo przyłożyłam dłoń do podbrzusza. "Tak bardzo chciałabym żebyś ze mną wracała, kochanie"-pomyślałam. Momentalnie zaczęłam płakać.
-Słońce, już dobrze.-dłoń El opiekuńczo powędrowała na moje kolano. Nawet się na Nią nie spojrzałam. Nie chciałam by widziała moje łzy. Popatrzałam na nieznajomą mi drogę, co mnie zdziwiło.
-Gdzie jedziemy?-zapytałam cicho.
-Do mnie. Nie pozwolę Ci wrócić do Niall'a, nie pozwolę. Już nigdy Cię nie skrzywdzi.-odpowiedziała dziewczyna. Pasowało mi to. Nie chciałam widzieć zabójcy mojego dziecka. Osoby, która mnie zdradzała. Nie chciałam.
-Dziękuje...-wyszeptałam.
-Nie dziękuj, nie pozwolę zrobić Ci krzywdy.-odpowiedziała cicho. Reszta drogi minęła nam w ciszy. Nie dlatego, że nie miałyśmy tematów. Po prostu nie chciałam rozmawiać. Nie teraz. To za wcześnie. Gdy dziewczyna zaparkowała przed swoim domem, wyszłyśmy z auta. Poczciwa i oddana mi przyjaciółka, wzięła moje rzeczy. Otworzyła drzwi, gdzie od progu poczułam mocne objęcie Louis'a, który mieszkał z El.
-Wszystko już będzie dobrze..-szepnął cicho.
-Przepraszam, ale nie będzie.-odpowiedziałam ledwo przez łzy, biegnąc do góry, gdzie zamknęłam się w pokoju gościnnym. Jak mogło być dobrze? Straciłam sens życia. Zaczęłam płakać, po czym nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Zsunęłam się po ścianie, czując gorzkie łzy, spływające mi po twarzy.
________________________________
Co do komentarzy pod poprzednim rozdziałem...nie było źle. Ponad 20, więc dodaje sobie następny rozdział. Proszę Was nie bądźcie źli na przebieg wydarzeń. Wiem co robię, uwierzcie. :) Nie wiem czy są błędy, ale nie mam czasu ich sprawdzić, więc mam nadzieje, że się domyślicie. No i co jeszcze? Kasia dodała rozdział dla mnie, więc JA TEN ROZDZIAŁ DEDYKUJE KASI. < 3 Macie pytania ? Zadaj je
Piękny <3 Piękny <3 Piękny <3 Zresztą jak zawsze! <3 Kocham Cię <3 :*
OdpowiedzUsuńJedno słowo, a dokładnie to dwa 'ja pierdole'. Ja cały czas nie mogę uwierzyć w to co przeczytałam. Weź napisz następny rozdział, bo mnie ciekawość bedzie zżerać xD Czeeekam.
OdpowiedzUsuńJejujejujeju. :c szkoda mi Lilly. :c no i jak zwykle rozdział mi się podoba kochana. :) // imaginy1onedirection
OdpowiedzUsuńŚwietny <3 Zjaebisty <3 brak słów <33
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham kocham CIĘ!!! Jesteś zajebista! Cały czas płacze....nie mogę się z tym pogodzić...prosze dodaj jutro następny :* / Horanowa
OdpowiedzUsuńlexxistory.blogspot.com - Nikt nie jest Idealny...
OdpowiedzUsuńOpowiadanie inne niż wszystkie. Osiemnastoletnia Lexxi Malik nie ma łatwego życia, z racji tego, że nosi okulary i chce być psychologiem jej brat się jej wstydzi i jego zespół nie wie, że ona istnieje. Jednak pewnego razu przez źle zamknięte drzwi do pokoju dziewczyny prawda wychodzi na jaw. Wkrótce po tym pojawia się romans między główną bohaterką, a jednym z członków zespołu. Podczas tych wszystkich przeżyć Lexxi pomaga jej przyjaciółka Amy, która poznaje po pewnym czasie Louis'a. Co będzie dalej ? ZAPRASZAM DO CZYTANIA. !
/ Lexxi
W S P A N I A Ł Y rozdział! Miód, cud i orzeszki ! ;D
OdpowiedzUsuńBiedna Vicky ;( rozdział cudownyy <3 mam nadzieję, że wszystko się ułoży i będzie dobrze ;* Kocham Cię i czekam na nexta ^^ mam nadzieję, że szybko dodasz (;
OdpowiedzUsuńSUPER <3 Biedna Vickusia :(
OdpowiedzUsuńJej, kurcze fajny rozdzial! Chcialabym aby miedzy Niallem a Vicky sie ulozylo <3
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńSupcio :)
OdpowiedzUsuńZajebisty! Chce kolejny! Już nie moge się doczekać! <333333333 c:
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój styl pisania! Będę wpadać! Rozdział genialny! ;) // Paula
OdpowiedzUsuńŚwietny :3
OdpowiedzUsuńPisz dalej !!!
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zwykle <3 Chcę już next <3
OdpowiedzUsuńkochanie rozdział wspaniały i dziękuję że mi go dedykujesz :) kochana jesteś. I pisz skarbie jak najszybciej rozdział <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię :* proszę o następny :*
OdpowiedzUsuńBOSKI<3
OdpowiedzUsuńkocham to:* love
OdpowiedzUsuńPopłakałam się
OdpowiedzUsuń